




Trzy
MĄŻ IDEALNY (MMR)
#03
Ubrał się i pospiesznie wyszedł do salonu. Usiadł, żeby założyć buty, gdy jego żona, zajęta czytaniem gazety, zapytała
„Gdzie się tak wystroiłeś?”
„Idę do banku po pożyczkę na nowy biznes, który zamierzam otworzyć” – powiedział podekscytowany, nie zauważając zdezorientowanego wyrazu na jej twarzy.
„Pożyczka? A jak zamierzasz ją spłacić? Ty i ja wiemy, że nie ma takich pieniędzy w tym domu, a ty myślisz o pożyczce?” – warknęła.
„Jestem pewien, że wszystko się uda, nie martw się.”
„Oczywiście, że się martwię. Ben nie ma pracy, żeby utrzymać rodzinę, a Ciara ledwo zarabia grosze. Co jeśli coś pójdzie nie tak? Na kogo się oprzesz?” – zapytała ponownie, zirytowana.
„Ufasz mi, prawda?” – zapytał, szukając odpowiedzi w jej oczach, ale ona tylko na niego spojrzała.
„Zaufanie? Nie zaczynajmy teraz tego tematu. Bo nie ufam, a nawet gdybym ufała, cokolwiek planujesz zrobić z tymi pieniędzmi, nie zadziała” – powiedziała ze złością i wyszła z pokoju. Patrzył na drzwi, dopóki nie zniknęła za nimi.
Westchnął i ruszył do banku w sprawie swojego biznesu.
.
Wziął taksówkę i pojechał do banku.
W drodze hamulce w samochodzie zawiodły, a on zauważył, że kierowca walczy z pojazdem, aż w końcu uderzył w inny samochód, powodując wypadek.
.
Była zajęta sprzątaniem domu, gdy zadzwonił telefon stacjonarny. Zignorowała go i kontynuowała, ale dzwonienie było tak uporczywe, że w końcu musiała odebrać.
„Halo?”
„Czy rozmawiam z panią Smith?” – usłyszała głos z drugiej strony linii.
„Kto pyta?”
„Dzwonię ze szpitala. Pani mąż miał poważny wypadek i właśnie został przyjęty” – powiedział głos.
Jej serce zamarło, a głos załamał się na dźwięk słowa „wypadek”.
„W... jaki wypadek... który szpital?” – zapytała, prawie łamiąc się.
„Szpital Hilltop.”
„Zaraz tam będę” – powiedziała, odkładając słuchawkę. Szybko założyła kapcie i miała już wychodzić, gdy podszedł Ben.
„Mamo, dokąd idziesz? Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?”
„Twój tata miał wypadek i został przyjęty do szpitala” – powiedziała, załamując się.
„Co?”
„Muszę teraz iść. Zadzwoń do Ciary i powiedz jej, żeby przyszła do szpitala Hilltop natychmiast” – powiedziała, zanim wybiegła.
.
.
Punkt widzenia Ciary
„Skończyłam przeglądać te dokumenty i już nad nimi pracowałam” – powiedziałam, przekazując je Darrenowi.
„Wow, jesteś szybka. Dobra robota, Ciara” – pochwalił mnie.
„Dzięki, Darren” – odpowiedziałam.
Zauważyłam, że coś wibruje w mojej torbie, więc otworzyłam ją i zobaczyłam, że dzwoni mój telefon.
Sprawdziłam identyfikator dzwoniącego i zorientowałam się, że to mój brat.
„Czego oni teraz chcą?” – pomyślałam i odrzuciłam połączenie.
„Wracam do pracy” – powiedziałam Darrenowi i poszłam do swojego małego biura.
Usiadłam i przeglądałam dokumenty, kiedy telefon znowu zadzwonił.
Znowu go odrzuciłam i kontynuowałam pracę.
Zastanawiam się, czego teraz chcą. Kiedy jestem z nimi, nie dają mi spokoju, a kiedy jestem sama, jest tak samo.
Dzwonienie nie ustawało, więc niechętnie odebrałam.
„Halo?” – powiedziałam.
„Ciara. To ty?”
„Tak, to ja. Czego chcesz, Ben?”
„Ciara, tata jest w szpitalu” – powiedział mi.
Szybko wstałam.
„Co powiedziałeś?”
„Miał wypadek i jest w krytycznym stanie. Musisz tu przyjechać.”
„OK, OK. Który szpital?”
„Szpital Hilltop” – powiedział, zanim połączenie zostało przerwane.
O Boże!
Co teraz zrobię?
„Darren, muszę iść” – powiedziałam, pakując swoje rzeczy do torby w pośpiechu.
„Dokąd idziesz? Czy wszystko w porządku?”
"Nie mogę teraz rozmawiać, ale obiecuję, że opowiem ci później. pa" mówię, zanim w końcu wybiegam.
Wzięłam taksówkę z pracy i pojechałam prosto do szpitala.
Mam nadzieję, że nie jest za późno.
.
Kiedy dotarłam do szpitala, zobaczyłam mamę i brata siedzących w poczekalni.
Wyraz ich twarzy był zupełnie inny.
Mama wyglądała blado, jej oczy były czerwone i wilgotne.
Mój brat siedział obok niej, pocieszając ją.
"Ciara?" zawołał, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały.
"Gdzie jest tata? Jak się czuje?" zapytałam.
"Nie mam pojęcia. Doktor jeszcze nam nic nie powiedział. Chyba musimy poczekać" powiedział, a ja powoli pokiwałam głową.
Starałam się powstrzymać łzy, które już zaczynały napływać do kącików oczu.
Opadłam na krzesło i gorzko zapłakałam.
To nie może się dziać właśnie teraz.
.
Kilka minut później powiedziano nam, że doktor chciałby nas zobaczyć i weszliśmy do jego gabinetu.
"Proszę usiąść" powiedział, wskazując nam miejsca, co też zrobiliśmy.
"Jak się czuje, doktorze?" mama zapytała, płacząc.
"No cóż, jest w stanie krytycznym. Został poważnie ranny i ma wewnętrzne obrażenia. Musimy jak najszybciej zaplanować operację" powiedział, poprawiając okulary.
"Operacja?" zapytałam. Spojrzałam na mamę, a potem na doktora. Skąd weźmiemy tyle pieniędzy na operację?
"Czy nie ma innego sposobu?" zapytałam, nie wiedząc, czemu to zrobiłam.
"Obawiam się, że nie. Albo zdecydujecie się na operację, zanim będzie za późno. Decyzja należy do was" powiedział i wyszedł z gabinetu.
Zakryłam twarz dłonią.
Co teraz zrobimy?
"To wszystko twoja wina" mama powiedziała, potrząsając mną gwałtownie.
"Co zrobiłam, mamo?"
"Odkąd pojawiłaś się w naszym życiu, zawsze działy się złe rzeczy. Radziliśmy sobie dobrze, dopóki się nie pojawiłaś. Ben stracił pracę, a teraz to" powiedziała, uderzając mnie mocno w policzek.
Zaskomlałam "Przepraszam, mamo"
"Nie nazywaj mnie mamą" warknęła "Nie jestem twoją matką. Jesteś pechem od pierwszego dnia, kiedy cię przyjęłam do naszego domu."
"Przyjęłaś mnie?" zapytałam, niepewna, czy dobrze usłyszałam.
"Nie wiedziałaś? Nie jesteśmy twoimi rodzicami. Pewnie zawsze przynosiłaś pecha swoim rodzicom i dlatego zostawili cię na ulicy, żebyś tam zgniła" powiedziała bez żadnych wyrzutów sumienia. Już płakałam. Czułam się zdradzona i bolało to strasznie.
"Mamo"
"Jak teraz znajdziemy pieniądze na operację? Kolejny dług. Mam spędzić resztę życia spłacając długi?" powiedziała, łzy spływały po jej policzkach.
"Znajdę sposób, mamo" powiedziałam przez łzy.
"Po prostu zniknij mi z oczu" krzyknęła "Powiedziałam, zniknij"
Szybko wybiegłam z budynku.
Byłam zdezorientowana. Nie miałam do kogo się zwrócić. Gdzie miałam pójść?
Kto mi teraz pomoże?
Szłam przez kilka minut i w końcu usiadłam na ławce pod drzewem w parku.
Siedziałam, zatopiona w myślach, nie zdając sobie sprawy, że zaczęło padać i przemakałam.
To jest więcej, niż mogę znieść.
Całe moje życie było kłamstwem. Ci, których nazywałam rodzicami. Wszystko było iluzją. To było jedno wielkie kłamstwo...
Zamknęłam oczy, a łzy spływały po moich policzkach...