Read with BonusRead with Bonus

Rozdział czwarty

Podróż samochodem do mojego małego domku... no dobrze, garażu, była cicha. Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć. Mój towarzysz znalazł mnie w kiepskiej sytuacji. Jestem pewna, że ta wataha będzie miała sporo do wyjaśnienia, gdy dowie się, że to nie tylko te dzieciaki mnie dręczyły. Osobiście mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie. Tak, nie zasługiwałam na to, by być maltretowana i traktowana jak śmieć przez kogokolwiek, ale to niekoniecznie była ich wina. Alfa Jacksonowi naopowiadano kłamstw, które przekazał mu mój poprzedni alfa z mojej oryginalnej watahy. Nie mogę ich nienawidzić. Nie potrafię nienawidzić nikogo, bez względu na to, co mi zrobią. To jedna z moich wielu wad, jak sądzę. Trixie myślała sobie.

"Wiesz, że słyszę wszystkie twoje myśli?" Trixie gwałtownie odwróciła głowę w stronę Kane'a, który mocno trzymał kierownicę, aż zbielały mu knykcie.

"CO!" Trixie prawie krzyknęła, na co Kane przewrócił oczami.

"Jestem Królem Piekieł, kochanie. Mogę czytać w myślach każdego. To jeden z wielu darów. Theo i kilku innych o tym wiedzą, więc czy możesz zachować mój sekret, kochanie?" Kane próbował się uspokoić po usłyszeniu jej myśli. Rozumiał swoją towarzyszkę i to, że nie obwiniała watahy za fałszywe informacje, ale jednocześnie dorośli powinni wiedzieć lepiej, niż traktować kogoś w ten sposób, bez względu na to, co myślą, że ta osoba zrobiła.

"Oczywiście, że zachowam twój sekret, ale tylko jeśli obiecasz, że nikogo nie skrzywdzisz za to, co zrobili..." Trixie uśmiechnęła się nerwowo, nie wiedząc, jak jej towarzysz zareaguje.

"Trixie, nie mogę ci tego obiecać. Znalazłem cię, moją towarzyszkę, i to w momencie, gdy te kundelki cię krzywdziły. Mogę obiecać, że nie skrzywdzę niewinnych, ale to wszystko, kochanie. Ci, którzy nie są niewinni, zostaną odpowiednio ukarani." Kane prawie szeptał. Nie chciał jej zdenerwować.

"Rozumiem, chyba. Nie można naprawdę kłócić się czy próbować negocjować z Królem Piekieł." Trixie powiedziała z nutą smutku w głosie i odwróciła głowę, by spojrzeć przez okno.

Kane tego nie lubił, w jego oczach była jego równą. Nie chciał, by czuła, że musi próbować negocjować cokolwiek. Po prostu milczał. W momencie, gdy usłyszał smutek w jej głosie, już podjął decyzję, co zrobi. Nie skrzywdzi ani nie ukarze nikogo, kto nie podniósł na nią ręki. Miał tylko nadzieję, że poza tymi w szkole nie było nikogo innego. Alfa Jackson z kolei, może nie przeżyć spotkania, które odbędzie się za kilka dni. Niestety, Kane wciąż chciał zjednoczyć królestwa. Potrzebował tego nie tylko dla swojej towarzyszki, ale także jego ludzie tego chcieli. To będzie dobre dla wszystkich nadprzyrodzonych istot, aby być zjednoczonymi.

Trixie nerwowo weszła do swojego domu z Kane'em tuż za nią. Nie wiedziała, jak zareaguje na widok miejsca, w którym mieszkała. To nie było nic specjalnego. Był to stary, zużyty garaż, w którym pan i pani Clay pozwolili jej mieszkać, odkąd została wyrzucona z sierocińca. Ich syn przerobił go na coś w rodzaju studia, zanim wyjechał na studia i dołączył do watahy swoich towarzyszy lata temu. Trixie czuła się niesamowicie błogosławiona, mając miejsce, które mogła nazwać swoim, i była jeszcze bardziej wdzięczna, że para pozwoliła jej tam mieszkać. Nie miała pieniędzy, więc pomagała w domu i ogrodzie, wykonując prace domowe w zamian za czynsz i kolację, którą przynosili jej każdego wieczoru.

Kane nie mógł ukryć zmartwienia na swojej twarzy, gdy przeglądał się domowi swojej towarzyszki. Nikt nie powinien tak żyć. Sierociniec nie był nawet w połowie tak zły, był praktycznie drugim domem watahy minus członków o wysokiej randze. Zamierzał zniszczyć Alfa Jacksona za to, że naraził jego towarzyszkę na takie życie. Kane spokojnie usiadł na boku prowizorycznego łóżka Trixie i gestem zaprosił ją, by usiadła obok niego. Trixie nie ruszyła się ani o krok. Była trochę przerażona tym, co się wydarzy.

"Proszę, chodź tutaj i pomóż nam się uspokoić. Staram się jak mogę, by utrzymać Goliatha pod kontrolą, ale on chce krwi za tych, którzy cię skrzywdzili, za tych, którzy zmusili cię do życia w ten sposób. Proszę, chodź tutaj, kochanie." Kane prawie jęknął na końcu. Nigdy nikomu nie pokazał swojej słabej strony. Nikt nie znał Kane'a jako słodkiego czy troskliwego, tylko jako morderczego potwora. Jego ludzie oczywiście wiedzieli, że jest czymś więcej niż tylko potworem, ale dla jego towarzyszki, ona będzie jedyną, która zobaczy tę stronę niego. Ona jest jedyną, która może przemienić go w wielkiego misia.

Trixie powoli podeszła do niego i usiadła. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymywała oddech. Drgnęła, gdy Kane chciał objąć ją ramieniem. W odpowiedzi z gardła Kane'a wydobył się niski pomruk.

"Przepraszam, nie chciałam! Nie jestem do tego przyzwyczajona! Myślałam, że mnie uderzysz! Przepraszam, to się więcej nie powtórzy!" Trixie powiedziała jednym tchem, z łzami w oczach, opuszczając głowę i patrząc na ziemię, przestraszona, że jej partner jest na nią zły za to, że się od niego odsunęła. Od razu wiedziała, że musi grać uległą rolę, żeby go nie rozzłościć jeszcze bardziej.

Kane był trochę zszokowany, nie wiedział nawet, jak na to odpowiedzieć. Myślała, że jest na nią zły? Jakie to absurdalne! "Kochanie, spójrz na mnie." Kane szepnął miękko, powoli unosząc jej głowę, by ich oczy się spotkały. "Nigdy więcej tak nie przepraszaj. Nie zrobiłaś nic złego. To ja powinienem przeprosić za to warknięcie. Nie podobało nam się, że się przestraszyłaś, kochanie. Nigdy cię nie skrzywdzimy, nigdy. To po prostu frustrujące wiedzieć, co ci ludzie ci zrobili, a mimo to nie chcesz, żeby ponieśli konsekwencje swoich czynów. Rozumiem to jednak, uszanuję twoje życzenie, by nie krzywdzić tych ludzi, ale ci, którzy zadali ci fizyczny ból, zostaną ukarani. I Alfa Jackson też zostanie rozliczony. Jesteś moją równą i nie chcę, żebyś czuła, że musisz ze mną negocjować w każdej sprawie, ale to jest coś, na co nie mogę przymknąć oka." Kane utrzymywał kontakt wzrokowy z nią, upewniając się, że w pełni rozumie wszystko, co mówił. "Trixie, nigdy nie podniosę na ciebie ręki, jak oni to zrobili. Obiecuję ci to. Wiem, że przeszłaś przez straszne rzeczy i będę cierpliwy i pomogę ci przez to wszystko przejść, ale musisz zacząć od tego, żeby mi trochę zaufać, kochanie. Daj mi tylko trochę zaufania, a obiecuję, że nie będziesz tego żałować." Kane był teraz przed nią, między jej nogami, na kolanach, błagając o jedną szansę, by się wykazać.

Trixie nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc, jak słodki i wyrozumiały jest jej partner. Skinęła głową i pochyliła się, by dać mu małego buziaka w policzek. Co sprawiło, że Kane zarumienił się. Goliath robił fikołki w jego głowie. Ich partnerka chciała ich i dawała im szansę! Byli obaj niezwykle podekscytowani! Nic nie mogło ich teraz zdołować, teraz gdy ich partnerka ich zaakceptowała!

"Trixie, w chwili, gdy się urodziłaś, stałaś się całym moim światem. Moim powodem do dalszego oddychania. Czułem, kiedy się urodziłaś, i tak bardzo chciałem do ciebie przyjść od razu, ale nie chciałem zakłócać twojego życia. Chciałem, żebyś żyła swoim życiem, tak jak miałaś to robić, zanim do ciebie przyszedłem. Bałem się, że jeśli przyjdę wtedy, twoi rodzice odrzucą pomysł powrotu ze mną do mojego królestwa. Nie winiłbym ich. Piekło nie jest miejscem dla innych istot. Musiałbym pociągnąć za wiele sznurków z moją matką, żeby twoi rodzice mogli tam oddychać, ty będąc moją partnerką, nie miałabyś z tym problemu, ale zdecydowałem, że najlepiej będzie zostawić cię w spokoju, pozwolić ci doświadczyć życia, jak miałaś to zrobić. Zawsze mogłem czuć cię przy sobie, nie mogłem czuć twoich emocji, dopóki nie przyszedłem na ziemię. Gdybym wiedział, że jesteś w jakimkolwiek niebezpieczeństwie, byłbym tam w mgnieniu oka, kochanie. Przysięgam, że bym był. Powinienem był przyjść, żeby cię sprawdzić, ale nie chciałem ryzykować, że ktoś dowie się, kim jesteś dla mnie. Ale dlatego próbowałem zjednoczyć dwa królestwa. Nie chcę, żebyś opuszczała ziemię, żeby być ze mną. Chcę, żebyśmy byli tutaj. Nie chcę, żebyś była uwięziona na dole. Zacząłem to wszystko, żeby łatwiej było nam być razem. Kiedy przeprowadzisz się do zamku ze mną, będzie o wiele lepiej." Kane mówił spokojnie.

Trixie uśmiechała się jak kot z Cheshire, słysząc tę historię, ale uśmiech zniknął w momencie, gdy wspomniał o przeprowadzce do zamku. "Nie chcę mieszkać w zamku. Chcę zostać tutaj. Już teraz będę miała wystarczająco dużo uwagi w szkole z powodu tego, co się stało. Nie chcę być w centrum uwagi. Akceptuję ciebie i każdą rolę, która wiąże się z byciem twoją partnerką, ale proszę, nie zmuszaj mnie do tego jeszcze. Nie jestem na to gotowa." Trixie powiedziała cicho. Nie chciała zdenerwować Kane'a ani Goliatha. Nie chciała, żeby pomyśleli, że ich odrzuca.

Z ciężkim westchnieniem... "To w porządku. Rozumiem, moja miłości. Możemy z tym poczekać. Nigdy nie zmuszę cię do zrobienia czegoś, na co nie jesteś gotowa. Możesz zostać tutaj, ale ja też będę. Nie ufam tej watahy i ludziom w niej. Mam nadzieję, że to rozumiesz. Nie musisz teraz przeprowadzać się do zamku, ale ostatecznie będziesz musiała, kochanie. Nie będę cię pospieszał, obiecuję, ale w momencie, gdy nie będzie tu bezpiecznie, przeprowadzisz się do zamku ze mną." Kane mówił miękko i delikatnie, ale upewnił się, że wie, jak poważnie to traktuje. "Teraz, pierwsza sprawa, kupię nam nowe łóżko i sprawię, że to miejsce będzie bardziej przytulne. Jakieś zastrzeżenia, kochanie?" Nie mógł ukryć uśmiechu na twarzy, nawet gdyby chciał.

"Chcę jasnoróżową, gorącą różową pościel."

Previous ChapterNext Chapter