Read with BonusRead with Bonus

Rozdział trzeci - Pusta tablica

„Dobrze, że wstałaś.” Odezwała się zachrypniętym głosem kobieta.

Subtelny dźwięk pikającego urządzenia w pokoju znowu mnie zirytował. Nie mogłam się przyzwyczaić do bólu, który przeszywał moją głowę, gdy otwierałam oczy i uderzało mnie jasne światło z góry.

Odwróciłam głowę, by spojrzeć na ciemnoskórą kobietę siedzącą na krześle po mojej prawej stronie. Miała ze sobą uroczy fioletowy plecak.

„Kim jesteś?” Moje gardło nadal bolało, więc mój głos brzmiał ochryple.

„Przyjaciółką.”

Zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że to pomoże. „Nie...”

„Powiedziano mi, że niczego nie pamiętasz.” Powiedziała. „Layla Regan?”

Skinęłam głową. Poza moim imieniem i kilkoma innymi fragmentami układanki, które krążyły w mojej głowie, nie mając dla mnie sensu, byłam pusta.

„Nie znaleźli przy tobie telefonu ani żadnego dowodu tożsamości. Będzie trudno znaleźć twoją rodzinę.”

Usiadłam i spojrzałam na nią, „Ktoś musi po mnie przyjść.”

Pokręciła głową, „Jesteś tu już tydzień, Layla.”

„Co?”

„Nikt nie przyszedł. Szczerze mówiąc, kiedy cię przywieźli, nie sądzili, że przeżyjesz, ale wyzdrowiałaś niezwykle szybko. Tylko trochę czasu zajęło ci wybudzenie się ze śpiączki.”

„Nie rozumiem, co to znaczy?”

Spojrzała za siebie w stronę drzwi. Potem skupiła wzrok na mnie.

„Kiedy usłyszałam o twoim wyzdrowieniu, podejrzewałam, że jesteś jedną z nas.” Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. „Teraz wiem, że tak jest.”

Przełknęłam ślinę, „Co zamierzasz ze mną zrobić?”

„Zabiorę cię ze sobą. Mam na imię Jordan, jestem pracownicą socjalną.”

Wyciągnęła z torby kartę i podała mi ją. Była prawdziwa, choć nadal zmagałam się z rzeczywistością, że nikt po mnie nie przyszedł. Czy byłam sama?

„Pomogę ci znaleźć inne miejsce do zamieszkania.”

„Ktoś musi przyjść.” Szepnęłam.

„Jesteśmy pewni, że nie jesteś stąd. Kilku podróżników znalazło cię ciężko pobitą w drodze do miasta.”

„Jeśli nie jestem stąd, to ktoś może mnie szukać.” Powiedziałam z nadzieją.

Jordan pokręciła głową, wstając. „Mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, jak byłaś pobita. Lekarz powiedział, że możesz dziś wyjść. Porozmawiam z schroniskiem dla dziewcząt i zobaczę, czy mają miejsce.”


Byłam jedyną dziewczyną w schronisku, która przybyła bez żadnego bagażu, nawet bez szczoteczki do zębów. Dzięki Jordan przynajmniej miałam ubrania do szkoły. Nie pamiętałam, żebym uczęszczała do szkół. Nie pamiętałam świąt ani nawet, kiedy miałam urodziny. Dziewczyny w schronisku były powściągliwe, mogłam to przypisać ich własnym traumatycznym doświadczeniom.

Craven High było zupełnie inne niż schronisko. Po pierwsze, uczniowie byli brutalni. Dzięki moim wyostrzonym zmysłom mogłam usłyszeć każdy szept. To było małe miasteczko, jedno nieprzyzwyczajone do obcych twarzy. Przez tydzień, który tam uczęszczałam, dostawałam wrogie spojrzenia i kilka złośliwych uśmiechów. Byłam sama i czułam to jak nóż przy szyi.

„Hej, skąd jesteś?” zapytała dziewczyna z rudymi włosami, po tym jak zatrzasnęła moją szafkę.

Oparła się o szafkę i przyglądała mi się od stóp do głów. Za nią pojawił się chłopak z zaczesanymi do tyłu blond włosami i uśmiechnął się złośliwie. Oboje byli wilkami. Nie podobał mi się sposób, w jaki blondyn mnie ocenił. Byłam jak mysz w porównaniu do jego gigantycznej postury.

„No dalej, Ginger, to nie jest sposób na zdobywanie przyjaciół.” Powiedział.

Rudowłosa Ginger zmarszczyła brwi. „Po prostu próbuję dowiedzieć się, kim jest ta nowa wilczyca.”

„Nie jestem nikim. Po prostu zostawcie mnie w spokoju.” Ruszyłam, żeby odejść, ale chłopak zablokował mi drogę.

„Nie bądź taka, kochanie. Ginger może trochę przerażać, ale zapewniam cię, że ja jestem przyjazny.”

Cofnęłam się i wpadłam na kogoś innego. Obróciłam się, by zobaczyć chłopaka o czarnych oczach i uśmiechu z różowymi wargami. Wyciągnął rękę.

„Przyjaźni ludzie przedstawiają się. Jestem Sam, sęp, planujący cię zjeść, a to jest Ash.”

Ash uśmiechnął się. Zjeść mnie?

„Dość, ona jest przybyszem. Skąd, do diabła, się tu wzięłaś?”

Patrzyli na mnie wyczekująco. Otworzyłam usta, ale nie wydobyły się z nich żadne słowa.

„No i co?” warknęła Ginger. „Kot ci język odgryzł?”

Pokręciłam głową i obróciłam się. „Muszę iść.”

Znowu nie zaszłam daleko, bo Ash ponownie mnie zatrzymał. „Poczekaj. Twoje oczy są bardzo charakterystyczne.”

Zasunęłam kosmyk włosów za ucho. Chciałam zamknąć oczy, żeby nie mógł zobaczyć moich fioletowych tęczówek.

„Dlaczego nie chcesz nam powiedzieć, skąd pochodzisz? Jesteś wyrzutkiem?” zapytał Ash.

„Ja…” Ugięłam się pod spojrzeniem Ginger, a słowa wyleciały ze mnie. „Nie wiem.”

„Co?” Sam zmarszczył brwi.

„To najgłupsza wymówka, jaką kiedykolwiek słyszałam. Jesteś szpiegiem?” warknęła Ginger.

Moje serce przyspieszyło. „Oczywiście, że nie.”

„W takim razie musisz wymyślić coś lepszego niż to, że nie pamiętasz.”

„Ja… ja- muszę iść.” Pobiegłam do damskiej toalety.

Nie wiedziałam, co zrobię, jeśli Ginger za mną pójdzie. Zamknęłam się w kabinie, osunęłam się na drzwi i zaczęłam głęboko oddychać.


Opuszczałam resztę zajęć tego dnia, bo bałam się wyjść i znowu zostać oskarżoną o szpiegostwo. Kiedy wyszłam z łazienki, szkoła była tak cicha, że można było usłyszeć upadający szpilkę.

„Cholera.” Mruknęłam.

Musiałam być w schronisku przed siódmą, inaczej nie wpuszczą mnie do środka. Słońce już zachodziło, a niebo robiło się czarne. Moje kroki odbijały się echem, gdy szłam przez korytarze. Parking był pusty. Przyspieszyłam kroku i wsadziłam ręce do kieszeni. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy weszłam na pustą ulicę. Samochód pojawił się za mną. Przyspieszyłam, choć wiedziałam, że nie ucieknę przed samochodem.

Samochód wyprzedził mnie i przez chwilę moje serce się uspokoiło. Ale tylko na chwilę, bo samochód zaparkował przede mną.

„Nie!”

Ginger wyskoczyła z samochodu i pobiegła za mną.

„Czego chcesz?” krzyknęłam.

Złapała mnie za ramię i wykręciła je za plecy.

„Nie lubimy szpiegów.”

„Co zamierzacie ze mną zrobić?”

Ash pojawił się przede mną. Na jego twarzy malowało się współczucie. Chciałam na nią splunąć, ale bałam się, że dostanę za to cios.

„Nic. Zabieramy cię do Alfy.”

„Po co?” krzyknęłam.

Ginger uderzyła mnie łokciem w plecy.

„Czy to jest naprawdę konieczne, Ginger?” zapytał Sam z samochodu.

„Oczywiście, że tak. Nikt nie będzie zagrażał naszej wataha. Oboje wiecie, jakie zagrożenia stanowią wilki spoza watahy. Nie możemy nikomu ufać.”

Ash spojrzał mi w oczy. Odwrócił wzrok. Tchórz.

Ginger wepchnęła mnie do ich SUV-a.

Previous ChapterNext Chapter