




Rozdział 2 Anulowanie zaręczyn
Klinika w Cleveland.
Kiedy Victoria dotarła na miejsce, Clara miała już wypompowany żołądek i była wwożona na oddział.
Gdy Victoria zbliżyła się do oddziału, usłyszała rozmowę wewnątrz.
"Doktorze, jak się ma moja córka? Czy jest w niebezpieczeństwie?" zapytała Elodie, jej głos drżał.
"Moja wnuczka była słaba i chorowita od małego, a jej serce ma problemy. Czy to będzie miało trwałe skutki?" dodał zmartwiony Oliver.
Doktor zatrzymał się na chwilę. Problem z sercem?
Bez większego zastanowienia odpowiedział, "Nie martwcie się, przyjechaliście na czas. Teraz wszystko jest w porządku. Niech przez kilka dni je lekkie posiłki, a po odpoczynku będzie mogła wrócić do domu."
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Elodie odwróciła się i zobaczyła Victorię stojącą w drzwiach, podejrzenie malowało się na jej twarzy. "Co tu robisz? Chcesz znowu skrzywdzić swoją siostrę?"
Victoria przewróciła oczami. Czy Elodie myślała, że ma za dużo wolnego czasu?
Dramat stworzony przez Clarę był wystarczający bez jej pomocy.
"Co tu robisz? Wynoś się! Sprawiasz, że twoja siostra czuje się chora!" krzyknął wściekły Simon.
Victoria uniosła brew, krzyżując ramiona.
Jeśli nic nie powie, wydawać się będzie, że pozwala im zbyt łatwo przejść nad ich obelgami.
"Co tu robię?" wycedziła. "Oczywiście, że przyszłam zobaczyć, czy moja kochana siostra już nie żyje."
"Victoria!" głęboki, chłodny męski głos rozległ się, gdy tylko skończyła mówić.
Lucas, ubrany w garnitur na miarę, stał wysoki i imponujący przy łóżku Clary, jak rycerz cicho strzegący swojej księżniczki.
Nie, on naprawdę nią był.
Bóg obdarzył go nie tylko dobrą rodziną, ale także przystojną twarzą, z wyraźnymi rysami, wysokim nosem, gęstymi brwiami i dużymi oczami, emanującymi szlachetnością i elegancją.
Nic dziwnego, że Clara się w nim zakochała.
Lucas podszedł do drzwi, chwycił Victorię za rękę i wyciągnął ją z pokoju.
Kiedy doszła do siebie i wyrwała się z jego rąk, głos Lucasa znów zabrzmiał lodowato, "Victoria, to twoja siostra!"
Victoria wycedziła, "Siostra?"
Lucas napotkał jej spojrzenie i na chwilę oszołomił go zimny blask w jej oczach.
Była jak śnieżny lotos kwitnący na górze, zimna i wyniosła. Jej twarz, teraz jeszcze bardziej chłodna z powodu gniewu, wyglądała niezwykle pociągająco.
Lucas zawsze wiedział, że Victoria jest bardzo piękna, nawet bardziej niż Clara. Ale była zbyt uparta, zbyt wyniosła.
Zimny głos Victorii kontynuował, "Czy kiedykolwiek widziałeś siostrę, która walczy o to, by zostać kochanką narzeczonego swojej młodszej siostry? Nie mogę jej uznać za moją siostrę!"
"Victoria, twoja siostra i ja naprawdę się kochamy..." zaczął Lucas.
Victoria przerwała mu, "Przestań. Nie mów mi tego. Nie obchodzi mnie, czy wasza miłość jest prawdziwa."
Lucas myślał, że jej słowa ją zranią i powiedział, "Dobrze, przestanę. Ale nasze zaręczyny muszą zostać odwołane."
"A jeśli się nie zgodzę?" odparła Victoria.
Lucas nie chciał ranić Victorii. Zawsze traktował ją jak siostrę; jego miłość zawsze była dla Clary.
"Victoria, ja..."
Zanim zdążył skończyć, Victoria znów mu przerwała, "Jeśli chcesz, żebym się zgodziła, niech Clara uklęknie i przeprosi mnie. Wtedy pozwolę wam, zakradającym się kochankom, spełnić swoje marzenie."
Gdy tylko skończyła mówić, zobaczyła, jak twarz Lucasa staje się bardzo blada, a jego spojrzenie na nią staje się zimne.
Podniósł wtedy głos i powiedział do niej, "Victoria, to ty zrobiłaś źle, nie Clara! To już wystarczająco źle, że jej nie przeprosiłaś, a jeszcze chcesz, żeby ona uklęknęła i przeprosiła ciebie. Jesteś po prostu nierozsądna!
"Od dzieciństwa do teraz, zawsze cię prosiła, chroniła cię. A co z tobą? Prawie ją zabiłaś, nawet kazałaś mężczyźnie próbować ją zgwałcić. Nie masz wstydu? Czy jesteś w ogóle człowiekiem?
"Nawet w jej liście pożegnalnym tym razem, prosiła nas, żebyśmy cię nie obwiniali, mówiąc, że to nie ma nic wspólnego z tobą. A co z tobą? Co robisz? Nie widzę żadnej skruchy z twojej strony. Jestem tak rozczarowany tobą!"
Victoria wewnętrznie się zaśmiała. Wspominanie o niej w liście pożegnalnym, co? To była zwykła taktyka Clary, udawanie słabej i dobrej.
Victoria zignorowała jego słowa, nie złościąc się, i leniwie powiedziała, "Co? Nie? To zapomnij. W końcu to nie ja szukałam śmierci."
Była naprawdę odporna na te słowa.
Lucas, widząc jej wciąż niepokutującą postawę, był bardzo wściekły, czując chęć uderzenia w poduszkę.
"Kiedy stałaś się taka zimna?"