




Prolog
Wydawało się, że nic w moim życiu nie idzie zgodnie z zaplanowanym schematem. Gdy pisałam list i czekałam, aż mój stary drukarka wyrzuci zadrukowaną kartkę, miałam nadzieję, że ten list będzie tym, który zadziała na moją korzyść. Wszystkie e-maile, które wysłałam, otrzymały standardową automatyczną odpowiedź i ani słowa więcej. Teraz modliłam się, aby fizyczny list zrobił potrzebną magię, aby moje obawy zostały usłyszane...
[Do,
Pana Mikołaja Rowe,
Piszę do Pana bezpośrednio, ponieważ wszystkie inne środki komunikacji z Panem w sprawie stypendium Rowe zostały zablokowane i wyczerpane.
Ja, Willow Taylor, jestem obecnie uczennicą Pańskiej alma mater, Liceum Atkins. Trzy tygodnie temu otrzymałam list od Pańskiej pracownicy, Julii Reyes, który informował, że zostałam wybrana jako odbiorczyni Pańskiego prestiżowego stypendium. Ponieważ jest ono przyznawane uczniowi ostatniego roku o wybitnych osiągnięciach naukowych z Liceum Atkins, wiadomość ta przyjęłam z wielkim entuzjazmem.
Zrozumiawszy, że całe moje czesne na studia będzie sponsorowane, zaakceptowałam przyjęcie do mojego pierwszego wyboru uczelni, Uniwersytetu Centralnego Quentina, aby rozpocząć studia jako studentka pierwszego roku. Ponadto, wysłałam Uniwersytetowi Centralnemu Quentina bezzwrotną zaliczkę na pokój i wyżywienie. To znacznie wpłynęło na moje osobiste oszczędności, które gromadziłam przez ostatnie pięć lat w przygotowaniu na powyższe.
Jednak tydzień po otrzymaniu wiadomości, że zdobyłam stypendium, zostałam poinformowana przez tę samą pracownicę, panią Julię Reyes, że nastąpiło poważne nieporozumienie. Moja koleżanka z klasy była pierwotną odbiorczynią stypendium. Można sobie wyobrazić, że to zdruzgotało mnie zarówno finansowo, jak i emocjonalnie.
Choć w pełni rozumiem, że taka pomyłka może się zdarzyć w prestiżowej firmie takiej jak Pańska, proszę, aby zwrócił Pan uwagę na moją sytuację. Byłoby dla mnie wielkim zaszczytem, gdyby rozważył Pan ponownie powyższą okoliczność i zrobił wyjątek, finansując zarówno obecnego laureata, jak i mnie.
Dołączam kopię moich najnowszych wyników naukowych oraz oryginalne zgłoszenie eseju na stypendium.
Z poważaniem,
Willow Taylor]
Minął bolesny tydzień, podczas którego sprawdzałam skrzynkę pocztową co kilka godzin. W końcu, pod koniec tygodnia, otrzymałam odpowiedź. Pobiegłam do drzwi wejściowych, rzuciłam torbę na bok i rozerwałam kopertę jak dzikus. Zazwyczaj byłam osobą, która ostrożnie wyciąga zawartość, ale moje nerwy sprawiły, że byłam na skraju wytrzymałości. Otworzyłam list i przeczytałam jego treść.
[Panno Taylor,
Dziękujemy za zainteresowanie Rowe-Hampton, Inc. Z przyjemnością informujemy, że od czasu fuzji z Hampton Entertainment, Rowe-Hampton Incorporated stało się jednym z wiodących instytucji medialnych na świecie. Jako firma zajmujemy się produkcją i marketingiem produktów rozrywkowych, informacyjnych oraz usług OTT dla globalnej bazy klientów.
W odpowiedzi na Pani zapytanie dołączam broszurę na temat naszej działalności charytatywnej.
Wszyscy w RHI dziękujemy za Pani oglądalność i wsparcie.
Pozdrawiam,
Mikołaj Rowe
CEO, Rowe-Hampton, Inc.]
Krew we mnie zawrzała z każdym przeczytanym słowem. Otrzymałam odpowiedź skopiowaną i wklejoną. Nawet podpis był cyfrowo umieszczony. Oznaczało to, że Mikołaj nawet nie zwrócił uwagi na list.
Po wszystkich przeszkodach, które pokonałam! Moja głowa miała zaraz eksplodować od ciężaru przekleństw, które chciały wydostać się z moich ust.
Oni zbagatelizowali swój błąd jako nieporozumienie, podczas gdy moja cała przyszłość była z tego powodu w ciemności. I mieli czelność traktować mnie jak natrętnego owada, który kręci się wokół nich bez powodu. Nie zamierzałam tego tak zostawić.
Jeśli Mikołaj Rowe myślał, że się tego pozbył, był w wielkim błędzie.
„Czy możesz uwierzyć w tę bezczelność? Co za banda głupków, wszyscy,” burknęłam.
Właśnie skończyłam narzekać na treść listu, który otrzymałam dzień wcześniej, mojej najlepszej przyjaciółce Lorelei Adams. Zaledwie kilka tygodni przed ukończeniem liceum, wstawanie i przygotowywanie się do szkoły było prawdziwą udręką. Ale jechałyśmy tam razem. Siedziałam na miejscu pasażera w starym samochodzie jej taty i przeklinałam niekończące się pechowe dni.
"Nie musisz być na ich łasce. Po prostu jedź ze mną do Quentin i coś wymyślimy."
Pokręciłam głową.
Lory i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od czasów, gdy byłyśmy małymi dziećmi. Poznałam ją w parku na osiedlu wieczorem i bawiłam się z nią, kiedy była w pobliżu moja mama. Byłyśmy rok różnicy, ale nasze marzenia się zbiegały. Chciałyśmy wyjechać z Atkins i zamieszkać w największym mieście w kraju... w Quentin. Fakt, że Quentin było oddalone o ponad trzy tysiące kilometrów, uważałam za dodatkowy atut.
"Już ci mówiłam, nawet gdybym mogła wziąć pożyczki na własną rękę, nigdy nie pokryłyby wszystkiego." Nie dodałam, że nienawidziłam myśli o tonących w długach po ukończeniu szkoły. Co więcej, bez względu na to, jak bardzo się starałam, nie miałam nic, co mogłabym zastawić pod pożyczkę. "I absolutnie nie wezmę żadnych pieniędzy od twoich rodziców." Spojrzałam na nią, żeby upewnić się, że zrozumiała. Wiedziałam, że o tym myślała. "Nie ma mowy," podkreśliłam.
Miałam świetne oceny, ale wciąż nie byłam tak dobra jak niektórzy moi rówieśnicy. Oni mieli dobre zaplecze rodzinne i więcej czasu na naukę niż ja po pracy, żeby zaoszczędzić na studia. Fakt, że byłam rok starsza od moich rówieśników, też nie pomagał. Jedynym powodem, dla którego przetrwałam to wszystko, była Lory. Jej entuzjastyczne i różowe podejście do życia pomagało rozjaśnić mrok, który mnie otaczał.
Kiedy zaparkowałyśmy, zwróciła się do mnie z pytaniem: "Więc co chcesz zrobić? Jaki jest plan?"
Widziałam, że była równie zestresowana jak ja. Starałam się zminimalizować wpływ tego ciosu na moje samopoczucie, ale ona i tak to zauważyła. Nasze marzenia były splecione, odkąd dorastałyśmy, i mimo że się zmieniały, wciąż miałyśmy nadzieję być razem. Została przyjęta na Uniwersytet Havens, a ja do QCU, obie w tym samym mieście.
Powstrzymałam łzy, nie chcąc popaść w rozpacz. Lory nie musiała tego widzieć.
Wszystko byłoby idealnie, gdybym otrzymała stypendium Rowe. Mogłabym pracować i jednocześnie uczęszczać na zajęcia, zarabiając na opłaty za akademik. Moje pięści zacisnęły się ze złością, że zamiast mnie, stypendium przyznano temu śmieciowi, Chrisowi Grantowi. On szedł na uniwersytet rzut beretem od swojego domu. Jego rodzina mogła sobie pozwolić na pełne opłacenie jego czesnego i jeszcze więcej. Pewnie wykorzysta te dodatkowe pieniądze na zapas alkoholu i przekąsek, które zapchają mu tętnice.
Miałam nadzieję, że się nimi zadławi. Idiota.
Ale to nie była wina Granta. Przeszedł przez ten sam proces, co ja. Mogłam tylko skierować swoją złość na pana Nicholasa Rowe, którego pracownik popełnił błąd, a ja musiałam za to zapłacić.
Pan Wielki i Potężny, którego pracownicy zdawali się uważać, że to zupełnie w porządku bawić się życiem ludzi i niszczyć ich marzenia. Obiecali mi wszystko, a potem to zabrali, a teraz nawet nie mieli przyzwoitości, żeby to ze mną omówić. Nawet początkowe przeprosiny wydawały się tak nieszczere. To był jeden z powodów, dla których uparcie chciałam skontaktować się z panem Rowe.
"Muszę skontaktować się z panem Rowe." To była jedyna opcja, jaka mi pozostała.
"I jak zamierzasz to zrobić?" Lory zapytała niespokojnie.
"Nie mam pojęcia. Ale muszę znaleźć sposób, żeby z nim porozmawiać." Westchnęłam.
"Masz na myśli zdobycie jego prywatnego adresu e-mail lub numeru telefonu?"
Kiwnęłam głową, czując determinację. "Dokładnie. Muszę zdobyć oba."
Będę go nękać, dopóki nie da mi rozsądnego rozwiązania.
Ale to łatwiej powiedzieć niż zrobić. Kiedy w ogóle coś układało się gładko w moim życiu?
Ona musiała czytać mi w myślach, bo szybko wykrzyknęła: "Masz złośliwy błysk w oczach. To ty masz być tą rozsądną z naszej dwójki. Dlaczego nagle zachowujesz się jak ja?" zapytała. "Dobrze. Wyobraź sobie, że jakimś cudem zdobędziemy jego numer... Co wtedy? Co, jeśli to nie zadziała? Co, jeśli odmówi ci pomocy?" Miała świetny punkt, ale to nie robiło na mnie wrażenia.
"Musi, Lory." W mojej głowie, był mi coś winien. Musiałam tylko sprawić, żeby to sobie uświadomił.
"W porządku, więc. Operacja 'Zdobyć Nicholasa Rowe' zaczyna się dziś wieczorem."
"To bardzo myląca nazwa."
Uśmiechnęłam się do mojej najlepszej przyjaciółki. Zawsze wiedziała, jak poprawić mi humor. Tak, plan był strzałem w ciemno, ale z Lorelei po mojej stronie, czułam, że nic nie może mnie zatrzymać.
Poszłyśmy razem na zajęcia i dziękowałam losowi, że mam ją przy sobie w tym życiu. Nie wiedziałam, jak bym przetrwała bez jej wsparcia.
Zaraz po szkole wróciłyśmy do jej domu. Często u niej nocowałam i miałam kilka ubrań schowanych w jej szafie. Mogłam się po prostu przebrać, jeśli nagle przyszłabym do niej.
"Czy twój ojczym nadal planuje zakończyć wynajem, gdy skończysz szkołę?" zapytała.
Usiadłam na łóżku Lory i obserwowałam, jak coś robi na komputerze. Była geniuszem, jeśli chodzi o komputery... w mojej skromnej opinii. I cieszyłam się, że mogła wykorzystać swoje umiejętności, aby pomóc mi znaleźć prywatne dane kontaktowe pana Rowe. Jak dobra była, nigdy wcześniej tego nie sprawdzałam.
"Tak. Nie powiedziałam mu o pomyłce ze stypendium." To i tak niczego by nie zmieniło.
Musiałam otrząsnąć się z niepokoju, który pojawiał się w moim żołądku, gdy myślałam o swoim życiu od tego momentu. Prawda była taka, że byłam sama od lat. Ale brak domu, który mogłabym nazwać swoim, byłby gwoździem do trumny. Po tym nie byłoby odwrotu.
Mój biologiczny ojciec był inżynierem, który miał wypadek przy pracy, gdy miałam pięć lat, a moja mama wyszła za Olivera Shawa, gdy miałam dziesięć. Ledwie mieliśmy czas, aby się związać. W moje dwunaste urodziny mama spieszyła się do restauracji, którą zarezerwowaliśmy na przyjęcie, i mieliśmy wypadek. Byłam ranna, ale nie tak poważnie jak ona. Była w stanie krytycznym, ale trzymała się przez kilka dni. Wiedziała, że umrze, i prawnie zaaranżowała, żeby Oliver, mój ojczym, został moim prawnym opiekunem, dopóki nie skończę osiemnastu lat. Nie było innej rodziny, która mogłaby mnie przyjąć.
Oliver był przyzwoitym facetem. Zawsze mieliśmy przyjemne, ale odległe relacje, gdy moja mama była w pobliżu. Ale później stały się jeszcze bardziej odległe, prawdopodobnie dlatego, że większość czasu spędzał poza domem. Pracował jako kierowca ciężarówki, co oznaczało, że był w trasie przez większość roku. Kiedy był w domu, grzecznie unikaliśmy się nawzajem, gdy zaczęłam przechodzić przez buntowniczy okres. Nie rozmawialiśmy wystarczająco, żeby się kłócić.
Ale dotrzymał obietnicy danej mamie i przez ostatnie siedem lat nigdy nie brakowało mi podstawowych rzeczy. Upewnił się, że mój długotrwały pobyt w szpitalu i późniejsza rehabilitacja były finansowane, mimo że odszkodowanie z wypadku mojego ojca nie pokryło wszystkich kosztów szpitalnych.
Później miałam dach nad głową, jedzenie do jedzenia i ubrania do noszenia, a on od czasu do czasu zostawiał kopertę z dodatkowymi pieniędzmi dla mnie. Nie było łatwo wspierać chore dziecko, a on był moim ojczymem i stracił miłość swojego życia.
W moje osiemnaste urodziny mieliśmy długą i emocjonalną rozmowę. Nie był już zobowiązany do opieki nade mną, ponieważ byłam dorosła, ale chciał, żebym skończyła szkołę średnią, zanim się rozstaniemy. Powiedział mi, że będzie wynajmował dom do momentu, aż skończę szkołę, ale kiedy umowa najmu się skończy, nie przedłuży jej. Był bliski łez, kiedy przepraszał. Musiałam go zapewnić, że to w porządku. Że ja też nie chcę zostać w Atkins. Był zadowolony. Wiedziałam, że powrót do domu, który wybrał z moją matką, jest dla niego bolesny. Wyobrażał sobie różową przyszłość z nią, ale zamiast tego wracał do domu, który już jej nie miał, a stały przypominacz o jej śmierci chodził po nim bezwstydnie. Rozumiałam, dlaczego brał dodatkową pracę i trzymał się z dala, ile tylko mógł.
"Willow?" Lorelei zapytała niepewnie. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, jak na mnie patrzy. "Co się stanie, jeśli to nie zadziała? Co zamierzasz zrobić?"
"Musi zadziałać." Ścisnęłam ręce i uparcie wpatrywałam się w swoje kolana. "A jeśli nie, to i tak pojadę do Quentin. Mogłabym znaleźć pracę... zaoszczędzić wystarczająco, żeby pójść na studia za kilka lat. Pojadę do Quentin bez względu na wszystko."
"Wiesz, że zawsze masz mnie, prawda?"
Uśmiechnęłam się do niej najlepiej, jak mogłam. Było niewiele rzeczy, których by dla mnie nie zrobiła. I czułam to samo wobec niej. Nie chciałam jednak wykorzystywać jej uczuć. Szanuję ją i choćby zgodziła się dzielić ze mną łóżko, gdybym ją poprosiła, nie zrobiłabym tego. Wpłaciła zaliczkę na jednopokojowe mieszkanie i miała wyjechać dwa tygodnie po naszej maturze. Miała brać udział w specjalnym programie dla uzdolnionych pierwszorocznych studentów i nie chciałam psuć jej planów.
"Wiem. Planuję wyjechać razem z tobą. Wszystko jakoś się ułoży, Lory."
Poklepała mnie po plecach. "Tak, ułoży się. Przechodzimy do większych i lepszych rzeczy. Miasto Możliwości nie będzie wiedziało, co je uderzyło!"
Uśmiechnęłam się, gdy odwróciła się z powrotem do komputera.
"Dobrze, teraz rozwikłajmy zagadkę pana Rowe," jej głos był pełen determinacji.
Przysunęłam jej puf obok biurka i patrzyłam, jak jej palce latają po klawiaturze. Próbowałam sobie przypomnieć, co wiedziałam o nim... o panu Rowe, to znaczy. Jego rodzina pochodziła z wielopokoleniowego bogactwa. Mieszkali w tej okolicy tylko przez krótki czas, podczas którego pan Rowe ukończył liceum Atkins. To było jakieś dwanaście lat temu.
Ukończył najlepszy uniwersytet w kraju i założył własną firmę rozrywkową. Korzystając z własnej siły i być może pieniędzy rodziny, zrewolucjonizował sposób, w jaki ludzie konsumują telewizję i treści, i odniósł wielki sukces w branży rozrywkowej. Dzięki fuzji Rowe i Hampton, jego firma teraz rywalizuje z największymi gigantami medialnymi i producentami na świecie.
"Cholera, ma wygląd anioła!"
Wyprostowałam się i spojrzałam na zdjęcia, wyrwana z myśli przez okrzyk Lory. Był zdecydowanie przystojnym mężczyzną. Ledwo mogłam powstrzymać się od zauważenia jego wyrzeźbionych rysów i przenikliwych oczu. Oderwałam wzrok, zanim zaczęłam ślinić się na jej klawiaturę, co skutecznie by ją zniszczyło.
"Byłby jeszcze przystojniejszy, gdyby zapłacił za moje czesne," zażartowałam. Uśmiechnęłam się złośliwie, a ona się roześmiała.
"Cóż, to krok do przodu w porównaniu z Joshem." Szturchnęła mnie lekko, a ja zmarszczyłam brwi na wspomnienie mojego byłego chłopaka.
"Ty powinnaś być ostatnią osobą, która mnie drażni w tej kwestii. Umawiałaś się z jego najlepszym przyjacielem, Tonym!"
Jęknęła, gdy szturchnęłam ją z powrotem. Ponieważ obie byłyśmy równie zażenowane naszymi byłymi chłopakami, nie ciągnęłam tego dalej. Uznałam to za lekcję życiową.
"Wciąż wierzę w prawdziwą miłość i bratnie dusze."
Przewróciłam oczami na jej słowa. Była beznadziejną romantyczką. To wszystko przez te romanse, które czytała w wolnym czasie. Ja, z drugiej strony, powoli rezygnowałam z idei prawdziwej miłości. Zawsze wydawało się to kończyć tragedią.
"Ostatnią rzeczą, o którą się teraz martwię, jest zakochanie się. Chcę tylko stąd wyjechać i mieć świetlaną przyszłość. Nie słyszałaś? Miłość ucieka tylnymi drzwiami, jeśli jesteś biedny?" Łaskotałam ją po boku. "Teraz, czy znajdziesz dla mnie dane kontaktowe, czy będziesz tylko gapić się na jego ładną twarz?"
"Spokojnie, myślę, że mam jego e-mail. Potrzebuję więcej czasu, żeby zdobyć jego prywatny numer. To będzie trudne, może potrwać kilka dni."
Do czasu, gdy mama Lory zawołała nas na obiad, zdążyłyśmy już napisać i wysłać e-mail. Ostrożnie napisałam mu to samo, co w poprzednim liście, i miałam nadzieję, że tym razem otrzymam inną odpowiedź.