




Sen
Nienawidzę jej. Nienawidzę jej z całego serca.
Nie ma czasu. Dalej, nie zatrzymuj się.
Idę najszybciej, jak mogę.
Mój oddech jest nieregularny, klatka piersiowa pali, nogi zaskakująco silne. Czuję się, jakbym biegła wieczność, wszyscy są tuż poza zasięgiem, a schody wydają się nie mieć końca. W końcu schody zostają za mną. Gdy docieram do drzwi, pcham z całych sił, ale nie ustępują.
Proszę, proszę, proszę.
Moja panika wzrasta, ale poddanie się nie wchodzi w grę. Cofam się o trzy kroki i rzucam się ramieniem do przodu. Dysząc, ostry ból przeszywa moje ramię. Nie ma czasu, by martwić się o siebie. Cofam się po raz drugi, wdycham powietrze przez nos i wydycham przez usta, biegnę i uderzam z całą siłą w drzwi. Tym razem ustępują.
Oślepia mnie jasne światło i nic nie widzę. Granat z wilczym zielem wybuchł, mrużę oczy, gdy kształty zaczynają się formować. Nagle wszystko dzieje się jednocześnie. Krzyki, płacz, walka. Trzymam wzrok uniesiony, biegnąc obok rąk i nóg poległych.
Wcześniej próbowałam nawiązać kontakt z każdym, kimkolwiek. Nie było odpowiedzi i bałam się, co to może oznaczać. Nie chciałam myśleć, co to mogło znaczyć. Gdy tylko go znajdę, poszukam ich. Unosząc nos do powietrza, próbuję i nie udaje mi się go wyczuć. Efekty wilczego ziela w moim organizmie stępiły moje zmysły.
Potykając się o coś, upadam na ziemię. Zamierzam się podnieść, gdy znajomy odcień brudnego blond przyciąga moją uwagę. Moje podejrzenia się potwierdziły, potknęłam się o ciało. Jestem w szoku, patrząc na głowę mojego najdroższego przyjaciela, Gabriela. Drżą mi ręce, gdy sięgam po niego. To wszystko jest złe, zamiast pięknych, falujących włosów, są brudne i splątane zaschniętą krwią.
Czas staje w miejscu, a przez moment wszyscy poruszają się w zwolnionym tempie. Moje usta otwierają się, by krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wychodzi. Mój wilk nakazuje mi iść dalej, obiecuje, że nadejdzie czas na żałobę, i błaga, bym go znalazła.
Słyszę ją, wizje były wyraźne, byłam tak pewna, że mogę to zmienić. On wierzył we mnie, miał nadzieję, że mogę to zrobić. Cała ta pewność była na próżno.
Z kąta oka dostrzegam ruch. Stos kończyn wznosi się i opada, gdy kształt przepycha się przez ciała. Zanim się przebije, wstrzymuję oddech na myśl, kim może być.
Ostrożnie kładę Gabriela na ziemi. Widzę jego czarne włosy i moje serce napełnia się nadzieją. Ulga uderza mnie jak cegła, gdy mój partner skanuje otoczenie. Gdy jego oczy zatrzymują się na moich, widzę tę samą ulgę na jego twarzy.
Byłam tak w błędzie. Nie miałam prawa go szukać, ale musiałam, potrzebowałam. Wstaje na nogi i góruje nad tymi wokół. Moje palce drżą z potrzeby dotknięcia go. Moje uczucia są przytłaczające, gdy mój skała, moja miłość i mój dom robi krok w moją stronę.
Jego oczy są utkwione w mojej twarzy, gdy robi kolejny krok. Moje ramiona drżą, broda drży, a łzy spływają po mojej twarzy. Więź partnerska jest silna, ale nawet gdy emocje uderzają we mnie, już wiedziałam z wyrazu jego twarzy. Potrzeba, ulga i wdzięczność.
Zastyga, jego oczy szeroko otwarte ze zdziwienia, a szczęka opada. Panika powraca i gorączkowo próbuję zobaczyć, co jest nie tak. Mój wzrok spada na jego klatkę piersiową, jego piękną klatkę piersiową. Wyciągnięta ręka trzyma bijące serce mojego partnera. Krzyczę boleśnie, gdy więź partnerska pęka.
Paraliżujący ból przeszywa moją klatkę piersiową, a gardło się zaciska, zanim upadam na ziemię. Mój świat jest zimny i po raz pierwszy od dawna jestem sama.
Boli za bardzo, by płakać. Moje oczy są utkwione w moim partnerze, gdy kroki zbliżają się. Coś upada obok mojej głowy i jestem świadoma, gdy pochyla się i chwyta mnie za włosy. Ostatnią rzeczą, jaką widzę, zanim moja głowa uderza o coś twardego, jest pusty wyraz oczu mojego partnera.