Read with BonusRead with Bonus

POV Adriana trwa

Ona kłamie, jej instynkty są zbyt dobre, potrafi wyczuć mnie z daleka. Nie wiem, co za kłamstwo ma w zanadrzu, ale nie zamierzam w to wierzyć ani tego sprawdzać, miałem długi dzień. „Tiago i ja zaraz wychodzimy, Michelle będzie sprawdzać, co u ciebie i Racheal, więc nie próbuj niczego głupiego, zachowuj się i powiedz Racheal, żeby też się zachowywała.”

„Niewiarygodne!” Wykrzykuje, opuszczając ręce. „Chcesz, żeby osiemnastolatka mnie pilnowała? A mnie? Mam siedemnaście lat, Adrian, nie potrzebuję twoich marionetek, żeby mnie pilnowały!”

„Moje stado, moje zasady.” Mówię, odchodząc.

Kiedy zostawiam ją bez nadzoru, albo się upija i ćpa, albo daje się porwać, to zdarzyło się raz, ale to wystarczyło, żeby coś we mnie pękło. Wiem, że lubi wychodzić, ale jej pokój ma wszystko, co dziewczyny w jej wieku lubią, jeśli by chciała, wstawiłbym tam nawet lodówkę. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego narzeka na mój charakter. Mam taki charakter, jaki jest potrzebny do prowadzenia silnego i udanego stada.

Przykład A: Stado Północnych Świętych, to stado jest czczone przez inne stada.

Wchodząc na parking, spotykam dwóch lekarzy z mojego stada, Michelle i Biancę.

Kłaniają głowy w geście szacunku i powitania, kiwam głową i oferuję komplement w uznaniu.

Kontynuują swoją drogę. Znalazłem Santiago czekającego przy BMW X7, które kupiłem online ponad miesiąc temu. Dotarło dzisiaj, podczas gdy pracowaliśmy.

„O mój Boże, czyż nie jesteś widokiem dla zmęczonych oczu Alfy.” Uśmiecham się, odnosząc się do samochodu.

„Wiem.” Klaszcze, dając szeroki uśmiech.

Pokazuję mu środkowy palec i patrzę na samochód, „Mówiłem o tym cacku.” Pukam w maskę samochodu.

Jego ręka dotyka piersi w bardzo dramatyczny, filmowy sposób, „Przyznaję, jestem trochę zraniony.”

„Kluczyki?”

Kiwając głową w stronę samochodu, „Są w środku.”

Zaczynam okrążać samochód, podziwiając go. Piękny lakier, sposób, w jaki lśni, nie mogę przestać się uśmiechać, „Wow.” Przesuwam ręce po tablicy rejestracyjnej 'Moon 4373'.

„Czy zamierzasz się całować z tym samochodem, czy przegrać ze mną w swoim nowym aucie?” Drażni się.

Zamykając książkę z nazwami samochodów, którą mam w głowie, odwracam się do niego, „O, jesteś na to gotowy, Beta. Zetrę cię z ziemi razem z Lexi.” Uśmiecham się. Lexi to jego samochód, teraz pewnie zastanawiasz się, kto nazywa swoje samochody? My to robimy. A ja myślę, że ten będzie Bella, bo jest cholernie piękna.

Wsiadam do swojego samochodu i czekam, aż Santiago wsiądzie do swojego. Kiedy to robi, trąbi, dając mi znać, że jest gotowy do drogi. Santiago pozwala mi wygrać, jak często to robi, i uwierz mi, to nie jest dobre dla mojego statusu Alfy. „Wiesz, że pozwalanie mi wygrać degraduje mnie.”

On wzdycha, „Nie, nie pozwoliłem ci wygrać. Stajesz się coraz lepszy w jeździe.”

„Jasne.” Prychnąłem.


Wchodzimy na uroczystość urodzinową czy inaugurację. Czy to? Nie wiem, jak nazywają to wspólne święto. Santiago rozgląda się „Hmm, temat maskarady… dlaczego nie zostałem poinformowany?”

Odwróciłem się do niego, oczywiście nie przeczytał zaproszenia. „Przeczytałeś całe zaproszenie?”

„Ups.” Zgrzyta zębami, idąc dalej do pokoju.

Wszystkie oczy są na nas, zaraz, powiedziałem nas? Pozwól, że to poprawię, wszystkie oczy są na mnie. Trzymam prostą twarz, gdy idziemy do stołu zarezerwowanego dla nas i zajmujemy miejsca. Ludzie nadal gapią się i szepczą. Santiago sięga po szklankę whisky i szybko ją opróżnia, ignorując spojrzenia, które dostajemy.

„Znowu udało ci się odebrać wszystkim mowę, klasyk.” Mamrocze, sprawiając, że się śmieję.

Chwytam maskę od kelnera, szybko zakładając ją na twarz. Ludzie się mnie boją i mają ku temu uzasadnione powody. W końcu jestem Alfą Adrianem, nikt nie jest mi równy, może poza jedną osobą, Alfą Ryanem. To może być powód, dla którego nie dogadujemy się.

Noc zaczyna się spokojnie. Dziewczyny rzucają się na nas, ale jakoś nie potrafię odwzajemnić flirtu. Mój Wilk jest wściekły. Nigdy nie fascynowała go myśl o przygodnym seksie, uważa to za zdradę wobec swojej partnerki.

Nie spotkałem jej jeszcze, chociaż miało to się stać przed moimi osiemnastymi urodzinami, i modlę się, żeby do tego nie doszło, bo partnerki są absurdalne, tylko osłabiają i sprowadzają na dno. Kto potrzebuje partnerki? Na pewno nie ja, i jeśli kiedykolwiek ją spotkam, odrzucę ją, bo wolałbym umrzeć, niż marnować mój cenny czas na partnerkę.

Sandy, dziewczyna z mojego stada, która od czasu do czasu ogrzewa moje łóżko, podchodzi do nas i siada obok mnie. Jest dobrą kochanką, nic więcej, nie mógłbym się zakochać w żadnej kobiecie, jestem raczej samotnym wilkiem.

„Alpha Adrian, myślałam...” Moja ręka muska jej policzek, „Nie jesteś dobra w myśleniu, kochanie.”

„Prawda.” chichocze. „Ale to jest pomysł, który bardzo ci się spodoba.”

„Mów.”

Uśmiecha się, pochylając się do mojego ucha, „Myślałam, że moglibyśmy zrobić to, co lubisz, mam dwie koleżanki, które chciałyby dołączyć.”

„Im więcej, tym lepiej, kochanie.” żartobliwie skubię jej ucho.

Przez chichot Sandy przebija się głos mojego Wilka, Huntera. Znasz ten głos w swojej głowie? Nie sumienie, ten drugi, no to właśnie Hunter dla mnie, tylko ja mogę go słyszeć. Żyje w tylnej części mojej głowy, jak każdy Wilk. Komunikujemy się mentalnie, więc nikt nigdy nie słyszy moich i Huntera rozmów. Ignoruję go od momentu, gdy tu przybyliśmy, ale nie przestaje mnie niepokoić.

„Co jest, Hunter?” warczę.

„Ona tu jest.”

„Nie zaczynaj znowu z tymi bzdurami, jesteś sam, ona nigdy nie przyjdzie, zapomnij o tym, minęło już ponad sześć lat i nadal opowiadasz mi tę samą historię... to nie jest dobre, Hunter.”

„To jest inne. Czuję, że ona tu jest. Jest w tym budynku. Mogę ją wyczuć.” warczy.

Wiem, że to skończy się mentalnym lub fizycznym torturowaniem, więc żeby uniknąć tej kłótni, wstaję. Oczy Sandy patrzą na mnie „Umm Alpha, dokąd idziesz?” Wkładając rękę do kieszeni, uśmiecham się do niej. „Idę się przejść, dlaczego ty i twoje koleżanki nie zajmiecie się Betą?” mrugam. Chichocze, patrząc na Santiago, który mnie nienawidzi i prawdopodobnie w głowie krzyczy o pomoc. Nie jest fanem Sandy, ale w przeciwieństwie do mnie, nie zepchnie dziewczyny z kolan.

Decyduję się pójść na górę, ale najpierw robię szybki wypad do łazienki w wschodnim skrzydle. Światła gasną i idę z pomocą latarki, przemykając przez tłum bez wpadania na nikogo, tylko po to, żeby wpaść na jakąś dziewczynę.

Wyciągam rękę, żeby jej pomóc wstać, ale zamiast ją chwycić, czuję jej miękką, delikatną, drżącą dłoń na moim policzku. Gdy światła się zapalają, wyrywam się z transu. Odsuwam jej rękę i szukam najbliższego wyjścia, moje serce bije jak oszalałe, mój Wilk krzyczy, a co najgorsze, nadal czuję jej dłoń na moim policzku.

Moja myśl wydaje się zgubić mapę tego budynku, w którym byłem milion razy.

Nareszcie znajduję się na zewnątrz. Powietrze, tyle powietrza. Potrzebuję tego powietrza!

„Dlaczego to zrobiłeś?” pyta mój Wilk.

„Zamknij się!”

„To była ona!”

„Wiem.”

„Ona nas potrzebuje.”

„Kim jest nas, Hunter?” warczę, zirytowany faktem, że mnie do niej przyciągnął. Nie mogę zapomnieć strachu w jej oczach, jak drżała.

„Ona jest naszą partnerką, naszą Luną.”

„Słaba. Słaba, słaba.” powtarzam, „Nie mów mi, że nie czułeś strachu w tej dziewczynie i tych dłoni, które nigdy nie trzymały broni ani nie otwierały bramy na placu treningowym.” warczę.

„Z jakiego jest stada?”

„Nie obchodzi mnie to, Hunter, i zapomnij, że ją widzieliśmy.”

Sięgam po telefon i piszę do Santiago, żeby spotkał się ze mną na zewnątrz. Mój Wilk i ja nie mamy ze sobą nic wspólnego. Jest wrażliwy, jeśli chodzi o sprawę partnerki, ale ja z kolei, cóż, już znasz moje zdanie na ten temat.

Previous ChapterNext Chapter