Read with BonusRead with Bonus

Rozdział ósmy

Theodore westchnął. Nie chciał nikomu nic tłumaczyć. "Niebieska jama tak naprawdę nie jest niebieską jamą. To bardziej gigantyczny okrągły basen z czarną wodą, w której są małe niebieskie szafiry... ale kiedy się zbliżysz, zdajesz sobie sprawę, że woda to właściwie ogień, a te małe niebieskie szafiry to potępione dusze płonące na wieczność." Theodore wzruszył ramionami. "Nie wiem też, dlaczego dusze stają się niebieskie, kiedy ogień jest czarny... Chyba Goliath postanowił być kreatywny." Theodore spojrzał na Kola, dając mu do zrozumienia, że skończył tę rozmowę.

"To trochę przerażające." Alpha Jackson mruknął pod nosem.

"Nie masz pojęcia." William odpowiedział.

"Powinniśmy iść. Wygląda na to, że to spotkanie będzie musiało być kontynuowane innym razem. Przekażę informacje, które mi dałeś, Kane'owi i zobaczymy, co z tego wyniknie, miejmy nadzieję, że uwierzy. Mogę stwierdzić, czy ktoś kłamie, ale to nie znaczy, że Kane, a w tym przypadku Goliath, musi w to uwierzyć. Lepiej módl się, żeby Trixie przekonała go do oszczędzenia cię, udało jej się go rozproszyć tym razem, ale nie będzie zawsze przy nim." Theodore ostrzegł Jacksona. Nie chciał, żeby ten człowiek umarł, nawet jeśli jest winny zaniedbania członka stada, to nie zasługuje na śmierć... nawet jeśli ten członek stada miałby zostać jego przyszłą królową. Jeśli Trixie chciała zostawić przeszłość za sobą, Theodore to popierał.

"Nie wiem, czy potrzebuję długiej drzemki, czy 20 kieliszków tequili." Theodore zaśmiał się, idąc z Williamem w stronę ich skrzydła zamku.

"Oba, bracie!" William powiedział podekscytowany. "Napijmy się i potem zaśnijmy w gabinecie Gabriela. Jeszcze go nie terroryzowaliśmy!" William myślał na głos.

"Ooo, dobra, idziemy!" Theodore był gotów pokazać Gabrielowi, dlaczego Kane trzyma swojego młodszego brata na krótkiej smyczy.

Gabriel nawet nie wiedział, co go czeka!

~ ~ ~

Trixie i Goliath dotarli do jej małego garażu w zaledwie dwie minuty. To była dość krótka droga do zamku od jej domu, ale zamek znajdujący się na terenie stada Full Moon oznaczał, że dosłownie wszyscy widzieli, jak ciągnie Króla Piekieł do swojego domu. Trixie zauważyła wszystkie spojrzenia pełne nienawiści, zazdrości i zawiści. Trixie oczywiście je ignorowała, była przyzwyczajona do wszelkiego rodzaju spojrzeń, głównie tych pełnych nienawiści, ale mimo to, była do nich przyzwyczajona.

Goliath z kolei był zupełnie nieświadomy tych spojrzeń. Wszystko, co widział, to jego ukochana partnerka zabierająca go do domu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Goliath całkowicie zapomniał o Alpha Jacksonie i spotkaniach. Cała jego uwaga była skupiona na Trixie i nie zamierzał tego zmieniać.

Teraz wiesz, dlaczego zachowywałem się tak, jak się zachowywałem. Kane powiedział do Goliatha w ich głowie.

Ona jest idealna. Nasza partnerka, nasza królowa, jest wszystkim, Kane. Jak przetrwaliśmy wcześniej? Bez niej? Goliath szeptał w odpowiedzi.

Nie wiem, ale to teraz nie ma znaczenia, jest tu z nami i na tym się skupimy. Kane postanowił pozwolić Goliathowi cieszyć się czasem z ich partnerką, wycofał się trochę, aby Goliath mógł spędzić czas z Trixie, ale nie zniknął całkowicie, na wypadek gdyby byli potrzebni.

Goliath wyrwał się z zamyślenia, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Zorientował się, że są w domu, a Trixie gorączkowo zamyka drzwi na klucz.

"Co robisz, kochanie?" Goliath zmarszczył brwi. Wiedział, że nikt ich nie śledził, może był skupiony na Trixie, ale nigdy nie spuściłby gardy. Zwłaszcza jeśli oznaczałoby to, że jego partnerka mogłaby być w niebezpieczeństwie.

Trixie całkowicie go zignorowała i podbiegła do zaciemnionego okna, żeby zerknąć na zewnątrz, i tak jak się spodziewała, sąsiedzi i inni członkowie stada szeptali między sobą i wskazywali bezpośrednio na jej mały dom.

Z wielkim westchnieniem i zmarszczonymi brwiami, Trixie opadła na swój worek sako.

"Czy to naprawdę taki problem, jeśli ludzie widzą nas razem... czy... czy wstydzisz się mnie jako swojej partnerki?" Goliath wyszeptał.

Trixie nie umknął ból w jego głosie. "Oczywiście, że nie! Po prostu nie jestem gotowa, żeby być królową... przez ostatnie dziesięć lat starałam się być niewidoczna, a teraz już nie jestem. Ludzie albo pomyślą, że jestem jakąś dziwką, która cię uwiodła, albo ci z odrobiną rozumu będą wiedzieć, że jesteśmy parą. Po prostu nie chcę być w centrum uwagi w szkole. Będą mnie jeszcze bardziej prześladować albo wszyscy będą chcieli być moimi przyjaciółmi. Nie chcę mieć z tymi ludźmi nic wspólnego. Chciałam zachować niski profil, dopóki nie skończę szkoły, a potem wykrzyczałabym z najwyższego szczytu Tatr, że jesteś mój." Trixie mówiła. "Nigdy bym się ciebie nie wstydziła. Może jesteś dzikim kotem, ale jesteś moim dzikim kotem i... kocham cię."

Goliath spokojnie siedział na ich łóżku, słuchając każdego jej słowa, ale całkowicie stracił głowę, gdy powiedziała, że go kocha. W jednej chwili był tam, a w następnej podnosił Trixie w powietrze, obejmując ją w talii i kręcąc ją w kółko. "Ja też cię kocham, skarbie." Goliath uśmiechał się od ucha do ucha. Większość ludzi powiedziałaby, że to za wcześnie, żeby mówić o miłości, ale w ich świecie było to całkowicie naturalne.

"Poza tym, jestem bardziej dziką bestią. Nic we mnie z kota!" Goliath powiedział z westchnieniem, stawiając Trixie z powrotem na łóżku.

"Mruczysz." To wszystko, co Trixie musiała powiedzieć, żeby go zamrozić w miejscu. "Tak myślałam, kociaku." Trixie uśmiechnęła się, wiedząc, że wygrała tę bitwę, zanim się zaczęła.

"Kociaku?" Goliath spojrzał na swoją partnerkę i powiedział głębokim, chrapliwym głosem, sprawiając, że Trixie ciężko przełknęła ślinę. "Czy wyglądam jak małe, miękkie, urocze stworzenie, skarbie? To brzmi bardziej jak ty, prawda, słodka?" Goliath kontynuował tym samym chrapliwym głosem, wiedząc, co robi z nią.

"To-to brzmi tro-trochę ja-jak ja.. Ty na pewno nie jesteś ko-kociakiem.." Trixie znowu była jąkającą się głupią.

"A co to czyni mnie... kociaku?" Goliath teraz szeptał jej do ucha, mając dziki uśmiech na ustach. Nie wiedział, że może ją tak rozgrzać. Kiedy odchylił się, żeby na nią spojrzeć, zauważył zmarszczone brwi na jej twarzy. Trixie spojrzała na niego z wyraźnym zamieszaniem w oczach.

"To czyni mnie bestią. Bestią, która chce cię poż..." Goliath został przerwany przez głośne pukanie do ich drzwi.

Goliath wydał niski pomruk. Już zirytowany kimkolwiek, kto przeszkadzał mu w czasie z jego partnerką. Z wściekłością podszedł do drzwi, gotowy przestraszyć intruza, aż poczuł te niesamowite, ogniste iskry na swojej dłoni. Spojrzał w dół i zobaczył, jak Trixie splata swoje palce z jego. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się najdelikatniej i najsłodziej. Goliath poczuł, jak znowu się rozpływa.

Przy kolejnym pukaniu do drzwi, Goliath niespodziewanie otworzył drzwi w spokojny sposób. To jednak nie powstrzymało grymasu na jego twarzy.

"Co ty tu robisz?" Goliath powiedział z wyraźnym niesmakiem.

"Przyszedłem zobaczyć naszą przyszłą królową." To wszystko, co nieproszony mężczyzna powiedział z słodkim uśmiechem, patrząc na Trixie.

Goliath natychmiast stanął przed Trixie, osłaniając ją przed nim. "Usmażę cię żywcem, zanim kiedykolwiek pozwolę ci ją spotkać! Wynoś się, zanim naszczuję na ciebie Demy'ego!"

Mężczyzna widocznie przełknął ślinę, gdy wspomniano o Demym. Demy był piekielnym psem Kane'a i Goliatha. Wyszkolili go, aby był całkowicie bezwzględny w walce. Nie okazuje litości. Dla większości wyglądał jak normalny owczarek niemiecki z opaloną sierścią i czarną głową, ale jego piekielna forma była czymś, czego nie można sobie wyobrazić nawet w najdzikszych snach.

"Nie przyszedłem sprawiać kłopotów, Kane. Chcę się pogodzić i wrócić do domu. Teraz, gdy znalazłeś naszą królową, wszystko będzie lepsze." Natychmiast ukrył swoje obawy i próbował pokazać Kane'owi, że jest tu z dobrych powodów, a nie po to, by wyrządzić krzywdę.

"Nie jestem Kane." Goliath powiedział, pozwalając swoim oczom powrócić do głębokiego czerwonego koloru.

Trixie, która zwykle była nieśmiała, cicha i uległa, teraz marszczyła brwi i stawała się zirytowana. Mimo że poznała Kane'a zaledwie tydzień temu, już czuła, jak bardzo jej postawa i osobowość się zmieniły. Nie bała się ludzi tak bardzo, ale teraz ci dwaj mężczyźni rozmawiali o niej, jakby jej tu nie było. Kim do diabła jest Demy! Pewnie jedną z jego "dziwek". Trixie próbowała odgonić tę myśl. Nie powinna pozwolić, żeby to, co mówią strażnicy, jej przeszkadzało, ale oczywiście nie udało jej się i zanim zdołała kontrolować swoje usta...

"KIM DO CHOLERY JEST DEMY? JEST JEDNĄ Z TWOICH DZIWEK?!" Trixie krzyknęła. Wyszło to dużo głośniej, niż się spodziewała.

Previous ChapterNext Chapter