




Rozdział 3
Kiedy w końcu zostałam sama, pozwoliłam łzom płynąć i osunęłam się po ścianie, aż kolana dotknęły mojej klatki piersiowej, a głowę schowałam w ramionach. Moje ciało drżało, gdy wypuszczałam z siebie wszystko, co czułam. Nie powinnam opuszczać kolejnej lekcji, bo tata się dowie i mnie za to zbije, ale po prostu nie mogłam już tego znieść. Dlaczego wciąż walczyłam o życie, skoro takie ono było? Byłam bita, gwałcona i dręczona! To koniec, nie zamierzałam już tego dłużej znosić.
Po kilku głębokich oddechach pozwoliłam łzom wyschnąć i zaczęłam myśleć, jak to zrobić. Było tyle sposobów, ale musiałam być pewna, że się uda. Skakanie nie zawsze gwarantowało sukces, więc to odpadało. Wbiegnięcie pod samochód mogło skończyć się kilkoma złamaniami, ale mogłam przeżyć, więc to też odpadało. Myślałam intensywnie i chodziłam tam i z powrotem, aż mnie olśniło. Mój tata miał pistolet w swoim gabinecie. Groził mi nim wcześniej i z tego, co widziałam, nawet nie trudził się, żeby go zamknąć, pewnie dlatego, że wiedział, że nigdy tam nie wejdę.
Ale byłam zdesperowana i miałam być martwa, więc co za różnica, czy tam wejdę? Mogłam to zrobić właśnie tam, żeby musiał posprzątać bałagan, do którego mnie doprowadził. Nigdy nie byłam mściwa, ale coś w zabiciu się na jego fotelu, znalezieniu mnie przez niego i konieczności poradzenia sobie z konsekwencjami mojej śmierci sprawiało, że uśmiechałam się. Chciałabym zobaczyć jego twarz, gdy mnie znajdzie i zobaczyć, jak zamierza to wytłumaczyć. Musiałam teraz iść, póki nie było go w domu, żeby mieć pewność, że nikt mnie nie powstrzyma. Z ostatnim wdechem, żeby wzmocnić swoją determinację, wyszłam z kryjówki i zaczęłam iść przez boisko w stronę szkoły, gdzie stał mój rower.
Skupiona na jednym celu, nie przejmowałam się, kto mnie zobaczy. Wsiadłam na rower i nawet nie poczułam wyrzutów sumienia, gdy przewróciłam kilka innych.
„Hej, Sunny, gdzie się tak spieszy?” Usłyszałam głos Jaydena z kierunku schodów przed szkołą.
Zignorowałam go, odwróciłam rower i wskoczyłam na niego. Słyszałam kroki zbliżające się do mnie, więc ruszyłam jak najszybciej mogłam. Skupiłam się z determinacją i pedałowałam najszybciej, jak mogłam, nie czekając nawet, aż przejadą samochody. A co, jeśli mnie potrącą? Po prostu wstanę i będę jechać dalej, aż to się skończy.
„Sunny! Hej, zwolnij dziewczyno!” Usłyszałam, jak ktoś krzyczy za mną, ale nie odwróciłam się ani nie zwolniłam.
Słyszałam przekleństwa i dźwięk hamulców, gdy lawirowałam przez chaotyczne przejście dla pieszych, nie patrząc ani nie zatrzymując się. Kiedy w końcu dotarłam do domu, nie zwolniłam, zanim nie przewróciłam się z roweru i nie pobiegłam do drzwi.
„Cholera, Sunny, zwolnij, dobrze?” Ktoś krzyknął za mną, gdy szarpałam się z kluczami.
Za mną słychać było kilka kroków i ktoś złapał mnie za ramię, zmuszając mnie do obrócenia się w jego stronę. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, gdy próbowałam się uspokoić.
„Co to miało być? Mogłaś zginąć! Co z tobą nie tak?” Asher powiedział, zaciskając uchwyt na moim ramieniu.
„Puść mnie!” warknęłam na niego, wyrywając ramię z jego uścisku.
Jeszcze raz spróbowałam i włożyłam klucz do zamka, wpadłam przez drzwi i skierowałam się prosto do gabinetu ojca. Otwierałam kilka szuflad i z hukiem zamykałam je z powrotem, sfrustrowana, gdy nie mogłam znaleźć tego, czego szukałam.
„Gdzie to jest?” zapytałam desperacko pod nosem.
W końcu znalazłam to w ostatniej szufladzie i stałam tam, patrząc na to przez kilka chwil, zanim sięgnęłam i owinęłam rękę wokół zimnego metalu. Serce waliło mi, gdy czułam jego ciężar w dłoniach. Powoli wyciągnęłam go całkowicie i nie spuszczałam z niego wzroku.
„Sunny… Emma, co ty robisz?” zapytał Leo, a ja uniosłam wzrok i wycelowałam pistolet w czterech chłopaków, których znienawidziłam przez ostatnie trzy lata.
„Wynoście się!” krzyknęłam, trzymając pistolet i celując prosto w nich.
Nie zamierzałam ich zabić, bo nie byłam morderczynią. Nie chciałam, żeby ktoś inny został skrzywdzony oprócz mnie.
„Dobrze, Sunny, możemy o tym porozmawiać…” Leo powiedział łagodnie, zbliżając się do mnie.
„Nie nazywam się Sunny!” krzyknęłam na niego.
„Przepraszam. Emma, spokojnie, dobrze?” powiedział, trzymając ręce uniesione i powoli zbliżając się.
„Odejdź, Leo, albo przysięgam, że cię zastrzelę. Wynoście się wszyscy! Zrobiliście już wystarczająco! Wszyscy! Zostawcie mnie w spokoju!” krzyknęłam, zaciskając powieki.
Rozległy się strzały, a ja zamarłam, gdy ciemność ogarnęła mnie.