




Rozdział 5
Thomas wjechał na znajomy podjazd. Przez kilka minut przyglądał się swojemu domowi z komfortu samochodu. Ten dom już nie wydawał mu się domem. Nie od czasu, gdy zmarła jego matka. Wydawało się, że cała radość i światło zostały zastąpione przez melancholię i ciemność, i wiedział, że to był powód, dla którego jego ojciec nie spędzał dużo czasu w domu. Cholera, to był też jego powód.
Otworzył drzwi samochodu i wysiadł, mając połowę umysłu na to, by z powrotem wsiąść do samochodu i odjechać. Zastanawiał się, co robi Trish, która była jego stałą towarzyszką, gdy był młodszy, i stała się dla niego drugą matką. Myśląc o niej, czuł się winny, że nie wrócił do domu wcześniej. Zaczynało się ściemniać, zachodzące słońce rzucało ponury cień na rezydencję i jej tereny, a Thomas zastanawiał się, czy wrócił o nieprzyzwoitej porze.
Wsadził rękę do jednej z kieszeni spodni i wyciągnął klucz do domu. Mógł zadzwonić dzwonkiem, ale chciał zaskoczyć Trish i to był jego sposób na to. Thomas uśmiechnął się, myśląc o jej przerażonym wyrazie twarzy, i czekał na jej skarcenie po tym, jak się uspokoi. Tęsknił za byciem karconym.
Otworzył i zamknął drzwi po cichu, rozejrzał się. Nic. Uśmiechnął się do siebie. Przeszedł do kuchni, ale jej tam nie było. Przeszukał kilka innych pokoi, ale nadal nie było po niej śladu. Doszedł do wniosku, że jest na górze, prawdopodobnie odpoczywa.
Poruszał się po schodach zręcznie, aby nie zwrócić na siebie uwagi, na wypadek gdyby chodziła po domu. Na szczycie schodów spojrzał w obie strony; skrzydło zachodnie i skrzydło wschodnie. Skręcił w stronę skrzydła wschodniego, tam gdzie mieszkała Trish.
Postawił nogę do przodu, ale zatrzymał się. Przysiągłby, że coś usłyszał... Zastygł w bezruchu i przechylił głowę. Na pewno coś usłyszał i to nie pochodziło ze wschodniego skrzydła. Powoli obrócił się na pięcie i spojrzał podejrzliwie w dół korytarza. Tylko on używał skrzydła zachodniego. Zarówno jego ojciec, jak i Trish zajmowali skrzydło wschodnie.
Już nie myślał o robieniu psikusów. Jego umysł był w stanie najwyższej gotowości, niemal widział czerwone światła migające w jego głowie. Zatrzymał się przy drzwiach jednego z pokoi. Nieomylny dźwięk dochodził zza ścian. Przekręcił gałkę i stwierdził, że drzwi są otwarte. Zostawiając małą szczelinę, zajrzał do środka. Kiedy było czysto, wszedł w pełni, zamykając za sobą drzwi na klucz. Intruz brał prysznic, i był pewien, że to nie jest ktoś z domowników. Ten pokój był surowo zabroniony dla wszystkich. A myśl, że jakiś nędznik włamał się do jego domu i korzystał z łazienki w dawnym gabinecie jego matki, była odrażająca.
Kiedy jego matka żyła, nalegała na posiadanie oddzielnego pokoju od męża, to było jej sanktuarium. Była artystką, uwielbiała malować i zawsze twierdziła, że ten pokój napełnia ją inspiracją. Kiedy jego ojciec często wyjeżdżał w interesach, spała tutaj... to było jej bezpieczne schronienie.
Zobaczył torby spakowane na podłodze, nie otworzył ich, wbrew swojemu lepszemu rozsądkowi. Wiedział, że powinien, dałoby mu to lepsze zrozumienie sprawcy, ale jego krew wrzała i szczerze mówiąc, nie chciał zdobyć więcej dowodów na to, że ktoś jawnie naruszył sanktuarium jego matki. Usiadł na krawędzi łóżka... poczeka, a gdy wyjdą, będzie gotowy.
Avril skończyła prysznic, musiała przyznać, że zajęło jej to więcej czasu niż było konieczne, ale potrzebowała chłodnych, uspokajających strumieni wody, które ją pieściły. Nie zdawała sobie sprawy, jak ostatnio była spięta, a prysznic ją zrelaksował. Sięgnęła po ręcznik wiszący na wieszaku i osuszyła się. Avril starannie owinęła się w komfortową objętość ręcznika.
Weszła do pokoju i kątem oka zobaczyła ruch, a w ułamku sekundy została przyciśnięta do ściany. Jej plecy paliły od ataku i krzyknęła z bólu. Kiedy brzęczenie w jej głowie ustało, otworzyła oczy, by spojrzeć na swojego napastnika.
Szok to było za mało powiedziane w głowie Thomasa, gdy rzekoma przestępczyni pojawiła się na scenie. Była młoda i, choć nie chciał tego przyznać, bardzo piękna. Ale nauczył się, że książki nie ocenia się po okładce. Rzucił się na nią, przyciskając ją do ściany.
Krzyknęła z bólu, ale gdy tylko jej oczy się otworzyły, zatrzymał się.
"Kim ty jesteś?" Wydyszała, jej twarz była pełna niewinności.
"To ja będę zadawał pytania." Jego głos odbijał się echem po pokoju, a jego bezwzględność sprawiła, że zamknęła oczy ze strachu. Próbowała go odepchnąć, co spowodowało, że obrócił ją bez wysiłku i przycisnął twarzą do ściany. Ręcznik, który okrywał jej ciało, opadł, a ona westchnęła, łzy wymuszając się na jej policzki.
Thomas nachylił się do jej ciała, aby ograniczyć jej ruchy. Nie był z tego dumny, ale jego ciało reagowało na nią. Pochylił się do przodu i szepnął jej do ucha.
"Co-tu-robisz?" Zapytał. "W moim domu." Słowo po słowie, jego głos był wolny i niebezpieczny.
"Twój dom?" Jej głos łamał się, ale Thomas starał się nie być poruszony, była przestępczynią i byli dobrzy w udawaniu.
"Tak, mój dom." Prawie warknął.
"Ja... ja zostałam zaproszona tutaj przez pana Lynne'a. On... on jest przyjacielem mojego taty." Odpowiedziała, łzy płynęły niekontrolowanie po jej policzkach.
"Nie zabijaj mnie." Błagała. Thomas planował ją zabić tam i wtedy, ale fakt, że wspomniała o jego ojcu, sprawił, że zaczął wątpić.
Nie odpowiedział. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon, wybierając numer jednej osoby, która mogła rozwiać wszelkie wątpliwości.
Po drugim sygnale jego ojciec odebrał.
"Nie mów mi, że już się nudzisz!" Jego ojciec brzmiał zrezygnowany.
Thomas zaśmiał się, "Mogę cię zapewnić, że nie, ale to nie jest powód, dla którego dzwonię. Czy jest coś, o czym zapomniałeś mi wspomnieć? Coś o osobie przebywającej w naszym domu?" Zapytał, kontynuując patrzenie na delikatne linie karku i ramion intruza. Szybkie unoszenie i opadanie jej klatki piersiowej przy ścianie przyciągnęło jego uwagę do jej jędrnych piersi i jego umysł zobaczył je przyciśnięte do niego.
"O tak! Jak mogłem zapomnieć? Przyjaciel ma córkę i ona niedługo zaczyna studia, więc zasugerowałem, żeby pozwolił jej zostać w naszym domu, ponieważ martwił się o jej bezpieczeństwo. Muszę to powiedzieć, dzięki Bogu, że mam syna. Gdyby Mary urodziła mi córkę, przysięgam, że byłaby pod całkowitą kontrolą!"
"Dobrze, tato, to wszystko."
"Również, bądź na najlepszym zachowaniu, Thomas, i spraw, by czuła się mile widziana." Thomas zakończył połączenie i włożył telefon z powrotem do kieszeni.
Zdał sobie sprawę, że zachował się pochopnie i głupio, więc puścił dziewczynę i cofnął się. Powoli odwróciła się, używając ręki, aby zakryć swoje nagie ciało. Patrzyła na Thomasa, jej oczy były czerwone.
"No cóż... przepraszam, chyba źle zrozumiałem tę sytuację." Odpowiedział Thomas. To było najlepsze, co mógł zrobić. Patrzył na dziewczynę, która patrzyła na niego z takim spojrzeniem, że mogłoby go zabić.
Schyliła się i podniosła ręcznik, trzymając go przy ciele jak tarczę. "Witamy w naszym domu. Jestem Thomas Lynne, a ty?" Avril była zdumiona, jak łatwo ten agresor zmienił stronę. Dopiero co ją zaatakował, a teraz próbował prowadzić uprzejmą rozmowę. Milczała, mocniej zaciskając ręcznik.
"No cóż... nie martw się, możemy kontynuować tę rozmowę później." Odpowiedział.
Podszedł bliżej do niej i zobaczył, że jeszcze bardziej przysunęła się do ściany. Uśmiechnął się, gdy jego ciało było milimetry od jej, pochylił głowę w jej kierunku i w jednej chwili odwróciła twarz. Wykorzystał tę okazję, aby mówić do jej ucha.
"Wiesz, naprawdę nie potrzebujesz tego." Powiedział, chwytając ręcznik i szarpiąc go, odsłaniając jej nagie ciało po raz kolejny. Jej westchnienie wystarczyło, by go rozjuszyć. Spojrzał na nią, a ona zamknęła oczy. Odsunął się i opuścił pokój.