




Dwa
CAMILLA
Ten palant nie odwrócił wzroku, nawet gdy miałam już ręcznik na skórze, nadal gapił się na moje ciało, pozwalając oczom błądzić po moim ciele, mentalnie mnie rozbierając, zrzucając ręcznik rękami. Fuj!
Podniosłam głowę z zażenowaniem, tylko po to, by zobaczyć jego uśmiech, jakby nic się nie stało.
"O, czekaj, chyba cię teraz pamiętam." Powiedział, a ja zamarłam. Moje zażenowanie zamieniło się w strach. Tak łatwo mnie rozpoznał.
"O nie..." pomyślałam, gdy przechylił głowę na bok, odważając się zrobić krok do przodu.
"Chodzimy do tej samej szkoły, prawda?" Zapytał. Westchnęłam z ulgą, po czym skinęłam głową.
"Wiedziałem. W takim razie, do zobaczenia jutro, proszę, nie rozpowiadaj wszystkim, że mieszkamy razem. Wolałbym, żeby to zostało między nami. Zrozumiano?" To nie było pytanie, lecz rozkaz. Myślał o sobie zbyt wysoko, a o mnie bardzo nisko. Byłam nikim, skandal, który by wybuchł, gdyby jego kochanki dowiedziały się, że mieszka pod jednym dachem ze mną. Musiałby dużo tłumaczyć, oszczędziłabym mu wiele stresu, jeśli po prostu trzymałabym język za zębami. Mała część mnie bardzo chciała rozpowiedzieć, tylko po to, żeby go drażnić i dla zabawy, a może dla odrobiny uwagi. Nie wiem, okej.
Po prostu prychnęłam w odpowiedzi, pokazując mu środkowy palec.
"Zaufaj mi, chciałbym. To łatwiejsze, skoro jesteśmy pod jednym dachem, jestem zaledwie kilka drzwi dalej, kiedy będziesz gotowa" odpowiedział, zanim się odwrócił.
"Żeby nie zapomnieć, bardzo ładny tyłek, swoją drogą." Cmoknął, a ja sapnęłam i sięgnęłam po poduszkę, rzucając nią w momencie, gdy zatrzasnął drzwi, sprawiając, że poduszka uderzyła w drzwi zamiast w niego. Westchnęłam, skrzyżowałam ramiona i opadłam na łóżko. Bawiłam się włosami, rozważając swoje obecne życiowe wybory. To tylko kilka tygodni, potem opuszczę ten syf, opuszczę jego.
"Tyle z unikania go," mruknęłam, wstałam, zrobiłam kilka kroków, aby zamknąć drzwi, a potem swobodnie zdjęłam ręcznik.
Sprawdziłam szafę, ponieważ bogaci ludzie uwielbiają trzymać tam szlafroki, i były tam jakieś ubrania, ale wyglądały na męskie. Wyglądało na to, że ten pokój był wcześniej zajęty. Ponieważ nie miałam wyboru, wyciągnęłam je, rzucając kilka na łóżko, aby dokonać wyboru. Musiałam sobie z nimi poradzić na noc, założyłam prostą koszulkę, która sięgała mi do kolan. Ponieważ zakrywała połowę mojego ciała, nie było potrzeby noszenia szortów.
Położyłam się na łóżku, gdy myśli o pożarze tłoczyły się w mojej głowie. Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc pozbyć się poczucia winy ani zasnąć.
"Tak mi przykro, tato," wyszeptałam, prawie płacząc. Nie miałam już łez do wypłakania.
"Oprócz pożaru, był jeszcze jeden czynnik krążący w mojej głowie. Dylan Emerton. Może on nie pamięta, ale ja tak. Wyraźnie. To wszystko bardzo komplikuje. Nie mogę igrać z ogniem, to zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Muszę go unikać za wszelką cenę, bez względu na wszystko. Jeśli dowie się prawdy, jestem skończona." Pomyślałam z głębokim westchnieniem.
Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Chcę tylko kontynuować moje nudne życie jako niezauważona dziewczyna w szkole.
"Marzysz." Moja podświadomość kpiła, a ja wiedziałam, że ma rację. Moje życie się zmieniło i może już nigdy nie będzie takie samo. Mogę tylko ocalić to, co pozostało, i modlić się o najlepsze.
~NASTĘPNEGO RANKA
Promienie słońca były moim sztucznym budzikiem, w chwili, gdy dotknęły mojej skóry, obudziłam się powoli z długim ziewnięciem, nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam spać, a tej nocy nie spałam zbyt dobrze.
Spałam jak dziecko tej nocy i teraz byłam w pełni naładowana na cały dzień.
Zwykle przygotowywałam swoje ubrania do prania, ale teraz wszystko było inne.
Po prostu wyskoczyłam z łóżka, chwyciłam brudne ubrania i zostawiłam je w łazience na później.
Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, Dylan by nie zapukał, prawda? Zapomnij o Dylanie. To może być moja mama albo tata.
Podeszłam do drzwi, odblokowując je, gdy przekręcałam klamkę, żeby zobaczyć uśmiechającego się Dylana. Myliłam się, był cywilizowany...? Nawet zapukał. Czy obudziłam się w alternatywnym wszechświecie?
Jego oczy przesuwały się po moim ciele, gdy zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko koszulkę.
"Zostawiłem tu swoje ubrania, ale wyglądają na tobie o wiele lepiej, wątpię, żebyś ich potrzebowała." Podniósł torbę, sięgnęłam po nią, pozwalając koszulce unieść się, gdy Dylan bezwstydnie patrzył na moje nagie uda.
Wyrwałam to z jego rąk, trzaskając drzwiami przed jego twarzą, jednocześnie kładąc rękę na bijącym sercu, próbując je uspokoić.
"Przebywanie w jego towarzystwie mi nie służy, muszę się trzymać z dala," mruknęłam, otwierając nylonową torbę, żeby wybrać ubrania na dzień.
Po prysznicu ubrałam się w kwiecistą sukienkę i zeszłam na dół. Wszyscy byli przy stole, z wyjątkiem moich rodziców. Czy wyjechali? A może jeszcze odpoczywali po wczorajszym długim dniu. Pani Emerton zauważyła moje zdezorientowanie i westchnęła.
"Twoi rodzice mieli nagły wypadek, musieli wyjechać z kraju, ale wkrótce wrócą."
Uśmiechnęła się uspokajająco na koniec.
"Wyjechali bez słowa?" Byłam trochę zraniona. Nie, bardzo zraniona. Nawet bez notatki?
"Przepraszam kochanie, zostawili torbę i trochę pieniędzy. Obiecali, że zadzwonią później, ale musieli szybko wyjechać." Pan Emerton powiedział, a ja westchnęłam, chwytając to, czego potrzebowałam. To było do bani. To było naprawdę do bani.
Większość moich książek została w szafce, za co byłam wdzięczna.
"Nie jestem głodna, zjem coś w szkole podczas przerwy."
Uśmiechnęłam się smutno, żeby nie brzmieć niewdzięcznie.
"Dylan, bądź tak miły i podwieź Camilę do szkoły." Jego mama rozkazała.
Westchnął nieznacznie, ale wstał, gdy wyszliśmy z domu.
Niestety, aby dopełnić swój wizerunek złego chłopca, odmówił posiadania samochodu, więc miał tylko motocykl. Podał mi kask, a ja wsiadłam, trzymając się go mocno, co dało mi okazję wdychać jego perfumy, zanim ruszył. Co stało się z niebyciem widzianym razem? Z tej strony brak skarg.
CAMILLA
Moja radość była krótkotrwała. Cieszyłam się z trzymania się go, stale wdychając jego perfumy, ale Dylan miał inny trik w zanadrzu.
Zatrzymał się kilka metrów od szkoły. Zeszłam z motocykla. Oczywiście, odwozi mnie tam, gdzie nikt nas nie zobaczy.
"Wiem, nikt nie może wiedzieć, że mieszkamy razem," powtórzyłam, przewracając oczami.
"Świetnie." Uśmiechnął się, gdy zaczęłam odchodzić.
Gdy tylko dotarłam do szkoły, poszłam prosto do swojej szafki, aby wziąć książki potrzebne na dzień.
Poczułam ciepłe dłonie obejmujące moją talię i przytulające się do mojego ucha.
"Cześć, kochanie." Szepnął. Znałam ten głos aż za dobrze. Jego obecność przypomniała mi o incydencie.
"Cześć, skarbie." Odpowiedziałam, kładąc ręce na jego szyi.
Poznajcie Kyle'a. Może już podejrzewacie, ale potwierdzę, mówiąc, że to mój chłopak. Dwa lata i wciąż mocno, czy jak to mówią.
"Przepraszam za wczoraj." Przeprosił, a ja westchnęłam. Nie musiał tego poruszać, próbuję zapomnieć.
"To nie twoja wina."
Pisaliśmy, gdy dom się zapalił, znasz resztę...
"Masz gdzie się zatrzymać?" Zapytał czule. Przełknęłam ślinę, spotykając jego intensywne spojrzenie. Co mam zrobić? Nie mogę wyjawić historii Dylana, nie dlatego, że się boję, ale Kyle by tego nie zrozumiał.
"Tak, mamy, u mojego zmarłego przyjaciela." Cóż, to nie było całkowite kłamstwo, raczej częściowa prawda.
"Ale przepraszam, chodźmy na lekcje." Zatrzasnęłam szafkę w odpowiedzi, trzymając się za ręce w drodze na lekcje. Cieszę się, że to odpuścił, jeden kryzys zażegnany, na razie. Znając Kyle'a, będzie chciał wiedzieć więcej wkrótce. Bardzo bliska przyszłość.
"Camila..." Dylan zawołał za mną. Co do?
Przysięgam, że jego głos mnie zamroził, stałam na krawędzi, martwa w swoich śladach, niezdolna do reakcji. On mówi do mnie? Woła moje imię nawet?
Chodzimy do tej samej szkoły od gimnazjum, ledwo wypowiada do mnie jedno słowo, mimo że mamy ponad trzy lekcje razem, a teraz krzyczy moje imię na korytarzu? Zabijcie mnie teraz. To był jego głupi pomysł, żeby nie być zauważonym, prawda? Mentalnie uderzyłam się w twarz, zanim zwróciłam się do Kyle'a. Oczywiście, jego brwi były zmarszczone w dezorientacji, miał ten "Wyjaśnij teraz" wygląd. Jestem zgubiona.
"Kto to jest?" Kyle zapytał, ciągnąc mnie do siebie. Wiedział dokładnie, kim był Dylan. Wszyscy wiedzieli. Miał na myśli "Kim on, do cholery, jest, żeby wołać twoje imię w ten sposób?" To samo pytanie, które zadawałam sobie. Powinniśmy oboje zapytać Dylana.
"Jestem nikim właściwie, ale z drugiej strony, jestem facetem, który widział ją nagą wczoraj, ale wciąż nikim." Odpowiedział z chytrym uśmiechem. Moja szczęka opadła, nie mógł tego właśnie powiedzieć. Chciałam, żeby ziemia się otworzyła i mnie połknęła. Kyle miał morderczy wyraz twarzy, nie wspominając o błysku zdrady w jego oczach. Jak mam mu to wytłumaczyć?