




POV Camilli trwa
Ręką daje mi znak, żebym podeszła bliżej, „Chodź tutaj, kochanie, i przedstaw się.”
Wstaję z miejsca i odwracam się do wszystkich. Wszyscy na mnie patrzą, połowa oceniająco, druga połowa szuka sposobu, żeby mnie ocenić.
Biorę głęboki oddech, żeby uspokoić nerwy. „Cześć, nazywam się Camilla Mia Burton. Mam siedemna...”
„Nikogo nie obchodzi twój wiek, po prostu powiedz nam, jak się nazywasz i siadaj.” Raquel parska.
Wszyscy znowu się śmieją, okej, widzę, że jestem nową, która sprawia, że popularna dziewczyna wygląda dobrze i zabawnie. Jeśli jej nie rozbawię ani nie pokażę, że mnie denerwuje, znajdzie kogoś innego do dręczenia. Jestem pewna, że osoba, którą dręczyła przed moim przyjściem, jest teraz w siódmym niebie.
Nauczycielka matematyki uderza gumką do tablicy o biurko, żeby zwrócić na siebie uwagę. „Cisza! I Raquel, przestań być taka niegrzeczna dla swoich kolegów z klasy albo wylecisz.” Ostrzega.
„Tylko jej pomagałam, pani Vanderbilt.” Jęczy.
Pani Vanderbilt, jak się dowiedziałam, kładzie rękę na moim ramieniu, „Camilla, usiądź, cieszymy się, że do nas dołączasz. I o, czego nie wiecie, to że Camilla jest członkiem tej klasy od dziesiątej klasy i jest świetną uczennicą, na pewno widzieliście jej nazwisko na liście klasy lub na tablicy wyników.” Uśmiecha się, odsyłając mnie.
Idę na swoje miejsce, ale ktoś podstawia mi nogę i upadam, po raz drugi dzisiaj. Wszyscy się śmieją, włącznie z nauczycielką, ale szybko każe im się uciszyć.
Siadam, wycierając łzy, których nie zauważyłam. Czy to nie jest to, czego chciałam? Słyszę drwiący głos w swojej głowie, który na mnie krzyczy. Chciałam przyjść do szkoły, żeby coś poczuć, doświadczyć czegoś nowego, cokolwiek, ale nienawidzę tego miejsca, chcę zmienić klasę.
„Dobrze, teraz połóżcie ołówki, zestawy matematyczne i długopisy na biurku i... tak, Jessica, zbierzcie torby i połóżcie je z przodu, nie chcę nikogo przyłapać na ściąganiu. Jeśli przyłapię cię na ściąganiu, automatycznie oblewasz mój przedmiot.” Mówi beznamiętnie.
Robimy, co kazała, a ona zaczyna rozdawać kartki z pytaniami. Ktoś puka do drzwi i Jessica, dziewczyna, która zbierała torby, otwiera je, wchodzą dwie dziewczyny. Sądząc po reakcjach chłopaków, one też są popularne i ulubienicami klasy.
Nie mogę przestać na nie patrzeć, obie są piękne, ale jedna bardziej niż druga, orzechowe oczy i kruczoczarne włosy z bordowymi pasemkami opadającymi na plecy, jej skóra tak promienieje, że mogłaby rozświetlić pokój. Druga dziewczyna ma rude włosy, które komplementują jej niebieskie jak niebo oczy, ale jej odrosty są czarne, ma beztroską aurę, obie taką mają.
„Jesteście spóźnione.” Mówi Jessica, wskazując miejsce, gdzie są torby. Ruda pokazuje jej środkowy palec i przewraca oczami, druga dziewczyna kręci głową z dezaprobatą.
„Jesteście w samą porę na nasz test z matematyki. Ten test będzie stanowić pięćdziesiąt procent waszej oceny na koniec roku szkolnego. Więc usiądźcie, gdzie tylko możecie, zaraz rozdam wam arkusze z pytaniami.” wyjaśnia pani Vanderbilt.
Dwie dziewczyny patrzą na siebie i rozmawiają szeptem, zajmując miejsca. Jedna siada obok mnie, a druga po jej lewej stronie.
Pani Vanderbilt przechodzi między ławkami i wręcza każdej z nich arkusz z pytaniami. Zajmuje jej kolejne pięć do dziesięciu minut, aby rozdać wszystkim kartki odpowiedzi. Kiedy daje nam sygnał do rozpoczęcia, odwracamy nasze arkusze. Gdy zaczynam przeglądać pytania, uświadamiam sobie, że szkoła jest dużo łatwiejsza niż nauczanie domowe. Odpowiadam na pytania w rekordowym czasie i teraz gryzę klips od długopisu.
„Zostało trzydzieści minut.” ogłasza pani Vanderbilt, co wywołuje pomruki niezadowolenia. Rozglądam się dookoła, wszyscy teraz się spieszą, kiedy zauważam, że dziewczyna obok mnie szepcze do tej, z którą przyszła.
„Nie znam tego tematu, a jest za niego czterdzieści punktów. Tylko anioł może nas teraz uratować.” szepcze z desperacją.
„Bez szeptów, Carter i Rodriguez, zamieńcie się miejscami z Hannah.” rozkazuje pani Vanderbilt.
Wraca do sprawdzania prac. Patrzę na dziewczynę obok mnie, która źle odpowiada na jedno z pytań. Chciałbym jej pomóc, ale nie chcę mieć kłopotów w pierwszy dzień szkoły.
„Piętnaście minut.” ogłasza pani Vee, nie spoglądając nawet na klasę.
Wydaje się, że dziewczyna obok mnie wpada w panikę. Patrzy na mnie, zauważając, że nigdy wcześniej mnie nie widziała. Otwieram środek mojego zeszytu z odpowiedziami i trzymam go tak, aby mogła zobaczyć.
Patrzy na mnie zdezorientowana, a ja kiwam głową. Przepisuje odpowiedzi, a kiedy kończy, przewracam stronę. Powód, dla którego otworzyłem środek zeszytu, jest taki, że odpowiedzi, które tam napisałem, mają najwięcej punktów. Udaje jej się przepisać około siedmiu pytań, które razem dają czterdzieści pięć punktów i bez wątpienia są poprawne.
„Pani Vanderbilt, ktoś ściąga!” słyszę, jak mówi panna „coś tam na twarzy”.
Biorę ołówek i wskazuję odpowiedzi, jakbym je potwierdzał. Dziewczyna obok mnie przechyla głowę i patrzy na Raquel, mówiąc coś bezgłośnie.
Pani Vanderbilt to ignoruje. Wstaje z miejsca i dzwoni dzwonkiem: „Czas minął. Przekażcie swoje prace do przodu.”
Robimy, co mówi. Kiedy zbiera zeszyty z odpowiedziami, wychodzi.
Wszyscy biorą swoje torby z przodu klasy, a ja również. „Hej, chyba się nie znamy, jestem Mirabelle.” uśmiecha się. Pachnie znajomo, odurzająco, ale to nie jej perfumy ani zapach, nie jest na niej mocny, po prostu delikatnie się unosi, jakby właśnie dotknęła właściciela tego zapachu.
Patrzę na nią z podziwem. Słowa utykają mi w gardle i nie jestem w stanie jej odpowiedzieć. Jest spokojna, dużo się uśmiecha, jest zupełnym przeciwieństwem Raquel, ale mimo to czuję się onieśmielony przez ludzi takich jak ona, którzy nie zadają się z kimś takim jak ja, tylko dręczą, żeby wykorzystać nasze słabości.
Mirabelle ignoruje moją niemoc mówienia, „Dziękuję, że pozwoliłeś mi od ciebie spisać. Mogło się to źle skończyć, gdyby nas złapali, i to było złe, ale zrobiłeś to dla mnie. Nawet mnie nie znasz. Jesteś miły, a ja za dużo mówię, przepraszam.” Uśmiecha się, zanim odchodzi na tył klasy.
Większość oczu śledzi ją, tak jak ja, podchodzi do Raquel, która się do niej uśmiecha, „Belle-” Przerywa jej ręka Mirabelle, która szybko ląduje na jej twarzy, aż wzdrygam się na jej miejscu, bo ten policzek musiał zaboleć, skoro było go słychać nawet na zewnątrz klasy. „Belle!” wykrzykuje Raquel, trzymając się za teraz zaczerwieniony policzek.
„Belle i nic, jesteś taka fałszywa, gdybym ja -”
Przerywa, gdy ruda wchodzi między nie, klaszcząc. „Kłopoty w raju najlepszych przyjaciółek?” drwi, wyraźnie powstrzymując się od śmiechu. Raquel ją ignoruje, a Mirabelle kręci głową na jej widok.
Odsuwając się od nich, ruda śmieje się, „Co ja zrobiłam?”
Żadna z nich jej nie odpowiada, Mirabelle wpatruje się w Raquel, „Dlaczego powiedziałaś to pani Vanderbilt?”
Raquel wzrusza ramionami, opierając się o swoje biurko. „To, co mówimy za każdym razem. Nie czekaj, dlaczego jesteś winna, oszukiwałaś?”
To jest kpina, Raquel wyraźnie widziała, jak oszukujemy, więc dlaczego teraz udaje głupią? Klasa szepcze, niektórzy nadal ignorują tę sprzeczkę, jakby to był normalny dzień z tymi dwiema. Mirabelle kręci głową na Raquel, „Nie chcę, żebyś do mnie mówiła ani mnie odwiedzała, nie że kiedykolwiek przyszłaś się ze mną spotkać.” Mirabelle prycha.
Raquel prostuje się, „Co to ma znaczyć?”
„To znaczy, że nie myśl, że nie zauważyłam, że lubisz przychodzić do mojego domu tylko po to, żeby obmacywać moich braci wzrokiem.” Mirabelle wyjawia, wracając na swoje miejsce.
No proszę, zwrot akcji, to jest królowa klasy, a Raquel to przyjaciółka, która chce być taka jak ona.
Reszta dnia minęła bardzo szybko. Jadłem obiad z Mikelem i jego przyjaciółmi. Byli mili. Nie miałbym nic przeciwko być w ich klasie.
Po obiedzie mieliśmy dwie lekcje i wolną godzinę. Wszyscy hałasowali, więc postanowiłem znaleźć bibliotekę. Pożyczyłem tam powieść i poszedłem do łazienki, zanim wróciłem do klasy. Myłem ręce, gdy drzwi się otworzyły, szybko założyłem okulary, Arielle nazywa je moim przebraniem i miała całkowitą rację.
Po zorientowaniu się, kto to jest, chwytam książkę, żeby wyjść, ale Raquel blokuje mi drogę. „Nie tak szybko, czterooki, dokąd myślisz, że idziesz?”
Wskazuję na drzwi, „Umm, ja -ja..ja byłam…”
„Ty, co jąkasz się?”
„Chciałam wyjść.” Udaje mi się to powiedzieć bez zająknięcia. Jestem w mniejszości.
Spoglądając przez ramię na swoje koleżanki, uśmiecha się złośliwie. „Vee, Nina. Pomóżcie mi nauczyć jąkającą się lekcji, nie lubię, gdy ktoś depcze moje buty, gargulcu…” Jej głowa odwraca się z powrotem do mnie, „Och, myślałaś, że zapomniałam?” Śmieje się, zaganiając mnie do kąta, podczas gdy jej małe, arystokratyczne koleżanki śmieją się ze mnie.
„Mój Mikel nakrzyczał na mnie przez ciebie i zawstydziłaś mnie przed wszystkimi.” Mówi, zdejmując moje okulary z twarzy i depcząc je.
Jej koleżanka wzrusza ramionami, „Ośmieszyła cię.” Chichocze, dmuchając na świeżo pomalowane różowe paznokcie. Różowy to przereklamowany kolor, jeśli mnie pytasz.
Raquel wyrywa mi książkę, utrzymując kontakt wzrokowy. „A na dodatek moja najlepsza przyjaciółka jest zła. To nie twoja wina, ale zapłacisz za to.” I tam idzie moja powieść, wrzuca ją do toalety. Bachor. Tee miałaby z nią zabawę, tak samo jak stara Camilla.
„Zaraz zaczyna się historia, skończmy ją tutaj, oto brzytwa, ogolimy jej głowę?” Jej inna koleżanka promienieje.
„Nie!” Krzyczę, co sprawia, że śmieją się jeszcze głośniej.
Czy to ich bawi? Sprawianie, że płaczę na ich łasce tylko dlatego, że mogą.
Ręka Raquel zderza się z moją twarzą mocno, mocniej niż Mirabelle uderzyła ją wcześniej i krzyczę głośniej.
„Zamknij się!” Ostrzega, przykładając palec do ust, a ja kiwam głową, tłumiąc płacz.
Ona też kiwa głową z uśmiechem. Szarpie mnie za włosy, wyciągając je z koka. Czuję, jak moja głowa płonie, a potem ból i zdaję sobie sprawę, że uderzyła moją głową o ścianę.
Jej koleżanki się śmieją, moje uszy dzwonią, wizja jest zamglona od łez. Słyszę, jak jedna z jej koleżanek krzyczy na nią, podczas gdy druga wylewa mi na głowę wiadro wody. Następną rzeczą, którą słyszę, jest dźwięk rozdzierającej się tkaniny, mojej tkaniny, mojej spódnicy i już ich nie ma.
Kiedy sprzątaczka otwiera drzwi łazienki kilka minut później, drżę i płaczę, zimna do szpiku kości w kącie szkolnej łazienki.
To nie tak chciałam, żeby wyglądał mój pierwszy dzień, co zrobiłam Raquel? Dlaczego to zawsze mi się zdarza? Dlaczego ludzie mnie nie lubią? Patrzą na mnie i decydują, że nie będą się ze mną zadawać, bo jestem brzydka, irytująca i muszę być dręczona? Czy naprawdę jestem tak przeklęta, że nikt nie chce mnie wokół siebie, moja obecność sama wywołuje w nich gniew.
Sprzątaczka patrzy na mnie, a potem na całą łazienkę. „Mój Boże, wy dzieciaki zawsze bałaganicie w łazience w ten sposób.” Warczy, „Czekaj, płaczesz? Och, dlatego nie mam dzieci… err idź do nauczyciela lub do gabinetu dyrektora, to ona jest opiekunką, nie ja.” Mówi, wypraszając mnie.