Read with BonusRead with Bonus

Zejdź ze mnie!

„Och, oczywiście, że tak! Będziesz miała pana Rowe owiniętego wokół palca. Czyż nie zawsze chciałaś żyć na wysokim poziomie? Oto twój bilet w jedną stronę do tego życia. Ale musisz udawać, że tam należysz. Musisz to zrobić, żeby wycisnąć z tego jak najwięcej. Co o tym myślisz?”

„On chce mi pomóc z czesnym. Nie zanurzaj się w fantazjach, które nigdy się nie spełnią. Poza tym, nie próbuję go uwieść, Lory.”

Zachowałam dla siebie, jak te fantazje sprawiały, że motyle w moim brzuchu zaczynały trzepotać.

Czy mogłabym być seksowna i uwodzicielska?

Parsknęłam. Pan Rowe miał na każdym publicznym wydarzeniu, na którym był fotografowany, towarzystwo celebrytek i dam z wyższych sfer. Nie mogłam się równać z tymi kobietami, które miały cały zespół ludzi dbających o ich wygląd i klasę. Musiałam wyciągnąć głowę z chmur, zanim runę na ziemię bez spadochronu. Moim celem było ciężko pracować na studiach i coś z siebie zrobić. Musiałam pamiętać, że nie jestem na misji uwodzenia starszego, bogatego mężczyzny.

„Wiem dokładnie, co myślisz! Nie waż się siebie umniejszać.” Spojrzała na mnie surowo. „Willow, jesteś piękna. Pan Rowe jest wyraźnie tobą zainteresowany, tylko jeszcze nie wiemy dlaczego. Ale proszę, przestań wątpić w siebie.”

Podeszła i przytuliła mnie. Musiałam powstrzymać przewracanie oczami w obawie, że dostanę w twarz. Ach tak, przyjaciele to ci, którzy nadmuchują nasze ego do nieba. Przykład: Lorelei Adams.

Ścisnęłam ją mocniej. „Kocham cię, Lory.”

„Ja ciebie też. Jesteś moją siostrą z innego mistera i oczarujesz go na pewno.”

Zaśmiała się, a ja uśmiechnęłam się na jej naiwność. „Chodź. Prawie się spakowałaś. Jedźmy do mnie po inne ubrania, które mogą ci pasować.”

Zabrała mnie do swojego domu i namówiła na wzięcie kilku bardziej odsłaniających ubrań. Ubrań, które raniły moje konserwatywne uczucia i wyglądały, jakby były za małe. Prychnęłam, gdy wspomniała, że będą na mnie ciasno i że to dobrze. Mimo to pozwoliłam jej zapakować małą torbę pełną tych ubrań. Nie miałam zamiaru ich nosić, ale nie chciałam gasić jej entuzjazmu.

W drodze powrotnej poruszyłam jeszcze raz to, co powiedział mi Virgil. „Co myślisz, że miał na myśli, mówiąc, że mam więcej mocy, niż myślę?” zapytałam. Nie mogłam wyrzucić jego słów z głowy.

Lory spojrzała na mnie z uśmiechem. „To znaczy, że pan Rowe cię pragnie.”

Mruknęłam, co sprawiło, że się zaśmiała. Miałam niepokojące przeczucie, że brakuje mi dużego kawałka układanki, a Lory mi w tym nie pomagała.

„Dlaczego skręcasz w tę ulicę?” zapytałam, gdy skręciła w boczną uliczkę, która nie prowadziła do mojego domu.

„Rozluźnij się, Willow. Teraz musisz się rozluźnić bardziej niż kiedykolwiek. To będzie twój ostatni drink na pożegnanie z tymi wszystkimi przegrywami i pokazanie im, że będziesz miała lepsze życie niż oni wszyscy. Potem wrócimy do ciebie.”

Mruknęłam. „Nie chcę iść na imprezę u Granta,” powiedziałam jej.

„Jeden drink,” obiecała.

Szybko ustąpiłam. Dopóki miała jeden drink, mogłam wyjść.

Mimo to miałam straszne przeczucie. Mój żołądek ściskał się, krzycząc, że coś pójdzie nie tak. Chciałam zostać w samochodzie, ale ta myśl nie przypadła do gustu Lory. W końcu wciągnęła mnie do środka. Światła były zbyt przyciemnione i musiałam mrużyć oczy, aby unikać spoconych i chwiejnych ciał wszędzie wokół. Muzyka dudniła głośno, powodując okropny ból głowy, który na pewno się nasili, gdy zacznę podróż.

Byłam zaskoczona, że policja jeszcze nie została wezwana. Sąsiedzi byli wybredni i dzwonili na policję przy każdej okazji... Może to był specjalny gest dla nowych absolwentów?

Podążałam blisko za Lory, używając jej jako tarczy, aby nie dotykać ludzi. Przesuwałam się przez tłumy moich dawnych kolegów z klasy i mnóstwo osób, których w ogóle nie rozpoznawałam. Kiedy dotarłyśmy do kuchni, Lory chwyciła dwie puszki piwa i podała mi jedną.

Ostrożnie popijałam swoje, podczas gdy Lory rozmawiała z niektórymi naszymi kolegami z klasy... tymi, którzy nie byli okropni.

„Willow!” Zaskoczył mnie jeden z idiotów z mojej klasy maturalnej, który zarzucił ramię na moje ramię i przyciągnął mnie do siebie.

„Złaź ze mnie,” wykrztusiłam, co go rozśmieszyło i poluzowało uścisk. Lekko szturchnęłam go w ramię, ale mój groźny wzrok był na pełnych obrotach. „Nie zakradaj się do mnie w ten sposób.”

„Przepraszam, kochanie. Nie myślałem, że się pojawisz.”

„Wpadłam tylko na chwilę. Pożegnam się i wyjdę.”

„Cóż, Chris będzie zadowolony,” powiedział drugi.

‘Wspaniale. Tego mi brakowało.’ Pomyślałam sarkastycznie.

„Chodź, Willow. Zróbmy rundkę po miejscu i potem stąd wyjdziemy.” Lory wyciągnęła mnie z uścisku chłopaka.

Lory zatrzymywała się co chwilę, aby pogadać… bardziej krzyczeć na ludzi przez głośną muzykę. Gdzieś w środku parteru straciłam ją z oczu. Postanowiłam wyjść na zewnątrz przed nią, wiedząc, że w końcu tam się znajdzie. I tak lepiej było mi na zewnątrz.

Po wąchaniu piwa na kilku osobach i byciu nadepniętą, byłam gotowa przepychać się, aby wyjść na zewnątrz. W końcu dotarłam do drzwi i poczułam ulgę, gdy chłodne nocne powietrze uderzyło mnie w twarz.

Słodka, słodka ulga.

Jedno wiedziałam na pewno po tej imprezie – nie będę miała żadnych wyrzutów sumienia, zostawiając tych ludzi za sobą. Nie było ani jednej osoby w środku, oprócz Lory, którą chciałabym zatrzymać w swoim życiu. Postawiłam prawie pełną puszkę piwa na poręczy werandy i wychyliłam się, żeby spojrzeć na drogę.

Krzyknęłam, gdy ktoś podkradł się za mną i położył ręce po obu stronach mnie, unieruchamiając mnie.

„Wiedziałem, że przyjdziesz,” wyszeptał mi do ucha. Poczułam zapach alkoholu i dreszcze na skórze od jego gorącego oddechu.

‘Cholerny Grant.’

Uderzyłam łokciem do tyłu, ciesząc się z jęku bólu, który wydobył się z ust Granta. Jego ramiona jednak zacisnęły się wokół mnie, uniemożliwiając mi ucieczkę. Powoli ogarniała mnie panika.

„Zawsze grasz trudną do zdobycia, ty lisico.” Poczułam coś wilgotnego na szyi i zrobiło mi się niedobrze. On mnie polizał!

Zabiję Lory za to, że mnie tu zaciągnęła, jak tylko stąd wyjdę.

„Złaź ze mnie, dupku!” Próbowałam nadepnąć mu na stopy, ale łatwo podniósł mnie z ziemi i zaśmiał się.

„Wiem, że mnie chcesz, Willow. Nie przyszłabyś do mojego domu, gdyby tak nie było. Stałaś tutaj, żebym mógł cię zobaczyć samą. Więc zróbmy nasze pożegnanie niezapomnianym.”

Był pijany, ale jego uścisk był nie do przełamania. Obawa była silniejsza niż obrzydzenie, gdy zaczął mnie nieść z werandy wokół domu, w kierunku tyłów. Krzyknęłam ponownie, kopiąc go i walcząc z całych sił.

Nagle jego ramiona zniknęły, a ja upadłam na ziemię. Obróciłam się, gotowa do walki.

Zamiast tego, nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.

Virgil przycisnął Chrisa do ściany domu, jego przedramię zaciskało się na szyi Chrisa, odcinając mu powietrze. Stałam zamrożona, patrząc, jak Chris walczy o oddech, podczas gdy Virgil mocniej napierał na niego. Jego oczy płonęły gniewem.

„Obiecuję ci bolesną śmierć, jeśli jeszcze raz jej dotkniesz. Zrozumiano?” Słowa Virgila były obietnicą. Wiedziałam, że to nie była groźba i powoli się cofnęłam.

Milion myśli przebiegło mi przez głowę w tej sekundzie. Byłam wdzięczna, że Virgil tam był. Dreszcze przeszły mnie na myśl, co mogłoby się stać, gdyby nie przybył na czas.

Byłam wściekła na Chrisa. Byłam zła na siebie za brak ostrożności. Zastanawiałam się, dlaczego i jak Virgil wiedział, żeby tam być. I trochę bałam się, że Virgil naprawdę zabije Chrisa.

Próbowałam się uspokoić i podeszłam do Virgila. Położyłam rękę na jego ramieniu, gotowa go powstrzymać. „W porządku, Virgil. Proszę, nie krzywdź go. Chcę tylko odejść,” powiedziałam pilnie.

Virgil jeszcze raz przycisnął Chrisa do ściany, zanim go puścił. Chris upadł na ziemię jak worek kartofli, łapiąc powietrze. Stanęłam przed nim, rozsunęłam jego nogi i kopnęłam go mocno w krocze. Uśmiech rozlał się na mojej twarzy na dźwięk jego żałosnego jęku.

Virgil dotknął mojego łokcia i poprowadził mnie do podjazdu, zanim mogłam zrobić jeszcze więcej szkód.

Szedł tak szybko, że ledwo za nim nadążałam. Miałam tyle pytań, ale w końcu przypomniałam sobie, że Lory wciąż jest w środku. Natychmiast się zatrzymałam i wyrwałam mu rękę. On również się zatrzymał i spojrzał na mnie zdezorientowany.

„Jak… dlaczego pojawiłeś się w samą porę?”

„Po prostu wykonuję przydzielone mi zadanie.”

Patrzyłam na niego, przypominając sobie jego słowa. Przyjechał do Atkins, żeby mnie zabrać. Żeby mnie chronić. Czułam się jak przedmiot, który można przenosić, gdziekolwiek ktoś zechce, i byłam tym zdezorientowana.

„Śledziłeś mnie?” zapytałam ostrożnie.

„Muszę zapewnić twoje bezpieczeństwo.” Nigdy nie dawał mi konkretnej odpowiedzi. „A tak przy okazji… masz świetnego kopa.”

Zanim zdążyłam zadać kolejne pytanie, zobaczyłam, jak Lory wybiega z frontowych drzwi.

„O, tu jesteś! Szukałam cię wszędzie.” Podbiegła do nas i zawahała się, gdy zobaczyła Virgila stojącego obok mnie. Obejrzała go od góry do dołu, zanim zapytała: „Kim jesteś?”

„Panno Adams.” Virgil skinął głową. „Taylor” do niej, a potem spojrzał na mnie ponownie. „Myślę, że nadszedł czas, abyście obie wróciły do domu. Jestem pewien, że panna wyjaśni wszystko później.”

Znowu chwycił mnie za łokieć i poprowadził do samochodu Lory. „Będę jechał za wami w bezpiecznej odległości, żeby upewnić się, że bez problemu dotrzecie do domu.”

Z tymi słowami poszedł do swojego samochodu i wsiadł do środka. Czekał, aż ruszymy, żeby nas śledzić.

Lory cały czas patrzyła na samochód w lusterku wstecznym, gdy prowadziła.

„O co w tym wszystkim chodziło?”

Nie miałam jak odpowiedzieć na jej pytanie. Wciąż byłam zdezorientowana tym, co się właśnie wydarzyło.

„To był Virgil,” powiedziałam głupio.

„Zrozumiałam to. Ale co się stało i dlaczego tam był?”

Starałam się oczyścić umysł. Opowiedziałam jej, co się wydarzyło z Chrisem i jak Virgil pojawił się w samą porę.

„O święty Boże. Przepraszam cię, Willow. Nie miałam pojęcia, że Chris zrobi coś takiego. Czuję się okropnie, że zmusiłam cię do pójścia.”

Machnęłam ręką. Nie byłam na nią zła. „Nie przepraszaj za tego dupka. Jego zachowanie nie ma nic wspólnego z tobą.”

W tej chwili miałam większy problem niż pijane zaloty Chrisa.

„Ehm… Myślę, że ta sytuacja z panem Rowe jest ponad moje siły,” powiedziałam jej szczerze.

Pozostałyśmy w milczeniu, aż Lory wjechała na mój podjazd. Kiedy weszłyśmy do domu, zobaczyłam Virgila siedzącego w jego samochodzie. Odjechał dopiero, gdy zamknęłam drzwi po wejściu do środka.

Stałyśmy przy oknie jeszcze długo po tym, jak Virgil odjechał. Po chwili Lory spojrzała na mnie, zanim się odezwała. „Masz rację.”

Previous ChapterNext Chapter