Read with BonusRead with Bonus

2.

"Hej. Nie płacimy ci za siedzenie na telefonie w godzinach szczytu." Ostry głos szefowej wyrwał Elenę z jej świata fantazji. Podniosła wzrok ze swojego kącika obok ekspresu do kawy i napotkała zimne spojrzenie kobiety, którą nazywała szefową, czasem matką.

"Jestem na przerwie."

"Nie, kiedy mamy taki ruch. Idź przejąć kasę od Racheli." warknęła. Klienci, którzy cierpliwie czekali na swoje kawy, patrzyli na nią z niesmakiem i kręcili głowami. Przypominając sobie ostatnie słowo przeczytane w e-booku, wyłączyła aplikację i z irytacją wrzuciła telefon pod ladę. Przechodząc do kasy, Rachel uśmiechnęła się złośliwie i zniknęła w zapleczu. Przewracając oczami, Elena szybko przywołała na twarz uśmiech dla klienta stojącego przed nią. "Cześć! Witamy w Cookie Corner, jak mogę pomóc?"

"Cześć! ummmm czy mogę dostać po jednym z każdego ciastka i pięć Americano?" Dziewczyna przed Eleną uśmiechnęła się nieśmiało, podając jej czarną kartę American Express. Oczy Eleny niemal wyskoczyły z orbit na widok karty, każdy wie, co oznacza posiadanie takiej karty. Spojrzała na dziewczynę, która wyglądała na nie więcej niż osiemnaście lat i była niesamowicie piękna. "Oczywiście, nie ma problemu. Nowa tutaj?" zapytała Elena, wprowadzając zamówienie i pakując ciastka w firmowe pudełko.

"Tak. Obecnie uczęszczam na uczelnię." Dziewczyna mówiła bardzo formalnie, jej postawa była wyprostowana i elegancka. Podczas gdy inni klienci byli ubrani w bardzo casualowe dżinsy i t-shirty, ona miała na sobie różową sukienkę bez rękawów sięgającą kolan i botki. Jej blond włosy były związane w kucyk, ukazując jej zielone oczy. Wyróżniała się jak bolący palec, ale przyciągała dużo uwagi mężczyzn w kawiarni. Wręczając jej paragon po skasowaniu zamówienia, Elena pokazała jej, gdzie czekać na kawy. Dziewczyna nie wzięła pudełka z ciastkami, po prostu odsunęła się na bok, a znikąd pojawił się przy niej wyższy od niej mężczyzna. Bez słowa wziął pudełko i stanął za nią. Spojrzał na Elenę i skinął jej uprzejmie głową, co sprawiło, że jej policzki zarumieniły się z powodu uznania przez tak przystojnego mężczyznę. Wracając do kasy, obsługiwała kolejnych klientów, ale czuła na sobie spojrzenie przez następne trzy osoby po dziewczynie.

Przy czwartym kliencie dziewczyna podeszła do kasy. "Chciałabyś zostać moją przyjaciółką?" zapytała z szerokim uśmiechem. Elena była zaskoczona nagłym pytaniem. Ostatni raz ktoś był tak niewinnie bezpośredni wobec niej w przedszkolu. "Uhhhh. Jasne. Tak. Super." Nie wiedząc, którą odpowiedź wybrać, Elena powiedziała wszystkie.

"Świetnie. Mam na imię Jessaline." Dziewczyna promieniała, gdy mężczyzna podszedł do niej i wziął ją za rękę. Mężczyzna był zbudowany jak kulturysta, ale nie przesadnie, jego niebieskie oczy były miękkie i przyjazne, gdy spojrzał na jej nową przyjaciółkę.

"Znalazłam przyjaciółkę, kochanie," powiedziała podekscytowana, niemal podskakując na palcach. Mężczyzna zwrócił się do Eleny i uśmiechnął się. "Zaszczyt cię poznać, Eleno," powiedział głębokim głosem, który wprawił ją w oszołomienie. Jak on zna moje imię? pomyślała.

"Twoje imię jest na koszulce. Jestem Jakobe." wyjaśnił.

"Ach, racja. Pshhh. Miło cię poznać." Elena odpowiedziała z głupim uśmiechem na twarzy. Jakobe zaśmiał się, a potem zwrócił się do Jessaline, "Brat na nas czeka, musimy iść. Zobaczysz ją wkrótce." powiedział, całując ją w głowę.

"Mogę ją zatrzymać jako przyjaciółkę?" zapytała Jessaline. Elena starała się skupić na obsłudze klientów, ale para przed nią wzbudzała jej ciekawość. Mówili zbyt formalnie, byli ekstremalnie uprzejmi, ubrani nienagannie i zadawali dziwne pytania typu 'czy mogę ją zatrzymać jako przyjaciółkę'. Zdecydowanie przyjezdni, doszła do wniosku Elena.

"Tak, moja miłość. Teraz musimy iść." odpowiedział Jakobe z czułym uśmiechem.

"Do zobaczenia, Eleno. Odwiedzę cię jutro." powiedziała Jessaline z promiennym uśmiechem, zanim opuściła kawiarnię z dwoma najwspanialszymi osobami, jakie kiedykolwiek widziała.

Telewizor na pewno nie był wliczony.

Mając dwadzieścia trzy lata, Elena uważała się za młodą kobietę, która zdecydowanie coś osiągnęła. Nie, nie była obrzydliwie bogata z niezliczonymi domami i samochodami, ale miała coś lepszego. Kochającego ojca i dwoje bliskich przyjaciół, którzy byli dla niej bardziej rodziną niż jej własna przyrodnia siostra i macocha. Dynamika rodzinna była napięta od jej jedenastego roku życia, ale dla ojca zawsze starała się być córką, z której mógłby być dumny. Chociaż on zawsze jej mówił, że jest z niej dumny, ona czuła, że to nie wystarcza.

"Oto moja Ellie."

Z szerokim uśmiechem na twarzy weszła do jego biura. Siedzący za swoim dużym dębowym biurkiem Elias Monroe miał ojcowski uśmiech na twarzy, gdy jego mała córeczka niemalże podskakiwała do pokoju. Jej dzikie, ciemne loki radośnie podskakiwały, muskając opaloną skórę, a jej szmaragdowo zielone oczy lśniły życiem, gdy jej wysoka, smukła sylwetka poruszała się po podłodze z gracją. Serce ścisnęło mu się z żalu, bo wyglądała tak bardzo jak jej matka pod każdym względem. Ciemne włosy miała po nim i był cholernie dumny, że pomógł stworzyć takie cudo. Elena obeszła biurko, pozwalając ojcu wciągnąć ją w ciepły, mocny uścisk. „Czym sobie zasłużyłem na tę przyjemność? Powinnaś teraz opalać się z przyjaciółmi albo po prostu czytać książkę na słońcu,” zażartował. Elias wiedział, jak mało wymagająca i nieco introwertyczna była jego mała dziewczynka, ale chciał, żeby zobaczyła świat, zanim zacznie dorosłe życie. Ich nadmorskie miasteczko akademickie zawsze przyciągało nowych ludzi i rozwijało nowe biznesy, ale czy to wystarczyło dla młodej kobiety?

„Może jutro, w twoim dniu wolnym?” zaproponowała z uśmiechem.

„Umowa stoi. Na pewno nie będziesz się wstydzić, że twój stary tata będzie ci towarzyszył?”

„Eh! Po prostu powiem dziewczynom, które na ciebie patrzą, że jesteś moim sugar daddy,” zażartowała Elena, z błyskiem psoty w oczach. Elias roześmiał się głośno, kręcąc głową, po czym wrócił do dokumentów przed sobą. Elena skorzystała z tego czasu, by przejrzeć biuro. Jej ojciec prowadził biznes zarządzania nieruchomościami, i to bardzo udany. Posiadał większość nieruchomości w ich mieście i w sąsiednich miasteczkach. Klientela, którą obsługiwał, to głównie rodziny pracujące i studenci. Powodem, dla którego zaczął tę działalność wiele lat temu, było poszukiwanie mieszkania jako student pierwszego roku, które oferowałoby stabilność i bezpieczeństwo. Większość mieszkań, które znajdują studenci, jest daleko od uczelni i ma mniej niż gościnne warunki do spania.

„Jak tam sprawy na froncie domowym?”

„Moi nowi najemcy są świetni, muszę jeszcze sprawdzić tych w dwóch pozostałych budynkach. Wszyscy się osiedlili i nie mają żadnych skarg. Dzięki za pomoc z domami rodzinnymi, kochanie, uwielbiali kolory i wystrój.”

Posłała mu uśmiech przez ramię, zanim podeszła do dużej sofy. „Wciąż uważam, że to dziwne, że pięć rodzin i tyle osób przyszło do ciebie po nieruchomości i zapłaciło z góry za cały rok. Jesteś pewien, że to nie jest Program Ochrony Świadków?” powiedziała, machając nogami nad poręczą sofy. Elias zaśmiał się z wyobraźni swojej córki.

"Nie, Ellie. Jak ci mówiłem, to jedna z tych dużych rodzin, które mieszkają razem. Przyjechali z Europy i szukają miejsca do osiedlenia się tutaj w USA."

"Facet miał akcent? Może są w mafii. Szef Walson na pewno byłby zadowolony z jakiejś akcji. Biedak jest zmęczony aresztowaniem pijanych studentów."

Oczyścił gardło, żeby powstrzymać śmiech, który się w nim zbierał, i przybrał najpoważniejszy wyraz twarzy. "Kontynuuj tak dalej, a nie zobaczysz ich w czwartek."

"Cholera, stary, zawsze wiesz, jak mnie uciszyć."

Elias nie mógł już dłużej powstrzymywać śmiechu, który był zaraźliwy, powodując, że Elena dołączyła do ich małego, zabawnego momentu.

"Przyjdziesz dziś na kolację?"

Wzruszając ramionami, otworzyła aplikację e-booka, żeby kontynuować swoją książkę. Elias wiedział, że relacja jego córki z jego nową żoną była skomplikowana. Chciał tylko, żeby miała kobietę, na którą mogłaby patrzeć z podziwem po stracie jego pierwszej miłości i żony. "Czy nadal pomagasz w sklepie?"

"Tak."

"Po co? Przecież ma Rachel i trójkę studentów, którzy zgłosili się przed latem."

"Dwóch ją porzuciło po dwóch tygodniach, a jeden dzisiaj zadzwonił, że jest chory."

Elias milczał, nie chcąc wyrażać swojej szczerej opinii. "Może się nie zgadzamy, ale to rodzina, więc muszę pomóc." Elena miała to, co ludzie nazywali "miękkim sercem". Zawsze ulegała, żeby pomóc potrzebującym, nawet jeśli ta osoba nie miała nic miłego do powiedzenia. Jej ojciec bał się, że pewnego dnia ktoś to wykorzysta i bardzo ją skrzywdzi.

"Ja tylko..."

"W porządku, tato. Oboje zostaliśmy zaskoczeni przez nią i Rachel."

Elias patrzył na swoją córeczkę, teraz widział ją jako młodą kobietę gotową na świat. To on nie był gotowy. "Masz rację," skomentował, zerkając na zegar. "Jeśli się nie pośpieszysz, nie zdążysz na wygodne dwie godziny w bibliotece."

"Cholera. Przeklęta twoja wygodna kanapa," Elena westchnęła, zbierając swoje rzeczy. Elias z rozbawieniem patrzył, jak poprawia swoje ubranie i okulary. Podbiegła do niego, dała mokrego całusa w policzek i wybiegła za drzwi.

"Dorasta, kochanie. Byłabyś z niej taka dumna." Wyszeptał swoje myśli do ostatniego zdjęcia, które zrobił matce Eleny. Jej jasny uśmiech promieniował do niego z tak wielką miłością w oczach.

"Pozostało tylko znaleźć jej partnera."

Previous ChapterNext Chapter