Read with BonusRead with Bonus

7.

Elena obudziła się nagle i nerwowo rozejrzała się po swoim otoczeniu. Patrzyła na swój pokój nowymi oczami, próbując znaleźć to jedno coś, co nie pasowało. Jej serce biło zbyt szybko w piersi, powodując, że ciężko oddychała.

Szare oczy.

Te szare oczy nawiedzały jej sny. Były pełne tak wielkiego żalu, gdy biegła w ich kierunku, ale nigdy nie mogła ich dosięgnąć. Zawsze znikały, gdy była już na wyciągnięcie ręki. Właściciel tych oczu zatruwał jej umysł. Przyciągnęła nogi do piersi, wzięła głęboki oddech i położyła czoło na kolanach.

'Tara?'

'Tak?' Nawet jej wilczyca miała ten sam przygnębiony ton.

'To nie był sen, prawda?' zapytała, próbując powstrzymać łzy. Jej wilczyca nie mogła odpowiedzieć, Elena jej nie winiła. Inne pytania pojawiły się w jej głowie, ale postanowiła je zignorować. Serce bolało, ale umysł jak zawsze był logiczny. Nie ma sensu opłakiwać partnera, który cię nie chce, prawda? To stwierdzenie bolało ją, Tara skomlała. Wizja dużego czarnego wilka siedzącego na plaży wypełniła jej umysł. Sposób, w jaki jego złote oczy były na nią skierowane z takim podekscytowaniem na początku. Sposób, w jaki się z nią bawił, na chwilę uwierzyła, że zaraz spełni się jej bajkowe połączenie, ale jak bardzo się myliła.

"Dlaczego?" zapytała cicho. Powiedział, że nie ma nikogo innego, ale nadal chciał zerwać więź. Nie była osobą, która rozpacza nad rozlanym mlekiem, wolała sprzątać bałagan, była zdeterminowana, by znaleźć swojego partnera. Ale jak? Kręcąc głową na wszystko, Elena zakopała się głębiej w pościel i modliła się, by zapomnieć o poprzedniej nocy. Nie obchodziło ją, jak wróciła do domu ani jak była ubrana w nocne ubrania, po prostu chciała zapomnieć. Może kiedy spotkają się ponownie, on to zrobi i oboje pójdą dalej.

"Miłość nie jest nam pisana, Tara," wyszeptała głośno, pozwalając, by sen i smutek przejęły kontrolę.

Głośne stukanie do drzwi obudziło ją, natychmiast stając się czujną. Spojrzała na zegar na nocnym stoliku i zdecydowała, że uporczywa osoba miała prawo tak walić. Wypadając z łóżka, ruszyła w stronę frontu domu, ale stukanie zaczęło się ponownie. Marszcząc brwi, odwróciła się i skierowała do tylnych drzwi. Kto na świecie mógłby pukać do jej tylnych drzwi? Zaglądając przez żaluzje, zszokowany oddech uciekł jej, powodując, że cofnęła się do tyłu. Elena nic nie powiedziała, jej ręce drżały, łzy, których nie wiedziała, że trzyma, spływały po jej twarzy.

On tu jest. Co on tu robi?

"Elena?" Niski akcentowany głos, który pamiętała tak wyraźnie, przefiltrował się przez barierę między nimi. Nie odpowiedziała. Jej kolana osłabły od stresu całej sytuacji. To nie było to, na co czekała. Być odrzuconą we własnym domu. W jej umyśle nie spodziewała się odrzucenia. Każda wilczyca spodziewała się idealnego połączenia. "Iluzja," prychnęła cicho.

"Elena? Ja... Chcę wyjaśnić wczorajszą noc," powiedział. Pęknięcie w jego głosie nie umknęło jej uwadze.

Czołgając się w stronę drzwi, usiadła na podłodze opierając się o nie plecami. Jego obecność była tak dominująca, mimo że był po drugiej stronie, nadal czuła jego ochronną aurę wokół siebie.

"Zanim... zanim mnie odrzucisz. Jak masz na imię?" Nie więcej płaczu, musiała być dojrzała w tej sytuacji. Im szybciej to zakończą, tym lepiej. Pozostałe dwa tygodnie przed rozpoczęciem kariery szybko miną.

"Nie!"

Elena drgnęła na dźwięk gniewu i siły, która wstrząsnęła drzwiami. "Nie mogę tego zrobić, Lena. Proszę! Tylko porozmawiajmy, księżniczko," błagał. Skrócenie jej imienia przykuło jej uwagę. Powoli wstała i nieśmiało otworzyła drzwi. Jej partner wszedł do kuchni i stanął w milczeniu, patrząc na nią. Ciemne cienie podkreślały jego szare oczy. Ubrany w bawełniane szorty i bluzę z kapturem, jego wysoka sylwetka sprawiała, że wyglądał groźnie. Ciemne włosy opadały mu na twarz, a boki wyglądały, jakby odrastały po ostatnim strzyżeniu. Był przystojny, ale nie zarozumiały, można było wyczuć jego skromność tylko po tym, jak stał. Owijając ramiona wokół swojego ciała w t-shircie, nerwowo patrzyła wszędzie, tylko nie na niego. "Mam na imię Da-Dimitri," powiedział cicho. Elena skinęła głową i nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Zrobił krok w jej stronę z wyciągniętą ręką, ale ona cofnęła się przed jego dotykiem. Ból przemknął przez jego oczy, zanim zakrył go miękkim uśmiechem.

"Myślałem, że jeśli to zrobię, będziesz bezpieczna."

"Bezpieczna? Mieszkam w najbezpieczniejszym mieście mieszanych ras, jak mogę być w niebezpieczeństwie?" zapytała z niedowierzaniem. Kręcąc głową na jego powód, postanowiła zrobić coś, aby się rozproszyć. Mimo to, jej drżące ręce świetnie radziły sobie z przygotowywaniem kawy.

"Jeśli mogę zapytać, jak dobrze znasz historię swojego wilka?" zapytał. Elena odwróciła się, gdy usłyszała nutki nerwowości w jego głosie.

"Wszystko," wyszeptała, podchodząc bliżej do niego.

"Nawet o Królewskich?"

"To moja ulubiona część," odparła. Dimitri utrzymał jej spojrzenie, jego szare oczy teraz pełne niepewności i obawy.

"Dimitri." Na dźwięk jego imienia natychmiast stał się czujny, mały uśmiech pojawił się na jego twarzy, co trochę ją uspokoiło.

"Nie jestem osobą, która owija w bawełnę, więc proszę, powiedz mi, dlaczego tu jesteś i dlaczego nagle zmieniłeś zdanie o naszym związku. Nie mogę tego dłużej znieść. Moja cierpliwość wisi na włosku. Po prostu porozmawiaj ze mną." Była na skraju wytrzymałości i z każdą minutą coraz bardziej sfrustrowana. Jego obecność i niewiedza, co się dzieje, dręczyły ją.

"Próbuję, kochanie. To może pójść w wiele stron, ale wszystko, czego chcę, to żebyś zrozumiała, dlaczego chciałem cię odepchnąć," powiedział, zbliżając się do niej.

"Po prostu mów, Dimitri," naciskała Elena, podchodząc bliżej do niego. Widziała wewnętrzną walkę w jego oczach. "Rozumiem, że proszę cię o wiele, ale proszę, uspokój moje myśli. Widok żalu w twoich oczach zeszłej nocy czułam, jakbyś przebijał moje serce srebrnym nożem. Dlaczego nasz związek jest teraz niewłaściwy? Powiedz mi." Rozdzierający serce szloch, który starała się tak bardzo tłumić, groził, że się wydostanie. Jej umysł mówił jej, żeby była silna, ale serce chciało czego innego. Pragnęło wilka stojącego przed nią.

Ręka Dimitriego powoli sięgnęła, aby pogłaskać jej policzek, lekko drgnęła od niespodziewanego bólu. Jej brwi zmarszczyły się, zastanawiając się, gdzie się zraniła.

"Moja wina. Chciałem, żebyś przestała i zbudowałem barierę, ale spanikowałem i stworzyłem niewłaściwą. Nie chciałem cię skrzywdzić, księżniczko. Chciałem tylko, żebyś przestała," powiedział cicho. Łzy, które powstrzymywała, wypłynęły na jej policzki. Dimitri delikatnie je otarł, gdy jego własne łzy zaczęły spływać.

"Chciałam tylko, żebyś mi wyjaśnił. Daj mi szansę," płakała. On zbliżył się do niej i położył głowę na jej czole.

"Czy możesz żyć życiem Królewskim, moja piękna Leno?" Jego pytanie było ciche, ale szybko dotarło do Eleny. Z jej ust wyrwał się zduszony okrzyk, odsunęła się i spojrzała na zrezygnowanego mężczyznę przed sobą. Jego szare oczy wyrażały wszystkie emocje, które czuł, jego szerokie ramiona opadły w zmęczeniu i porażce.

"Nie mogę kłamać mojej partnerce. Moje błogosławione imię to król Dimitri Mikael Vincent Romano, ostatni z królewskiej linii krwi królestwa wilków."

"Ale... To niemożliwe. Mieliśmy informacje, że rodzina królewska już nie istnieje. Sąsiedni Alfa powiedział to mojemu ojcu kilka miesięcy temu," Elena patrzyła na swojego partnera w zamieszaniu, a potem, przypominając sobie jego wyjaśnienia o jej wyleczonej ranie i wspominając jego wilka, wiedziała, że mówi prawdę. Jego akcent i poprawne użycie angielskiego wskazywały na wysoki poziom wykształcenia.

"Zostali zmuszeni, żeby tak powiedzieć. Śmierć mojego ojca jest tego przyczyną. Mam tu pozostać, dopóki zagrożenie nie zniknie," wyjaśnił. Nie mogąc już dłużej stać, przeszła do jednego z krzeseł i uważnie przyglądała się Dimitriemu.

"Twój ojciec zmarł kilka miesięcy temu," powiedziała głośno, próbując złożyć w całość informacje, które przekazał jej ojciec. Jako były alfa i autorytet w mieście, pobliskie watahy zawsze trzymały go w pętli. Zawsze ucząc ją historii, była także zapraszana na spotkania, odkąd skończyła osiemnaście lat.

"Tak." Jego odpowiedź była cicha i pełna smutku. "Rada nie była zwoływana od czternastu lat. Dlaczego tak jest? Poza tym, jesteś daleko od domu," stwierdziła. Dimitri uśmiechnął się na jej dedukcję, chichocząc cicho.

"Przyjmujesz to całkiem spokojnie, moja Leno."

"Oh, w środku wariuję w tej chwili. Moja głowa po prostu chce uporządkować fakty," odpowiedziała.

Jego uśmiech stał się większy, co sprawiło, że Elena zarumieniła się pod jego spojrzeniem. "Aby odpowiedzieć na twoje pytanie, Rada została rozwiązana po śmierci mojej matki. Mój ojciec i ja ukrywaliśmy się od tego czasu, używając różnych zaklęć, aby chronić naszych ludzi i siebie," wyjaśnił, również siadając.

Elena skinęła głową ze zrozumieniem, czytała o tym, że Królewscy zostali obdarzeni magią przez Boginię, aby chronić jej dzieci przed niebezpieczeństwami łowców i samych siebie. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego w ogóle nie panikuje.

"Trzy lata temu dołączyłem do mojego ojca w jego rodzinnym stadzie po kilku przypadkach, gdy prawie nas złapano. Miałem teorię, że mamy zdrajcę w naszych szeregach, ale nasze największe zaufanie do naszych ludzi sprawiło, że odrzuciłem tę teorię."

"Ale nie odrzuciłeś jej całkowicie, prawda?" zapytała.

Oczy Dimitriego rozszerzyły się na jej pytanie, miała rację, ale zachował to dla siebie. Widząc jego zaskoczenie, uśmiechnęła się smutno, "Byłeś gotów mnie odrzucić, żeby mnie chronić. Zrobiłabym to samo," wyjaśniła.

"Rozumiesz teraz mój dylemat, prawda. Wczoraj Dante i ja opracowaliśmy plan, ale nie spodziewaliśmy się znaleźć cię tak szybko. Myśleliśmy, że czas pomoże nam nauczyć się opierać więzi, ale widząc cię biegnącą w naszą stronę tak podekscytowaną i tak piękną, wyrzuciło plan przez okno." Dimitri sięgnął przez stół i wziął jej rękę w swoją. Westchnienia ulgi i zadowolenia wydobyły się z ich obojga, Elena przesunęła rękę, aby spleść swoje palce z jego. Dimitri trzymał na niej wzrok z teraz smutnym uśmiechem na ustach.

"Przyjdą po ciebie, Lena,"

"Ale dopiero co cię znalazłam po tylu latach czekania." Elena poczuła, jak jej wewnętrzna panika zaczyna ją przytłaczać. Chcąc, aby został, uklękła przed nim, trzymając jego ręce. "Będziemy ostrożni. Um... zachowamy to nasze połączenie w tajemnicy, cokolwiek, żeby nas oboje chronić. Tylko nie odchodź," błagała. Cała jej opanowanie i logiczne myślenie zniknęły, ustępując miejsca pragnieniom i potrzebom jej serca. To był jej bratnia dusza. Jej wybrany. Tara wołała do jego wilka. Oboje patrzyli, jak zarówno mężczyzna, jak i wilk tracą swoją determinację, ich serca były widoczne w ich oczach. Dimitri podniósł ją z kolan, sadzając ją na swoich kolanach, a następnie delikatnie trzymając jej twarz w swoich dużych dłoniach.

"Elena. Moja Lena, moja królowa," wyszeptał przeciwko jej ustom, zanim delikatnie przycisnął swoje do jej. Elektryzujące połączenie, o którym książki, zarówno fikcyjne, jak i historyczne, nie mogłyby się równać, eksplodowało w niej. Od dotyku jego rąk na jej skórze po uczucie jego miękkich warg na jej, przez jej ciało przeszło ciepło, którego nie chciała ugasić. Przekręcając się lekko, aby lepiej go uchwycić, owinęła ramiona wokół jego szyi, przeczesując palcami jego włosy. Jego pocałunek stał się bardziej desperacki i pełen pasji. Jego uścisk wokół jej ciała zacieśnił się, a pełne pożądania warczenie dotarło do jej uszu, co spowodowało, że przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Powoli pocałunek się zakończył, oboje próbując uspokoić oddech. "Nie chcę, żebyś była zraniona, ale nie mogę cię teraz opuścić, gdy cię poznałem. Czy jesteś tego pewna, moja królowa?" zapytał.

Elena jeszcze nie zrozumiała, że teraz jest królową swojego rodzaju, widziała tylko swojego partnera przed sobą. Zwykłego wilka, który bał się o nią i swój lud. Zdecydowała, razem z Tarą, że pozostaną u jego boku przez wszystko.

"Ja, Elena Illiana Monroe, akceptuję ciebie, Dimitri Mikael Vincent Romano, jako mojego wybranego. Przez wszystko, będę twoja." Jej deklaracja sprawiła, że poczuła się lżejsza i zadowolona. Oczy Dimitriego rozjaśniły się na jej słowa, bez wahania przycisnął usta do jej w mocnym pocałunku, trzymając ją mocno.

"Ja, Dimitri Mikael Vincent Romano, akceptuję ciebie, Elena Illiana, jako moją partnerkę, moją równą, moją królową. Przez wszystko, będę twój," powiedział to wszystko, patrząc jej prosto w oczy, strach w jego sercu zniknął, a poczuł uniesienie serca, gdy jego Lena uśmiechnęła się do niego.

"Moja," jej szept był głośny dla jego uszu. Dante poddał się Tarze, tak jak Dimitri postawił Elenę na nogi i uklęknął na jedno kolano. Jako mated royals w przeszłości, Dimitri poszedł w ślady swoich przodków. Wiedział, że ten dekret uczyni ich przyszłość niepewną, ale zrobi wszystko dla tej zielonookiej piękności. Miała jego serce, a ona o tym nie wiedziała. Ktokolwiek ich ściga, będzie również po niej, ale czuł jej pewność siebie. Pewność, której brakowało mu od śmierci ojca. Była potrzebna, w końcu. Niech przyjdzie zagrożenie. Nie będą mieli jej krwi na rękach, ani jego.

"Wszyscy kłaniają się przede mną, ale tutaj. Teraz. Kłaniam się przed tobą. Moja królowa."

Jego wilcza królowa.

Previous ChapterNext Chapter