Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3: Atakowanie

-Serena-

Nie mogliśmy po prostu wskoczyć przez okna i zaatakować wszystkich w domu. Moja grupa składała się z sześciu osób, w tym mnie, i coś, czego nas uczono na początku szkolenia, to że wejście w bezpośrednią walkę z dorosłym, a zwłaszcza dorosłym, męskim wilkołakiem, było pewną śmiercią. Bardzo rzadko zdarzało się, aby łowca wyszedł z takiej walki cało. Oni zawsze wygrywali, więc musieliśmy być mądrzejsi. Musieliśmy znaleźć inne sposoby, żeby ich zabić, dlatego bardzo ceniliśmy nasze bronie i małe gadżety. Bardzo nam pomagały.

Znaleźliśmy dom, do którego udał się Rogan. To tutaj miał spotkać kobietę, z którą miał być związany. Użyłam gogli noktowizyjnych, żeby zajrzeć do środka domu, widząc Rogana razem z naszym innym wrogiem. Eric Craster. Obaj byli potężnymi alfami, których musieliśmy pokonać, aby w końcu zmusić wilkołaki do uległości, ale Eric nie był naszym celem tej nocy. Tylko Rogan był, i zamierzałam dopilnować, żeby nie wyszedł stąd żywy.

Moja grupa była rozproszona wokół domu. Wszyscy mieliśmy oczy na naszym celu, a dzięki słuchawkom, które nosiliśmy, mogliśmy być w kontakcie.

„Czy mam strzelić?”

Vince był po drugiej stronie domu, mając lepszy widok na Rogana niż ja. Byłam na drzewie tuż za murem otaczającym wielką rezydencję. Reszta była albo na ziemi, albo, jak ja, na drzewie, żeby lepiej widzieć, co się dzieje.

„Nie,” powiedziałam.

„Mogę go zabić!”

„Czekaj,” powiedziałam mu i kontynuowałam obserwowanie ludzi wewnątrz.

Ktoś nalał Roganowi coś do picia. Potem więcej rozmów. Wkrótce jego przyszła żona, czy też partnerka, jak to nazywali, wstała. Wydawało się, że prawie wszystkich odprawiła, a potem odeszła. Nadal trzymałam oczy na Roganie. Kontynuował rozmowę z Ericiem przez chwilę, wyglądając tak cholernie zrelaksowany, i to irytowało mnie bardziej, niż mogłam powiedzieć.

„Teraz?”

„Nie, 121. Czekaj.”

„Dlaczego?” zapytał.

„Bo nie chcę ryzykować, że trafisz niewłaściwego,” warknęłam.

„Jestem najlepszym strzelcem.”

„Poczekaj, aż będziesz miał na niego wyraźny widok.”

Wiedziałam, że Vince był naszym najlepszym strzelcem, ale miał też cierpliwość dziecka. Zawsze go ekscytowało, gdy mógł zastrzelić kogoś z daleka, i nie lubił, gdy kazałam mu czekać. Pokręciłam głową, kontynuując obserwowanie Rogana przez chwilę. Wkrótce jednak on i Eric wstali i uścisnęli sobie ręce, zanim przeszedł przez dom.

„Bądź gotowy 121. Wychodzi.”

„Wreszcie!”

Widziałam po drugiej stronie domu, jak Vince zeskakuje z drzewa i biegnie do lepszej lokalizacji, żeby mieć wyraźniejszy widok. Zdjęłam gogle i zeszłam z drzewa, zanim chwyciłam jeden z moich pistoletów, obiegając dom, aż dotarłam do bramy. Rozejrzałam się. Vince był po drugiej stronie muru teraz. Z pomocą drzewa, na którym był, przeskoczył na drugą stronę i teraz ukrywał się za posągiem na przednim trawniku. Zobaczyłam ruch kątem oka i odwróciłam głowę, widząc Elisę pracującą nad systemem kodowym bramy. Mrugnęła do mnie, i wkrótce otworzyła bramę, właśnie gdy nasz cel wychodził na zewnątrz. Vince wycelował w niego, mając go dokładnie tam, gdzie chciał, ale gdy tylko strzelił, jeden z jego ludzi popchnął go, wysyłając ich obu w powietrze, trafiając naszego niewłaściwego celu.

„Cholera!” krzyknęłam. „121!”

Vince musiał się stamtąd wydostać, bo nawet jeśli trafił jednego z nich, to pozostali dwaj, w tym Rogan, już wstali na nogi, a ich oczy świeciły tym niebezpiecznym żółtym kolorem, co oznaczało, że byli żądni krwi. Musiałam wyciągnąć Vince'a stamtąd. Oczy Rogana szybko znalazły Vince'a w ciemności i wyciągnął jeden ze swoich pistoletów. Pomimo bycia zwierzętami, oni też lubili broń i uwielbiali jej używać przeciwko nam. Strzeliłam jednak, zanim Rogan zdążył, i trafiłam go w ramię, zanim schował się, otwierając drzwi do domu i wciągając swojego rannego człowieka do środka, podczas gdy jego drugi otworzył ogień do nas.

„121!” krzyknęłam.

„Dowódco, co teraz?” krzyknęła Elisa.

Spojrzałam na nią, podczas gdy kule latały wokół.

„Samochód! Idź! Ja zajmę się 121,” powiedziałam.

Elisa skinęła głową i pobiegła do miejsca, gdzie był drugi samochód. Użyłam swojego zegarka, aby wysłać tę samą wiadomość do wszystkich innych, że musimy się stamtąd wydostać… zawiedliśmy. Czekałam, aż kule przestaną padać na nas, zanim w końcu zaczęłam strzelać w stronę innych, dając sobie szansę na dotarcie do miejsca, gdzie widziałam Vince'a. Znalazłam go leżącego w ciemności na trawie, twarzą w dół. Przewróciłam go, widząc, jak krew nieustannie płynie z rany w jego klatce piersiowej.

„121?”

Przyłożyłem dwa palce do jego szyi, ale nie wyczułem pulsu.

„Cholera!” krzyknąłem.

W tym momencie poleciały kolejne kule, kawałki posągu odłamywały się, a ja musiałem zwinąć się w małą kulkę, czekając, aż strzelanina ustanie. Kiedy w końcu się skończyła, odpowiedziałem ogniem, ale zobaczyłem, że więcej ludzi przyszło pomóc Roganowi, i byłem poważnie przeważony liczebnie. Przestałem strzelać i wróciłem do kryjówki. Miałem przy sobie jeszcze jeden pistolet i dwa noże, ale to niewiele by pomogło, podobnie jak snajperka Vince’a. Wiedzieli, gdzie jestem, a z ich liczebnością byłem praktycznie skazany na śmierć.

„Wyjdź, mały łowco, nie możesz się ukryć.”

To Rogan mnie kpił, a ja mocno zagryzłem wnętrze policzka. Nigdy się nie poddam.

„I tak nie wyjdziesz stąd żywy.”

Nie mylił się… Włożyłem trzy palce do małej kieszonki na piersi i wyciągnąłem małą pigułkę. To była trucizna, która szybko zakończyłaby moje życie w kilka sekund. To było lepsze niż zostać schwytanym, ale jeśli miałem zginąć, to oni też. Włożyłem pigułkę do ust, ale nie rozgryzłem jej, żeby uwolnić truciznę. Nie, trzymałem ją bezpiecznie pod językiem, zanim wziąłem drugi pistolet, żeby mieć po jednym w każdej ręce.

„Chciałbym móc powiedzieć, że to była zabawa, świecie,” wyszeptałem. „Ale nie była.”

Odsunąłem się od posągu, strzelając w ich kierunku, a oni wszyscy szukali osłony, podczas gdy ja ciągle do nich strzelałem. Brama nie była daleko, więc zacząłem się do niej zbliżać, ale wiedziałem, że istnieje duża szansa, że skończą mi się kule, zanim tam dotrę. Mimo to spróbowałem, ale szybko opróżniłem pierwszy pistolet, nie mogąc oderwać wzroku od ludzi przede mną, podczas gdy cofałem się w stronę bramy. Potem opróżniłem drugi, a gdy tylko usłyszeli ten mały klik pustego pistoletu, byli wszyscy gotowi. Odwróciłem się, gdy zaczęli strzelać, i rzuciłem się w stronę bramy, ale dostałem prosto w bok. Upadłem na ziemię, a potem czołgałem się za mur, zanim zdołałem się podnieść.

Kuśtykałem do przodu, przyciskając rękę do rany, próbując dotrzeć do samochodu, który zaparkowaliśmy dalej. Nie czekaliby na mnie dłużej niż kilka minut, potem nie było już pomocy. Kontynuowałem jednak kuśtykanie, gdy wokół mnie znowu zaczęły latać kule. Tym razem dostałem w ramię, zanim zdążyłem schować się za samochodem. Potknąłem się i znowu upadłem na brzuch. Ból był oślepiający i nie mogłem się skupić. Po prostu leżałem na ziemi, łapiąc powietrze.

Musiałem rozgryźć pigułkę… to była jedyna jasna myśl, jaką miałem, i powoli przesunąłem pigułkę na miejsce, gotów ją rozgryźć, gdy nagle ktoś chwycił mnie za szyję i pociągnął do tyłu, a palce wcisnęły się do moich ust. Bolało strasznie, a potem zobaczyłem pigułkę przed sobą.

Nie…

Zostałem rzucony na ziemię, głośno jęcząc, zanim zobaczyłem przed sobą parę czarnych butów. Powoli podniosłem wzrok po butach, po nogach, aż do ciemnozielonych oczu, które na mnie patrzyły. Na ustach Rogana pojawił się ciemny uśmiech, ale nagle uśmiech zniknął, i nie mogłem zrozumieć dlaczego. Kucnął przede mną, dziwnie na mnie patrząc, gdy nagle chwycił mnie za włosy, odchylając moją głowę do tyłu.

Zbliżył twarz, jego oczy spotkały się z moimi. Ledwo czułem ból w skórze głowy, bo moja prawa strona i ramię paliły jak szalone. Czułem się jakby czysty ogień płynął przez moje żyły, powodując zawroty głowy i niezdolność do skupienia się na Roganie przede mną. Był rozmazany, i wiedziałem, że zaraz stracę przytomność.

„Nie umierasz,” usłyszałem go mówić, ale jego głos brzmiał prawie jak echo.

„Alpha, co chcesz z nią zrobić?”

Rogan puścił mnie i wstał, podczas gdy ja leżałem tam, powoli odpływając, słuchając ich głosów.

„Zabierzmy ją do Martina. On ją opatrzy.”

Nie, będę martwy, zanim mnie do kogokolwiek zabiorą. Ta myśl mnie pocieszała, gdy nagle zostałem podniesiony, a moje ciało krzyczało z bólu. Jęknąłem, nie mogąc krzyczeć, gdy powoli mnie odciągali, a ja zapadałem w czystą ciemność.

Previous ChapterNext Chapter