




3.
Shia cicho podszedł do swojego Alfy, zauważając, jak bardzo się zmienił przez te ostatnie trzy miesiące. Jego przystosowanie do tego miasta przebiegało wyjątkowo dobrze, ale jeszcze nie odważył się wyjść samodzielnie.
"Wasza Wysokość."
"Czego chcesz, Shia?"
"Dziś jest wtorek, sir."
Dimitri wypuścił zirytowane westchnienie, kontynuując przegląd raportów swoich członków stada. Smuciło go, że jego ludzie musieli rozproszyć się po całym stanie, aby byli bezpieczni. Wieści o upadku jego stada zaczęły krążyć. Stada, które przez lata były sojusznikami, odnowiły swoje wsparcie i lojalność wobec niego. Ci, którzy przyjęli jego ludzi, przesyłali aktualizacje i wyniki dochodzeń w sprawie ataku. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej wściekły, pogrążając się głębiej w swojej skorupie izolacji.
"Przekaż moje przeprosiny."
"To już miesiąc, odkąd odmawiasz towarzystwa swoim przyjaciołom." Shia wszedł do biura, obserwując swojego przyjaciela.
"Nie teraz, Shia." Niskie, zirytowane warknięcie sprawiło, że Shia zatrzymał się w miejscu. "Jessaline dzisiaj poznała przyjaciela. Powiedziała, że to wilk, ale nie wyczuła zapachu stada."
Dimitri wydał rozproszony parsknięcie i kontynuował przeglądanie raportów.
"W mieście jest wiele nomadycznych wilków, może pójdziemy na spacer. Może znajdziemy naszą drugą połówkę." Shia próbował odwołać się do podstawowych potrzeb swojego króla-wilka. Jego wychowanie było inne niż u innych ze względu na jego pochodzenie. Tradycyjne wartości i szkolenie były mu wpajane z minimalnymi współczesnymi zakłóceniami. Pierwsze dwadzieścia cztery lata spędził w starym kraju, a w przeddzień swoich dwudziestych piątych urodzin wrócił do ziem ojca, aby objąć tron w swoje dwudzieste szóste urodziny. Wszystko było zaplanowane, ale teraz, aby odzyskać swoje dziedzictwo, muszą odkryć, kto jest zagrożeniem.
"Już nie pragnę drugiej połówki," mruknął Dimitri. Jego wilk cicho zgodził się z ludzkim stwierdzeniem. To nie był odpowiedni czas, aby wprowadzać kogoś nowego do ich sytuacji. Nie wiedział, czy to miejsce będzie stałym, czy tymczasowym domem. Decyzję podjął przez zagrożenie.
Ignorując swojego najlepszego przyjaciela, skupił całą uwagę na korespondencji Alfy. W różnych miastach otaczających każde królewskie stado i ich sojuszników zgłoszono wiele zaginięć ludzi. Nieliczni zostali odnalezieni, ale byli albo zdezorientowani i twierdzili, że mają amnezję, albo byli ekstremalnie agresywni i stali się odizolowani od swoich bliskich.
"Skoro już tu jesteś, zrób coś pożytecznego i przestań mówić o drugiej połówce. Co do przyjaciela Jessaline, nomadzi żyją tu w obfitości. Ojciec..." wziął głęboki oddech, zanim kontynuował. Po raz pierwszy od miesięcy mówił o ojcu w czasie przeszłym.
"Ojciec wybrał to miasto, abyśmy mogli maskować nasze zapachy, a jest tu wielu ludzi, czarownic i wilków. Jesteśmy dobrze ukryci przed naszymi łowcami."
Shia skinął głową i czekał na rozkazy.
"Przeszukaj bazę danych ludzi pod kątem zaginionych osób. Zacznij od wieku przed dojrzewaniem i w górę." Dimitri bezwiednie podał swojemu przyjacielowi list od sojusznika, po czym kontynuował wprowadzanie danych, które właśnie otrzymał.
"Pan Monroe odwiedzi nas w czwartek. Spotkał się z innymi, ponieważ wydaje się, że ma bardzo praktyczne podejście do swojego biznesu."
"Dobrze. Poinformuj wszystkich."
Shia przekazał widok przed sobą Becie stada. Wszyscy martwili się o niego. Kiedy początkowo przybyli do nowego domu i Dimitri się obudził, po prostu rozejrzał się i zamknął emocjonalnie. Wszyscy rozumieli smutek i jego motywację do znalezienia ich łowców, ale to mogło również doprowadzić do szaleństwa, jeśli nie zostanie odpowiednio zaopiekowane.
'Będzie potrzebował biegu za kilka godzin.'
Shia zgodził się ze swoim beta i opuścił pomieszczenie, nie zapominając o oddaniu królowi szacunku poprzez ukłon.
Przemęczał się i dobrze o tym wiedział. Jego wilk tego potrzebował. Była pierwsza w nocy, a zarówno człowiek, jak i wilk zatracali się w ciszy i odosobnieniu plaży na dalszym krańcu miasta. Jeden z ich członków znalazł ten mały kawałek spokoju i podzielił się nim z rodziną. Aby uniknąć ludzkich zakłóceń, na wejściu na trawiastą ścieżkę prowadzącą na plażę postawiono wartownika.
Przypływ był wysoki, fale głośno rozbijały się o brzeg, zmywając każdy ślad łap na mokrym brązowym piasku. Ssanie mokrego piasku zmuszało ich do mocniejszego wysiłku, to było dokładnie to, czego potrzebowali. Musieli skupić się na czymś innym niż ból w sercu. Dimitri wiedział, że muszą być silni, w końcu byli nowym królem, ale jak mógł iść dalej. Ostatnie słowa umierającego ojca wciąż rozbrzmiewały w jego głowie. Zerwanie więzi z watahą wciąż bolało jego serce. Brak dzikości go dusił. Wszystko to i jeszcze więcej powodowało w nim zamęt.
Zwolnili tempo i usiedli w miejscu, gdzie fale docierały do nich, pozwalając zimnej słonej wodzie zmoczyć ich gęste futro. Z pochyloną w agonii głową, pozwolili, aby ich problemy przygniatały ich w ciemnościach nocy. Futro, czarne jak noc, która ich otaczała, lśniło w świetle pełni księżyca. Podnosząc głowę ku niebu, złote oczy błyszczące łzami, człowiek i wilk jako jedno zawyli do nocnego nieba. To był pierwszy raz od trzech miesięcy, kiedy wołali do swoich ludzi bez strachu. Wzmianka Shii o Nomadach wzmocniła jego wcześniejszą decyzję o tym nowym życiu.
Pierwszy wycie do nocnego nieba był dla jego ojca. Wielkiego króla, którym pragnął być. Ogłoszenie jego śmierci i wspomnienie wypełniły noc. Ludzie, którzy go pilnowali, dołączyli do hołdu, wilki pod jego rządami w mieście dołączyły, dzieląc się swoimi współczuciami i miłością do niego. Łzy w oczach ciemnego wilka lśniły tak jasno, jak morze kąpane w świetle księżyca.
'Musimy to zrobić dla nich. Ukryć się na widoku. Nasza magia stała się silniejsza od śmierci ojca.' Głos Dimitriego był niski, gdy mówił do swojego wilka.
'Rozumiem. Pracujemy nad silniejszym zaklęciem, aby ukryć nasze tożsamości. Wybrał to miasto z jakiegoś powodu. Jest dość daleko od naszego domu, a nasi ludzie kwitną.'
Dimitri pozwolił Dante swobodnie korzystać z ich magii, obserwując przez oczy swojego wilka, jak woda przed nimi wznosi się w falę. Ściana wody teraz górowała nad nimi, uśmiechnął się szczerze, widząc kilka ryb, które wciąż pływały, nieświadome wszystkiego. Dante powoli podszedł bliżej, podziwiając morskie stworzenia z zachwytem.
'Życie i wszystko, co się z nim wiąże.' wyszeptał. Delikatnie pozwolił, aby magiczna fala wróciła do swojego pierwotnego stanu. Byli teraz dalej na plaży. Bez troski o świat, Dante wyszedł, przyglądając się bliżej księżycowi.
'Matka martwi się o nas.'
'Wiem, że tak. To nasza odmowa dla partnerki. Nie zerwie więzi z kobietą, którą dla nas wybrała.' Dimitri był wściekły, gdy bogini księżyca odmówiła jego prośby. Nie było właściwe wprowadzać jej teraz. To będzie jej bezpieczeństwo na szczycie jego ludzi.
'Każda ścieżka prowadzi do czegoś nowego.' powiedział Dante.
'Rozumiem to, ale teraz skupmy się na tej ścieżce.'
Dimitri nie spał, gdy wrócił do domu, myśląc tylko o rozpoczęciu nowego życia jako prosty wilk.
Król Dimitri Romano już nie istniał. Od świtu będzie Damian Sarin, nomad.