




POV Camilli trwa
Wybiegam na zewnątrz, wciąż mokra i zapłakana, łzy tak bardzo zamazują mi widzenie, że wpadam na szafkę i zatrzymuję się. Potrzebuję telefonu, potrzebuję Ryana, ale nie mogę wrócić do klasy w takim stanie. Moje uszy wciąż dzwonią od uderzenia głową o ścianę przez Raquel.
„Czy ona wpadła do basenu czy do morza?” słyszę męski głos. Dochodzi prosto przede mną. Nie widzę ich przez zamglone łzy, ale staram się przetrzeć oczy, aby lepiej ich zobaczyć, gdy podchodzą i zatrzymują się tuż przede mną. Tracę czucie w nogach i upadam na ziemię.
Drżę, nie tylko dlatego, że jestem mokra, ale też z powodu przerażenia. Dźwięk mojego serca bijącego mógłby być słyszany z kilometra. Zęby szczękają mimowolnie, chcę krzyczeć, ale wydaje się, że straciłam głos.
Przede mną stoją nie kto inny jak Alfa Adrian i Beta Santiago. Wzrok Alfy Adriana jest skupiony na mnie, a on bierze kontrolowane oddechy. „Adrian, dlaczego się zatrzymałeś? Chodź, idziemy, już tu jesteśmy.” Beta Santiago mówi, patrząc to na Alfę Adriana, to na mnie.
Alfa Adrian podaje mi rękę, a gdy ją chwytam, czuję przypływ elektryczności i adrenaliny, ale jednocześnie czuję się słaba. On musi to też czuć, bo odsuwa się szybko. „Kurwa!” Przeklina.
To on.
To naprawdę on!
Alfa Adrian jest tym mężczyzną z zeszłego tygodnia. Właśnie stanęłam twarzą w twarz z diabłem, a on jest moim partnerem.
Nie, on nie może być moim partnerem. Teraz jestem pewna, że jestem przeklęta, co zrobiłam ci, Bogini Księżyca, że połączyłaś mnie z Alfą? Ze wszystkich mężczyzn, dlaczego on? Patrzę na niego i jego Betę, a łzy płyną mi po twarzy.
Drżę z zimna i ze strachu. Odchodzą ode mnie, a zanim się obejrzą, uciekam do gabinetu dyrektora, nie zawracając sobie głowy pukaniem, gdy wchodzę.
„Panno Burton, nie można tak po prostu wchodzić, to nie jest…” Przerywa, gdy lepiej przygląda się mojemu zapłakanemu stanowi, „Co się stało?” Nie mogąc mówić, płaczę jeszcze bardziej, oferuje mi litościwe spojrzenie, którego nienawidzę, ale ludzie dawali mi je przez całe życie, to żałosne, nienawidzę tego.
Kiwając głową, wskazuje na krzesło, „Chodź, usiądź tam, zadzwonię po Alfę Ryana, żeby cię odebrał. Szkoła kończy się za godzinę, ale to jest nagły wypadek.” Mówi, podnosząc telefon.
„Co się stało, ktoś ci to zrobił?” pyta. Nie mówię, kiwam głową, wycierając łzy. Wzdycha, „Przemoc jest nie do zaakceptowania! Zajmę się sprawcami, ale proszę, nie mów swojemu bratu o tym małym incydencie.” Prosi.
Kiwam głową ponownie, wycierając łzy. Nie jestem donosicielem, zwłaszcza nie dla Ryana, on by ją i Raquel za to zabił.
„Jakie są ich imiona?” Wzdycha. Nie zrobiłam nic Raquel, a ona zrobiła mi to. Wyobraź sobie, co by zrobiła, gdybym naprawdę coś jej zrobiła, zabiłaby mnie, a ja bym jej na to pozwoliła, bo złożyłam przysięgę. Wycierając łzy, wzruszam ramionami, „Nie wiem.” Kłamię.
Oczywiście by w to uwierzyła, dopiero co tu przyjechałam i jeszcze nikogo nie znam.
„Dobrze, czy możesz przestać płakać.” Mówi, oferując mi chusteczkę.
Ktoś puka do drzwi, dyrektorka przenosi wzrok z mnie na drzwi. „To musi być twój brat, powiedział, że jest blisko. Wejdź.” Krzyczy.
Gdy drzwi się otwierają, uśmiecha się. Odwracam głowę, aby wytrzeć łzy, bo Ryan rozwaliłby to miejsce, gdyby zobaczył mnie płaczącą tutaj.
Zbieram się powoli, a ona wstaje z krzesła, „Alfa, Beta! Co za zaszczyt gościć was tutaj, w Akademii Winter Bloom.” Mówi, jej ton jest radosny, jak u dziecka. „Proszę, usiądźcie.”
Słyszę kroki, które zatrzymują się, gdy ktoś siada, to nie jest Ryan. Jedynym innym Alfą, którego widziałam, jest...
Podnoszę głowę, aby potwierdzić swoje podejrzenia i miałam rację, to Alfa Adrian siedzi obok mnie. Moje oczy rozszerzają się, czuję, jakby moje soczewki miały zaraz wypaść. Napinam się na krześle, a on szybko wstaje. „Adrian?” Beta woła zaniepokojony, ale Alfa Adrian nie odpowiada, patrzy na mnie z pustym wyrazem twarzy, ale to nie jest puste, jeszcze nie potrafię tego odczytać.
Beta woła go ponownie i tym razem odpowiada, jego wzrok przeszywa moją duszę, a ja odciągam się, bojąc się, że przejrzy mnie na wylot, przez tę całą maskaradę. „Co się stało?” pyta Beta, tylko wtedy czuję, jak jego wzrok odchodzi ode mnie, pozostawiając nowy strach.
„Nic, dyrektor Jones, chciałbym porozmawiać o przeniesieniu moich sióstr.” Mówi, patrząc to na mnie, to na dyrektorkę. Już na niego nie patrzę, ale czuję jego wzrok na sobie.
„Och,” wykrzykuje, „dziewczyny nie mogą się przenieść, inne szkoły już zarejestrowały swoich uczniów na egzaminy, więc dla dwunastoklasistów to niemożliwe.” On nie odpowiada, w pokoju zapada cisza, a ja zerkam na niego, nasze spojrzenia spotykają się natychmiast, a on warczy, jego wzrok jest przerażający, pełen czystej pogardy. „Miłego dnia, pani Jones.” Mamrocze, wychodząc, a za nim podąża jego Beta.
„Widzę, że nasz Alfa cię wystraszył.” Uśmiecha się, podając mi butelkę wody. Piję z zamkniętymi oczami, ale obraz Alfy Adriana i jego śmiertelnego spojrzenia sprawia, że się dławię.
Daję sobie mentalnego kopniaka i odstawiam butelkę, kaszląc trochę. Pani Jones idzie do drzwi, a ja biorę kolejny łyk wody, tylko po to, by znów się zakrztusić. Nagle czuję, jak ktoś klepie mnie po plecach, to mój brat.
„Księżniczko, oddychaj. Nie stresuj się tym.” Michał mówi, klepiąc mnie po plecach. „Dobrze, już lepiej.” Uśmiecha się, gdy w końcu przestaję kaszleć.
Jego ręka głaszcze moje mokre włosy. „Co się stało?”
Och, nie wiesz, że zostałam zastraszona i prawie zniszczona przez spojrzenie mojego partnera, ale tego nie mówię, zamiast tego kręcę głową, pociągając nosem. „Miałam wypadek.”
Spogląda na panią Jones. „Mogę ją zabrać do domu?...”
Gdy wracamy do domu, idę prosto do swojego pokoju i padając na łóżko, zaczynam płakać jeszcze bardziej. Nie chcę już chodzić do szkoły. Wszyscy są okrutni, prześladują mnie i śmieją się ze mnie.
Po prostu nie mogę tam wrócić, a co gorsza, spotkałam diabła, teraz za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę jego twarz przed sobą, patrzącą w moją duszę z obrzydzeniem (nienawiścią).
Obraz ten pojawia się przed moimi oczami tak wiele razy, że czuję, jakbym miała się posikać. Wzbudził we mnie strach, prawdziwy strach, a nie tylko pozory strachu, do których jestem przyzwyczajona.
Jego zapach wciąż unosi się w każdym pomieszczeniu, do którego wchodzę, a ta dziewczyna Belle, pachniała jak on. Oczywiście, że tak, musi być jego młodszą siostrą, jak mogłam to wcześniej przeoczyć, zastanawia mnie, tylko ona może być tak piękna.
„Milla, kochanie.” Arielle wzdycha, siadając na brzegu mojego łóżka. Wstaję, aby ją przytulić, kładąc głowę na jej kolanach, płaczę jeszcze głośniej.
„Mi amor, co się stało?”
„Nie chcę już chodzić do szkoły.”
„Nie podoba mi się tam Ryan, miałeś rację, to nie jest dobre miejsce, nie chcę tam więcej wracać.”
„Księżniczko.” Słyszę, jak Ryan wzdycha z drzwi.
„Proszę, nie zmuszaj mnie do powrotu tam, oni mnie nie lubią, prześladują mnie i śmieją się ze mnie, ona… ona mnie zabije, Ryan, proszę, nie chcę już chodzić do szkoły!”
„Dobrze, nie będziesz już tam chodzić, nie zmuszę cię.”
„Ryan!” Arielle przerywa.
Rzuca jej spojrzenie. „Co?”
„Musi chodzić do szkoły.”
„Może się uczyć tutaj. Nie zmuszę Milli, jeśli nie chce tam chodzić, najlepiej będzie, jeśli zostanie tutaj. Spójrz na nią, trzęsie się.” Mówi, wskazując na moje obecne reakcje.
„I co z tego? Trzęsie się, gdy się boi. Camilla nie jest już małym dzieckiem, a ty nie możesz jej odmówić niczego, ale ja mogę. Dla jej dobra, powiem, że musi chodzić do szkoły.” Żąda.
„Ari, proszę.” Łkam, mój głos jest cienki i złamany.
„Spójrz na nią, kochanie, płacze jeszcze bardziej! Wiesz co, nie martw się księżniczko, nie musisz tam chodzić.” Zapewnia mnie.
Arielle wzdycha, jej wzrok jest utkwiony we mnie. „Kochanie, proszę, wyjdź na zewnątrz.”
„Dlaczego?”
„Bo zapłacę ci w naturze.” Brzmi, jakby pytała, ale jednocześnie mówiła, i on o tym wie, więc odwraca się i zamyka drzwi. Arielle czeka, aż jego kroki ucichną, zanim zacznie mnie przekonywać, ale ja nie chcę być przekonywana. Nienawidzę tamtego miejsca.
„Nie chcę, Arielle, proszę, nie zmuszaj mnie.” Mówię, wycierając łzy.
„Słuchaj, kochanie, to liceum, nie możesz zrezygnować, bo twoje włosy wyglądają źle, albo nie będziesz mieć partnera na bal, nawet jeśli cię prześladują. Camilla, ludzie tacy są, będą cię ranić, bo jesteś od nich lepsza, czują się zagrożeni, a poza tym… jeśli zrezygnujesz za każdym razem, gdy coś pójdzie nie tak, ludzie będą cię nazywać tchórzem, a ojciec nie będzie dumny, czy tego chcesz?”
Sprytne, wyciągnięcie karty ojca.
„Nie. Nie chcę, żeby był.” Łkam.
„Więc co, wrócisz do szkoły, czy zrezygnujesz?”
„Wrócę do szkoły, Ari.”
„Dobrze, i pokażesz tym, którzy cię prześladują, że się nie boisz, będziesz się bronić, gdy cię popychają, a jeśli cię nie zostawią w spokoju, sama się nimi zajmę. Teraz chodź, weź prysznic, a potem zabiorę cię na lody.” Mówi, łaskocząc mnie.