




Rozdział 2
Avril ponownie przeglądała swój list akceptacyjny i serce jej bolało. Postanowiła odłożyć ten pomysł na bok, włożyła list do pudełka z pamiątkami i wsunęła je pod łóżko. Teraz pomysł wyjazdu na tę uczelnię był tylko wspomnieniem i niespełnionym marzeniem. Westchnęła i zeszła na dół, gdzie jej rodzice gościli kilku swoich znajomych, a jej obecność była wymagana.
Avril była zasadniczo społecznie niezręczna i przebywanie wśród ludzi często budziło w niej wstręt. Nigdy nie wiedziała dokładnie, jak zareagować czy się zachować. W skrócie, czuła się niekomfortowo.
„Cześć.” Ogłosiła swoje przybycie, reszta powitań zniknęła dla niej... jak większość wieczoru. Avril przybrała na twarzy przyjemny wyraz, kiwała głową, kiedy myślała, że powinna, i mówiła, gdy była o to proszona. Cały czas mając nadzieję, że ludzie po prostu odejdą.
„Słyszałam, że dostałaś się na tę uczelnię.” Pani Chambers zwróciła się do Avril, która na wspomnienie swojego niespełnionego marzenia prawie zakrztusiła się winem, które piła.
Natychmiast spojrzała na swoich rodziców, a potem z powrotem na kobietę.
„Tak, ale myślę, że zostanę tutaj na studia.” Odpowiedziała, uśmiechając się w sposób, który nie oddawał jej prawdziwych uczuć.
„Szkoda.” Skomentował pan Chambers. „Nasza córka również została przyjęta. To wspaniała uczelnia.” Skierował komentarz do jej rodziców. „Wasza córka ma szczęście, że została przyjęta, niewiele osób ma taką możliwość. Mimo jej decyzji o pozostaniu tutaj, jestem pewien, że jesteście bardzo dumni z niej.”
„Jesteśmy.” Odpowiedział pan Stock, „Jesteśmy również zadowoleni, że zostaje blisko domu.”
„Och,” wtrąciła pani Chambers. „To rzeczywiście ma swój urok, mieć dzieci zawsze przy sobie, ale akademickie osiągnięcia naszych dzieci są ważniejsze niż nasze potrzeby. Ta uczelnia jest jedną z najlepszych i biorąc pod uwagę, co wasza córka chce studiować, ma najlepsze programy dla niej.”
Słysząc już wystarczająco dużo i czując się coraz bardziej pusta przy ciągłym wspominaniu szkoły, którą próbowała zapomnieć, Avril nagle wstała. „Przepraszam, ale muszę się oddalić.” Nałożyła uśmiech na twarz, unikając wzroku rodziców.
Obróciła się na pięcie po potwierdzeniu, że może odejść, i udała się prosto do swojego pokoju.
Avril leżała na brzuchu na swoim łóżku, słuchawki w uszach, myśląc nad tym, jaki zwrot akcji powinna mieć w swojej historii. Była zapaloną czytelniczką, a pisanie opowiadań na boku było dla niej sposobem na bycie przygodową, na ucieczkę od nudnej codzienności.
Avril jęknęła, podkręcając głośność w słuchawkach. Żadne ilości rozpraszaczy nie pomagały jej. Nienawidziła po prostu leżeć tutaj i akceptować cokolwiek, co jej rodzice postanowią dla niej.
Zanurzyła twarz w poduszki i pozwoliła muzyce ją uspokoić. Znajdując się na granicy świadomości i snu, Avril podskoczyła na gorący dotyk na ramieniu.
Jej oczy rozszerzyły się, a tętno zaczęło opadać, gdy zobaczyła swoich rodziców. "Prawie dostałam zawału!" oskarżyła, przewracając się i wtulając głębiej w miękki materac. Oni się zaśmiali.
"Przepraszamy, że cię obudziliśmy, ale musimy porozmawiać." przerwał ojciec, gdy ona walczyła, by usiąść prosto w łóżku, wszelkie oznaki zmęczenia zniknęły.
"Śledził tego człowieka przez miesiące, aż..."
"Aż był na tyle głupi, żeby dać się zabić?" wtrącił Thomas, gdy przekazywano mu szczegóły nowego zadania.
"Cóż, można to tak ująć." odpowiedział jego kontakt w organizacji.
"Czy dowiedział się, gdzie trzymają dziewczyny?" zapytał Thomas, zakładając kurtkę i prostując krawat.
"Tak, ale nie wszystkie są w jednym miejscu, jest około dwunastu różnych lokalizacji. Chcą, żebyś zaatakował główną siedzibę, podczas gdy inni agenci zajmą się pozostałymi miejscami."
"Wyślij mi współrzędne i kontakty ludzi, których przygotowujesz do zadania. Musimy zaatakować jednocześnie. Dopracuję szczegóły."
"Wysyłam informacje teraz. Derek Reacher ma zostać zabity na miejscu, co do jego ludzi, możesz zrobić, co uznasz za stosowne." Linia się rozłączyła.
Thomas rzucił telefon na łóżko hotelowe. Derek Reacher... człowiek, który kontrolował niesławny gang handlujący ludźmi. Cieszyło Thomasa, że może przyczynić się do jego upadku, tacy ludzie jak Reacher zawsze go irytowali.
Nie mógł się doczekać, żeby zabić tego drania, ale na razie jego głównym priorytetem było uwolnienie porwanych dziewczyn.
"Dokądś się wybierasz?"
Thomas spojrzał w stronę drzwi łazienki, gdzie stała jego ostatnia zdobycz. Jej ciało było nagie i kuszące. "Niestety, wracam do pracy." odpowiedział lekko, czując pewną satysfakcję, gdy jej uśmiech zamienił się w grymas.
Zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Zaraz po tym, jak bezpiecznie wsiadł do samochodu, wykonał niezbędne telefony. Atak był zaplanowany na tę noc, a on miał idealne przykrycie, żeby dostać się do siedziby bez wzbudzania podejrzeń.
Thomas podjechał pod magazyn, rozglądając się. Nie był tak mocno strzeżony, jak się spodziewał, tylko około ośmiu ciężko uzbrojonych ludzi, ale był pewien, że w środku jest ich więcej. Nie miał przy sobie broni, i tak by go przeszukali, a on musiał sprawiać wrażenie zwykłego kupca.
"Pan Green." Niski mężczyzna przywitał go jego pseudonimem, gdy wysiadał z samochodu.
"Dobry wieczór, panowie." Odpowiedział swobodnie, chowając ręce do kieszeni spodni. Otoczyli go i poprowadzili do wejścia do magazynu. Thomas uśmiechnął się w duchu. To miało uchodzić za wystarczające zabezpieczenie? Nie miał żadnych wątpliwości co do swojej zdolności do zniszczenia tej operacji.
Niektórzy z mężczyzn go obmacali. Uniósł groźnie brew w ich kierunku. "Czy skończyliśmy już te bzdury, panowie?"
Jeden z bardziej agresywnych mężczyzn spojrzał na niego surowo, a Thomas doszedł do wniosku, że jego zadaniem było zastraszanie. "Dobrze, więc jeśli możemy pominąć wstęp i przejść do bardziej satysfakcjonującej części naszej umowy, byłbym wdzięczny." Mówił pewnie, patrząc na każdego z nich.
"Mój kontakt nie powiedział mi, że jesteś taki niecierpliwy." Uwagę Thomasa przykuł mężczyzna wchodzący do dużej przestrzeni, otoczony przez czterech ludzi.
"Jest wiele rzeczy, których twój kontakt prawdopodobnie ci nie powiedział," odpowiedział Thomas. Reacher uśmiechnął się złowrogo.
"Prawdopodobnie." Odpowiedział złowieszczo.
"Cóż, panie Reacher, czy jesteśmy tu, aby rozmawiać, czy pokażesz mi towar?" Thomas poczuł pewną satysfakcję, gdy mężczyźnie drgnęła warga.
"Nie powiedziałeś mi swoich preferencji, panie Green." Odpowiedział.
"Co oferujecie?" Thomas musiał kupić trochę czasu. Miał zostać powiadomiony, gdy inne miejsca będą gotowe do szturmu, więc teraz musiał zwlekać.
"Wszystko. Dostarczamy z różnych kultur, ras. Masz jakieś specyficzne wymagania?"
"Hmm, cóż, wolę, żeby moje kobiety były nieskalane." Odpowiedział i głęboko w środku to była prawda. Lubił swoje przelotne romanse i jednorazowe przygody, ale nieskalana kobieta była trudna do znalezienia. Nie chodziło mu dokładnie o dziewice, kobieta mogła być doświadczona, ale nieskalana. Trudno było mu wyjaśnić, jaka była jego idealna kobieta.
Reacher uśmiechnął się. "Myślę, że mogę to załatwić. Mieliśmy dziś nową dostawę, wszystkie nietknięte i, jak to ująłeś... nieskalane."
"Doskonałe. Ale oczywiście, chciałbym zobaczyć to na własne oczy." Odpowiedział Thomas.
"Oczywiście," odpowiedział Reacher, dając znak jednemu ze swoich ludzi. Czterech z nich zniknęło za wejściem prowadzącym dalej w głąb magazynu. "Daj nam chwilę, żeby przygotować dziewczyny do twojej wizyty. Jeśli chcesz, możesz również przetestować produkt, oczywiście bezpłatnie."
Thomas uśmiechnął się mimo swojego wrodzonego pragnienia, by odrąbać temu draniowi głowę. "Dziękuję za ofertę." Odpowiedział lekko. Był doskonały w tym, co robił, więc jego wstręt do tego człowieka, bez względu na to, jak głęboki, nie był widoczny.
Jeden z czterech mężczyzn ponownie wszedł i dał znak. "Tędy, panie Green."
Thomas szedł za nimi, cały czas obserwując dziewięciu zbirów, mógł wiele wywnioskować o ich "umiejętnościach" na podstawie sposobu, w jaki się poruszali. Większość była po prostu zbyt pewna siebie, myśląc, że wymachiwanie bronią czyni ich niezwyciężonymi.
Thomas został zaprowadzony do mniejszego pomieszczenia niż to, w którym był wcześniej. Około czterdziestu dziewczyn stało w dwóch rzędach, trzęsąc się ze strachu. Były otoczone przez trzech zbirów, którzy wcześniej wyszli.
"To wszystko?" zapytał Thomas, jego ręce płonęły. Nie mógł się doczekać, by dorwać tych ludzi.
"To wszystko, co spełnia twoje wymagania," odpowiedział Reacher, jego wzrok pożądliwie wędrował po skąpo odzianych kobietach... niektóre z nich miały zaledwie czternaście lat.
"Rozumiem," odpowiedział Thomas, udając, że przygląda się kobietom.
"Może porozmawiamy o liczbach?" zapytał Thomas, "Możesz odesłać swoje dziewczyny na razie."
Na sygnał, dziewczyny zostały zapędzone z powrotem do dużego kontenera i wkrótce w pomieszczeniu zostali tylko Thomas, Reacher i jego ludzie.
"Ile z nich chcesz?" zapytał Reacher.
"Wszystkie." Thomas odpowiedział natychmiast.
Reacher zaśmiał się. "Chcesz wszystkie czterdzieści? W jakim celu?"
"Tak, wszystkie czterdzieści, a cel... to moja sprawa."
"Chciałbym jednak jakąś wskazówkę." dopytywał Reacher.
"Działam jako dostawca dla wielu podziemnych agencji," odpowiedział Thomas, jego zegarek spontanicznie zapikał. "Przepraszam za to." Przeprosił, wyłączając dźwięk, jego tętno przyspieszyło. To był sygnał, na który czekał.
"Skoro działasz jako detalista, obawiam się, że będę musiał podnieść moje zwykłe ceny."
"O ile?" zapytał Thomas.
"O około dziesięć procent," odpowiedział Reacher, a Thomas udawał, że jest zaskoczony. Odwrócił się, co wyglądało na próbę zebrania myśli, ale naprawdę chciał zobaczyć pozycje dwunastu uzbrojonych mężczyzn.
"Czy to twoja ostateczna cena? Wydaję już sporo pieniędzy." Thomas próbował negocjować.
"Przykro mi, to moja ostateczna oferta."
Thomas przeczesał palcami włosy, "Cóż, oto moja kontra..." Jego słowa były miękkie, ale groźba w nich była niezaprzeczalna. Najpierw zaatakował uzbrojonego bandytę po swojej prawej stronie, używając jego broni do wyeliminowania większości zagrożenia.
Thomas trzymał Reachera za szyję. Znienawidzony człowiek był pobity i posiniaczony, a Thomas chciał widzieć go jeszcze bardziej poturbowanego. Połamane kończyny to za mało.
"Zgaduję, że nie nazywasz się Green." wykrztusił mężczyzna, krew cieknąca z połamanych zębów.
"Całkiem bystry jak na martwego człowieka." drwił Thomas.
"Czego chcesz? Pieniędzy? Mogę załatwić ci, czego tylko chcesz." Mężczyzna błagał o życie. Thomas wewnętrznie się śmiał, dlaczego wszyscy mężczyźni, których obalał, zawsze zakładali, że chce pieniędzy?
"Chcę oczyścić świat z takich jak ty." odpowiedział Thomas, podnosząc broń do czoła Reachera.