Read with BonusRead with Bonus

Pierwszy kamień

MAX

Usłyszałem jej słowa, wyraźne jak za dnia. "Był zajęty gwałceniem mojej siostry." Szok jej oświadczenia tak bardzo mnie rozwścieczył, że zawołałem strażnika, z pełnym zamiarem otworzenia tej celi i rozerwania jej na strzępy gołymi rękami. Mój brat nie musiał gwałcić nikogo! Miał więcej kobiet, niż mógł zliczyć! Dlaczego miałby to robić? Nie! Ona się myli, może myślała, że atakował jej siostrę, a prawda była taka, że jej siostra była dziwką.

Nagle wyobrażam sobie, jak moje zęby zaciskają się na jej gardle, odbierając jej życie, jak ona odebrała życie mojemu bratu, i ten obraz nie daje mi spokoju. W rzeczywistości całe moje ciało to odrzuca. Moje kły cofają się, a mięśnie rozluźniają się, niemal z własnej woli.

Kiedy Frank, nocny strażnik, zmierza w moją stronę, podnoszę rękę. "Nie szkodzi, Frank. Wszystko w porządku."

Patrzy na mnie i przysięgam, że wygląda tak niewinnie, że uwierzyłbym we wszystko inne, co mogłaby powiedzieć. Mogłaby mi powiedzieć, że był zajęty łapaniem żab nad rzeką, a ona je chroniła przed jego niezdarnymi rękami - i może powiedziałbym, 'No cóż, miałaś dziesięć lat, więc proszę - oto twoje ułaskawienie.' I to nie z żadnego innego powodu, jak tylko dlatego, że jest wyjątkowo piękna. Uwolniłbym ją. Ale odmawiam wierzenia w te plugastwa. Jej kłamstwa o moim bracie i jego charakterze!

Patrzę na nią zimno. "Twoja siostra była prawdopodobnie jedną z jego wielu dziwek, a ty, będąc dzieckiem, byłaś zdezorientowana tym, co widziałaś."

Ku mojemu zaskoczeniu, jej oczy rozbłyskują gniewem i podchodzi do krat, wchodząc w światło, dając mi dużo bardziej intymny widok na wszystkie jej cudowności.

"Moja siostra nie była dziwką!" krzyczy na mnie. "Twój brat ją zgwałcił!"

"Jesteś kłamczuchą!" krzyczę. "Właściwie, jak się nazywała? Chciałbym pójść i zapytać ją osobiście, co się stało."

Jej oczy wciąż są pełne gniewu, ale wypełniają się wilgocią, która dodaje blasku niebieskości jej spojrzenia. "Ona nie żyje. Twój brat ją również otruł."

Drgnąłem, myśląc przez chwilę o czymś, co kiedyś usłyszałem od mojego brata, kiedy on i mój ojciec dyskutowali o zajęciach z Obrony Wewnętrznej. Jednym z wielu kursów, które przyszły Alfa musi ukończyć. "Gamma Corlis chce wymazać całą populację Bezkształtnych z Rim. Myśli, że powinniśmy ich otruć," to, co usłyszałem, jak mówił do mojego ojca. Pamiętam, jak ekscytująco wyglądał Drake na myśl o masowym morderstwie. To nie był jeden z jego najlepszych momentów. Nawet mój ojciec nie był pod wrażeniem.

Studiuję dziewczynę i po raz pierwszy zdaję sobie sprawę, że nawet nie znam jej imienia. "Mój brat nigdy nie otrułby członka tej watahy. Może jakiegoś buntownika, albo kogoś takiego jak ty, Bezkształtnego, ale nawet to jest mało prawdopodobne. Drake nigdy nie musiał gwałcić nikogo i przykro mi, że upierasz się, że tak by zrobił. Wygląda na to, że jesteś zdeterminowana, by umrzeć tej nocy. Niech tak będzie." Gdy odchodzę od niej, robię krok do tyłu, uważnie ją obserwując po raz ostatni. Potem zatrzymuję się, zauważając, że wydaje się być zadowolona, że odchodzę. Z jakiegoś powodu, to mnie niepokoi.

"Jak masz na imię, Bezkształtna?"

Podnosi dumnie podbródek. "Blanca Ceuran."

Ceuran. To nazwisko jest mi znane. Jej rodzice wciąż żyją.

"A twojej siostry?"

Jej podbródek drży, a ja powstrzymuję dziwną chęć, by go uspokoić rękoma.

"Miała na imię Reanna," mówi Blanca. "I też była Bezkształtna."

BLANCA

Kiedy Frank i Talbot, nocni strażnicy, przychodzą po mnie, są dużo za wcześnie i zabierają mnie prosto pod prysznic. Pozwalają mi się umyć, a potem odprowadzają z powrotem do celi, gdzie zmuszają mnie do położenia się na materacu i rozłożenia nóg. Tym razem nie pozwolę, żeby mnie to zraniło. Od kiedy skończyłam szesnaście lat, obaj na zmianę mnie gwałcą. Nazywali to prezentem urodzinowym. Więc, jako że to ostatnia noc, kiedy będą mogli uczynić mnie ofiarą, wcale mnie to nie dziwi. Chociaż obaj są równie wielcy, Frank zawsze był bardziej brutalny z nich dwóch i kiedy przychodzi jego kolej, upewnia się, że zostawi trwałe wrażenie.

W końcu zbliża się północ i czas iść. Zakładam sukienkę i zaplatam moje długie włosy w warkocz czterostronny, czyli warkocz pudełkowy, który zawsze był moim ulubionym, i jestem zaskoczona, gdy Talbot wręcza mi parę czarnych baletek.

"Alfa kazał je przysłać dla ciebie," mówi Talbot.

Kiwnę wdzięcznie głową i ruszamy w górę schodami, których nie pokonywałam od ośmiu lat. Jestem podekscytowana, gdy je widzę, i nie mogę powstrzymać uśmiechu, który rozlewa się na moich ustach.

Talbot śmieje się i mówi: "Nigdy nie widziałem kogoś tak szczęśliwego na myśl o śmierci."

Ignoruję go, bo on po prostu tego nie rozumie. Tu nie chodzi o śmierć, chodzi o wolność. Chodzi o opuszczenie świata, który zawsze widział we mnie nic, i przejście do tego, co nadejdzie.

Pierwsze, co zauważam, gdy wychodzimy na noc, to świerszcze. Ich śpiew, kiedyś irytujący, teraz jest muzyką dla moich uszu. Księżyc nad głową świeci jasno z przebaczeniem i przez chwilę drżę, mając nadzieję, że Bogini patrzy i poprowadzi moje kroki tej nocy.

Powietrze jest ciepłe i cieplejsze, niż się spodziewałam na późną jesień, więc poświęcam chwilę, aby przyjrzeć się otwartej przestrzeni usianej drzewami, ciesząc się wiatrem na policzkach. Powietrze pachnie tak świeżo, że zaczynam żałować, że skłamałam o tym, jak zabiłam Drake'a. Zastanawiam się, czy mogłam wymyślić coś, co mogłoby mnie uwolnić. W końcu czułam, że to właśnie chciał usłyszeć nowy Alfa. Chciał, żebym powiedziała coś, co mógłby usprawiedliwić jako dziecięcą głupotę i może byłam kuszona, żeby mu to dać, gdyby nie siła jego rozkazu, która wyrwała ze mnie prawdę.

Ale teraz jest już za późno. Mój czas się skończył.

Więzienie jest dwie mile od rynku. Dziedziniec, gdzie odbywają się wszystkie egzekucje i wyroki, jest w samym środku. Jestem zaskoczona, widząc, że czeka na mnie samochód, który ma mnie zawieźć na śmierć. Szkoda, chciałam jeszcze kilka chwil otoczyć się naturą.

Gdy samochód zatrzymuje się za rynkiem, widzę, że miejsce jest pełne gapiów. Wydaje się, że każdy członek Stada Cienistego Wilka przyszedł zobaczyć moje ścięcie. Zastanawiam się, czy moi rodzice tu są.

Biorąc głęboki oddech, gdy widzę gilotynę ustawioną na scenie, uspokajam nerwy i rozglądam się za wyższymi rangą wilkami za stołem na podium. Wygląda na to, że Max nie jest jedyną nową twarzą przywództwa. Jest syn starego Bety, Jared, siedzący na miejscu Bety obok miejsca, gdzie powinien siedzieć Max... ale go nie widzę. Zanim zdążę sprawdzić drugą stronę sceny, gdzie znajduje się stół Starszych, zostaję wypchnięta z tylnego siedzenia na duże kamienne schody.

Nienawistne okrzyki są natychmiastowe. Ryk wznosi się w tłumie, gdy jestem popychana po schodach do tyłu gilotyny i choć myślałam, że jestem na to przygotowana, ich grzmiąca nienawiść jest przerażająca. Jest tyle osób krzyczących, że ledwo słyszę własne myśli.

"Morderczyni!" Krzyczą.

"Bezsilna dziwka!"

"Czas umrzeć, suko!"

I wtedy ich widzę. Moją mamę i tatę. Są blisko przodu stada, blisko sceny, i mimo że powinnam ich nienawidzić, łzy tęsknoty napływają mi do oczu. Wyglądają dokładnie tak, jak ich pamiętam.

Mamo... Szukam w jej oczach jakiejkolwiek wskazówki, że była matką, którą kiedyś myślałam, że mnie kocha, i bezgłośnie mówię: "Mamo, kocham-"

Ale nie kończę tego zdania, zanim pierwszy kamień nie trafia mnie w twarz i upadam na ziemię ze złamanym sercem.

Previous ChapterNext Chapter