




Rozdział 1: Misja
-Serena-
Biegnę przez las. Moje bose stopy ledwo czują zimno. Pamiętam głos mojej matki.
"Biegnij!" mówi do mnie.
Muszę biec, więc biegnę. Biegnę tak daleko, jak tylko mogę, i nie oglądam się za siebie. Dokładnie tak, jak mi kazała. Nie poszła ze mną, jednak. Nie biegła obok mnie, a mimo to wiem, że nie mogę się zatrzymać. Nie wolno mi się zatrzymać. Dopiero gdy moje płuca zaczynają płonąć, a nogi nie mogą mnie już dalej nieść, pozwalam sobie w końcu odetchnąć. Zatrzymuję się i rozglądam wokół, ale jestem sama w ciemnym lesie.
"Mamo?"
Oczywiście, nie ma jej za mną, jak miałam nadzieję. Mojego taty też nie ma. Oboje zostali z tyłu. Przygotowali mnie na to. Zawsze mówili, że jeśli coś się stanie, muszę po prostu biec. Jeśli cokolwiek po nich przyjdzie, nie mogę się oglądać. Mogę tylko biec, ale nie zdawałam sobie sprawy, co to naprawdę znaczy, aż do dzisiejszej nocy. Aż do momentu, gdy moja matka wpadła do mojego pokoju, wyciągnęła mnie z łóżka i kazała mi biec przez tylne drzwi. Mój ojciec mówił coś o tym, że "oni" tu są, ale nie wiedziałam, o kogo chodzi. Pozwolił mojej matce wysłać mnie w drogę, a sam poszedł do drzwi frontowych z bronią w ręku. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, jak patrzy przez ramię, uśmiechając się lekko, ale nie wiem, co się z nim potem stało.
Moja matka otworzyła drzwi i po prostu kazała mi biec. Teraz biegłam. Biegłam tak szybko, jak tylko mogłam, więc co teraz? Rozglądam się wokół, mając nadzieję, że ktoś mnie znajdzie. Mając nadzieję, że moi rodzice nie będą daleko za mną, ale nikt się nie pojawia. Siadam na ziemi, nie wiedząc, co teraz zrobić. Przyciągam nogi do siebie i obejmuję je ramionami. Czuję, jak łzy spływają mi po policzkach, ale nie jestem pewna, dlaczego płaczę. Nie czuję smutku, tylko strach, czekając i nasłuchując... Żadnych dźwięków... aż nagle...
Gałąź trzaska i patrzę prosto przed siebie. Serce zaczyna mi bić mocniej, ale nic nie widzę.
"Halo?" wołam cicho.
Nie mam niczego, czym mogłabym się obronić. Siedzę tu tylko w piżamie, zupełnie sama. Wiem, że jeśli znalazło mnie jakieś niebezpieczne zwierzę, nie będę mogła się bronić. Nie mogę już biec. Moje nogi trzęsą się, nawet gdy siedzę.
"Halo?" wołam ponownie.
Nagle, w pobliskim krzaku, widzę świecące żółte oczy. Patrzę na nie zszokowana, nie wiedząc, co robić. Po prostu siedzę i patrzę na nie. Co to jest? Nie mogę powiedzieć.
"Chcesz mnie skrzywdzić?" pytam.
Dlaczego to pytam? Kogo lub co, właściwie pytam?
"Kim jesteś?" szepczę.
Oczy po prostu wciąż na mnie patrzą, a im dłużej na mnie patrzą, tym spokojniejsza się czuję.
"Kim jesteś?" pytam ponownie.
Nie wiem, dlaczego czuję potrzebę, by zapytać, ale to nie jest jak wtedy, gdy patrzy na ciebie zwierzę. Czuję, jakby patrzył na mnie człowiek, ale kto może mieć takie żółte oczy? Zamierzam powiedzieć coś jeszcze, gdy słyszę krzyki w oddali. Patrzę przez ramię, widząc światła dalej w lesie. Czy ktoś po mnie przyszedł? Patrzę przed siebie ponownie, z uśmiechem na ustach, ale żółte oczy zniknęły.
Kim jesteś?
Słowa dźwięczały mi w głowie, gdy otworzyłam oczy, patrząc prosto na nudną szarą ścianę. Westchnęłam, zamykając je ponownie, ale wkrótce otworzyłam je znowu, patrząc teraz w nudny sufit. Rzuciłam jedno z ramion nad głowę, nie będąc gotową, by wstać. Ten głupi sen prześladował mnie od dzieciństwa. Nigdy nie mogłam zapomnieć tych świecących żółtych oczu. Uczucia, że ktoś mnie obserwuje. Wiedziałam, że istnieje duża szansa, że tej nocy nic tam nie było. Nasze wspomnienia często się zmieniają, aby zrozumieć świat wokół nas. Wszyscy widzimy świat w inny sposób, nawet jeśli nie możemy uwierzyć, że nasze własne wspomnienia mogą nas zdradzić, bylibyśmy zaskoczeni. Umysł jest zarówno potężną, jak i niebezpieczną rzeczą. Nigdy nie powinniśmy lekceważyć jego mocy.
Wiedziałam, że nie mogę tu leżeć, a gdy mały sygnał dźwiękowy dobiegł z mojego zegarka ID, wiedziałam, że jestem potrzebna. Sięgnęłam za głowę na mały stolik nocny za mną i wzięłam zegarek, widząc wiadomość, którą otrzymałam. Byłam potrzebna w sali konferencyjnej. Westchnęłam i usiadłam, zanim przerzuciłam nogi na bok. Rozejrzałam się po małym pokoju, w którym mieszkałam. Wszyscy łowcy mieli swoje, ale nie byłam zwykłym łowcą. Ciężko pracowałam i w końcu zdobyłam tytuł Dowódcy. Teraz miałam swoją własną grupę, którą mogłam rozkazywać i chronić. Była to poważna praca jako Dowódca, ponieważ jeśli ktoś nie wrócił z misji, na którą zostali wysłani, to była twoja odpowiedzialność.
Zeskoczyłem z łóżka i szybko poszedłem wziąć prysznic, umyć zęby i ubrać się. Następnie założyłem zegarek i wziąłem kurtkę z moim numerem. Wszyscy mieliśmy numery. Mój to 110. Nasze imiona rzadko były używane. Nie mogliśmy ryzykować, że ktoś dowie się, kim naprawdę jesteśmy i nas namierzy. Nie wszyscy łowcy pracowali w terenie. Niektórzy osiedlali się, przeprowadzali do własnych domów i stawali się częścią prawdziwego świata, ale niektórzy, tacy jak ja, poświęcali się całkowicie swojej pracy jako łowcy. To było wszystko, co miałem.
Wyszedłem z pokoju, zamknąłem drzwi, które automatycznie się zamykały i można je było otworzyć tylko moim odciskiem palca, a potem zacząłem iść długimi białymi korytarzami, zakładając kurtkę. Spotkałem kilku łowców po drodze, którzy kiwali głowami na mój widok i czasami mówili "Dowódca". Zawsze odwzajemniałem ukłon, a w ich oczach widziałem wyraźny znak szacunku, gdy na mnie patrzyli.
Szybko znalazłem salę spotkań na niższym poziomie. Cała nasza baza była pod ziemią i wychodziliśmy z niej tylko wtedy, gdy byliśmy wysyłani na misje.
„Ah, 110, wejdź,” powiedziała najwyższa generał.
To był najwyższy stopień, jaki można było osiągnąć. Szanuję najwyższą generał bardziej niż cokolwiek innego. Znalazła mnie tamtej nocy, kiedy moi rodzice zostali zabici, i praktycznie się mną zaopiekowała. Jej brązowe włosy stały się bielsze, ale nadal były długie i splecione w warkocz. Uśmiechnęła się do mnie, zapraszając mnie, żebym usiadł po drugiej stronie stołu. Usiadłem, rozglądając się po innych generałach, mieszance starszych mężczyzn i kobiet, wszyscy lojalni wobec naszej sprawy pozbycia się stworzeń odpowiedzialnych za tak wiele śmierci, które zabiły moich rodziców.
„Mam dla ciebie misję,” powiedziała najwyższa generał.
„Jestem gotowy,” powiedziałem tylko, co sprawiło, że się uśmiechnęła.
„Zawsze jesteś.”
To sprawiło, że oboje się uśmiechnęliśmy.
„Tym razem nie jest to takie proste,” powiedziała, patrząc poważniej.
Przechyliłem głowę trochę na bok, patrząc na nią zdezorientowany. Nigdy nie straciłem członka mojej grupy, nawet jeśli nie byłem dowódcą długo, ani nigdy nie zawiodłem na misji. Stałem się jednym z najlepszych łowców w naszym społeczeństwie i byłem numerem jeden, kiedy byłem tylko rekrutem.
„Chcemy uderzyć ich mocno tym razem,” powiedziała najwyższa generał, jej zielone oczy spotkały się z moimi jasnoniebieskimi. „I tym razem mamy ich dokładnie tam, gdzie chcemy.”
Patrzyłem na nią teraz bardziej zaintrygowany.
„Alfa, który od dawna jest dla nas plagą, w końcu zdecydował, że chce się osiedlić.”
„Skąd to wiesz?” zapytałem.
„Pamiętasz małe psy, które wysłaliśmy do ich stad?” zapytała mnie.
Kiwnąłem głową. W zeszłym roku, zamiast zabijać wilkołaki, które ścigaliśmy, porywaliśmy niektóre z nich i przekonywaliśmy na naszą stronę. To było brutalne, co im robiliśmy, ale robiliśmy to dla sprawy i bezpieczeństwa ludzkości. Ci ludzie byli praktycznie zwierzętami i uwielbiali smak ludzkiej krwi. Nie mogliśmy ryzykować, że zabiją nas wszystkich. Jak dotąd, trzymaliśmy ich na dystans i niedawno wierzyliśmy, że wyeliminowaliśmy wszystkich, ale byli jak karaluchy, zawsze jakoś przeżywali to, przez co ich przeprowadzaliśmy. Wszyscy zebrali się za alfą silniejszym, niż kiedykolwiek spotkaliśmy, i był też sprytny. Walczył z nami i uderzył nas mocno, zniszczył jedną z naszych największych baz i sprawił, że straciliśmy tak wielu z nas... w tym moich rodziców. Nie widzieliśmy tego nadchodzącego i kosztowało nas to.
„Zgłosili się do mnie i wygląda na to, że Rogan w końcu będzie na tyle podatny, abyśmy mogli go dorwać. Odbędzie się spotkanie między nim a rodziną, której córka wiąże się z nim. Nie możemy dopuścić do tego związku. Są częścią dwóch największych stad, a jeśli się połączą, może to być nasz koniec,” powiedziała.
Kiwnąłem głową, rozumiejąc powagę sytuacji.
„Musisz go zabić,” powiedziała.
„Zrobię to,” powiedziałem jej.
„Wysyłam ciebie i twoją grupę, ale 110, musisz upewnić się, że zostanie zabity. To może być nasza jedyna szansa.”
Kiwnąłem ponownie głową, patrząc jej prosto w oczy.
„Upewnię się, że zostanie wyeliminowany. Nie wrócę, dopóki nie będzie martwy,” obiecałem.
Zawsze miałem jedną gotową, gotową do wysłania na misje, kiedy tylko byłem potrzebny. Nie zawiodę jednak. Rogan Cane był martwym człowiekiem.
Dziękuję za przeczytanie tej historii. Mam nadzieję, że się wam spodoba!