Read with BonusRead with Bonus

Jeden wielki szczęśliwy

-Jacey-

Mój ojciec rozpalił ognisko, a wkrótce piekliśmy kiełbaski na patykach. Jeanie i mój ojciec zajęli jedno z prowizorycznych ławek z pniaków i desek przy ognisku, więc Caleb i ja musieliśmy usiąść obok siebie na drugiej.

Caleb piekł swoją kiełbaskę, ja swoją, ale mój ojciec nabił dwie kiełbaski na jeden patyk i obejmował Jeanie, ucząc ją pieczenia tak, jakby uczył ją gry w golfa. Jeanie cały czas chichotała.

„Jak ci się podoba wycieczka urodzinowa?” zapytał Caleb cicho, powoli obracając kiełbaskę nad ogniem. Były zimne, prawie zamrożone, z lodówki w namiocie kuchennym, więc czekanie, aż zaczną skwierczeć i pękać, było trochę uciążliwe.

Zacisnęłam szczękę i nie odpowiedziałam mu. Nie musiałam. Caleb wiedział, że to były moje najgorsze urodziny od czasu, kiedy skończyłam piętnaście lat i głupio wyznałam, że mam do niego słabość.

Caleb delikatnie szturchnął mnie ramieniem. „Przepraszam za tamto, Jocelyn.”

„Hmph,” odpowiedziałam wymijająco.

Pochylił się bliżej mojego ucha. „I przepraszam za twoje piętnaste urodziny.”

Byłam tak zaskoczona, że upuściłam patyk z kiełbaską w ogień.

Mój ojciec jęknął. „Jacey!”

„Och, kochanie. Mogę ci zrobić kanapkę,” powiedziała radośnie Jeanie.

„To marnotrawstwo. Wygląda na to, że jesteśmy gdzieś blisko Biedronki?” narzekał mój ojciec.

Caleb wstał, zanim zdążyłam go powstrzymać. Wyraz jego twarzy mówił mi, że może naprawdę podejdzie i uderzy mojego ojca.

Zamiast tego celowo upuścił swój patyk na środek ogniska.

„Co chcesz na kanapkę, Jocelyn?” zapytał mnie Caleb, odwracając się i idąc w stronę namiotu kuchennego.

Patrzyłam z otwartymi ustami. Mój ojciec był tak czerwony, że zastanawiałam się, czy Jeanie nie spróbuje posmarować GO kremem przeciwsłonecznym.

Caleb patrzył na mnie oczekująco.

Miałam wybór. Mogłam się wycofać i powiedzieć, że nie jestem głodna, żeby zadowolić ojca. Albo mogłam pokazać trochę buntu i pójść za Calebem.

Zszokowało mnie, gdy wstałam i poszłam za Calebem. Caleb uśmiechnął się lekko do mnie i objął mnie ramieniem. Czułam się zarówno chroniona, jak i zjednoczona.

„Hank, pozwól im zjeść kanapki. Zapakowaliśmy mnóstwo jedzenia. Wiesz o tym.” Jeanie uspokajała mojego ojca nad trzaskającym ogniem.

Słyszałam, jak mój ojciec mruczy słowa takie jak „niewdzięczna”, „nieposłuszna” i „zły wpływ”, i to sprawiło, że poczułam się trochę lepiej w całej tej sytuacji. Nigdy bym tego nie przyznała przed Calebem, ale mogłam przyznać to przed sobą: byłam trochę wkurzona na mojego ojca.

Zrobił wielką sprawę z tych szczęśliwych rodzinnych wakacji na MOJE urodziny, ale jak dotąd tylko rozpieszczał Jeanie. Robił też z biwaku Caleba piekło na ziemi. A jeśli chodzi o mnie...

„Powiedziałaś tacie, że liczyłaś na waszą coroczną wycieczkę ojciec/córka na swoje urodziny?” zapytał mnie cicho Caleb, jakby czytał w moich myślach. Wyciągnął z chłodziarki chleb, majonez, szynkę, ser i główkę sałaty.

„No... tak,” przyznałam.

„Stwierdził, że to będzie lepsze?” Caleb zapytał. Wytarł składany stół, który znaleźliśmy w schowku mojego ojca w lesie, i zaczął przygotowywać coś w rodzaju stacji kanapkowej.

„Myślę, że chciał pokazać Jeanie to miejsce,” odpowiedziałam.

Caleb zatrzymał się. „Miejsce, które dzielił tylko z tobą? Nie widział, że może być z tym problem?”

Narysowałam małe kółko w ziemi palcem u nogi. Czułam wzrok Caleba na sobie, a moje policzki zaczęły się czerwienić. „Naprawdę chciał, żebyście ty i Jeanie świętowali z nami. Nie wiem. To nie jest aż tak wielka sprawa.”

„Bzdura.” Caleb składał kanapkę, kręcąc głową, po czym położył ją na talerzu. Podał mi ją.

„Nie jem—” przerwałam, zdając sobie sprawę, że zrobił mi kanapkę dokładnie tak, jak lubię.

„Nie jesz sera,” dokończył za mnie Caleb.

Pokiwałam głową. „Pamiętałeś.”

„Trudno zapomnieć. Nie martw się, więcej dla mnie,” Caleb uśmiechnął się, kładąc dwa plasterki sera na swojej kanapce.

Nie mogłam się powstrzymać. Zachichotałam.

Caleb uśmiechnął się do mnie z prawdziwym ciepłem. Potem coś w jego oczach się zmieniło, coś, co sprawiło, że poczułam się elektryzująco wewnątrz i na zewnątrz.

„Powinniśmy usiąść, Jocelyn,” mruknął Caleb. Jego oczy znowu były skierowane na moje usta.

Oblizałam je.

Caleb pochylił się do przodu.

Gdy myślałam, że może mnie pocałuje, Caleb pochylił się obok mnie i wyjął nóż z słoika z majonezem. Powoli oblizał biały sos z ostrza, patrząc mi prosto w oczy.

„Gramy w niebezpieczną grę,” wymruczał Caleb.

„Jaką... jaką grę?” wyszeptałam. Czułam zapach ogniska na jego ubraniach i ten intensywny, ciemny aromat, który był unikalnie Calebowy.

Uśmiech Caleba był powolny i sprawił, że moje serce zaczęło mocniej bić, a majtki zrobiły się wilgotne.

„Wiesz, jaką grę.” Wziął swoją kanapkę na papierowym talerzu i wrócił do ogniska.

Musiałam się oprzeć o stół na chwilę, zanim wróciłam usiąść obok niego na ławce.

„Wszystko, co mogę powiedzieć, to że jutro ryby muszą dobrze brać,” mruknął mój ojciec, patrząc na nas i nasze kanapki. „Bo to jest to, co będziemy jeść.”

„Jestem pewna, że ryby będą brały świetnie, Hank,” powiedziała Jeanie, opierając się o jego ramię. Z zadowoleniem zajadali się swoimi hot-dogami.

„Kanapki też nie są złe.” Caleb drażnił mojego ojca.

„Jutro nie będziemy jedli kanapek,” warknął mój ojciec.

Caleb otworzył usta, by powiedzieć coś złośliwego, byłam pewna, ale uderzyłam kolanem w jego.

„Zobaczymy,” poprawił mój przyrodni brat.

Kiedy skończyliśmy nasze kanapki, wrzuciliśmy talerze do ognia. Mój ojciec wstał i chwycił Jeanie za rękę, ciągnąc ją w stronę ich namiotu.

„Myślałem, że idziemy na ryby?” powiedziałem.

Jeanie zarumieniła się i spojrzała na mojego ojca.

Mój ojciec uśmiechnął się do niej, a potem wzruszył ramionami w moją stronę. „Ty i Caleb możecie popłynąć na jezioro. Powinno być dobre łowienie o zachodzie słońca.”

„Okej,” odpowiedziałem, trochę rozczarowany. „W takim razie pójdziemy rano, zaraz po świcie.”

„No, świt to masz rację,” powiedział mój ojciec. „Ale będziesz łowił z Calebem.”

„Jutro?” zapytałem, zaskoczony.

„Cały tydzień,” odpowiedział mój ojciec. „Ktoś musi go nauczyć, jak się łowi.”

„Nawet w moje urodziny?” zapytałem.

Mój ojciec westchnął. „Jacey, chciałbym, żebyś ty i twój brat po prostu się dogadywali—”

„Na miłość boską, ona nie jest moją siostrą,” wtrącił Caleb, „a jeśli chcesz czas na bzykanie mojej mamy, to po prostu powiedz. Wezmę Jocelyn na łódkę. Bawcie się dobrze dziś wieczorem. Ale wyciągnij głowę z dupy, ty kretynie. Jocelyn chciała tu przyjechać z tobą, żeby spędzić czas z TOBĄ na swoje urodziny. I nie możesz się nawet pofatygować, żeby raz ją zabrać?”

Patrzyłem na Caleba. Tak samo jak mój ojciec.

Jeanie wybuchnęła płaczem. „Och Jacey, tak mi przykro. Zepsułam ci urodziny, prawda?”

Wyraz twarzy mojego ojca stał się wręcz groźny. „Jak śmiesz tak do mnie mówić? Do swojej matki?!”

„Daj spokój, cały czas mnie wkurzasz dla swojej chorej zabawy, bo myślisz, że cię nie wezmę za słowo. Traktujesz Jocelyn jak gówno. Czy to sprawia, że czujesz się większym facetem przed moją matką, Hank?” krzyknął Caleb.

Myślałem, że naprawdę mogą się pobić. Jeanie szlochała, ciągnąc mojego ojca za rękę, żeby powstrzymać go przed ruszeniem na Caleba. Położyłem ręce na piersi Caleba i pchnąłem go z całej siły, gdy zrobił krok w stronę mojego ojca.

„Chodźmy na ryby,” błagałem Caleba. „Proszę, Caleb. Chodźmy po prostu na ryby.”

„Będziesz używał sprzętu Jacey, bo nie będziesz używał niczego, co ci kupiłem!” krzyczał za nami mój ojciec, gdy powoli udało mi się skłonić Caleba do cofnięcia się.

„W porządku,” mruknąłem. „Mam dwie wędki i dużo sprzętu. Po prostu chodźmy.”

Caleb skrzywił się na mojego ojca, ale pozwolił mi wziąć go za nadgarstek i zaprowadzić do łódki. Zgodnie ze swoim słowem, Caleb wyciągnął swoją skrzynkę z przynętami z łódki i rzucił ją na brzeg z hukiem. Jego wędki poszły za nią.

Skrzywiłam się. „Traktuj sprzęt z szacunkiem.”

Caleb prychnął, ale zaczął obchodzić się delikatniej z poduszką na łodzi i kamizelką ratunkową.

„Nie możemy płynąć bez twojej kamizelki ratunkowej,” powiedziałam stanowczo.

„Dlaczego nie? Twój tata kupił ją dla mnie. I powiedział, że nie będę używał żadnego z jego sprzętu,” odparł Caleb.

Skrzyżowałam ręce na piersi. „Mój ojciec nie miał na myśli, że nie powinieneś nosić kamizelki ratunkowej. Kamizelki są obowiązkowe. Nie ruszam się nigdzie z tobą, dopóki jej nie założysz.”

„Dlaczego, ktoś umarł?” zapytał Caleb.

„Dwóch mężczyzn. W zeszłym roku. I to tylko ci, o których wiem. Tutaj, na tym jeziorze, pływając od tego obozowiska...” wskazałam drogę, którą przyszliśmy. „... do tamtego brzegu.” Wskazałam brzeg naprzeciwko nas.

Caleb mrugnął, po czym posłusznie zapiął kamizelkę. „Cholera. Twój tata nie żartuje z bezpieczeństwem.”

„Nigdy nie żartujemy z bezpieczeństwem,” potwierdziłam. Podeszłam do liny i rozwiązałam nas, pchając metalową kanadyjkę na wodę, gdy tylko Caleb usadowił się z tyłu.

Tym razem Caleb uruchomił silnik za jednym pociągnięciem i poprowadził nas na tyle daleko od obozu, że nie mogliśmy być widziani. Potem zwrócił się do mnie. „Może ty poprowadzisz? Założę się, że znasz wszystkie dobre miejsca do łowienia.”

„Znam. Większość z nich, w każdym razie. Mój tata zna mnóstwo miejsc, do których chodzimy tylko od czasu do czasu, więc nie umiałabym ci powiedzieć, gdzie dokładnie są, ale te główne, tak, znam je,” powiedziałam.

„Główne... miejsca?” powtórzył Caleb, jego usta drgnęły.

O Boże. Musiałam być czerwona jak rak. „No, tak je nazywa mój tata. Widzisz, sandacze często przebywają w dołkach lub na spadkach na głębokości dwudziestu do dwudziestu pięciu stóp... więc kiedy znajdziesz idealne miejsce, gdzie możesz złowić ryby prawie cały czas, nazywa się to głównym miejscem.”

„Zapamiętam to,” zaśmiał się Caleb. „W każdym razie, zamieńmy się miejscami.”

„Okej, ale musimy być ostrożni,” powiedziałam. „Kanadyjka jest dużo bardziej chybotliwa niż łódź.”

„Zrozumiałem,” odpowiedział Caleb, pochylając się i wykonując coś w rodzaju raczkowania z rękami na bokach metalowej kanadyjki, zbliżając się do mnie.

Usiadł tuż przede mną na dnie kanadyjki, żebym mogła wyjść z mojego miejsca i manewrować wokół niego. Przykucnęłam i właśnie miałam wstać, gdy uderzyliśmy o kamień.

Caleb przewrócił się do tyłu, a ja wylądowałam prosto na nim, biodro do biodra, kamizelka do kamizelki. Gdyby nie te kamizelki, pewnie stuknęlibyśmy się nosami. Jak było, nasze twarze były oddalone o kilka centymetrów.

Nerwowo oblizałam wargi, znowu.

„Naprawdę chciałbym, żebyś tego nie robiła,” wyszeptał Caleb, chwytając moje usta swoimi.

Previous ChapterNext Chapter