Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4: Jego partner

-Rogan-

Spojrzałem na łowczynię leżącą w szpitalnym łóżku. Spała spokojnie, nieświadoma piekła, na które obudzi się, gdy tylko otworzy oczy. Martin zdołał ją uratować, ale było to o włos. Przez trzy dni spała nieprzerwanie, i nie wyglądało na to, żeby miała się obudzić w najbliższym czasie, ale musiała... musiała. Nie mogłem zapomnieć tego, czego dowiedziałem się tamtej nocy, kiedy mnie zaatakowali. Musiałem dowiedzieć się, czy to rzeczywiście prawda, chociaż nie miałem powodu, by wątpić, że była moją przeznaczoną towarzyszką... Chciałem jednak, żeby to nie była prawda. Chciałem przekonać samego siebie, że to tylko mój umysł płata mi figle... ale nie było... prawda?

Słyszałem, jak mój wilk mówił tak wyraźnie w mojej głowie, gdy nasze oczy się spotkały. Towarzyszka, powiedział tak głośno, że prawie echo odbiło się w mojej głowie. Zapach jej krwi jednak przewyższał jej słodki naturalny zapach, który teraz był dla mnie tak wyraźny. Pachniała cytrynami. Słodkimi cytrynami. To nie mogło być, jednak. Nie powinno się to zdarzyć. Nie miało to sensu i sprawiało, że zastanawiałem się, czy Bogini Księżyca lubi płatać ludziom jakieś chore żarty. To musiało być jedyne wyjaśnienie tego. Nikomu nie powiedziałem o swoim odkryciu. Co by sobie pomyśleli? Musiałem być całkowicie pewny. Musiałem, żeby spojrzała mi znowu w oczy.

"Obudź się," warknąłem cicho obok jej łóżka, zmęczony czekaniem.

Musiałem to szybko zakończyć, bo nawet jeśli próbowałem temu zaprzeczyć, nie było na to sposobu. Byliśmy towarzyszami i musieliśmy to zakończyć... tylko że Bogini nie traktowała takich rzeczy lekko. Odrzucenie swojego towarzysza było praktycznie przestępstwem, a niektórzy ludzie wariowali od tego, podczas gdy inni byli karani nieszczęściem do końca życia. Niewielu udało się uniknąć jakichkolwiek konsekwencji. Czy mógłbym to zakończyć? To znaczy, byliśmy tak blisko, żeby dorwać ostatnich łowców. Jeśli zwariuję, albo jeśli Bogini zdecyduje się ukarać mnie, pozwalając łowcom wygrać, to...

Cholera! Co do diabła miałem zrobić?

Pochyliłem się do przodu na swoim siedzeniu, przecierając twarz dłońmi, gdy nagle zauważyłem, że ręka małej łowczyni drgnęła. Spojrzałem na nią, widząc, jak powoli się budzi. Szybko usiadłem prosto, czekając, aż znajdzie siłę, by skupić się na mnie. Na początku wydawała się bardzo zdezorientowana. Jej niebieskie oczy skanowały sufit, potem pokój, aż w końcu zatrzymały się na mnie. Próbowała się odsunąć, ale jej ręce były przywiązane, jakby była szalona.

"Co do cholery?!"

Kontynuowała miotanie się, a ja czekałem, aż się uspokoi i zrozumie, że nie ma ucieczki.

"To nie ma sensu," powiedziałem.

Wciąż szarpała swoje więzy, ale powoli zdawała sobie sprawę, że nie ma możliwości ucieczki.

"Dlaczego nie jestem martwa?"

"Bo upewniłem się, że cię utrzymali przy życiu."

"Dlaczego?!" warknęła na mnie.

Była twarda, ta mała łowczyni. Nawet nie spuściła wzroku, ale patrzyła mi prosto w oczy. Może nie była wilkołakiem, ale wiedziałem, że moje moce wpływały nawet na ludzi.

"Bo nie chciałem, żebyś była martwa."

Uśmiechnęła się niemal złowrogo.

"Czego chcesz?" zapytała niemal kpiąco.

Próbowała być silna, ale wiedziałem, że się bała. Słyszałem, jak szybko bije jej serce, i starała się odsunąć ode mnie jak najdalej.

Jest piękna jednak.

Jest... Co?! Chciałem przekląć mojego wilka, gdy włożył mi tę myśl do głowy. Potrząsnąłem nią, próbując skupić się na swoim zadaniu. Musiałem odrzucić łowczynię. Musiałem! Nie było innych opcji.

„Masz informacje, których potrzebuję” – powiedziałem.

Ona nadal się uśmiechała.

„Nie dostaniesz ode mnie niczego” – odpowiedziała.

Pochyliłem się bliżej, co sprawiło, że odsunęła się do tyłu. Nie za daleko jednak.

„Jestem dobry w wyciąganiu informacji od ludzi. 110” – powiedziałem.

Spojrzała na mnie, niemal zaskoczona, ale widziałem, że mnie obserwowała. Łowcy zawsze zwracali się do siebie numerami, aby chronić swoje dane osobowe. Oczywiście mieli imiona. Po prostu rzadko ich używali i nie umieszczali ich na niczym, co mogłoby wpaść w nasze ręce.

„Dlaczego 110?” – zapytała.

Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale zawsze zastanawiałem się, dlaczego dostawali takie numery. Czy to coś znaczyło? Było przypadkowe? Wybierali je sami? Nie odpowiedziała mi jednak, a ja nie spodziewałem się niczego innego.

„Cóż, może dowiem się pewnego dnia, kiedy przestaniesz być zagrożeniem.”

„Zawsze będziemy zagrożeniem. Ten świat byłby lepszy bez ciebie.”

„Naprawdę w to wierzysz” – powiedziałem, ale to nie było pytanie.

Nie była pierwszym łowcą, którego spotkałem, i na pewno nie ostatnim. Wiedziałem, że byli prani mózgowo. To było niebezpieczne i frustrujące. Trudno było ich przekonać, że nie jesteśmy wrogami.

„Cóż, nie będę używał tej starej mowy: 'nie jesteśmy złymi ludźmi', bo wiem, że to nie zadziała.”

„Może dlatego, że jesteście złymi ludźmi” – odpowiedziała.

Westchnąłem, kręcąc głową, zanim wstałem. Musiała odchylić głowę, żeby na mnie spojrzeć.

„Nie mam na to czasu.”

„Czy to tutaj zaczyna się tortura?” – zapytała.

Przechyliłem lekko głowę na bok.

„Nie” – powiedziałem.

Spojrzała zdezorientowana.

„Co masz na myśli 'nie'?”

„Jesteś jeszcze ranna.”

„I to ma znaczenie?” – zapytała.

„Wytrzymasz dłużej, jeśli nie będziesz” – powiedziałem, widząc strach w jej oczach, ale szybko go zamaskowała, udając, że to nic wielkiego.

„Może mi to zająć tygodnie, żeby się wyleczyć. To ty mnie postrzeliłeś.”

„Dopiero za drugim razem” – powiedziałem.

Zmrużyła oczy, a my nadal patrzyliśmy na siebie. Ona studiowała mnie, szukając słabości, ale ja poświęciłem chwilę, żeby naprawdę na nią spojrzeć. Moje serce biło niezwykle szybko w jej obecności, a patrzenie na nią było jak... Nie potrafiłem tego wyjaśnić. To było bardziej jak uczucie. Jakbym nigdy wcześniej nie widział nikogo takiego. Dlaczego, spośród wszystkich ludzi na świecie, mój wilk wybrał właśnie ją? Nie mógł wybrać innego wilkołaka? Albo po prostu człowieka, który nie został prany mózgowo, by wierzyć, że jesteśmy źli.

Nie, musiał to skomplikować.

Nie obwiniaj mnie!

Kogo miałem obwiniać? Chciałem zapytać, ale on wiedział, co myślę, i westchnął z niezadowoleniem.

Nie odrzucisz jej!

Westchnąłem, nie chcąc teraz prowadzić tej dyskusji z nim. To naprawdę nie był odpowiedni moment.

„Więc co teraz?” – zapytała.

„Teraz cię odrzucam.”

„Co to znaczy?” – zapytała.

„To znaczy, że cię nie chcę.”

Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale nie chciałem jej tego tłumaczyć. Chciałem tylko, żeby to się skończyło, a ponieważ była człowiekiem, nie musiała przyjmować mojego odrzucenia. Mogłem po prostu wypowiedzieć te słowa, a oboje bylibyśmy uwolnieni.

„Ja…”

Mój głos załamał się w dziwny sposób, a mała łowczyni nadal patrzyła zdezorientowana.

„Ja… Ja…”

Za każdym razem, gdy próbowałem wypowiedzieć te słowa, mój głos po prostu zanikał, a ja wiedziałem, że mój wilk uniemożliwia mi zrobienie tego, co musiałem.

„Ty?” – zapytała.

„Ja, Rogan—”

Previous ChapterNext Chapter