Read with BonusRead with Bonus

3. SILAS: CZY ZNALAZŁEM MOJEGO PARTNERA?

Silas

Żałowałem, że nie zwracałem większej uwagi na zajęcia, teraz bardziej niż kiedykolwiek. Jakie były znaki na odnalezienie swojej drugiej połówki? Moje uścisk na szklance się wzmocnił. Nie miało znaczenia, czy zwracałem uwagę, czy nie. Nie byłem jak oni. Nie potrafiłbym rozpoznać, czy znalazłem swoją drugą połówkę, czy nie. Jakie były szanse, że w ogóle będę miał taką połówkę jak oni? Wszystko, co po nich odziedziczyłem, to ich zmysł węchu, siła i szybkość. Nie potrafiłem się przemieniać i dlatego tak mnie dręczyli.

Podnosząc szklankę, wziąłem kolejny łyk złocistego trunku. Palił w gardle i w pustym żołądku. Powinienem coś zjeść, ale nie miałem na to ochoty.

Mój wzrok błądził po małym pokoju hotelowym. To było do przewidzenia w małym miasteczku jak to. Mieli tylko jeden motel z zaledwie dwudziestoma pokojami. Nie wspominając o tym, że przydałoby się tu porządne sprzątanie—głębokie sprzątanie. Wypijając resztę napoju, pochyliłem się, żeby sięgnąć po butelkę z małego stolika obok łóżka.

Gdy nalewałem więcej whisky do szklanki, telefon zaczął dzwonić. Jedno spojrzenie na ekran sprawiło, że zacisnąłem usta. Imię mojej mamy migało na ekranie przez kilka sekund, zanim telefon przestał dzwonić. Wypuściłem powietrze i oparłem się na krześle. Minęły miesiące od naszej ostatniej rozmowy.

„Nigdy nie będziesz miał drugiej połówki! Nie było ci to pisane, a nawet jeśli ją znajdziesz, mam nadzieję, że ucieknie od ciebie, ty bezużyteczny gnojku. Jesteś kawałkiem gówna, Silas, i zawsze taki będziesz!”

Odstawiając szklankę, przycisnąłem usta do butelki i przechyliłem ją do góry. Słowa Ethana przemykały przez moją głowę. To były słowa, które wypluł na mnie, zanim wybiegł. Nigdy nie pamiętałem, o co się kłóciliśmy na początku.

To te słowa sprawiły, że go znienawidziłem. Spodziewałem się drwin i ostrych słów od innych, ale nie od niego. Był moim bratem. Powinien być po mojej stronie, ale zamiast tego stał się jednym z nich.

Odstawiając butelkę, przetarłem usta wierzchem dłoni i opuściłem głowę do tyłu. Mój wzrok przesunął się po poplamionym suficie na kilka sekund, zanim zamknąłem oczy. Obraz Lary natychmiast pojawił się w mojej głowie.

Jej piwne oczy, blada skóra z ustami w kształcie łuku Kupidyna i mały nos jak guzik... Lara wyglądała jak elf. Byłem ciekaw, jak wyglądałaby z rozpuszczonymi włosami. Jej kolor włosów nie był naturalny; nie mógł być—nie z jej kolorem oczu i odcieniem skóry. Już wiedziałem, jak się czuła w moich ramionach. Pamiętałem jej zapach.

Przejechałem językiem po górnych dziąsłach, gdy mrowienie się nasiliło. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Moje oczy otworzyły się szeroko, skoczyłem na nogi i pośpieszyłem do łazienki. Po włączeniu światła, pochyliłem się nad umywalką i rozchyliłem wargi, żeby lepiej przyjrzeć się mrowiącym dziąsłom. Nadal wyglądały tak samo. Żadnego wydłużenia zębów—nic.

„Głupota!” wymamrotałem do siebie.

Miałem ich krew, ale nigdy nie miałem się przemienić. Nigdy nie miałem poznać uczucia biegania wolno po lesie z wiatrem wiejącym przez moje futro. Nigdy nie miałem gonić wiewiórki czy królika ani żadnego innego dzikiego zwierzęcia. Nigdy nie miałem poznać uczucia uczestniczenia w biegach stada. Nigdy nie miałem robić niczego, co oni robili. Ale to nigdy mnie nie obchodziło.

Aż do teraz. Aż do tej nocy, kiedy poznałem kobietę o imieniu Lara.

Ona nigdy nie zainteresowałaby się dziwakiem jak ja. Byłem dziwakiem—tak mnie nazywali i dlatego zaczynałem bójki. Nie tylko urodziłem się człowiekiem, ale także miałem różnokolorowe oczy. Nienawidziłem swoich oczu. Ból przeszył mnie, gdy przypomniałem sobie wyraz zdziwienia na jej twarzy, kiedy nasze oczy się spotkały.

Otrząsając się z przygnębiających myśli, pospiesznie wyszedłem z łazienki i sięgnąłem po butelkę. Piłem i piłem, aż butelka była pusta, a potem sięgnąłem po kolejną. Alkohol manipulował moją pamięcią. Sprawiał, że zapominałem o wszystkich złych rzeczach, jakie kiedykolwiek wydarzyły się w moim życiu. Przypominał mi dobre dni, zanim wszyscy dowiedzieli się, że nigdy nie będę mógł się przemieniać. Byliśmy szczęśliwi, jako rodzina.

Dlaczego wszystko się zmieniło? Dlaczego nie mogliśmy pozostać szczęśliwi, jak wtedy?

Dźwięk dzwoniącego telefonu wyrwał mnie z rzeczywistości. Na oślep sięgnąłem po niego i odebrałem połączenie.

„Nie rozłączaj się.”

Moje serce przyspieszyło, gdy usłyszałem przez telefon delikatny głos mojej matki. Wciągnąłem głęboki oddech i powoli go wypuściłem. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo za nią tęskniłem, aż do teraz. Była nie tylko moją matką, ale i najlepszą przyjaciółką w trudnych chwilach, gdy byłem wyśmiewany za to, że nie mogłem się przemieniać.

„Silas, jesteś tam?”

Przełknąłem ślinę. „T-tak.”

„Gdzie jesteś?” zapytała. „Próbowałam dzwonić do ciebie do domu, ale twoja gospodyni poinformowała mnie, że jesteś w delegacji. Nie odbierałeś wcześniej telefonu, więc zadzwoniłam z innego numeru.”

Ból i rozczarowanie były wyraźnymi emocjami, które mogłem usłyszeć w jej głosie. Byłem przyczyną tego bólu i to był główny powód, dla którego wyjechałem. Nie mogłem znieść widoku rozczarowania w jej oczach, ilekroć na mnie patrzyła.

„Byłem w pobliżu,” odpowiedziałem, zamiast podać jej konkretną odpowiedź. „Coś się stało?”

Usłyszałem jej głośne westchnienie. Minęło kilka minut ciszy. „Wiele. Dlatego próbowałam się z tobą skontaktować.”

„Mamo—”

„Chcę, żebyś wrócił do domu,” przerwała mi. „Chcę, żebyś był tutaj na Ceremonii Wiązania twojego brata.”

Powietrze gwałtownie opuściło moje płuca. Jego Ceremonia Wiązania. Ethan znalazł swoją towarzyszkę. Nie powinienem być zaskoczony, ale to bolało. Pamiętałem czasy, gdy byliśmy młodsi, gdy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i braćmi; żartowaliśmy o tym. Marzyliśmy o dzieleniu się towarzyszką jak nasi rodzice. Ale ten sen rozpadł się, gdy zaczęliśmy się kłócić. Ethan rozpoczął szkolenie i zaczęliśmy się od siebie oddalać. Bardziej martwił się o to, co członkowie stada o nim pomyślą, niż o mnie. Oddaliliśmy się od siebie i z każdym rokiem było coraz gorzej.

Miałem nadzieję... Potrząsając głową, zamknąłem oczy i próbowałem stłumić ból. Nie powinno to mieć znaczenia, ale jakoś miało. To tylko sprawiało, że nienawidziłem go jeszcze bardziej. On będzie mógł założyć rodzinę. Otrzyma wszystko, czego kiedykolwiek pragnął, podczas gdy ja wciąż byłem sam. Bez towarzyszki, bez rodziny, bez niczego.

„Silas, jesteś tam?”

Wciągnąłem gwałtownie powietrze. „Gratulacje,” wymusiłem na swoich ustach.

„Kochanie—”

„Musisz być z niego dumna, mamo. Przekaż mu moje gratulacje.”

„Sam możesz mu je przekazać, kiedy—”

„Nie będę obecny,” przerwałem jej.

„Musisz—”

„Nic nie muszę!” krzyknąłem, ściskając mocniej telefon. „Nawet nie próbowałaś mnie zatrzymać, gdy wyjeżdżałem. Jedyny raz, kiedy dzwonisz, to żeby poinformować mnie o czymś, co zrobił mój brat lub co zamierza zrobić. Nigdy nie dzwonisz, żeby zapytać, jak się czuję.”

Usłyszałem jej pociągnięcie nosem. „To nieprawda,” zachrypiała. „Ty—”

„Muszę iść, mamo.”

Rozłączyłem się, zanim zdążyła powiedzieć kolejne słowo. Patrząc jeszcze przez kilka sekund na telefon, odciągnąłem ramię do tyłu i rzuciłem nim o ścianę. W momencie, gdy uderzył w ścianę, rozpadł się na milion kawałków i spadł na podłogę.

Nigdy mnie nie kochali tak, jak jego. Nie byłem ważny w przeszłości i wiedziałem, że nie będę też w przyszłości, po wspaniałej ceremonii mojego brata. Wszystkie nadzieje, jakie miałem na to, że moi rodzice będą ze mnie dumni, zgasły. Ethan znalazł swoją towarzyszkę, teraz mógł być doskonałym Alfą.

Previous ChapterNext Chapter