Read with BonusRead with Bonus

03. Publiczna gra.

Zatykam się, nie dlatego, że ręka pana Loyda uderzyła prosto w moją skórę, ale dlatego, że pan Pollock patrzy mi prosto w oczy. Nawet gdy podnosi szklankę do ust, jego spojrzenie pozostaje na mnie, uważne, surowe, intensywne.

„Spróbujmy jeszcze raz.” Pan Loyd mówi, a jego głos zdaje się przerywać zaklęcie, w które wpadłam, tak wciągnięta w jego niebieskie oczy, że zapomniałam oddychać. „Jak powinnaś mnie nazywać?”

„Panie Loyd, proszę pana,” mówię drżącym głosem, moja skóra całkowicie płonie, i to nie z powodu kary.

Próbuję się opanować, ale znowu ulegam pokusie, patrząc na mojego nowego szefa, który obserwuje, jak mój tyłek jest klepany tuż przed nim.

„A kiedy do ciebie mówię, co odpowiadasz?” Pan Loyd mówi spokojnie, głaszcząc ten sam tyłek, który przed chwilą uderzył. Pierwsze uderzenie nie było na tyle mocne, by zostawić ślad na mojej skórze czy sprawić ból. To było ostrzegawcze klepnięcie — początek spektaklu.

I chwytam się tego bólu, tego uczucia, które sprawia, że odrywam wzrok od tego człowieka, który patrzy na mnie z tak nieodgadnionym wyrazem twarzy.

„Co mówisz, Vicky?” Jego głos jest znowu niski, mocny jak jego palce wbijające się w moją skórę... Ale milczę, zaciskając usta i poruszając biodrami, co sprawia, że się śmieje. „Tak to będzie?”

Nie daje mi czasu na zrozumienie jego słów. Uderza mój tyłek, tym razem mocniej, a dźwięk klapsa przebija się przez muzykę. Ludzie mogą nie słyszeć, co mówimy, ale na pewno słyszą dłoń pana Loyda uderzającą moją skórę.

Wyginam plecy i odchylam głowę, unosząc podbródek, z moją skórą mrowiącą tak bardzo... przyjemność paląca moją skórę jest tak intensywna, że zamykam oczy. Ale to nie trwa długo, bo otwieram je ponownie, tylko po to, by napotkać dzikie oczy pana Pollocka, który ani na moment nie odwrócił uwagi od naszej zabawy.

„Jak mówisz, Vicky?” Pan Loyd mruczy, znowu głaszcząc mój tyłek, jakby próbował złagodzić ból, który tak bardzo uwielbiam. Ale nie mogę znaleźć słów, by mu odpowiedzieć... zgubiłam się.

I tak, powinnam skupić całą swoją uwagę na Domie, który mnie karze, na naszej publicznej zabawie. Wiem, że powinnam całkowicie się poddać, ale... nie mogę przerwać tego kontaktu wzrokowego.

Palce pana Loyda przesuwają się do przodu, znajdując majtki wciśnięte w środek mojego tyłka, a ja zaciskam usta, głęboko oddychając, czując łaskotanie między nogami... Nie posuwa się dalej, tylko muska cienki materiał opuszkami palców.

Moje serce bije mocno w piersi. Pragnienie bardziej intymnego dotyku przytłacza mnie, zwłaszcza gdy zauważam, że oczy mojego szefa stają się coraz bardziej głodne. Ale on tylko powoli popija swój drink, sprawiając, że czuję się spragniona na środku pustyni, z moim ciałem płonącym, nie będąc wystawionym na jego ciepło.

Pan Loyd znowu mocno chwyta moje pośladki, a moje myśli wracają do momentu, kiedy wcześniej w firmie przywitałam Abrahama Pollocka. Jego duża ręka mogłaby mnie tak mocno klepnąć i na pewno by mnie przytrzymała, jestem tego pewna...

Co?

Drżę z zaskoczenia na niebezpieczne zakręty moich myśli, wydając cichy jęk, gdy kolejny, jeszcze mocniejszy klaps rozbrzmiewa w rytm muzyki.

Przyjemny ból przytłacza moje zmysły i rozprzestrzenia się po całym ciele jak dreszcz.

Moje ciało płonie z oczekiwania, ale to nie przez uderzenia Pana Loyda, które spadają na moje pośladki w szybkim tempie, na przemian na skórę, która jest już pewnie czerwona i oznaczona odciskiem jego palców... To nie przez ból, który zazwyczaj mnie zachwyca, moje ciało reaguje w ten sposób...

To przez sposób, w jaki on na mnie patrzy.

Wyraz twarzy Pana Pollocka, gdy inny mężczyzna mnie uderza, jest nieodgadniony. Nie mogę go rozszyfrować. Może ocenia mnie za bycie na tyle buntowniczą, by nie współpracować z prostym poleceniem, myśląc, że jestem idealną submissive do nauki. A może jest zirytowany tym, że utrzymuję z nim kontakt wzrokowy, gdy jest przyzwyczajony do subów, które spuszczają głowy i patrzą na własne stopy.

Nie jestem jak one.

Już nie.

Klaps — kolejny mocny cios, który sprawia, że łapię oddech. Moja skóra boli, ale moje wejście jest mokre, i nie mogę tego przypisać Domowi, który mnie karze. Moje ciało reaguje na osobę, na którą nie powinno, osobę, która nawet mnie nie dotyka.

Mój szef.

Człowiek, który zajął moje stanowisko i zniszczył moje marzenie.

Mistrz...

Dwa różne bieguny... Przeciwne przyciąganie.

Najgorsza możliwa kombinacja.

„Ostatni raz pytam, Vicky.” Głos Pana Loyda budzi mnie, sprawiając, że łapię oddech i zamykam oczy, szukając rozsądku... kontroli nad moim ciałem, która została całkowicie skradziona przez jedno spojrzenie. „Jeśli nie zmienisz swojego nastawienia... ukarzę cię, aż zapłaczesz.”

Pan Loyd znowu bada środek moich pośladków, ale tym razem zwija palce w moich majtkach, podciągając je, sprawiając, że materiał również przylega do mojego wejścia, wciśnięty między moje wargi sromowe, ocierając się o łechtaczkę, która jest tak wrażliwa, że wydaję ciche jęki.

Otwieram oczy, patrząc na mojego szefa, który odstawił pustą szklankę whisky na stół. Pan Pollock pochyla się, opierając ramiona na kolanach, zmniejszając dystans między nami, choćby o trochę. A z zadowolonego uśmiechu na jego ustach wiem, że wie, co się dzieje... Wie, że mi się to podoba, i to nie przez mężczyznę, który ma mnie dominować.

Moje półotwarte usta pozwalają na kolejny jęk, gdy pan Loyd przesuwa palcami w dół, zostawiając odciski na wewnętrznej stronie mojego uda; nie docierają tam, gdzie najbardziej tego potrzebuję, co tylko potęguje moje doznania... Ale pan Loyd chyba też to czuje, bo jego członek pulsuje na moim brzuchu, twardy i gruby...

Ale nie mogę się skupić.

Nie mogę przestać się zastanawiać, co kryje się za garniturem pana Pollocka, tą koszulą i tą arogancją -

"Vicky." Pan Loyd woła mnie, jego oddech krótki i ciężki.

W końcu odrywam od niego wzrok i spoglądam przez ramię na pana Loyda... na jego pożądliwy wyraz twarzy i brązowe oczy, które patrzą na mnie z głodem. Jest szalony z pożądania... Czuję to.

"Jak mi odpowiesz?" Pyta ponownie, poważnie, zwilżając usta...

I uśmiecham się niewinnie, powoli trzepocząc rzęsami, "Jak sobie życzysz, panie."

Pan Loyd jęczy, odchylając głowę do tyłu, drżąc pode mną... i znów uderza mnie w tyłek, tak mocno i głośno, że klaps przecina muzykę po raz kolejny, sprawiając, że jęczę nieco głośniej i odwracam twarz do przodu, by spotkać intensywnie niebieskie oczy pana Pollocka.

Ale teraz mogę odczytać jego wyraz twarzy... Pan Pollock wydaje się zaniepokojony... Zastanawiam się dlaczego.

W końcu palce pana Loyda znajdują moje wejście, stukając po mokrych majtkach, sprawiając, że łapię oddech z drażniącym uśmiechem. Przejeżdżam językiem po dolnej wardze, utrzymując oczy na mężczyźnie, który dręczył mnie cały dzień tylko przez swoje istnienie... I jakaś paskudna żądza pęka we mnie.

Hah, dlaczego zawsze taka jestem? Nie mogę się oprzeć, żeby nie prowokować Dominanta... to zawsze taka zabawa...

Ale Mistrza, to pierwszy raz — zastanawiam się, jak to jest dręczyć jednego.

Pan Pollock wstaje i odwraca się do mnie plecami tak łatwo, że czuję, jak moje serce zapada się w irytującym rozczarowaniu. Jego plecy są naprawdę szerokie, i nienawidzę, że to zauważam, gdy odchodzi, znikając z mojego pola widzenia...

"Widzisz, potrafisz być grzeczną dziewczynką, kiedy chcesz." Pan Loyd odsuwa rękę, ale nie mogę czuć większego rozczarowania niż już czuję.

Zabawa się skończyła, ale nienawidzę, że to nie ja to powiedziałam.

"Tak, panie," mówię, więdnąc, bez żadnego ciepła, które by mnie ogarnęło. Sprawia to, że mocno przygryzam wargę, zirytowana efektem, jaki ten mężczyzna wywiera na moje ciało tylko swoim spojrzeniem.

Wstaję i siadam na kanapie obok pana Loyda, moje oczy wciąż na tłumie, mając nadzieję, że wrócił i mogę przedłużyć to niesamowicie przyjemne uczucie jeszcze trochę, ale to bezużyteczne... Nie ma znajomej twarzy wśród cieni klubu.

"Dziś byłaś naprawdę mokra..." Pan Loyd mówi cicho, dotykając mojej twarzy, zahaczając palce za moją szyję, "Dlaczego nie powiedziałaś mi, że tak bardzo lubisz zabawy w miejscach publicznych? Zaoferowałbym wcześniej... może moglibyśmy pójść do Pokoju Luster."

Jego słowa są słodkie, a jego brązowe oczy na przemian spoglądają w moje oczy i na moje usta. Między naszymi twarzami jest spora odległość, ale wolę, żeby tak zostało. Loyd i ja nigdy nie poszliśmy dalej niż gra, nigdy się nie pocałowaliśmy.

Tak, jest przystojny i pociągający, a między nami jest dobra chemia, ale...

Nigdy tego nie czułam.

Minęły dwa lata, a ja wciąż nie mogłam oddać się komuś innemu.

Dwa lata, a ja wciąż nie mogłam uprawiać seksu z kimś innym.

Może dlatego moje ciało teraz tak reaguje... Myślę, że osiągnęłam granicę powstrzymywania się i jestem gotowa wybuchnąć.

„Może lubię być obserwowana...” mruczę niepewnie, zauważając, że pan Loyd powoli przesuwa swoje dłonie w dół mojej szczęki, dotykając mojej szyi przez czerwoną koronkę, która zakrywa moją skórę i zapobiega jej odsłonięciu.

„Wiesz, Vicky... Myślałem,” pan Loyd trzyma mocno moją szyję, patrząc na mnie intensywnie, „Graliśmy razem kilka razy... I wiem, że cię to podnieca.”

Biorę głęboki oddech, gdy powoli zbliża nasze twarze, utrzymując wzrok między moimi oczami a ustami... Ale zamiast zetknąć nasze usta, przesuwa je do mojego ucha i mówi, „Chcę cię poczuć.”

Jego słowa mnie zaskakują, zwłaszcza gdy jego usta przesuwają się na moją szczękę, składając tam dyskretny pocałunek.

Otwieram usta, żeby mu odpowiedzieć, ale w końcu widzę to, czego szukałam — twarz pana Pollocka w tłumie.

Teraz, gdy podniecenie opuściło moje ciało, zobaczenie go tutaj działa jak wiadro zimnej wody prosto na moją głowę, a rozsądek wraca na swoje miejsce, uświadamiając mi moją sytuację... Mój nowy szef obserwuje mnie w klubie fetyszowym, gdy dostaję lanie w publicznej grze.

O, cholera... Jaka jestem głupia!

Teraz moja tajemna strona wisi na włosku i nie mogę winić nikogo poza sobą!

„Przepraszam, muszę... muszę iść,” mówię z krótkim oddechem, który sprawia, że puszcza moją szyję... W rzeczywistości cofa całe swoje ciało, tworząc między nami przestrzeń. Spodziewałam się, że spojrzy na mnie z rozczarowaniem, ale jego zawsze uprzejmy wyraz twarzy i zrozumiały uśmiech wciąż tam były.

„W porządku. Dzięki za grę ze mną.” Pan Loyd bierze moją rękę i składa delikatny pocałunek na jej grzbiecie, puszczając mnie chwilę później.

Nie zastanawiam się dwa razy, zanim wstaję z kanapy, prostując spódnicę, już nie czując spojrzeń na sobie. Pędzę po schodach okrągłej sceny i dostrzegam Kate przy barze, machającą do mnie z dumą na twarzy, ale nie mogę tu zostać ani chwili dłużej... Już za bardzo się odsłoniłam przed kimś, kto jest częścią mojego codziennego świata.

Dla pana Pollocka jestem Victoria Morgan... nie niegrzeczną sub, która właśnie wzięła udział w publicznej grze.

Ten mój sekret... Muszę go trzymać pod kluczem.

Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek się dowiedział... Zwłaszcza mój nowy szef.

Previous ChapterNext Chapter