




Rozdział 7- MATE
Perspektywa Derricka
„Chciałbyś zobaczyć teren naszej watahy?” Zadaję pytanie Henry'emu, ale tak naprawdę bardziej interesuje mnie, czy Salara chce się rozejrzeć. Była cicha przez cały obiad, ledwo jadła i głównie patrzyła na swoje ręce na kolanach.
Henry chwyta Salara za rękę, przyciągając ją bliżej siebie. „Przejechaliśmy taki kawał drogi, szkoda byłoby nie zobaczyć, co tu macie.” Mówi, całując Salara w czoło.
„Wypuść mnie, człowieku.” Hunter warczy w mojej głowie. „Wyrwę mu język i wepchnę go do gardła, aż się udusi. Rozszarpię mu gardło moimi szczękami i wykąpię się w krwi tryskającej z otwartej rany. Ja...” Natychmiast go przerywam, czując, jak jego mordercze emocje zaczynają przenikać do mnie.
„Spokojnie, Hunter.” Mówię mu. „Nie będziemy nikomu wyrywać gardła.” Mimo że naprawdę bardzo bym tego chciał.
„Słyszałem tę ostatnią myśl.” Hunter mówi, śmiejąc się.
Zdaję sobie sprawę, że po prostu stoję na werandzie, patrząc na Henry'ego i Salara z gniewnym wyrazem twarzy, więc daję znak, żeby zeszli ze schodów. Miguel pojawia się obok mnie, trzymając mocno swoją nową ulubioną osobę w ramionach.
„Kocham być starszym bratem.” Mówi, uśmiechając się do mnie dumnie.
Odwracam się, żeby iść przed nim, chcąc ukryć przed nim smutek, który ogarnął moją twarz. Sądząc po tym, jak dzisiaj poszło, nie jestem pewien, czy Salara zostanie tu ze mną, jak miałem nadzieję.
Zastanawiam się, czy mógłbym przekonać inne watahy, żeby pozwoliły Henry'emu przychodzić do ich niezamężnych wilczyc w nadziei, że jedna z nich jest jego bratnią duszą.
Raczej nie.
Większość watah nie pozwala ludziom zbliżać się do swoich terenów, chyba że jeden z nich jest ich partnerem. Coś, co nie zdarza się zbyt często. Bogini Księżyca rzadko łączy wilki z ludźmi, ponieważ zazwyczaj nie tworzą dobrych par.
To właśnie sprawia, że sytuacja z Salara jest tak intrygująca. Co takiego jest w niej, że Bogini Księżyca uznała ją za moją idealną parę? Moje oczy wędrują do miejsca, gdzie Salara idzie obok Henry'ego, trzymając jego rękę mocno.
Na pierwszy rzut oka nie powiedziałbyś, że jest w niej coś szczególnego. Nie ma żadnej pewności siebie i wydaje się być uległa wobec swojego męża. Większość Alfa uznałaby to za atrakcyjną cechę u swojej partnerki, ale nie ja. Chcę partnerki, która będzie mnie codziennie wyzywać, partnerki, która nie boi się powiedzieć mi, jak jest, gdy uważa, że popełniłem błąd lub gdy jej uczucia są zranione.
Poza tym wszystkim, Salara urzekła mnie swoją urodą. Nikt nigdy nie wyglądał tak pięknie jak moja Salara. Nawet w prostym stroju z niebieskich jeansów i starego T-shirtu, jest zachwycająca.
Hunter krąży w mojej głowie w zgodzie. On już całkowicie zakochał się w naszej małej ludzkiej partnerce i wcale mu nie przeszkadza, że nie jest wilkołakiem. „Zrobimy z niej wilkołaka.” Hunter mówi pewnie, jakby to było nic wielkiego.
„Przejeżdżaliśmy obok małego miasteczka w drodze tutaj.” Henry mówi, wyrywając mnie z myśli. „Czy wasza wataha jest całkowicie samowystarczalna? Ilu jest w waszej watasze?” Salara sztywnieje przy ostatnim pytaniu Henry'ego, co przyciąga moją uwagę.
Dlaczego pytanie Henry'ego o moją watahę miałoby ją tak niepokoić? „Jesteśmy w większości samowystarczalni.” Mówię po chwili. „Jeśli chodzi o liczby, nie jestem pewien.” Przeciągam palcami przez włosy, próbując uniknąć odpowiedzi na to pytanie. „Mój Beta prowadzi rejestr liczby członków watahy.”
Obserwuję, jak Salara odpręża się obok Henry'ego, ciesząc się, że nie odpowiedziałem na jego pytanie szczerze, jak zamierzałem na początku. Salara musi wiedzieć coś, czego ja nie wiem, i czuć się zagrożona tym, że on ma wiedzę o mojej grupie. Będę musiał mieć go na oku przez resztę tej podróży.
Kiedy przechodzimy obok ogrodów różanych, z których moja matka jest tak dumna, wskazuję Salarze, żeby odpoczęła na jednej z ławek ustawionych na zewnątrz ogrodu. „Ten ogród jest piękny” - mówi Salara, po raz pierwszy od przybycia, zaskakując mnie. Dźwięk jej głosu przepływa przez mnie jak melodia, powodując, że Hunter porusza się w mojej głowie.
Zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, żeby zachęcić ją do dalszej rozmowy, dźwięk biegnących łap rozlega się zza rogu. W sekundę znajomy wilk Savanny pędzi w naszym kierunku z maksymalną prędkością. Zatrzymuje się nagle przed Henrym, szybko zmieniając się z wilka w ludzką formę na naszych oczach.
Henry patrzy z fascynacją, jak futro Savanny zaczyna się cofać w jej skórę, a dźwięki łamiących się kości wypełniają ciche popołudnie. Kiedy Savanna w pełni przemienia się w ludzką formę, stoi przed nami naga.
Usta Salary zaciskają się z niezadowoleniem, kiedy zauważa, że Henry siedzi tam, wpatrując się w nagą Savannę, oszołomiony. „Partner!” - warczy Savanna, jej brązowe oczy wpatrują się w Henry'ego, gdy na jego twarzy pojawia się zaskoczenie.
Henry próbuje wstać z ławki, ale Salara kładzie rękę na jego ramieniu, z wściekłym wyrazem twarzy.
To jest nowa strona mojej nieśmiałej małej partnerki, której wcześniej nie widziałem. Nie sądziłem, że lubi swojego męża, a tu jest zła, że wilczyca uznała go za swojego. Strach mnie ogarnia. Czy odrzuci mnie na rzecz utrzymania swojego męża, mimo że osiągnąłem swój cel znalezienia mu partnerki?
Savanna warczy na Salarę, powodując, że jej ciało drży ze strachu, ale trzyma głowę wysoko, patrząc od Henry'ego do Savanny i z powrotem. „MÓJ!” - warczy Savanna na Salarę, jej kły wystają z ust, a ślina pryska z jej ust.
„Jestem jego żoną” - mówi Salara zimno, utrzymując kontakt wzrokowy z Savanną. „TY jesteś obcą osobą.” Wskazuje palcem na Savannę, mówiąc ostatnie słowa. Może moja mała partnerka nie jest tak uległa, jak myślałem.
Savanna nagle rzuca się na Salarę, jej zęby trzaskają, gdy warczy na nią gniewnie. Miguel szybko reaguje, chwytając swoją nową małą przyjaciółkę i biegnąc z nią z powrotem do domu stada.
Przerażenie maluje się na twarzy Salary, gdy Savanna szybko zbliża się do niej, ale nie na tyle szybko. W ostatniej chwili chwytam Savannę za talię i rzucam ją przez podwórze, z dala od Salary. Kątem oka widzę, jak rozbawienie rozlewa się po twarzy Henry'ego, gdy obserwuje rozwijającą się scenę.
Czy tak mało zależy mu na kobiecie, którą nazywa swoją żoną?
W ciągu kilku sekund Savanna znowu stoi na nogach, gotowa rzucić się na Salarę. Hunter wychodzi na powierzchnię, głośno warcząc na Savannę, co powoduje, że zatrzymuje się w miejscu, a strach emanuje z niej falami.
„Ani kroku dalej, Savanna” - warczę, pozwalając, aby moja alfa aura przeniknęła moje słowa. Savanna jęczy, odwracając głowę na bok w geście uległości. Kiedy wycofuję swoją aurę, oczy Savanny znajdują Salarę i rzuca jej groźne spojrzenie.
„Panie…” - mówi Henry, pozwalając, aby chichot wydobył się z jego piersi. „Jestem pewien, że możemy to wszystko rozwiązać.” Zadowolony uśmiech rozciąga się na jego twarzy, sprawiając, że Hunter błaga, aby pozwolić mu zetrzeć ten zadowolony wyraz z jego twarzy.
Salara odwraca swoje gniewne oczy w stronę Henry'ego, a na jej twarzy pojawia się niedowierzanie.