Read with BonusRead with Bonus

6.

Dimitri jeszcze nie wrócił do domu.

Znów był na plaży, szukając ukojenia, którego potrzebował. Siedział na piasku, patrząc w półmrok i słuchając szumu fal, czekając, aż spokój go ogarnie. Dante milczał, ale Dimitriemu to nie przeszkadzało. W końcu byli w wilczej formie. Po ataku paniki wcześniej tego dnia i odmowie powrotu do innych, resztę dnia spędził w lesie, a gdy zapadła noc, przeniósł się na plażę.

Spojrzał w nocne niebo, cicho mapując gwiazdy greckich bogów i obserwując księżyc. 'Ten plan. Jesteś pewny?' zapytał Dantego.

Brak odpowiedzi.

'Masz wątpliwości?'

'Ja... Aby ją chronić, musimy to zrobić, ale...' Głos Dantego zadrżał, a z jego gardła wydobył się smutny jęk.

'Rozumiem, przyjacielu. Rozumiem.'

Dimitri zaczął myśleć o swojej partnerce gdzieś tam. Czy była wysoka? Niska? Miała jasnoniebieskie oczy czy ciemne, tajemnicze? Czy jej uśmiech mógłby rywalizować ze słońcem? Była krągła? Smukła? Jaką miała pozycję w nowoczesnym świecie? Miał tyle pytań o nią, a plan, na który się zgodzili, sprawiał mu ból.

Wysłali wezwanie wcześniej tego dnia, wprowadzając swój plan w życie. To była szansa, którą podjęli. Jeśli ich partnerka była w tym samym mieście, łatwiej będzie zrealizować plan, a jeśli nie, będą musieli jej szukać.

Głośne szczeknięcie wyrwało go z zamyślenia. Powoli obrócił głowę w stronę nowoprzybyłego. Dante stawał się niespokojny. Szczeknięcia stawały się coraz bardziej podekscytowane i głośniejsze, jego ciało zaczęło się robić gorące i niewygodne. Serce biło mu szybciej, a przyciąganie stawało się coraz silniejsze z każdą sekundą. W słabym świetle księżyca zobaczył rozmazane tanowe futro zbliżające się do niego z lasu.

Partnerka.

Ona tu jest. Była tu przez cały czas. Jego serce biło z oczekiwaniem i strachem. Czy dadzą radę?

Przechodząc na czworaki, powoli zbliżyli się do niej. Bogini, była majestatyczna. Gdy się zbliżała, mógł zobaczyć, jak jej oczy błyszczą ze szczęścia. Jej brązowe futro falowało na wietrze, gdy biegła przez fale, wyglądając tak pięknie. Podekscytowanie tym spotkaniem sprawiło, że zatracił się w chwili. Pobiegł w jej stronę, chcąc poczuć jej zapach na sobie, poczuć ją obok siebie. Zabawnie przewrócił ją na ziemię, podgryzając jej szyję i łapy, liżąc jej twarz z miłością. Jego Królowa. Jego piękna wilczyca. Stojąc nad nią, gdy ona dyszała ze szczęścia, jej zielone oczy błyszczały w jego stronę. Przypominały mu szmaragdy. Wsunęła swój pysk w jego szyję, mrucząc z przyjemności. Wiedział, jak się czuła. Dante jęknął, przywołując Dimitriego do planu. Nadal nad nią, jęknął ze smutkiem. Musieli to zrobić. Musieli ją chronić. Mając ją tak blisko, wszystko stawało się tak realne. Jej łapa delikatnie dotknęła ich pyska. Pochylając się w stronę tego małego gestu, przywiązanie rosło szybciej.

Ostro wydychając, aby pozbyć się odurzenia, cofnęli się i szczeknęli na nią, nakazując jej przemianę. Jej oczy zmatowiały na ostre szczeknięcie, wiedzieli, że widzi chłód w ich oczach. Zabijało ich wewnętrznie, traktować ją w ten sposób, widzieć, jak szczęście umiera w jej oczach. Dimitri wycofał się, obserwując przez oczy Dantego, jak ich partnerka wstaje, ostrożnie ich obserwując.

'J-ja....' To był pierwszy raz, kiedy słyszał Dantego tak niepewnego siebie i wiedział dlaczego. Znów szczeknęli na nią, nakazując jej przemianę, zmuszając się do surowości w rozkazie. Jęknęła, trzymając głowę nisko, robiąc krok w tył. Ich serce bolało, widząc zamieszanie i rozczarowanie w jej oczach.

Przed nimi, duża tanowa wilczyca powoli przemieniła się z powrotem w swoją ludzką formę. Ich oddech zatrzymał się, gdy zobaczyli nieskazitelną, naturalnie opaloną skórę, ukazującą długie, smukłe kończyny. Została w przykucniętej pozycji, ciemne kręcone włosy opadały na jej ramiona, zasłaniając twarz. Dante szczeknął ponownie. Zapach wiciokrzewu i lilii dotarł do nich, rozpraszając ich na chwilę. Trzymając ją w zasięgu wzroku, podniosła głowę i spojrzała na nich bezpośrednio.

Cholera.

Była olśniewająca. Jej szmaragdowe oczy były oprawione gęstymi rzęsami, różowe pełne usta i delikatny nos.

"Partnerze. Czy cię uraziłam? Jeśli tak, przepraszam. Jestem po prostu tak szczęśliwa, że cię znalazłam. Czekałam na ciebie od szesnastego roku życia," powiedziała na głos. Szczerość i oddanie pokrywały każde słowo, które wypłynęło z jej ust. Wina przejęła zarówno Dimitriego, jak i Dantego. Wdychając jej zapach, znaleźli ślady dominującego genu. Była z krwi alfy. Silna wilczyca.

"Masz zamiar się przemienić? Bardzo chciałabym cię zobaczyć. Mam na imię Elena." kontynuowała. Jej głos był muzyczny, mógłby jej słuchać bez końca.

'Elena! Idealne imię dla niej', pomyślał Dimitri.

Z ich ust wyrwał się jęk, wyciągała rękę, by ich dotknąć, ale cofnęli się. Z jej ust wyrwał się ostry oddech, jej ręka zaczęła drżeć, zrozumiała.

"Czy ja..." Zaczęła pytać, ale pokręciła głową, wydając beznamiętny śmiech.

Dante nie mógł pozwolić Dimitriemu wrócić do ludzkiej formy. Zrobienie tego oznaczałoby zranienie jej, ale musieli to zrobić. Była już dla nich cenna.

"Możemy porozmawiać, zanim... wiesz." kontynuowała. Zrobili kolejny krok w tył. Coś pękło między nimi, jej oczy były dzikie od łez. "Proszę, nie rób tego. P-po prostu powiedz mi dlaczego. Proszę. Chcesz innej partnerki? Jesteś zakochany w kimś innym?"

Jej zapłakane pytanie wyrwało ich z transu. 'Nie. Nie pozwól jej tak myśleć,' powiedział Dante, desperacko próbując zmusić swojego człowieka do powrotu.

Przejmując kontrolę, Dimitri wrócił do swojej ludzkiej formy, swojej pierwotnej formy, a nie formy Damiana Saville'a.

"NIE!" Padł na kolana, mokry piasek przylegał do jego ciała. "Nie, moja miłości. Nie ma nikogo innego."

"Więc dlaczego? Dlaczego się od nas odsuwasz? Proszę, powiedz mi," Jej oczy błagały go o prawdę, ale on był zamrożony na miejscu. Był tak blisko, by ją dotknąć. Tak blisko, by przyciągnąć ją do swoich ramion. Jak bardzo tego pragnął. Wyobrażał sobie ją siedzącą obok niego, prowadzącą ich ludzi ramię w ramię, marzył...

'Musimy ją chronić,' powiedział smutno Dante. Bogini na górze wiedziała, że chciał to zrobić, ale jego język nie współpracował. Wystarczyło jedno zaklęcie i zapomni o nim, a ich więź osłabnie, aż wszystko się wyjaśni.

"M-moja miłość, m-moje serce..." Z ust Eleny wyrwał się szloch, gdy słowa wypadły z jego ust, spuściła głowę ze wstydem, czekając na odrzucenie.

"Nie mogę tego zrobić. Przepraszam, moja miłości," głos Dimitriego załamał się, odwrócił się od niej, zmieniając się z powrotem w wilka i uciekł.

Uciekł od swojej partnerki. Swojej pięknej partnerki.

"Czekaj!" Jej krzyk dotarł do ich uszu, ale nie zatrzymali się. Nie mogli. Gdyby to zrobili, byłaby zamknięta w ich ramionach aż do wschodu słońca.

Za nimi zabrzmiał błagalny szczek, ona ich śledziła. Proszę, nie rób tego, miłości. Zostań. Błagał ją w myślach. Las zbliżał się coraz bardziej, popchnął Dantego, by biegł szybciej, biegnąc po mokrym piasku, woda moczyła jego futro. Gdy jego łapa dotknęła chłodnej trawy, szybko stworzył tarczę niewidoczną dla ludzkiego oka. Miała tylko ją zatrzymać, ale po bolesnym skowycie za nim wiedział, że coś poszło nie tak. Patrząc przez ramię, zobaczył moment, w którym ciało Eleny uderza o ziemię, tocząc się do zatrzymania.

Nie ruszała się.

Dlaczego się nie ruszała?

Nie. Nie. Nie.

'Co ja zrobiłem?' Dimitri krzyczał w poczuciu winy, panikując, ale Dante wciąż w formie wilka wołał do swojej partnerki, starając się zachować spokój. Głośno jęknął, szczekając desperacko, by się poruszyła. Oddychaj głęboko. Szczekaj.

ZRÓB COŚ!!!

Musieli do niej podejść. To wszystko była ich wina.

Podchodząc do tarczy, zobaczyli, co poszło nie tak. W panice stworzyli elektryfikowaną tarczę. Tego rodzaju tarcze były zwykle używane w trybie obronnym. Natychmiast ją zlikwidowali i wrócili do ludzkiej formy, po czym rzucili się do jej boku. Wciąż była w formie wilka. Jej oddech był zbyt szybki, na boku twarzy miała ślady poparzeń. Łzy żalu wypełniły oczy Dimitriego, zepsuł wszystko. Zepsuł wszystko bardzo źle.

'Shia! Jakobe! Potrzebuję waszej pomocy.' Zawołał dwie osoby, którym mógł zaufać.

"Miłości! Przepraszam. Tak bardzo przepraszam," płakał, przyciągając ją do swoich ramion. Jej futro było wilgotne i pokryte piaskiem. Zapach morza zmieszany z jej własnym zapachem trochę go uspokoił. "Obudź się, proszę. Nie chciałem cię skrzywdzić, chciałem tylko, żebyś się zatrzymała," Całując jej futrzaną głowę, trzymał ją blisko, żałując wszystkiego, co planował. Wiedział, że nie mógł tego zrobić, ale ochrona jej była w jego myślach. Widząc ją, wszystko się zmieniło.

"Też tęskniłem za tobą od szesnastego roku życia," zwierzył się jej. Jakobe skontaktował się z nim w panice, przekazał swoją lokalizację najlepiej jak potrafił. Chcąc wyjść z otwartej przestrzeni, wstał z nią i pośpieszył do osłony drzew. Elena jęknęła, a potem powoli wróciła do ludzkiej formy, ale nie obudziła się. To bardzo zmartwiło Dimitriego.

'Nie możemy jej puścić. Nie możemy sprawić, żeby nas zapomniała,' powiedział Dante wciąż w trybie paniki.

"Nie, nie możemy."

Previous ChapterNext Chapter