Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

Czyż myślisz, że nie mógłbym teraz prosić Ojca mego, a On zaraz dałby mi więcej niż dwanaście legionów aniołów?

- Mateusz 26:53

To światło przesączające się przez powieki w końcu wyrwało Thalię z gęstego snu, który trzymał ją mocno. Próba wydostania się z tej bezpiecznej i kojącej ciemności była jak próba przejścia przez klej i kilka razy poddała się temu ochronnemu uściskowi, zanurzając się z powrotem pod jego fale. W końcu, przepychanie się stało się łatwiejsze i Thalia poczuła, jak świat wokół niej powoli wraca na swoje miejsce.

Przez chwilę młoda kobieta myślała, że nadal jest w swojej celi, ukryta pod ziemią jak skazaniec, który widzi światło dzienne tylko wtedy, gdy musi służyć. Potem zaczęły wracać do niej wspomnienia.

Podróż samochodem. Marcus negocjujący z blondynką. Rafi wrzucający ją na tył samochodu. Pani Thorton, która ją odurzyła.

Wydarzenia tamtego poranka spadły na nią jak lodowata woda, natychmiast ją otrzeźwiając. Westchnęła, jakby oddychała po raz pierwszy i gwałtownie usiadła, espresso brązowe oczy szeroko otwarte, gorączkowo rozglądając się po pokoju, nie mogąc znaleźć żadnej znajomej rzeczy.

Światło słoneczne wlewało się do pokoju przez duże łukowate okna, delikatnie muskało jej nagie nogi jak przyjazny kot. Ściany pokoju były w delikatnym kolorze magnolii, z dużym lustrem w złotej ramie wiszącym między dwoma kinkietami, nad czymś, co wydawało się toaletką z ciemnego drewna, zaprojektowaną w nowoczesnym stylu. Dopasowane stoliki nocne stały po obu stronach dużego łóżka z otomaną, na którym znalazła się Thalia, kremowe prześcieradła i poszewki na poduszki lśniły w leniwym świetle słonecznym jak białe chmury w letni dzień.

Ostatnim, co Thalia zauważyła, była nocna koszula. Zniknęły jej znoszony sweter i brudne legginsy. Teraz jej ciało obejmowało głębokie, bogate czerwone satynowe slip, materiał był jak masło na jej skórze. Pomimo delikatnego wyglądu, wydawało się, że dobrze zakrywa jej kobiece biodra i obfite piersi, które jakoś przetrwały lata niedożywienia, nawet jeśli reszta jej ciała była pozbawiona jakiegokolwiek tłuszczu.

Gdy tylko ruszyła się, by zsunąć się z łóżka, drzwi, których wcześniej nie zauważyła, otworzyły się, a do pokoju weszła surowa postać pani Thorton.

"Och, dobrze, że się obudziłaś. Zaczynałam się martwić, że dałam ci za dużo środka uspokajającego." Blondynka przemówiła, pomijając wszelkie powitania.

"GDzie ja jestem?" zapytała Thalia, ostrożnie obserwując drugą osobę w pokoju, na wypadek gdyby ta próbowała ją znowu odurzyć.

"Jesteś w swoim nowym domu na bliżej nieokreśloną przyszłość." odpowiedziała enigmatycznie pani Thorton. "Twoja obecność została zażądana. Sugeruję, żebyś się przygotowała. Za tamtymi drzwiami jest łazienka, w której znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz, aby się odświeżyć."

"A co z moimi ubraniami?" zapytała młoda brunetka, jej smukłe, ciemne brwi zmarszczyły się w zamyśleniu. Na pewno nie mogła się spodziewać, że pójdzie gdziekolwiek tylko w nocnej koszuli!

"Ubrania, w których przybyłaś, jeśli można je tak nazwać, zostały wyrzucone, a odpowiedni strój zostanie dostarczony." odpowiedziała pani Thorton, nie kryjąc irytacji spowodowanej wszystkimi pytaniami. "Teraz koniec pytań. Proszę, pospiesz się i umyj, w przeciwnym razie będę musiała kogoś wezwać, a zapewniam cię, że tego nie polubisz."

Thalia zrozumiała groźbę wyraźnie i nie czekała, aby dowiedzieć się, jak zostanie spełniona. Pobiegła do drzwi, które wskazała blondynka, weszła na oślep do łazienki i osunęła się na drzwi, gdy te się zamknęły.

Gdyby Thalia nie była tak przerażona, mogłaby docenić luksusowy wystrój łazienki z jej prysznicem, który zajmował całą ścianę, i wanną na lwich łapach, która mogłaby pomieścić całą rodzinę. Nawet płytki emanowały wspaniałością, z ich piaskowym, marmurowym efektem pokrywającym każdy cal ścian i podłogi. Gigantyczne białe ręczniki, wyglądające jak puszyste chmury, były starannie powieszone na stojaku na ścianie, a obok nich wisiały szlafroki. Dwa umywalki znajdowały się pod dużym lustrem, a ciepłe światło słoneczne wpadało przez matowe okna, zalewając wszystko naturalnym światłem.

Pędząc do prysznica, Thalia była zaskoczona, widząc, że pani Thorton miała rację. Na półkach znajdowały się różne szampony, odżywki, żele pod prysznic i wszystko inne, co Thalia mogła sobie wyobrazić, do wyboru podczas mycia. W ciągu kilku sekund od momentu, gdy ciepła woda uderzyła w drżące ciało Thalii, spływała ciemna od brudu, zanieczyszczeń, a nawet zaschniętej krwi. Thalia nie pamiętała, kiedy ostatnio mogła się wykąpać, nie mówiąc już o kąpieli w gorącej wodzie, a doświadczenie to było dezorientujące, sprawiając, że Thalia czuła się jakby była w jakimś dziwnym alternatywnym wszechświecie. Potrzebowała trzech prób z szamponem, zanim jej włosy poczuły się czyste, a woda była przezroczysta, ale niestety żadna ilość odżywki nie mogła naprawić suchych i rozdwojonych końcówek.

Przynajmniej była czysta.

Osuszając się, Thalia swoimi ciemnobrązowymi oczami przyglądała się rzędom balsamów do ciała i kremów do twarzy, które stały schludnie wokół umywalek, niemal prosząc, by je użyć. Jednak odmówiła. Na pewno nie były dla niej!

Gdy owinęła się jednym z ogromnych szlafroków, Thalia nieśmiało otworzyła drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Pani Thorton siedziała teraz na krześle przy oknie, stukając w telefon, a na łóżku leżał przygotowany strój.

"Ach, dobrze, że skończyłaś." Głos pani Thorton przerwał ciszę jak trzask bicza. "Pospiesz się i ubierz. Nie chcesz, żeby czekał."

"Kto?" Thalia zmarszczyła brwi, robiąc niepewny krok w stronę łóżka.

"Nasz pracodawca." Pani Thorton odpowiedziała z irytacją. "No dalej!"

Thalia wciąż nie była mądrzejsza, co się dzieje, ale niechętnie zmusiła się, by stanąć przed łóżkiem, patrząc na starannie wybrane biustonosz i majtki oraz letnią sukienkę w kolorze leśnej zieleni. Obok nich leżał prosty kasztanowy pasek i sweter w kolorze płowym. Zawahała się ponownie, doskonale zdając sobie sprawę, że surowa blondynka siedzi tylko kilka stóp od niej. Nie mogła się powstrzymać, by nie zerknąć w jej stronę, zauważając, że nadal jest zajęta telefonem. Podejrzewając, że nie będzie miała czasu ponownie ukryć się w łazience, niechętnie włożyła ubrania, kończąc to parą balerinek w tym samym kolorze co pasek.

"Nareszcie." Pani Thorton westchnęła, wstając nagle i chowając telefon do kieszeni marynarki. "Teraz, zobaczmy, jak wyglądasz."

Nie była wcale delikatna, obracając młodą brunetkę, by na nią spojrzeć, krytyczne niebieskie oczy przebiegały po wyglądzie Thalii jak brzytwa. Gdy jej wzrok dotarł do włosów Thalii, zmarszczyła brwi.

"Boże drogi! Kiedy ostatnio obcinałaś włosy? Wyglądają jak martwe zwierzę!" Pani Thorton warknęła, sprawiając, że Thalia zarumieniła się z zawstydzenia. "Nie ważne. Zajmiemy się tym później. Na razie zwiążemy je, żeby nie przeszkadzały."

Thalia nie miała czasu zareagować, gdy pani Thorton obróciła się na pięcie i podeszła do toaletki, przeszukując szuflady, zanim wróciła z gumką do włosów. Ponownie, nie była wcale delikatna, zbierając ciemne włosy Thalii w kok i zabezpieczając je na miejscu. Były grube i niechlujne, ale wydawało się, że to zadowala panią Thorton, ponieważ nie poprawiała ich, ku wielkiej uldze Thalii.

Z małą ilością wymienionych słów, Thalia szybko znalazła się poza pokojem, krocząc po wspaniałym korytarzu z ciemnoszarymi, stonowanymi czerwonymi i kremowymi filarami oraz żyrandolami równomiernie rozmieszczonymi na suficie. Same ściany były białe, podzielone białymi drzwiami z złotymi zdobieniami i luksusowymi roślinami na szczytach stolików. Cała przestrzeń była zajęta, ale emanowała bogactwem. Thalia nie widziała niczego podobnego. Jej rodzice byli bogaci dzięki przemyślanym decyzjom biznesowym i pochodzeniu z zamożnych rodzin, ale to miejsce sprawiało, że jej rodzice wyglądali jak biedacy.

Pani Thorton była również zagadką, choć nie taką, którą Thalia chciała rozwiązać. Blondynka musiała mieć czterdzieści lat, a jej akcent nie był taki, który Thalia wcześniej słyszała. Pomimo ostrości tonu, akcent pani Thorton był mocny i zaokrąglony, co sprawiało, że Thalia myślała o zielonych polach i urokliwych brytyjskich latach. Potem była jej siła. Nie była wilkołakiem, ponieważ Thalia nie wyczuła w niej wilka, ale była naprawdę silna, potrafiąc poradzić sobie z Thalią jedną ręką!

W końcu Thalia znalazła się prowadzona w dół wspaniałych schodów. Miała trudności z nadążeniem za panią Thorton, która zdawała się być zdolna do biegu maratońskiego w swoich szpilkach Louis Vuitton, albo może dlatego, że wilczyca nie jadła od bogini wie jak dawna i ledwo trzymała się na nogach. Zaskoczyło ją, że pozwolono jej po prostu podążać za panią Thorton bez żadnych eskort, ale szybko zdała sobie sprawę, gdy dotarły na dół schodów, że nie miała pojęcia, gdzie są ani gdzie są wyjścia.

Podróż przez gigantyczną posiadłość w końcu dobiegła końca przed zestawem podwójnych drzwi, które sięgały niemal do sufitu. W przeciwieństwie do reszty drzwi, te były wykonane z ciemnego drewna i miały misternie wyrzeźbione wzory. Klamki wydawały się być ze złota i dumnie lśniły w maślanym świetle słonecznym.

Pani Thorton szybko zapukała, odwracając się, by jeszcze raz przyjrzeć się wyglądowi Thalii, czekając na odpowiedź. To spojrzenie wystarczyło, by Thalia poczuła się nieswojo, a jej puls przyspieszył, gdy wyobrażała sobie wszystkie straszne rzeczy, które czekają na nią za tymi drzwiami. W co Lars ją sprzedał?

Zanim mogła pogrążyć się w tych mrocznych myślach, z drugiej strony drzwi rozległ się stłumiony głos, dając zgodę na wejście, zanim pani Thorton chwyciła klamki i otworzyła ogromne drzwi.

Previous ChapterNext Chapter