Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 2: Zapach piżma

Harper ziewnęła głęboko, odchyliła się do tyłu na tyle, na ile pozwalało jej krzesło, i zerknęła na zegar. 1:10 w nocy. Przycisnęła dłonie do oczu, po czym wzięła porządny łyk herbaty rumiankowej i odstawiła do połowy pełną filiżankę na stolik obok kanapy.

Próbowała otrząsnąć się z niefortunnego zdarzenia, którego była świadkiem zaledwie kilka godzin temu. Ale nic. Starała się wyczerpać i postanowiła zarwać noc, przeglądając dokumentację zakupową dla Lucasa i robiąc notatki na swoim laptopie.

Nadal nic. Obrazy tego, co zobaczyła w biurze Alexa, były teraz wyryte w jej umyśle.

"Cholera!" syknęła. Kilka minut później zrezygnowała z pracy. Nie mogła się skupić, a cisza w jej mieszkaniu nie pomagała. Włączyła więc podcast z wiadomościami, żeby mieć towarzystwo i odwrócić uwagę od własnych myśli.

Jej uwaga natychmiast skupiła się na wiadomości o ciele niezidentyfikowanego mężczyzny. Jak podawał podcaster, ciało znaleziono unoszące się na rzece w pobliżu dzielnicy, w której mieszkała Harper. Ciało było najwyraźniej zmasakrowane, a głowa była odcięta, więc nie można było go zidentyfikować. Głębokie ślady po ugryzieniach na całym ciele, więc władze już mówiły, że mogła to być kolejna śmiertelna napaść zwierzęcia.

Ale dlaczego głowa była odcięta?

Potem podcaster zaczął mówić o możliwym psychopatycznym mordercy na wolności. Harper pomyślała, że może mieć rację, bo tylko szaleni ludzie mogliby robić takie rzeczy. Ale zaraz zaczęła krótki wywód, gdy podcaster podzielił się informacją, że ludzie w średniowieczu również zabijali rzekome wilkołaki, odcinając im głowy.

Pokręciła głową z niedowierzaniem nad tym głupim pomysłem. Po kilku minutach wróciła do pracy, a potem poszła do kuchni i zaczęła grzebać w lodówce w poszukiwaniu przekąski, gdy usłyszała burczenie w brzuchu.

Decydując się między resztkami pizzy współlokatorki a kanapką, zamarła na dźwięk ciężkiego łomotu dochodzącego z jej sypialni - jakby ktoś wszedł przez okno, potknął się o coś i upadł na podłogę.

Potem nastąpiły kolejne łomoty.

Czy to mogła być Kendal? Co robiłaby w jej pokoju?

Harper zamarła z otwartymi drzwiami lodówki. Potrząsając głową, powiedziała sobie, że pewnie znowu zostawiła otwarte okno, a wiatr przewrócił coś w pokoju.

Zamknęła lodówkę i powoli ruszyła w stronę swojego pokoju. Zauważyła, że drzwi do pokoju Kendal po lewej stronie były zamknięte. Delikatnie przekręciła klamkę do swojego pokoju i ostrożnie weszła do środka. Desperacko starała się nasłuchiwać jakichkolwiek oznak, że to tylko silny wiatr igra z jej wyobraźnią, a nie sadystyczne zwierzę, które odcięło głowę mężczyźnie.

"Hallo?" zawołała, a potem poczuła się głupio, że to zrobiła. Wołanie tylko oznaczało przyznanie się, że ktoś mógłby tam naprawdę być. Ale jak? Jej mieszkanie było na trzecim piętrze. A jeśli naprawdę coś tam było, czy nie powinno to obudzić również Kendal?

Kiedy Harper weszła, zobaczyła, że jej okno rzeczywiście było otwarte. Potem lekki powiew wiatru przyniósł ze sobą zapach.

"Co to za cholerny zapach?" mruknęła. To był ten nieopisany, piżmowy zapach, nie było co do tego wątpliwości. Zerknęła przez koronkowe zasłony i spojrzała na opustoszałą ulicę.

Wtedy kolejny głośny łomot przerwał ciszę. Tym razem hałas dochodził z salonu. Zadrżała na ułamek sekundy, chwyciła kij bejsbolowy obok stolika nocnego i wybiegła z pokoju. "Cholera!"

Bieg do salonu wydawał się jednocześnie długi i krótki, a ona już machała kijem, zanim zdążyła pomyśleć.

"Zgiń!" zamknęła oczy i krzyczała, machając kijem na oślep w powietrzu. "Zgiń, potworze! Zgiń!"

"Harper! Przestań, to ja!"

Dźwięk głosu Lucasa wyrwał ją z szału. Otworzyła oczy i zobaczyła, że nie było żadnego potwora, tylko jej szef skulony na kanapie, z przedramionami uniesionymi przed twarzą, jakby chciał się chronić przed jej atakiem.

"Lucas? Co robisz w moim salonie!" krzyknęła.

"Co do cholery, Harper? Mogłaś mnie znokautować."

„Bardzo przepraszam! Nie wiedziałam! Słuchałam wiadomości o jakimś zdekapitowanym nieznajomym, a potem usłyszałam dziwne dźwięki!” Harper natychmiast upuściła kij bejsbolowy z głośnym hukiem.

„No prawie ci się udało, kobieto,” jęknął Lucas i usiadł prosto.

„Mówiłam, że przepraszam,” powiedziała, tym razem bardziej przepraszająco. Potem zmarszczyła brwi. „A jak ty w ogóle tu wszedłeś?”

„Pukałem. Nie otworzyłaś. Spróbowałem klamki. Była otwarta,” mamrotał Lucas, nie patrząc na nią.

„I co, postanowiłeś wejść?” zmarszczyła brwi. „Wiem, że jesteś moim szefem i wybacz, że to mówię, ale co z tobą nie tak? Normalna osoba poczekałaby, aż ktoś otworzy drzwi, a potem poczekałaby na zaproszenie do środka.” Rozejrzała się podejrzliwie.

„Co?” zapytał Lucas, zauważając podejrzliwy wyraz jej twarzy.

„Przysięgam, że słyszałam głośny huk.”

Lucas pokręcił głową. „Wyraźnie potrzebujesz snu, Harper,” powiedział, zauważając jej laptop i stos papierów na stoliku kawowym.

„Nie mogłam spać. Ale nie martw się o mnie. A ty? Co robisz w moim mieszkaniu o tak nieludzkiej porze?” Harper spojrzała na zegar wiszący na ścianie.

„Jak mam spać po tym telefonie, może będę musiał zacząć przeprowadzać rozmowy kwalifikacyjne na twoje stanowisko później.” Lucas zaśmiał się do siebie.

Harper tylko zmarszczyła brwi na jego żart. „Podjęłam decyzję. Nic, co powiesz, tego nie zmieni.”

„Oh! W takim razie potrzebuję drinka.” Lucas wstał i poszedł do kuchni.

Harper jęknęła. „Trochę wcześnie na drinka, prawda? Mam tylko kilka piw. No i nie są nawet moje. Nie jestem wielką amatorką alkoholu. Powinieneś to już wiedzieć.”

Lucas wyjął butelkę z lodówki. „To prawda. Znam cię, a ty znasz mnie. I nie chcę, żebyś cholernie rezygnowała.”

Harper zmarszczyła brwi. Było coś dziwnego w jego ruchach. Czy mógł być już pijany? „Piłeś zanim tu przyszedłeś?”

Jej szef usiadł z powrotem na sofie i wziął łyk, zanim uderzył butelką o stół. „Piłem. Musiałem, kiedy powiedziałaś mi, że chcesz odejść.”

Spojrzała na butelkę przez chwilę, bo to działanie jej się nie podobało. Sięgnęła po filiżankę herbaty i wypiła resztę. „Wiesz co? Przesadzasz, Lucas.”

Ale kiedy Lucas zbliżył się, jej żołądek nagle się skurczył na jego boczne spojrzenie.

„Naprawdę, Harper? Jesteś jedną z moich najbliższych przyjaciółek z uczelni. Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać i czuję się źle, że nagle zdecydowałaś się odejść z firmy. I jeszcze bardziej mnie wkurza, że nie mam pojęcia dlaczego.” Lucas patrzył jej w oczy przez chwilę.

„To przeze mnie? Czy byłem dla ciebie ostatnio zbyt surowy?”

Jej oczy mimowolnie przesunęły się na wybrzuszenie w jego spodniach. Harper wstrzymała oddech. Zamknęła oczy.

Co jest ze mną nie tak? zapytała samą siebie w ciszy, zanim w końcu wydała z siebie zirytowane westchnienie i lekko potrząsnęła głową. „Nie. To nie ty. Wiesz co, jestem naprawdę zmęczona, a ty jesteś trochę podpity. I oczywiście nadal muszę później pracować. Więc dlaczego nie porozmawiamy o tym później?”

„Dlaczego nie powiesz mi teraz? Czy coś się stało w biurze?” zapytał Lucas.

Harper skrzywiła się na obraz Alexa i kobiety zabawiających się na stole.

„Harper?” zapytał, jego oczy śledziły jej obojczyk.

Myślała, że doskonale kontrolowała swoje uczucia do swojego szefa. Co więcej, nie miała najmniejszego zamiaru robić nic głupiego, co mogłoby zrujnować ich przyjaźń i relacje zawodowe. Bez względu na to, jak bardzo o nim marzyła. I bez względu na to, jak niektóre z tych marzeń były dziwnie erotyczne – gdzie kochaliby się, a on wydawałby ten warczący dźwięk za każdym razem, gdy jego ogromny i bardzo twardy –.

„Harper? Wszystko w porządku?”

Zacisnęła usta. Lucas naprawdę musiał teraz wyjść. „Później. Porozmawiajmy o tym później w biurze.” Wstała z kanapy i wskazała drzwi.

Lucas zrozumiał aluzję i wstał. „Dobrze. Właściwie przyszedłem tylko po to, żeby porozmawiać z tobą i przekonać cię do zmiany decyzji. Proszę, przemyśl to, dobrze?

Harper skinęła głową. „Dobranoc.”

„Tobie też.”

„Uważaj na siebie.”

„Będę.” Potem podszedł do drzwi i uśmiechnął się. „Słodkich snów.”

Previous ChapterNext Chapter