




Cztery
MĄŻ IDEALNY (MMR)
#04
Szybko zerknęłam na zegarek. Było już prawie ósma wieczorem. Nie mogę uwierzyć, że siedziałam tu tak długo. Już późno.
Szybko wstałam i ruszyłam do domu.
Złapałam taksówkę i pojechałam do domu.
Gdy tylko przyjechałam, od razu poszłam do kuchni, żeby zrobić kolację. Muszę przygotować coś do jedzenia dla mamy, bo jestem pewna, że jest bardzo głodna.
Nie przejmowałam się zdejmowaniem ubrań, więc od razu zabrałam się do pracy.
Drzwi lekko się otworzyły.
"Ciara" zawołała moja ciotka. Odwróciłam się, żeby na nią spojrzeć, po czym kontynuowałam krojenie warzyw.
Nie mogę uwierzyć, że była w domu przez cały ten czas i nawet nie fatygowała się, żeby coś ugotować.
Nawet nie odwiedziła szpitala, żeby sprawdzić, jak się ma tata. Co za ciotka.
"Gdzie jest mama i Ben? Wybiegli z domu i nie chcieli mi nic powiedzieć" powiedziała, siadając na krześle.
"Może gdybyś spróbowała zadzwonić do swojego męża, wiedziałabyś, gdzie teraz są" odpowiedziałam. Jest tak irytująca. Nie mogę znieść jej widoku.
"Po prostu powiedz mi, gdzie są. Martwię się" powiedziała.
Westchnęłam, opierając rękę na blacie kuchennym i odwróciłam się do niej.
"Proszę ciotko, jestem już zmęczona. Ale jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, gdzie są, to sugeruję, żebyś zadzwoniła do Bena albo, jeszcze lepiej, odwiedziła szpital na wzgórzu" powiedziałam i kontynuowałam gotowanie.
Spojrzała na mnie gniewnie i w końcu podniosła telefon, żeby zadzwonić.
Po kilku minutach rozmowy przez telefon odwróciła się do mnie i powiedziała:
"Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że tata właśnie został przyjęty do szpitala?"
"Nie wyglądało na to, żeby cię to obchodziło. Nawet nie ugotowałaś kolacji, żeby mi pomóc. Zastanawiam się, co mój brat w tobie zobaczył, że postanowił się z tobą ożenić" powiedziałam, wściekle odgarniając włosy za ucho.
"Co?" prychnęła. "Hej, powinnaś uważać na to, co do mnie mówisz, dobrze? W końcu nie należysz do tej rodziny." powiedziała, a w tym momencie poczułam ostry ból w sercu.
"Jesteś tylko sierotą znalezioną na ulicy i myślisz, że Ben jest twoim bratem. On nie wygląda w ogóle jak ty, więc przestań mieć złudzenia, że Ben jest twoim bratem, bo nie jest. Nikt w tej rodzinie nie jest z tobą spokrewniony. Jesteś niczym więcej niż służącą. Tylko po to, żeby służyć i sprzątać. Niskie życie" powiedziała i odeszła.
Oparłam się o blat. Moje nogi były już chwiejne.
Jak ona mogła coś takiego o mnie powiedzieć?
Łzy spływały mi po policzkach, ale otarłam je i kontynuowałam robienie kolacji.
Nikt nigdy mnie nie polubi, bez względu na to, jak bardzo się staram, więc najlepiej, jeśli przestanę próbować.
Po ugotowaniu nałożyłam trochę dla ciotki i spakowałam resztę dla mamy i Bena.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, żeby się przebrać, po czym ruszyłam do kliniki.
.
Całą drogę myślałam tylko o tym, jak zdobyć wystarczająco dużo pieniędzy na operację. Bo moje oszczędności z pięciu lat nie wystarczą na operację.
Przyjechałam i szybko pobiegłam do mamy.
Spojrzała na mnie gniewnie, a potem odwróciła głowę na drugą stronę.
"Mamo, przyniosłam kolację" powiedziałam i wtedy Ben zauważył moją obecność w pokoju. Był zbyt zajęty zamartwianiem się, żeby zdać sobie sprawę, że już tu jestem.
"Ciara, przyniosłaś nam jedzenie. Jakie to miłe z twojej strony." powiedział, chwytając jedzenie z moich rąk.
"Nie jedliśmy od południa" otworzył pokrywkę i wziął kęs "Wow. pyszne. dobra robota" powiedział, kontynuując jedzenie.
Położyłam jedzenie na kolanach mamy, ale ona je odłożyła.
"Proszę mamo. Zjedz coś" błagałam. "Zachorujesz."
"Ciara ma rację, mamo" powiedział Ben, ale mama spojrzała na niego gniewnie i przestał mówić.
"Zjem. Po prostu nie jestem głodna. Zostaw to na podłodze" powiedziała, a ja skinęłam głową.
"A ty? Zjadłaś już kolację?" zapytał mnie.
"Tak" skłamałam. Nie chciałam, żeby zaczęli mnie namawiać do jedzenia, a poza tym naprawdę nie byłam głodna.
"Jak się ma tata?" zapytałam, mając nadzieję na cud.
"Jest w środku. Lekarz chce zaliczki, zanim zacznie operację taty. A teraz nie wiemy, skąd wziąć te pieniądze" powiedział Ben, a ja zauważyłam, że mama znów zaczyna płakać.
"Moglibyśmy wziąć pożyczkę z banku" zasugerowałam.
"Jak zamierzasz ją spłacić? To nie jest takie proste, Ciara" powiedział.
Usiadłam na krześle i zamknęłam oczy.
Spojrzałam na zegarek. Było już prawie północ. Nie mogę teraz wrócić do domu, więc owinęłam szal wokół ramion.
Po jedzeniu obserwowałam mamę i Bena, rozmawiających, i czułam się tak wykluczona. Czułam się tak samotna. Jakbym nie należała do tego miejsca.
.
Wpatrywałam się w nich, aż w końcu zasnęłam.
Zimno w szpitalu było nie do zniesienia. Czułam, jakbym miała umrzeć w każdej chwili.
Poczułam, jak ktoś mnie czymś przykrywa. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam, że mama wraca na swoje krzesło.
"Dziękuję, mamo" mruknęłam, pewna, że mnie usłyszała. W końcu zamknęłam oczy, żeby trochę się zdrzemnąć.
.
Obudziło mnie światło słoneczne, które przedostało się przez budynek i uderzyło mnie w twarz. Ziewnęłam i przeciągnęłam się, zanim otworzyłam oczy.
Mama i Ben już wstali.
"Dzień dobry, mamo" przywitałam się, ale nie odpowiedziała.
"Hej, Ciara" zawołał Ben, a ja uśmiechnęłam się blado.
"Rozmawiałeś z lekarzem?" zapytałam.
"Tak. Tata zostanie przeniesiony, jeśli nie podejmiemy szybkich działań" powiedział.
"Spróbuję coś wymyślić" powiedziałam i szybko wybiegłam ze szpitala do domu.
Wzięłam prysznic i ubrałam się, zanim poszłam do pracy. Muszę porozmawiać z Darrenem. To jedyny przyjaciel, którego mam, i może będzie mógł mi pomóc.
Dotarłam na miejsce i otworzyłam drzwi. Powiedziano mi, że jest na spotkaniu, więc musiałam czekać.
W końcu wyszedł. Szybko podbiegłam do niego.
"Darren" zawołałam, nagle się załamując. "Potrzebuję twojej pomocy."
"Ciara, wszystko w porządku?" zapytał, trzymając mnie za ramię. "Usiądź" powiedział, prowadząc mnie do krzesła.
"Co się stało? Dlaczego płaczesz? Wszystko w porządku?"
"Tata jest w szpitalu. Miał wypadek" powiedziałam, zauważając, jak jego szczęka opadła.
"Jak się teraz czuje? Czy wszystko z nim w porządku?" zapytał, ale pokręciłam głową.
"Nie jest dobrze. Lekarz powiedział, że ma wewnętrzne obrażenia i musi być operowany. Ale problem w tym, że nie mam na to pieniędzy, więc liczyłam, że może ty mógłbyś mi pomóc" powiedziałam, patrząc na niego.
Zamilkł, jakby był zagubiony w myślach. Był naprawdę moją ostatnią nadzieją.
"Bardzo chciałbym ci pomóc, Ciara. Wierz mi, naprawdę bym chciał, ale nie mam takich pieniędzy do dyspozycji" powiedział, a ja poczułam, jak mój świat się kończy.
"Co ja teraz zrobię?" zaszlochałam. "Nie mogę teraz stracić taty. Jest wszystkim, co mam. Musi być jakiś sposób."
"Właściwie jest" powiedział, a ja usiadłam prosto, wycierając łzy.
"Naprawdę? Jaki?"
"Słyszałaś o Domu Charytatywnym Briana? Pomagają większości ludzi, więc jeśli porozmawiasz z nimi lub z ich synem, jestem pewien, że mogliby ci pomóc" powiedział.
Promyk nadziei. W jakiś sposób warto spróbować i nie mogę tego odpuścić. Muszę go zobaczyć.
"Gdzie to jest?"
"Wyślę ci adres SMS-em."
"Dziękuję, Darren. Byłam pewna, że mi pomożesz" przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk.
Szybko odsunęłam się i wyszłam w kierunku miejsca, które wskazał.
Wysłał mi adres SMS-em i wzięłam taksówkę.
Dotarłam na miejsce i wysiadłam.
Boże, to miejsce jest ogromne, ludzie naprawdę tu mieszkają? - powiedziałam do siebie i weszłam do środka.
Na początku czułam się trochę onieśmielona swoim strojem, ale nie przejmowałam się tym. Zdrowie mojego taty było teraz wszystkim, o czym mogłam myśleć.
"Dzień dobry" powiedziałam do mężczyzny stojącego za ladą, a on spojrzał na mnie i zmierzył wzrokiem.
"Jak mogę ci pomóc?" zapytał.
"Powiedziano mi, żeby tu przyjść. Szukam Briana Saltera."
"Szef kazał ci tu przyjść? Jesteś jedną z jego kochanek czy dziewczyn?" zapytał w odrażający sposób.
Pokręciłam głową. "Nie, nie jestem niczyją dziewczyną. Powiedziano mi, że mogę tu przyjść, bo ktoś powiedział, że on mi pomoże" powiedziałam, czując się zirytowana. Kim on jest, żeby mnie o to pytać?
"Nie ma go teraz. Jest zajętym człowiekiem, więc będziesz musiała poczekać" powiedział i wskazał mi miejsce do siedzenia, co uczyniłam.
Czułam się dość zawstydzona, bo wszyscy na mnie patrzyli. Przynajmniej udało mi się wziąć porządny prysznic. Przez chwilę myślałam, że umrę, bo nie mogli przestać na mnie patrzeć.
Siedziałam przez jakieś czterdzieści pięć minut, zanim powiedziano mi, że wrócił. Szybko wziął telefon i przekazał wiadomość, a ja byłam pewna, że się zgodził, bo powiedziano mi, żebym się z nim spotkała.
Ktoś mnie odprowadził do jego biura i stanęłam przed drzwiami. Powinnam zapukać czy po prostu wejść? Już wie, że przychodzę, ale co jeśli się zdenerwuje? Naprawdę potrzebuję tych pieniędzy i nie chcę go zdenerwować.
W końcu zdecydowałam się zapukać.
"Wejdź" powiedział w odpowiedzi na moje pukanie.
Delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Siedział tyłem do mnie, więc nie widziałam jego twarzy.
Czy on jest jakimś demonem, który nie lubi, gdy ludzie widzą jego twarz, czy co?
"Cześć, jestem Ciara" powiedziałam.
"Jak mogę ci pomóc?" powiedział, nadal siedząc tyłem do mnie.
"Powiedziano mi, żeby tu przyjść. Potrzebuję twojej pomocy" powiedziałam, a mój głos drżał.
"Naprawdę? Jak mogę ci pomóc, Ciara?" powiedział i wtedy odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć.
Moje serce zamarło, gdy zobaczyłam jego twarz.
"Więc spotykamy się ponownie?" powiedział, opierając rękę na brodzie.
"Jesteś Brian?" zapytałam.
O Boże, w co ja się teraz wpakowałam?...