Read with BonusRead with Bonus

ONE | NOWE MIASTO

Postawiłem mój zniszczony, czarny plecak na składanym łóżku, które nazywam swoim łóżkiem od pięciu lat. Mój nowy pokój jest prosty, białe ściany są nagie i ciche, jak wiele innych przed nimi. I takie pozostaną, bo noszenie ze sobą dekoracji przez cały ten czas byłoby złym pomysłem, biorąc pod uwagę, że uciekam od dziesiątego roku życia. Wyciągam swój telefon, stary, nieporęczny model, który kupiłem w sklepie spożywczym w zeszłym tygodniu, zanim opuściłem ostatnie miasto. Czarny prostokąt miga do mnie, gdy go przeglądam - czekając na codzienny telefon, który otrzymuję o tej porze. Jak na zawołanie, ekran rozświetla się z zablokowanym identyfikatorem dzwoniącego, a ja odbieram niemal natychmiast.

"Dotarłaś w jednym kawałku, co?" pytam swobodnie, kładąc się na skrzypiącym łóżku, gdy w odpowiedzi słyszę szelest liści.

"Mniej więcej." Odpowiada kobiecy głos po chwili. Brzmi zmęczona, bardziej niż zwykle. Moje oczy zamykają się, gdy słucham dźwięków po drugiej stronie linii, kroków na chodniku, szelestu drzew w jesiennym wietrze w tle, bardziej odległego chaosu szkolnego placu zabaw i delikatnego szumu płynącej wody. Jeśli będę naprawdę cicho, mogę ją niemal zobaczyć. Będzie wędrować ulicami cichego miasteczka, oczy skierowane na chodnik przed sobą, gdy rozmawia ze mną. Jej truskawkowo-blond włosy związane mocno w kok, srebrzyste pasma starzenia przeplatające się z jaskrawym kolorem, a jej krystalicznie niebieskie oczy czujnie obserwują drzewa i ulice - ostrożnie. "Zaklimatyzowałaś się?"

"Mniej więcej." Mruczę w odpowiedzi, wiedząc, że prawdopodobnie marszczy brwi na moją odpowiedź, i śmieję się do siebie. "Właśnie przyniosłem ostatnie rzeczy z samochodu, skończę się urządzać, jak tylko włączą wodę i prąd za kilka godzin." Mówię, uśmiechając się lekko, gdy moje oczy znów się otwierają. Słyszę, jak przestaje chodzić, dźwięki miasta wypełniają ciszę na chwilę.

"Chciałabym być tam, żeby ci pomóc w ostatnim mieście, ale-"

"Wiem, mamo." Przerywam jej, zamykając oczy ponownie, pozwalając, by gasnące światło z zewnątrz powoli zmieniało biały pokój w krwawy pomarańcz. "Nasze wspólne zapachy zaalarmowałyby Stado." Powtarzam to, czego mnie nauczyła, odkąd się rozdzieliliśmy cztery lata temu. Byliśmy razem przez cały rok, gdy dochodziłem do siebie po próbie, jeden mizerny rok, zanim nasze wspólne zapachy zaalarmowały Stado o naszym miejscu pobytu i musieliśmy się rozdzielić. Tylko jeden z prawie siedmiu lat byliśmy razem. Z drugiej strony, był też ten czas w Brooksfield, kiedy byłem hospitalizowany przez kilka tygodni, wtedy też była ze mną. Ale tylko przez kilka dni. Nie wspomnę o tym nigdy więcej, ale nauczyliśmy się, że nawet sekunda blisko siebie mogłaby zaalarmować Reinierów o naszej lokalizacji.

"Jestem blisko." Mówi w końcu, łatwo zmieniając temat, i słyszę, jak znowu idzie, jej krok przyspieszył, stając się bardziej cichy. Tak jak wtedy, gdy jest zdenerwowana. "To Stado, które sprawdzam, zazwyczaj dobrze przyjmuje przybłędów, więc może nas też przyjmą. Spotykam się z ich Alfą dziś wieczorem."

"To brzmi obiecująco." Mówię, ale w moich słowach nie ma entuzjazmu. Była już 'blisko' wcześniej. Kilka lat temu znalazła Stado, które było gotowe nas przyjąć - dopóki nie dowiedzieli się, przed kim uciekamy. Zamiast tego zaalarmowali nasze stare Stado i prawie nas złapali. Znowu. Od tamtej pory nie ufam żadnym innym Wilkom.

"Staram się, Wisty." Westchnęła, a dźwięk ten był ostry po ciszy. Brzmiała na wyczerpaną, może nie fizycznie, ale emocjonalnie, i muszę przyznać, że nie mogę jej za to winić. Też mam tego dosyć. Może nawet bardziej niż ona, bo cały ten bałagan to moja wina.

"Wiem, mamo." Wydycham, przesuwając ręką po twarzy i przeczesując włosy.

"Zaczynasz jutro szkołę, prawda?" Zmienia temat, a ja pozwalam odejść staremu tematowi, bezwiednie kręcąc palcami w moich długich rudych lokach. Może powinnam je obciąć? Pozwoliłam im rosnąć, odkąd opuściliśmy Reinierów, ale może czas na kolejną zmianę? Może nie.

"Tak, już mam plan lekcji i wszystko." Wyciągam złożony papier z lewej kieszeni, otwierając kartkę zanim zdąży zapytać. Mama zawsze lubi znać mój plan - na wszelki wypadek. "Klasa wychowawcza z Lewisem, fizyka z Shannery, algebra II z Harrisem, literatura amerykańska z Hale, łacina z Jin, historia Ameryki z Barnabym, chór z Jonesem i WF z Lyle." Czytam na głos.

"Hale i Jin?" Głos mamy nagle staje się bezemocjonalny i zdaję sobie sprawę, że przestała chodzić. Marszczę brwi, przeglądam listę i znajduję te nazwiska.

"Tak. Na literaturę amerykańską i łacinę." Siadam, słuchając uważniej, gdy oddech mamy staje się bardziej regularny - jakby próbowała się opanować. "Znasz ich?" Nigdy nie jest tak opanowana bez powodu, tak jak wtedy, gdy wyjeżdżaliśmy, używała tego samego tonu. Jakby próbowała coś ukryć. Jakby celowo nie mówiła mi wszystkiego.

"Jeśli to ci sami, o których myślę, to tak. Z dawnych czasów - zanim opuściliśmy Watahę, znałam ich," mama urywa, jakby teraz była pogrążona w myślach. "Są dobrymi ludźmi, ostatnio słyszałam, że dołączyli do nowoczesnej Watahy. Azure, chyba." Brzmi teraz zamyślona. "Muszę już iść, Wisty. Zadzwonię jutro." Dziwne.

"Dobrze." Mruczę powoli, zastanawiając się, czego mi nie mówi. Linia milknie, a ja patrzę na migający czas, niecałe trzy minuty, zanim zgaśnie, i wkładam urządzenie z powrotem do kieszeni. Zerkam na torbę przy drzwiach, jest wypełniona moimi ubraniami i kilkoma kosmetykami, które zebrałam przez ostatnie kilka lat. Pochylam się nad łóżkiem i przeciągam ciężką czarną torbę na łóżko obok mnie, otwieram ją i zaczynam znajomy proces rozpakowywania.

Jako Wolven - w połowie Wolven, w każdym razie, nauczyłam się, że moda naprawdę nie jest warta wydawania cennych pieniędzy czy czasu. Nie wtedy, gdy za każdym razem, gdy się przemieniam, te ubrania mają tendencję do rozrywania się. Po pięciu latach nadal nie nauczyłam się, jak się przemieniać z ubraniami na sobie, umiejętność, której większość czystej krwi szczeniąt uczy się po roku. To sprawia, że przemiana jest co najmniej niezręczna, musząc się rozebrać i ubrać za każdym razem. Może dlatego unikałam tego przez ostatnie kilka miesięcy. Przyznam, że byłam bardziej niespokojna w tym czasie, a z mojej strony Wolven jest ciągła złość. Moje instynkty Wolven są tłumione, co sprawia, że czuję się trochę szalona. Na krawędzi, a wszystkie moje zmysły są bardziej wyostrzone. Nie miałam porządnego snu od tygodni, każdy dźwięk mnie budzi.

Oczywiście, w ostatnim mieście, nieco większym od tego, unikałam przemiany z całkowicie innego powodu. Była tam większa populacja nocna, ludzie zdawali się przejmować każdą godzinę dnia, a noc należała do innych Wilków w okolicy. Przemiana na terytorium innej Watahy byłaby jak wrzucenie uzbrojonego granatu do ich domów. Ale to nie dlatego odeszłam. Złamałam jedno z zasad mamy, jedno z najłatwiejszych do przestrzegania, ale z tego powodu dowiedziałam się na własnej skórze, dlaczego je wprowadziła. Znalazłam przyjaciela. To nie samo nawiązywanie przyjaźni nie podoba się mamie, ale więź, która się z tym wiąże, obowiązek opieki nad inną osobą, który jest niebezpieczny. Dlatego odeszłam, prawie ujawniłam istnienie Wilków człowiekowi z powodu pewnych rzeczy, których nie mogłam jej wyjaśnić. Teraz jest w zakładzie psychiatrycznym.

Moje ręce zatrzymują się nad małym pudełkiem po butach, miękki szelest papierów w środku, gdy kładę je na kolanach, uspokaja mnie, jak szelest liści czy kartki książki. Otwieram pudełko, pozwalając, aby zawiasy pokrywy stuknęły o moje kolana, gdy wyciągam stos zdjęć. Od pierwszego miasta, w którym mama i ja się zatrzymałyśmy, aż do teraz, Polaroid wejścia do miasta z przedniej szyby mojego samochodu. Jasne, wielokolorowe liście obramowują znak powitalny, 'Witamy w Kiwina!' W eleganckiej czarnej kaligrafii.

Przy przeprowadzce do nowego miasta, mama zdecydowała, że zamkniemy oczy i rzucimy trzy noże na mapę z co najmniej trzydziestu stóp, a potem pójdziemy do miasta w samym środku trójkąta. To sprawiało, że zmiana miast była bardziej ekscytująca i dużo trudniejsza do śledzenia. Tym razem to miasto było położone blisko oceanu. Ponieważ Wataha Reinierów również znajduje się na wschodnim wybrzeżu, mama i ja unikałyśmy zbliżania się zbytnio do oceanu. Ale byłyśmy już w zbyt wielu miastach bliżej środka Stanów, a zachodnie wybrzeże nie jest dokładnie bezpiecznym obszarem dla bezpańskich Wilków.

Zaczynam przeglądać zdjęcia, przypominając sobie chwile, kiedy każde z nich zrobiłam. Od pociągu opuszczającego ostatnie miasto, tuż przed ratuszem z moją starą ludzką przyjaciółką w ostatnim mieście, wejścia do ostatniego miasta, trasy autostopu, którą wzięłam przedtem, i tak dalej, aż dotrę do ostatniego - a właściwie pierwszego - zdjęcia. Żywo zielone drzewa unoszą się na obrzeżach spłaszczonej ziemi, strumyk płynie przez ogromną posiadłość, a mnóstwo, głównie rudowłosych, Wilków zajmuje się swoimi codziennymi sprawami. Ocean można zobaczyć tuż za domami po prawej stronie, słońce świeci radośnie nad wszystkim, i wszystko wydaje się takie szczęśliwe. To było rano przed moimi dziesiątymi urodzinami, rano przed tym, jak moja rodzina skazała mnie na śmierć, a ja uciekłam z mamą.

Moja skóra zaczyna boleć na samą myśl o tej nocy. Wilki mają przyspieszone zdolności regeneracyjne, z wyjątkiem ataków ze strony własnej Watahy. Dlatego większość Watah rozwiązuje swoje problemy wewnętrznie. Spoglądam na moje rękawy, dżinsy, które sięgają aż do skarpet, patrzą na ziemię. Kilka cali widocznej skóry na moich rękach nie jest tak bardzo pokiereszowanych, ale jest kilka grubych i pofałdowanych różowych blizn, które bardzo trudno było wyjaśnić zaniepokojonym dorosłym. Nie wspominając już o tych na szyi. Dopóki jestem częścią Watahy Reinierów, moje blizny nigdy naprawdę się nie zagoją.

Przynajmniej to miasto jest na północy, co oznacza, że noszenie długich spodni i golfów jest akceptowalne.

Odłożyłam zdjęcia, zamknęłam wieko i schowałam pudełko pod łóżkiem. Łóżko skrzypi, gdy wstaję i przeciągam się, zanim ruszę w stronę jasnego korytarza i do kuchni. Na wyspie kuchennej, gdzie jest zlew, stoi pudełko oznaczone "kuchnia" i podchodzę do niego. Mama zawsze nalega, żebym starała się być samodzielna, kiedy mogę, w ludzkich miastach, więc nauczyła mnie podstawowej pielęgnacji roślin i polowania. Podobno zakupy dużych ilości jedzenia to jednoznaczny znak, że ktoś jest Wilkiem i główny sposób, w jaki można go namierzyć - zwłaszcza przez Łowców. Ale byliśmy ostrożni, a Łowcy są rzadkością, zazwyczaj polują na Wilki bez Stad.

Wyciągam z pudełka kilka doniczek z roślinami i niosę je na zewnątrz, do małej szklarni na skraju posesji. Wybrałam to miejsce specjalnie ze względu na lokalizację i fakt, że miało szklarnię. Okna są brudne, pokryte martwymi liśćmi i brudem, ale wnętrze jest wystarczająco czyste. Pracowniczy stół jest ustawiony przy jednej ze ścian domu, w dalekim rogu leży kilka worków z nawozem i puste doniczki, wąż ogrodowy wije się wokół całego pomieszczenia. Kładę doniczki na blacie stołu, sprawdzając każdą z nich, aby upewnić się, że nie złapały żadnych szkodników po drodze. Pomidor, ziemniak, jagody i ostatni pojemnik z różnymi ziołami to wszystko, co udało mi się przynieść z poprzedniego miasta. W poprzednim domu miałam cały mini ogród, ale w przeciwieństwie do tego miejsca, był bardziej na południu, gdzie pogoda nie wpływała tak bardzo na rośliny. Z powodu niespodziewanej przeprowadzki mogłam zabrać tylko kilka roślin. Będę musiała zacząć od nowa, może tym razem spróbuję trzymać przynajmniej kilka więcej w doniczkach na wypadek szybkiej ucieczki.

Mój wzrok przyciągają drzewa trochę dalej, prowadzące na obrzeża miasta, gdzie mały las zdaje się mnie wołać. Im dłużej patrzę na jesienne liście, kilka wiecznie zielonych drzew tu i tam, tym bardziej moja Wilcza strona tęskni za polowaniem. Słyszę, jak wydaję cichy jęk, kiedy odwracam się od drzew i marszem wracam do domu, obiecując sobie, że pójdę na polowanie, jeśli jutro wszystko pójdzie dobrze. Przeprowadzka do nowego miasta była na tyle stresująca, że gdy słońce znika za drzewami i zapada noc, ogarnia mnie zmęczenie. Po szybkim prysznicu przebieram się w koszulkę na ramiączkach i szorty, nie mogąc powstrzymać się od wpatrywania się w przerażające blizny z dzieciństwa, które szpecą moją bladą skórę. Światła w łazience są jasne i nieprzyjazne, gdy patrzę na siebie. Ciemnoszafirowe oczy ostrożnie przesuwają się po gniewnych czerwonych liniach pomarszczonej skóry, które wciąż nie całkowicie się zagoiły, są bardziej skupione bliżej tułowia.

Spoglądam na swoje nogi, moje kręcone rude włosy wpadają mi w pole widzenia, sprawiając, że blizny jeszcze bardziej się wyróżniają. Zamieram, jasna czerwień przypomina mi noc, kiedy zostałam wygnana, gdy wszędzie było tyle krwi - mojej krwi. Zaciskam mocno oczy, czując, jak blizny teraz pulsują fantomowym bólem na mojej skórze. Drżę, sięgając ręką i wyłączając światło. Zanim otworzę ponownie oczy, wracam do swojego pokoju. Padam na łóżko, trochę się rozluźniając, gdy znajome skrzypienie starej ramy wita mnie i wtulam twarz w cienką poduszkę, modląc się, aby ten cały bałagan wkrótce się skończył. Ośmielam się przez chwilę mieć nadzieję, że wszystko się ułoży ze Stadem, które mama znalazła. Ośmielam się pozwolić myśli o ponownym spotkaniu z matką ogrzać zimno mojej przeszłości i zamykam oczy na wschodzący księżyc, gdy miękkie światło wpada do mojego pokoju.

I po raz pierwszy od dziesięciu lat zasypiam w spokojnym, bezsennym śnie.

Previous ChapterNext Chapter