Read with BonusRead with Bonus

Księga 1: Rozdział 2

Moje oczy zwróciły się w stronę kobiety, nagiej, na moim łóżku. Była rozłożona na prześcieradłach. Musiałem powstrzymać swoją złość. Eros w mojej głowie rwał się do tego, by rozerwać tej kobiecie głowę za bezczeszczenie naszej przestrzeni. W tym pokoju nie było kobiet. Dwa pokoje dalej była przestrzeń, gdzie mogliśmy wyładować agresję i nagromadzone frustracje seksualne, jeśli była taka potrzeba. Ten pokój był dla mnie i mojej partnerki.

"Poproszę cię tylko raz, grzecznie, wynoś się z mojego pokoju, Weroniko." Mój głos był niski i równy.

"Ale Alfa, wiem, że musisz być zmęczony i mogę pomóc złagodzić stres, który mógłby..."

Eros przejął kontrolę i zawarczał głośno. Oczy Weroniki rozszerzyły się, a ona szybko zsunęła się z łóżka. Przesunąłem się na bok, żeby mogła otworzyć drzwi, a Eros obserwował, jak wychodziła.

"Nie wracaj tu więcej, kobieto. W przeciwnym razie spędzisz noc z wyrzutkami w lochach."

Z trzaskiem zamknąłem za nią drzwi i zrzędząc, udałem się do łazienki. W złości rozerwałem dżinsy, zdejmując je przed prysznicem. Położyłem obie ręce na kafelkach, a moje ciało było całkowicie pod strumieniem gorącej wody. Kilka oddechów później, uspokoiłem się na tyle, by rozpocząć swoją zwykłą rutynę.

'Powinna była wiedzieć, dziwki wilczyce.'

Zaśmiałem się, wcierając szampon we włosy. 'Masz rację, Eros. Myślałem, że ktoś ją złapie. Jak długo myślisz, że czekała?'

'Może godzinę? Jej zapach był dość silny.'

Chwytając kostkę mydła, namydliłem swoje ciało. 'Myślałem, że w domu nie zostanę zaatakowany, ale najwyraźniej się myliłem.'

Eros zaśmiał się w sposób zupełnie nie wilczy. 'Może o tym mówił Nate.'

'Dziś wydawał się wyjątkowo dziwny.'

Zgodził się. 'Powiedziałbym, że pogarsza się z wiekiem, ale my też. Brak partnerki nie jest dobry dla zdrowia psychicznego żadnego wilka.' Przez chwilę był cicho, jego ogon machał, jakby zastanawiał się, czy coś powiedzieć. 'Chciałbym, żeby Aelia tu była. Mogłaby pomóc.'

Zawarczałem na niego, uderzając pięścią w kafelki. 'Zostaw ją z tego, Eros.'

'Myślałeś o niej wcześniej.'

'Nie chcę tego słyszeć, okej? Nie ma jej. Nie chciałem wiedzieć wtedy i nie chcę wiedzieć teraz. Damy sobie radę. Nawet jeśli trochę zwariujemy. Dopóki stado jest bezpieczne, nie ma problemu.' Odepchnąłem go i zamknąłem się przed nim, wychodząc spod prysznica.

Szybko ogoliłem twarz po tylu tygodniach zaniedbania, było miło znów poczuć swoją skórę. Wrzuciłem na siebie dresy i czarną koszulkę, zanim wyszedłem z pokoju. Moje biuro było na drugim piętrze i natychmiast pożałowałem, że tam wszedłem. Stosy papierów na biurku zasłaniały krzesło za nim. Marszcząc nos, otworzyłem okno za biurkiem i wyciągnąłem krzesło.

Moje porządkowanie polegało na przeniesieniu większości stosów na podłogę, aby biurko było w ogóle używalne. Potem przeglądałem dokumenty, ustalając, co jest pilne, zaległe lub może poczekać. Spoglądając na zegarek, uśmiechnąłem się.

"Trzy...dwa...i..."

"Alfa!" Sam wpadł do środka, a ja się uśmiechnąłem. "Mam dla ciebie najpilniejsze wiadomości."

Odkładając długopis i splatając palce, spojrzałem na Sama. "Dobrze. Daj mi je."

"W domu Descanto był pożar elektryczny, który spalił część ściany i będzie trzeba ją wymienić. Jovial ma problemy z młodszymi wilkami, które psują jego zapasy. Christian czuje, że coś dzieje się z jego ogródkiem warzywnym, i że jest tam plaga. George chciał z tobą porozmawiać o nowych lokalizacjach mieszkaniowych."

"Sam!"

Przestał mówić, jego słowa zaczynały się zlewać.

"Może, zrób przerwę między każdą informacją. Zaczynasz być niezrozumiały."

"Um…gdzie ja byłem…och! George chciał z tobą porozmawiać o nowych lokalizacjach mieszkaniowych." Sam spojrzał na mnie.

Po kilku sekundach, dałem mu znak, żeby kontynuował.

„Franklin chciał poprosić, aby jego synowie poszli do sąsiedniego stada, żeby sprawdzić, czy znajdą swoje partnerki.”

Czekał znowu, a ja przewróciłam oczami, unosząc ręce. „Sam, po prostu mów normalnie. Licz do trzech między zdaniami. Nie czekaj na mnie. Na boginię.”

Sam kiwnął głową, a ja opadłam na swoje krzesło. Kontynuował przez wielostronicową listę, a ja coraz bardziej zapadałam się w krzesło. Nigdy więcej nie wyjadę na kilka tygodni.

„Co do diabła robił Nate, gdy mnie nie było?” mruknęłam cicho.

Sam w końcu przestał mówić, ale przenosił ciężar z jednej nogi na drugą. Zmrużyłam oczy.

„O co chodzi, Sam?”

Odchrząknął, ale zauważyłam, że robi małe kroki do tyłu. „Jest nowy bar, który otworzył się między miastem ludzi a granicą naszego terytorium. Jest popularny wśród młodszych.”

„To nie wydaje się być wielką nowiną.”

Zobaczyłam, jak jego ręce zaczynają drżeć. „Normalnie by nie była. Jednak bar… sam w sobie… jest własnością… trzech…”

„Na boginię, Sam, wyduś to z siebie.”

„…włóczęgów.”

Moje ciało zesztywniało. Oczy skierowały się na niego, a on cofnął się o kilka kroków. „Co powiedziałeś?”

„Bar jest obecnie własnością i jest prowadzony przez trzech włóczęgów.”

Warknęłam i uderzyłam rękoma w biurko. „Co do cholery robią włóczęgi na skraju mojego terytorium, Sam?”

„Prowadzą… bar… Alfa.”

Ryknęłam, sprawiając, że ściany zadrżały. „Nathaniel Rivers, natychmiast tu przyjdź.”

Minęła minuta lub dwie, zanim drzwi do mojego biura się otworzyły. Nate wszedł, z ręcznikiem przewieszonym przez głowę. Nie miał na sobie koszulki, a jego spodnie dresowe opadały nisko na biodrach.

„Mówiłem ci, żebyś nie wpadał w szał, Alfa.”

„Beta, mówią mi, że włóczęgi są na skraju mojego terytorium i ty nie uważasz, że to problem?”

Nate westchnął i złapał Sama za ramię. Wyprowadził go z pokoju, zanim zamknął za sobą drzwi i je zablokował.

„Silas, to nie są włóczęgi, które porwały Aelię. Nie przekroczyli granicy i szczerze mówiąc, odkąd zaczęli prowadzić interesy, żaden włóczęga nie przekroczył granicy terytorium. Nie obchodzi mnie to, dopóki nie przekroczą granicy…”

„To są włóczęgi, Nate! Nie prowadzą interesów. To tylko zwierzęta, które musimy wyplenić. Nie pozwolę, żeby trzech z nich siedziało na wejściu do mojego terytorium, czekając na zebranie armii i atak!”

Pokręcił głową. „Silas, musisz przestać. Pęknie ci żyłka. Włóczęgi to też wilkołaki. Jasne, niektóre z nich są złe, ale nie wszystkie. Czas przestać nienawidzić.”

„ONA BYŁA TWOJĄ PARTNERKĄ.”

„Dziewiętnaście lat temu, Silas. Minęło dziewiętnaście lat. Włóczęgi, które zostały wynajęte do jej porwania, prawdopodobnie dawno nie żyją i nie zamierzam przenosić mojej nienawiści na trzech niewinnych wilkołaków.”

Podszedłem do niego i podniosłem go za szyję, przygwożdżając do drzwi. Nawet nie próbował się szarpać, jego oczy patrzyły leniwie w moje.

„Żaden włóczęga nie jest niewinny. Włóczęgi to plaga dla naszego stylu życia, naszej społeczności i tak mi dopomóż, zabiję każdego z nich.”

„Który wejdzie na twoje terytorium. Tak. Do tego czasu, nie możesz nic zrobić. Więc odpuść.”

Puściłem go, a on upadł na ziemię i strzelił karkiem.

„Porozmawiam z nimi jutro, każę im odejść.”

Nate zaśmiał się. „Nie ze mną, nie. Weź Sama. Lubię to miejsce. Mają dobre piwo. Nie chcę być wyrzucony.”

Kręcąc głową, wróciłem do biurka. „Jestem rozczarowany tobą, Nate. Myślałem, że zależy ci na tym stadzie.”

Westchnął. Otwierając drzwi, Nate odsłonił Sama, trzęsącego się jak liść przy drzwiach.

„Szczerze mówiąc, Silas, mogę powiedzieć to samo o tobie.”

Chwyciłem jeden z ciężarków papierowych z biurka i rzuciłem w niego. Schylił się, zabierając ze sobą Sama, a ciężarek rozbił się o daleką ścianę. Nate spojrzał na podłogę, a potem na mnie.

„Naprawdę dojrzałe, Alfa.”

Odszedł z pola widzenia, a ja warknąłem, przeczesując włosy dłonią.

„Jutro, Sam, idziemy do tego baru. Chcę, żeby te cholernie włóczęgi zniknęły.”

Previous ChapterNext Chapter