




Trzy
CAMILLA
Oniemiałam na jego słowa, ledwo mogłam wymamrotać odpowiedź. Nawet gdybym chciała, komu miałabym odpowiedzieć najpierw? Dylan bezwstydnie wykrzykiwał moje imię z daleka, przyciągając uwagę wszystkich, którzy chcieli spojrzeć, a było ich sporo z powodu jego popularności, czy może powinnam najpierw odpowiedzieć mojemu chłopakowi? Był ciekawy, dlaczego Dylan Emerton zobaczył mnie zupełnie nagą, dosłownie.
Chciałam po prostu zapaść się pod ziemię i zniknąć. Byłam tak zdezorientowana.
Kyle oderwał swoje ręce od moich, zmuszając mnie do podjęcia decyzji. Był zraniony. Odwróciłam się i zobaczyłam ból i cierpienie na jego twarzy. Ponownie odwróciłam się, rzucając ogromne spojrzenie Dylanowi, który odpowiedział uśmiechem i odszedł. To jego plan? Chaos? Zakłócenie mojego cichego i spokojnego życia. Nie chciał ani nie potrzebował niczego, poza tym, by zrobić ze mnie kompletną idiotkę przed moim chłopakiem, teraz zostawił ogromny bałagan, ale Dylanowi to nie obchodzi. To dla niego tylko zabawa. Nic więcej.
"Powiedz mi, że kłamie."
Jego głos wstrząsnął mną, wyrwał mnie z wewnętrznego monologu i myśli o zemście. Nigdy nie chciałam zranić Kyle’a. To był szczery błąd, ale Kyle nie chciał tego słyszeć, nie uwierzyłby mi, nawet gdybym mówiła samą prawdę, nie wspominając o tym, że był na skraju załamania.
Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Przez dwa lata to był pierwszy raz, kiedy nie mógł spojrzeć mi w oczy. Bolało bardziej, niż się spodziewałam.
"Kyle, mogę to wyjaśnić, proszę," powiedziałam, brzmiąc głupio i banalnie, ale nie mogłam wymyślić nic innego poza błaganiem, żeby go uspokoić. To przyniosło odwrotny skutek, prychnął, a moje słowa tylko go zirytowały.
"Powiedz mi, że kłamie."
Podniósł trochę głos, a ja zadrżałam.
"Camilla." Zawołał, oczy pełne łez, ręce drżące przy boku, znowu prychnął, a potem przeczesał włosy palcami. Miałam go stracić. Stracę go, chyba że coś powiem.
"Mój tata nie miał innej opcji, jak tylko zamieszkać z Emertonami. Byliśmy zrozpaczeni, zdezorientowani, przestraszeni i ekstremalnie zmęczeni po pożarze. Kiedy pan Emerton zaoferował pomoc, przyjęliśmy ją. Nie wiedziałam, że to wtedy, aż byliśmy w samochodzie, nie mogłam sprzeciwić się ani postawić moich absurdalnych uczuć na pierwszym miejscu. Musiałam się zgodzić. Dotarłam tam, nie widzieliśmy się, poszłam na górę, zdjęłam ubrania, żeby wziąć prysznic i pozbyć się zapachu ognia z mojej skóry. Kiedy wyszłam, zawiązałam ręcznik na piersi, on pojawił się znikąd, nie wiedziałam, że stoi za mną, ręcznik po prostu się zsunął i zobaczył moją nagą pupę, tylko przez jakieś trzy sekundy, przysięgam."
Po raz kolejny powiedziałam częściową prawdę, żeby się wykręcić i nie dolewać oliwy do ognia. Mieliśmy ostatnio za dużo takich sytuacji. Jeśli Kyle uzna to za wzajemny błąd, może nie będzie drążył dalej. Mam nadzieję, że nie. Szczerze. Moja głowa kręci się, a to nawet nie jest jeszcze pierwsza lekcja.
"Zobaczył cię nagą." Powiedział cicho. To wszystko, co wyłapał? Nie nagą-nagą. Tylko moją pupę. Na pewno mu tego nie powiedziałam.
"Wiem, to się nigdy więcej nie powtórzy, przysięgam." Pogładziłam jego policzki, a on jęknął. Proszę, skończmy z tym.
"Obiecaj mi, że będziesz trzymać się od niego z daleka."
Błagał, sięgając po moją rękę, zbliżając się. Przełknęłam ślinę i pomyślałam o tym.
"Nie mam żadnych interesów z Dylanem, w momencie, gdy odzyskamy nasz dom, zniknę stamtąd, więc nie musisz się martwić."
Przełknęłam ślinę. "On powiedział obiecaj..."
Dodała moja podświadomość. Pokręciłam głową, wiedząc dokładnie, co zrobiłam. Unikaj i uchylaj się. Nie składam obietnic, których jestem pewna, że nie dotrzymam. Nawet jeśli bym próbowała, prawda jest taka, że nie mogę trzymać się z dala od Dylana. Mam tylko nadzieję, że Kyle nie ucierpi w tym zamieszaniu.
"Dobrze." Mruknął powoli, kładąc swoje usta na moich. Krótki pocałunek trwał kilka sekund, potem odsunął się i zarzucił ramię na moje ramię. Może to przez kłótnię, którą właśnie mieliśmy, ale czuło się to sucho. Mam ból głowy. To nawet nie jest poniedziałek.
"Chodźmy na lekcje," szepnęłam, trzymając jego rękę. Wydawał się niechętny, ale chwycił moją, gdy szliśmy do klasy.
CAMILLA
Lekcje poszły świetnie, poza faktem, że Kyle był przez cały czas nadgorliwy. Rozumiem, że jest moim chłopakiem, jestem cała jego i tak dalej, ale po spotkaniu z Dylanem coś w jego głowie się przestawiło. Na przykład, był nadopiekuńczy. Lubiłam, gdy faceci zaznaczali swoje terytorium, ale nie w nadmiarze. Nie jestem uwięzionym psem.
Odmówił spuszczenia mnie z oczu nawet na sekundę i doprowadzał mnie do szału, nie wspominając o rzucaniu śmiertelnych spojrzeń chłopakom, większości z nich moim przyjaciołom, którzy po prostu chcieli się przywitać. To stawało się irytujące, próbowałam zrozumieć jego obawy, ale mogę w każdej chwili wybuchnąć. Po prostu nie mogę z nim wytrzymać.
Na szczęście była przerwa obiadowa, więc skierowałam się do stołówki, a on szedł za mną. Nagle się zatrzymałam i odwróciłam, by rzucić mu gniewne spojrzenie. Kyle prawie nigdy nie je ze mną lunchu. Jest zajęty treningami, czasami jest duszno z nim, więc przerwa obiadowa to mój czas. On też to mi odbiera.
"Jesteś nierozsądny," powiedziałam z kpiną. Tak, to ja tracąca cierpliwość.
"Co zrobiłem?" Udawał niewiedzę, a ja spojrzałam na niego jeszcze surowiej.
"Obserwujesz mnie jak jastrząb, nie pozwalasz mi na chwilę spokoju, rzucasz moim przyjaciołom mordercze spojrzenia, nie wspominając o tym, że chodzisz naburmuszony jak chory człowiek. To jest cholernie irytujące i doskonale o tym wiesz!"
Powstrzymałam się od szturchnięcia go w pierś przed wszystkimi tymi ludźmi.
"Innymi słowy, jestem dobrym chłopakiem?"
Udawał uroczy. Wspaniale.
"Nie, jesteś zazdrosnym dziwakiem."
Podkreśliłam piąte słowo z westchnieniem. Staram się go nie zranić.
"Kochanie, jestem twój." Złagodziłam swoje ostatnie stwierdzenie, wspinając się, by pocałować go w usta, bo był znacznie wyższy.
"Twój i nikogo innego. Ta sprawa z Dylanem była błędem i nigdy się nie powtórzy. Proszę, uwierz mi i zaufaj mi."
Westchnął.
"Dobrze." Ustąpił, przyciskając swoje usta do moich.
"Chodźmy coś zjeść." Zaproponowałam z małym uśmiechem. W końcu tu jesteśmy.
Stołówka w Kingston High była dość duża, z wystarczającą ilością miejsca, aby ludzie mogli siedzieć swobodnie, choć woleli siedzieć w grupach ze swoimi przyjaciółmi. Nigdy nie rozumiałam tego konceptu, prawdopodobnie dlatego, że nie jestem zbyt towarzyska.
Zazwyczaj siedziałam z Kyle'em i jedliśmy razem lunch. Nie nawiązałam żadnych przyjaźni z dziewczynami, ponieważ wszystkie interesowały się modą i ubraniami, co mnie kompletnie nie obchodziło, więc Kyle był dla mnie wystarczający.
Jedliśmy w milczeniu, aż wydarzyło się coś niezwykle dziwnego. Młodszy uczeń podszedł do naszego stolika, przekazując mi notatkę, zmarszczyłam brwi zdezorientowana, wycierając usta. Kyle patrzył intensywnie, obserwując mnie, gdy otwierałam notatkę, żeby ją przeczytać. Proszę, niech to nie będzie to, o czym myślę.
"Chodź zjeść lunch ze mną. Wiesz, kto."
Wiem, kto. Cholerny Dylan. Co on sobie myśli? Ignorował mnie przez lata, kazał mi nie zachowywać się inaczej, teraz gdy jesteśmy razem, a potem nagle daje mi mnóstwo uwagi. Bipolarność?
Zgnietłam notatkę w pięści, jego bezczelność. Nie odezwał się do mnie ani słowem przez lata, a nagle przypadkowy wypadek sprawia, że jesteśmy współlokatorami i on decyduje się mnie irytować. Kyle zauważył, że mój nastrój się zmienił, jego oczy skierowały się na moją rękę, gdzie trzymałam notatkę, włożyłam ją do torby, skupiając się na jedzeniu.
"Jesteś w porządku?" zapytał delikatnie Kyle.
"Dobrze," odpowiedziałam zimno. Nagle straciłam apetyt, zebrałam swoje rzeczy i wyszłam ze stołówki.
Wiedziałam, że nie powinien na mnie wpływać, ale nadal to robi i to mnie przeraża. Wiedziałam, że zraniłam Kyle'a, ale po prostu nie mogłam się z nim zmierzyć, poczucie winy mnie zżerało. Unikałam wszystkich przez resztę dnia, a kiedy nadszedł czas na zakończenie zajęć, wzięłam potrzebne książki, zatrzasnęłam szafkę i przygotowałam się do wyjścia. Mój telefon zabrzęczał, a Dylan napisał, nie dałam mu nawet mojego numeru i nie chciałam się domyślać, jak go zdobył.
"Spotkaj się ze mną w tym samym miejscu, podwiozę cię." brzmiał tekst, a ja prychnęłam. Zignorowałam jego wiadomość, stwierdzając, że wolę iść pieszo, niż pozwolić mu mną manipulować. Miałam już wychodzić, kiedy zauważyłam Kyle'a na końcu korytarza, jego policzki były zarumienione, a oczy pełne smutku. Kosztowało mnie wiele, żeby go zignorować i odejść. Potrzebowałam czasu dla siebie, inaczej zranię go jeszcze bardziej.
Moje stopy były brudne od chodzenia. Zamknęłam za sobą drzwi, opadając, gdy weszłam do domu, podskoczyłam ze strachu, gdy zobaczyłam, że Dylan siedzi na kanapie, czekając na mnie.
"Czekałem na ciebie." Zgrzytał zębami, zirytowany.
"Nie potrzebuję już, żebyś mnie podwoził, mogę chodzić," odpowiedziałam, wyraźnie niewzruszona.
"Zaprosiłem cię na lunch, wystawiłaś mnie, a teraz nie chcesz, żebym cię podwoził. Nie wiem, w jaką szaloną grę grasz, ale nie testuj mnie." Ostrzegł, a ja prychnęłam.
Nie testuj mnie? Co ja jestem? Pięciolatka? Nie jestem dzieckiem, nie jesteś moim ojcem. Jesteś nikim, Dylan. Nie mamy nic wspólnego, ani nie znamy się. Jesteśmy niestety zmuszeni mieszkać pod jednym dachem, na tym kończy się nasza relacja.
Jego oczy zwęziły się na mnie. Dlaczego nie mogę trzymać języka za zębami?
"Dlaczego czuję, że jest coś więcej między nami, niż dajesz do zrozumienia?"
Zapytał, powodując, że mój oddech przyspieszył. Mówię za dużo, teraz będzie mnie wypytywał. Nie może wiedzieć. Nie może.