Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6 Wiejska dziewczyna przyjeżdża do miasta

Punkt widzenia Sarah

Podjazd rozciągał się jak pas startowy, pełen wszelkiego rodzaju luksusowych samochodów. Ludzie w eleganckich strojach, rozmawiający w różnych językach, spacerowali wokół.

Na końcu podjazdu stała ogromna rezydencja w stylu georgiańskim. Miejsce było ozdobione ogromnymi szarymi i białymi kamieniami, gładkimi rzymskimi kolumnami i greckimi reliefami, co sprawiało, że wyglądało zarówno imponująco, jak i elegancko, emanując historycznym klimatem.

Podciągając spódnicę, ruszyłam w stronę głównego wejścia. Po obu stronach podjazdu były perfekcyjnie wypielęgnowane francuskie ogrody. Na dużym trawniku rozkwitała wystawna aranżacja ślubna, wszędzie były różowe róże.

Przewróciłam oczami. Julia i jej niekończące się dziewczęce marzenia. Na jednym krańcu trawnika znajdowało się duże jezioro z ustawioną sceną przy brzegu. Zespół w czarnych smokingach przygotowywał się do występu.

Po drugiej stronie jeziora wyglądało to jak farma. Stanęłam na palcach, zasłaniając oczy, żeby lepiej się przyjrzeć.

Nagle obok mnie odezwał się głos. "To winnica! Chcesz spróbować wyśmienitego wina?"

Zaskoczona, odwróciłam się i spojrzałam w oczy młodego chłopaka, może 24-letniego. Jego głębokie niebieskie oczy błyszczały. Miał długie rzęsy i małą kręconą brodę na podbródku. Wysoki i szczupły, nosił garnitur szyty na miarę.

Rozejrzałam się, żeby upewnić się, że mówi do mnie.

"Dobrze znasz to miejsce?" zapytałam.

Skinął głową. "Ślub zaczyna się dopiero za co najmniej godzinę."

Wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić, czy Julia nie wysłała wiadomości.

"Dobrze, pójdę z tobą," powiedziałam. Nikt mnie tu i tak nie znał.

Podciągnęłam spódnicę i pobiegłam za nim do ogromnego budynku.

To miejsce było jak zamek, tak przesadnie luksusowe, że ledwo mogłam to wszystko ogarnąć. To było zbyt wiele.

Ale chłopak nie zatrzymał się, żeby dać mi wycieczkę, tylko ciągle mnie poganiał.

Nie miałam czasu na podziwianie, podążałam za nim aż do piwnicy. Otworzył ciężkie drewniane drzwi i zaprowadził mnie do słabo oświetlonej piwnicy z winami, wypełnionej bogatym aromatem wina.

"Jakie wino lubisz?" zapytał, przechodząc między rzędami stojaków z winami.

Skąd miałabym wiedzieć? Nie stać mnie na wino.

"Nie mam pojęcia. Ty wybierz."

Złapał butelkę i podniósł ją do mojej twarzy. "Pełne artystycznego wyrazu, tajemnicze, z długim posmakiem. Zupełnie jak ty."

Zaśmiałam się na nagły komplement i zerknęłam na butelkę, Chateau Mouton!

To wino było słynne; nie mogłam go nie rozpoznać.

"To wino jest bardzo drogie; nie powinnam go pić," odmówiłam natychmiast.

Spojrzał na piwnicę. "Tutaj to nie problem."

"Przynajmniej powinniśmy zapytać właściciela o zgodę," powiedziałam niezręcznie.

Chociaż byłam córką gospodyni i technicznie mogłam nazywać się właścicielką, nie śmiałam. Pewnie myślał, że jestem tylko krewną jakiegoś gościa, może był synem gościa, trochę awanturnikiem.

"Nie ma potrzeby! Jestem właścicielem!" powiedział, już otwierając butelkę!

Zatkało mnie. To wino, jeśli dobrze pamiętam, kosztowało co najmniej tysiąc złotych! A ten bezczelny chłopak wydawał się żartować!

Widząc kieliszek, który mi podał, moją pierwszą myślą było uciec, więc machnęłam ręką, żeby odmówić.

Spojrzał zaskoczony, a potem swobodnie przechylił głowę do tyłu i wypił jednym haustem, wykrzykując, "Wow, jest niesamowite! No dalej, pij!"

Zrobiłam kilka kroków w tył, gotowa do ucieczki. Nie chciałam zostać złapana na kradzieży przez właściciela, zwłaszcza że moim głównym zadaniem dzisiaj było zachowanie godności Julii.

W tym momencie drzwi do piwnicy otworzyły się! Moja twarz zrobiła się blada jak ściana.

Przed nami stał ogromny facet z pulchną twarzą! Miał na sobie czarny smoking, tak ciasny, że guziki wyglądały, jakby miały zaraz pęknąć.

O cholera! Jak ja to wyjaśnię?!

Nowo przybyły nagle ukłonił się z szacunkiem przed młodym mężczyzną i powiedział: "Panie Antonio Caposta, pański ojciec szuka pana wszędzie. Ślub zaraz się zaczyna!"

Czyżby to był kamerdyner?

"Tak szybko? Jeszcze się nie nacieszyłem." Młodzieniec, teraz znany jako Antonio, zeskoczył z dębowej beczki.

"Chodź, panienko. Czas na ślub," powiedział swobodnie.

"Panie Caposta? Czy pan jest z rodziny Caposta?" zapytałam.

Antonio uniósł brew. "Jak myślisz? Zaskoczona?!"

Więc byliśmy przyrodnim rodzeństwem! Nie mogłam powstrzymać śmiechu, mówiąc tajemniczo: "Bardzo zaskoczona."

Pomyślałam sobie, 'Później, kiedy dowiesz się, że jestem twoją siostrą, będziesz jeszcze bardziej zaskoczony.'

Wielki facet odwrócił się i odszedł, a ja chwyciłam butelkę Chateau Mouton, biorąc dwa duże łyki prosto z niej. Było warte każdego grosza.

Ślub właściwie się nie rozpoczął.

Trawnik był pełen ludzi, którzy mówili po włosku. Antonio został porwany, ale nie przedtem, jak zdążył mi posłać buziaka.

Typowy Włoch.

Stałam na skraju tłumu z koktajlem w ręku, zimno obserwując wszystkich.

To nie był tylko ślub; to było migawka wyższych sfer amerykańskiego społeczeństwa, zwłaszcza włoskiej elity imigrantów. Wyraźnie wszyscy byli sobie obcy, a jednak chętnie się mieszali, wspominając stare dobre czasy i smakując dawno utracone przyjaźnie.

W tym momencie dwóch pijanych mężczyzn w średnim wieku zaczęło rozmawiać o rodzinie Caposta, po angielsku!

Cicho przesunęłam się bliżej, próbując wyłapać jakieś brudy na mojego przyszłego ojczyma.

"Słyszałem, że stary Caposta wezwał swojego najstarszego syna z Nowego Jorku, żeby zarządzał rodzinnymi interesami. Spotkałeś go?"

"Nie, słyszałem, że zawsze studiował w Nowym Jorku, a później został najmłodszym profesorem w akademii biznesu."

"Rodzina Caposta ma nauczyciela? To zaskakujące, bardziej sensowne byłoby szkolenie zabójców."

Serce mi zamarło. Co to za rodzina Caposta?

Mafia? Pomyślałam o krwi, broni i narkotykach.

Te brutalne filmy gangsterskie zaczęły odtwarzać się w mojej głowie.

"Ścisz głos." Mówca zrobił gest uciszający. "Szef Los Angeles też jest dziś na ślubie."

Drugi facet wydawał się to zrozumieć i kiwnął głową.

"Stary Caposta to mądry człowiek. Ma nie tylko wystarczająco dużo pieniędzy, ale i dalekowzroczność. Słyszałem, że chce przejść na legalną działalność, więc przygotował do tego swojego najstarszego syna."

"Naprawdę? Czy najstarszy syn to przyszły dziedzic rodziny Caposta?"

"Kto wie? Stary Caposta ma więcej niż tylko kilka dzieci," mężczyzna rozłożył obie ręce, szeroko rozstawiając palce. "Drugi syn, który obecnie pomaga mu w interesach, jest bezwzględny, inteligentny i przebiegły."

Obniżył głos i kontynuował: "Słyszałem, że Kingpin z gangu Ghosts, Marc, został zastrzelony w łóżku kobiety pierwszego dnia powrotu drugiego syna do Los Angeles."

Nie mogłam powstrzymać dreszczy. Co to za męża znalazła sobie Julia?!

"Słyszałem, że stary Caposta ma bardzo faworyzowaną córkę?"

"Chyba ją właśnie widziałem. Bardzo piękna, pewnie też inteligentna, nazywa się Marta? Słyszałem, że mieszkała w Europie z matką i niedawno ukończyła europejską szkołę biznesu."

Ten facet wydawał się oczekiwać dobrego przedstawienia, mówiąc: "Czy wszyscy trzej kandydaci rodziny Caposta są tutaj? Ciekawe, kto wyjdzie na szczyt."

"Dramat rodziny Caposta dopiero się zaczyna."

Previous ChapterNext Chapter