Legion

Download <Legion> for free!

DOWNLOAD
Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

Duże drzwi otworzyły się powoli, miękki świst towarzyszył ruchowi, gdy wczesnowiosenne powietrze pędziło, aby uciec przez otwór. Delikatny, korzenny zapach mieszał się z lekkim aromatem kwiatów, otulając Thalię jak ukochana osoba, zachęcając ją na chwiejnych nogach do wejścia do pokoju za panią Thorton. Serce waliło jej w piersi jak uwięziony ptak, powodując ból w płucach.

Pokój wyglądał bardzo podobnie do tego, co Thalia widziała na posiadłości. Blado waniliowe światło słoneczne wpadało przez kilka wysokich, ale wąskich okien, podczas gdy granatowe zasłony falowały na wietrze, który wpadał przez otwarte okna. Wzorzysty marmurowy podłoga odbijała leniwie światło słoneczne. Głównym kolorem był miękki kolor mlecznej kawy z cienkimi prostokątami czerni otaczającymi pasy kremu, tworząc skomplikowany wzór rozety rozciągający się od ściany do ściany, od rogu do rogu.

Pokój nie brakował w meblach ani dekoracjach. Kremowe ściany były obramowane wzorzystymi listwami przy suficie i podłodze, podczas gdy ciężko pozłacane złote lustro wisiało nad marmurowym kominkiem wystarczająco dużym, aby pomieścić małą rodzinę. Fotele i sofy otaczające ośmiokątny stolik kawowy były wykonane z granatowego aksamitu i wyglądały na miękkie jak chmury, zachęcając wszystkich do wspięcia się na nie i zaśnięcia. Obrazy pięknych krajobrazów i romantycznych scen dumnie wisiały na ścianach, a kilka kryształowych wazonów wypełnionych czystymi białymi liliami było rozstawionych wokół.

Jednak to lewy róg przyciągnął nerwową uwagę Thalii.

Od podłogi do sufitu specjalnie zaprojektowane półki trzymały książki różnych rozmiarów i grubości, stojące na półkach między ciężkimi podpórkami do książek i popiersiami delikatnych dam lub generałów i wojowników na królewskich rumakach.

Przed tym wszystkim stało ogromne, ciężkie biurko z dębu, które Thalia oceniła na co najmniej sto lat i tak duże, że można je było pomylić z łóżkiem. A za biurkiem, pokrytym papierami, lampą, laptopem i telefonem, siedział mężczyzna, którego Thalia mogła opisać tylko jako Adonisa.

"Zgodnie z prośbą, panie, oto Thalia Georgiou, nowy nabytek." Pani Thorton przemówiła, zatrzymując się nagle przed mężczyzną, który odchylił się na swoim siedzeniu.

"Georgiou?" Bogaty, głęboki głos wydobył się z niego z zainteresowaniem. "Greczynka?"

Cisza przeciągnęła się między trójką, zanim surowa blondynka odchrząknęła, gestykulując, aby Thalia się odezwała.

"Uh. Tak." Thalia wyszeptała, jej policzki czerwieniejąc pod spojrzeniem zarówno tego nieznajomego, jak i pani Thorton.

"Niestety," kontynuowała pani Thorton z nienaganną profesjonalną gracją, której zazdrościłaby większość osobistych asystentek, otwierając teczkę w ramionach i stukając w tablet, którego zimna niebieska poświata oświetlała jej surowe rysy. "Nie jest dokładnie tym, czego pan szukał, jednak zapewniono mnie, że jest nienaruszona i pochodzi z linii Alfa. Jesteśmy w trakcie śledzenia jej stada, aby to potwierdzić.

"Wstępne obserwacje wskazują, że jest niedożywiona i obecnie ma kilka obrażeń, które będą musiały zostać zbadane i być może leczone.

"Poproszono o pełne badania krwi, aby upewnić się, że nie ma chorób, które mogłyby wpłynąć na jej przydatność. Będziemy również musieli określić jej cykl, ale poza tym, panna Georgiou wydaje się być odpowiednią kandydatką."

Mężczyzna wstał powoli, górując nad obiema kobietami, gdy wyszedł zza biurka. Thalia wiedziała, że ma około 164 cm wzrostu, więc oceniła, że ten mężczyzna ma co najmniej 188 cm, z ciemną, imponującą aurą, która pasowała do jego wysokiego wzrostu. Nie był wilkołakiem, tyle Thalia mogła wyczuć, ale też nie był człowiekiem. Jego niebieskie jak niebo oczy wyróżniały się na tle złocistej opalonej skóry i ciemnych blond brwi oraz perfekcyjnie ułożonych włosów. Jego rysy były ostre, ale piękne, jak te posiadane przez modelki lub bogów. Łatwo było dostrzec, że pod śnieżnobiałą koszulą, szarym kamizelkom i spodniami bez wątpienia szytymi na miarę we Włoszech lub na Savile Row, kryje się ciało twarde od mięśni, ale smukłe jak wojownicy przedstawiani na tylu posągach.

Jednakże, mimo że wyglądał, jakby był błogosławiony przez bogów, Thalia nie mogła pozbyć się uczucia niepokoju wobec niego. Coś pod tą elegancką powierzchnią było niebezpieczne i mroczne, znacznie mroczniejsze niż cokolwiek, z czym Thalia kiedykolwiek miała do czynienia lub co widziała wcześniej, a jej wilk poruszył się na sugestię możliwego zagrożenia.

"Miło cię poznać, Thalia." Mężczyzna przemówił ciepłym tonem, siadając na biurku, z długimi nogami wyciągniętymi przed siebie. "Nazywam się Dante Connaught."

"Miło mi pana poznać, panie Connaught." Mała wilczyca wyszeptała, trzymając wzrok nisko.

"Proszę, mów mi Dante." Dante uśmiechnął się, ukazując idealnie białe zęby i mały dołeczek na prawym policzku. "Czy wiesz, dlaczego tu jesteś?"

Thalia pokręciła głową. Jak dotąd jej doświadczenia były dość osobliwe. Została odurzona, a potem obudziła się w pięknie luksusowym pokoju, pozwolono jej się wykąpać i dano nowe ubrania. Teraz pani Thorton mamrotała coś o jej zdrowiu i 'byciu nietkniętą', cokolwiek to znaczyło, a jej nowy pan rozmawiał z nią prawie jakby byli równi.

Nie, nie miała pojęcia, dlaczego tu jest i szczerze mówiąc, wszystko to było dość przytłaczające!

"Chciałbym ci pomóc, a w zamian potrzebuję twojej pomocy w pewnej sprawie." Dante wyjaśnił, odpychając się od biurka i powoli zbliżając się do Thalii, jego ruchy przypominały kota polującego na mysz. "Jak to brzmi, Thalio?"

Thalia patrzyła z szeroko otwartymi oczami, gdy ten olbrzym zaledwie kilka cali od niej, zmusił ją do uniesienia głowy, aby na niego spojrzeć. Te hipnotyzujące niebieskie oczy błyszczały figlarnie, ale coś znacznie mroczniejszego kryło się w tych niebiańskich źrenicach.

"Zapłaciłeś za mnie, panie Conn... Dante. Jestem do twojej dyspozycji." Odpowiedziała w końcu, przypominając sobie, że tutaj była własnością. Musiała upewnić się, że to, co mówi, zadowoli jej nowego pana.

Lars był okrutny, jeśli coś mu się nie podobało. Ile razy kazał bić Thalię tylko dlatego, że nie zrobiła lub nie powiedziała czegoś prawidłowo? Chociaż Dante Connaught wyglądał na dżentelmena, nie było wiadomo, jaki naprawdę mógł być. Mógł być znacznie gorszy niż Lars i jego bandyci.

"Może i zapłaciłem za ciebie, ale chcę, żebyś myślała o tym nie jako o mojej własności, ale jako o kupieniu twojej wolności, a w zamian potrzebuję, żebyś zrobiła coś dla mnie."

"A co to jest, co mam zrobić?" Thalia zapytała nieśmiało.

Dante uśmiechnął się, coś drapieżnego kryło się za tą idealną twarzą. Przy tak bliskiej odległości Thalia mogła dostrzec piegi na policzkach Dantego i na grzbiecie jego nosa, a także pojedynczą ciemną pieg pod jego lewym okiem.

"Na razie, Thalio, musisz odpocząć i wyzdrowieć. Wyraźnie przeszłaś wiele w swoim krótkim życiu." Dante odpowiedział. "Pani Thorton zabierze cię teraz do naszego lekarza, a później bardzo bym chciał, żebyś dołączyła do mnie na kolacji, aby omówić twój pobyt tutaj."

Brzmiało to wystarczająco prosto, ale Thalia nie mogła pozbyć się uczucia, że między wierszami kryło się coś, czego nie mogła rozszyfrować. Pomyślała o odmowie, ale doskonale wiedziała, że nie była w pozycji, by to zrobić. Była słaba i nie miała pojęcia, jak wydostać się z tego miejsca. Na dodatek nie wiedziała, gdzie się znajduje ani jak skontaktować się z rodziną, by uzyskać pomoc. Chociaż coś w Dantem przerażało Thalię, z pewnością traktował ją lepiej niż bandyci.

Jednak, bez względu na to, jak bardzo starała się to sobie wytłumaczyć, wciąż była więźniem. Jej klatka po prostu była o wiele bardziej luksusowa.

"Okay." Pokiwała głową, obserwując, jak na twarzy wysokiego mężczyzny pojawia się kolejny uśmiech.

"Zatem ustalone," oznajmił Dante, odchodząc z gracją, by usiąść z powrotem przy swoim biurku. "Pani Thorton, proszę o zorganizowanie, aby nasz gość został zbadany przez lekarza, a następnie przyniesienie jej do jadalni na godzinę ósmą wieczorem. Poproszę szefa kuchni, aby przygotował coś zgodnie z zaleceniami lekarza."

"Oczywiście, panie Connaught, to będzie przyjemność." Pani Thorton odpowiedziała z subtelnym ukłonem, po czym zwróciła się do Thalii. "Chodź tędy, Thalio, mamy dużo do zrobienia przed kolacją i nie chcemy się spóźnić."

Thalia poczuła, jak pani Thorton delikatnie, ale stanowczo chwyta ją za ramię, przypominając, kto tu rządzi. Mimo że chciała zadać więcej pytań, Thalia mogła tylko podążać za panią Thorton, która z determinacją prowadziła ją w stronę drzwi. Thalia nie mogła się powstrzymać i spojrzała za siebie, zauważając tajemniczego mężczyznę, który ją obserwował, zanim drzwi się zamknęły, blokując widok.


Kliniczna sterylność gabinetu lekarskiego była niemal oślepiająca dla wrażliwych oczu Thalii, które wciąż były przyzwyczajone do mrocznego, przytłumionego oświetlenia jej poprzedniego więzienia. Wydawało się, że naturalne światło było tutaj mile widziane, z oknami ustawionymi tak, aby wpuszczać go jak najwięcej. Thalia była zachwycona imponującym gotyckim świetlikiem, który zdobił atrium będące centrum tego gigantycznego budynku.

Thalia zauważyła, że mimo licznych korytarzy i drzwi, przez które przeszły, aby dotrzeć do tego gabinetu, żadne z drzwi nie prowadziły na zewnątrz; myśl, która sprawiła, że jej skóra zadrżała jak węgorze wijące się wokół siebie.

Teraz siedziała na stylowym białym plastikowym krześle w równie białym pomieszczeniu z innymi równie stylowymi plastikowymi krzesłami. Mimo że w pomieszczeniu znajdowało się zaokrąglone biurko recepcyjne, w przestronnej poczekalni nie było nikogo poza Thalią i panią Thorton, która pisała coś na swoim telefonie.

Po tym, co wydawało się wiecznością, jedno z drzwi otworzyło się i wyszedł mężczyzna w średnim wieku w białym kitlu. Jego łysiejąca głowa błyszczała w świetle, a miękkie, pulchne dłonie trzymały teczkę, gdy podchodził.

"Ach, doktor McKinley." Głos pani Thorton przerwał sterylną ciszę, gdy wstała. "To nowa pacjentka, Thalia Georgiou. Pan Connaught zlecił kontrolę zdrowia i standardowe badania krwi."

"Tak, oczywiście." Doktor McKinley mruknął, nerwowo spoglądając na panią Thorton, zanim spojrzał na Thalię. Jego tętno przyspieszyło gwałtownie, a Thalia mogła wyczuć jego stres, którego gorzki smak psuł jej usta. "Tędy proszę."

Thalia bezwładnie podążała za poleceniami lekarza i pani Thorton, gdy została zaprowadzona do gabinetu i zmuszona do przebrania się w świeżą białą szpitalną koszulę. Pani Thorton usiadła schludnie na krześle w rogu pokoju, podczas gdy lekarz niezdarnie szukał rękawiczek i innych narzędzi, aby pomóc mu w jego zadaniu. Thalia zauważyła, że mężczyzna drżał ledwo zauważalnie, ale na tyle, by kilka razy upuścić rękawiczki.

Ten człowiek się bał. Czy to z powodu Thalii, czy z powodu blondynki w rogu, która obserwowała go z krytycznym spojrzeniem przypominającym wściekłego kota.

"Zazwyczaj pielęgniarka pobiera krew." McKinley wyjaśnił, siadając na stołku i przesuwając się w stronę łóżka, na którym leżała mała grecka wilczyca. "Powiedz mi, kiedy miałaś ostatnią miesiączkę."

Śmiech pani Thorton przypominał szczeknięcie, zaskakując zarówno doktora, jak i pacjentkę. „Ona jest wilkołakiem, doktorze. Mają ruję. Czy nie czytał pan notatek, które panu wysłałam? Naprawdę. Dlaczego pan Connaught trzyma pana w pracy, to dla mnie zagadka. Panno Georgiou, kiedy ostatni raz miała pani ruję?”

„Uh…” Thalia poczuła, jak jej policzki płoną z zakłopotania, a brązowe oczy przeskakują od opiekunki do doktora. „To było może rok temu…”

McKinley zmarszczył brwi, zapisując coś na swoim klipbordzie. „Widzę, że wcześniej była pani trzymana w warunkach poniżej standardu, z małą ilością pożywienia. Powiedziałbym, że brak cyklu jest spowodowany stresem i ubogą dietą. Wilkołaki muszą regularnie się przemieniać, mieć dużo ruchu i dobrą dietę. Czy mam rację, myśląc, że minęło już trochę czasu od pani ostatniej przemiany?”

Thalia nieśmiało kiwnęła głową. W rzeczywistości minęło zbyt długo. Początkowo było to agonią, próbując utrzymać wilka w ryzach, jednak z biegiem lat Maeve stawała się mniej reaktywna, aż stała się tylko poruszeniem w tyle umysłu Thalii.

Sympatyczne spojrzenie doktora zaskoczyło młodą wilkołaczkę i drgnęła, gdy jego ręka delikatnie poklepała jej dłoń.

„Nie martw się, Thalio.” McKinley uśmiechnął się życzliwie. „Jestem tu, żeby upewnić się, że wrócisz do pełnej siły. Teraz, jeśli to dla ciebie w porządku, pobiorę trochę krwi, a potem muszę sprawdzić twoją wagę, wzrost, uszy i oczy.”

Thalia po prostu skinęła głową, zamykając się mentalnie, aby przetrwać intymny charakter całego badania. Była świadoma, że jest niedożywiona, jednak niepokoiło ją, że pani Thorton wciąż kładzie nacisk na jej układ rozrodczy. Badanie ginekologiczne potwierdziło jej dziewictwo i że nie cierpi na żadne dolegliwości, podczas gdy doktor McKinley wyjaśniał swoje obserwacje i co musi zrobić dalej, jakby rozmawiał z dzieckiem. Pod koniec Thalia czuła się wyczerpana i z wdzięcznością przebrała się z powrotem w strój, który pani Thorton kazała jej założyć na początku dnia.

„Napiszę swoje notatki i upewnię się, że pan Connaught dostanie kopię.” Ogłosił doktor McKinley, przesiadając się do swojego biurka i zdejmując rękawiczki. „Na razie witaminy, dużo czerwonego mięsa i ciemnych warzyw. Złożone węglowodany i szczerze mówiąc, kilka tłustych deserów nie zaszkodzi. Testy potwierdzą to, co już wiem, czyli że poziom kortyzolu u Thalii jest zbyt wysoki, więc będzie potrzebować dużo odpoczynku i może warto zainteresować się medytacją. W końcu musi się przemieniać i wychodzić na zewnątrz. Im więcej się przemienia, tym szybciej jej ciało się zregeneruje i wyleczy.”

Thalia poczuła, jak serce bije szybciej na myśl o możliwości wyjścia na zewnątrz i przemiany. Nie pozwolono jej uwolnić Maeve, aby pobiegała po trawie i bawiła się. Nie wiedziała, czy wilk w ogóle będzie wiedział, co robić. Czy w ogóle się pojawi?

„Dziękuję, doktorze McKinley. Poinformuję naszego pracodawcę.” Pani Thorton skinęła głową, zanim spojrzała na Thalię. „Chodź, musimy cię przygotować na kolację z panem Connaught. Nie chcemy, żebyś się spóźniła, prawda?”

„Dziękuję, doktorze McKinley.” Thalia nieśmiało spojrzała na mężczyznę.

„Nie ma za co, Thalio.” McKinley uśmiechnął się. „Zobaczymy się za tydzień na kontrolę. Upewnij się, że zjesz dziś deser. Szef kuchni robi pyszny pudding z solonym karmelem i czekoladowym ganache.”

Thalia nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu na widok figlarnego mrugnięcia doktora, zanim odwróciła się i podążyła za panią Thorton do następnego celu.

Previous ChapterNext Chapter