




Rozdział 2
Taylor nigdy wcześniej nie naciskała na Phoebe i Theodore'a, żeby mieli dzieci. W tamtych czasach żadna z jej przyjaciółek nie była babcią, więc się nie spieszyła.
Ale teraz, gdy Delilah Hill nagle została babcią i widziała ją trzymającą Benjamina z promiennym uśmiechem, Taylor poczuła zarówno zazdrość, jak i zawiść. Musiała więc naciskać na Phoebe, żeby szybko zaszła w ciążę.
Phoebe zacisnęła usta i nie wiedziała, co powiedzieć.
Myślała, że Theodore jak zwykle znajdzie jakąś wymówkę, żeby zbyć Taylor, ale po dłuższym czasie wciąż nic nie powiedział.
Phoebe spojrzała zdezorientowana na Theodore'a. Sala bankietowa była pełna światła, podkreślając jego surową urodę. Milczał, nie wykazując żadnych oznak chęci pomocy.
Mimo że to nie była tylko jej sprawa.
"Dlaczego patrzysz na Theodore'a? To ja z tobą rozmawiam, odpowiedz mi." Widząc brak reakcji, Taylor stała się niecierpliwa i rozkazała: "Jutro umówię cię na prywatne badanie zdrowotne. Potem zostaniesz w domu i przygotujesz się do ciąży."
"Mamo," Phoebe była w kropce. Taylor naciskała na nią, żeby miała dziecko, podczas gdy Theodore nie pozwalał jej zajść w ciążę. "Firma jest teraz bardzo zajęta, może za parę miesięcy."
"Co takiego zajętego? Czy firma zbankrutuje bez ciebie?" Taylor przerwała jej dominująco, "Nie zapominaj, Phoebe, zgodziłam się na wasze małżeństwo tylko dlatego, że byłaś w ciąży. Inaczej, jako córka służącej, myślisz, że mogłabyś wyjść za mąż za kogoś z rodziny Reynolds?"
Phoebe na pewno nie śmiała zapomnieć.
Z powodu przedmałżeńskiej ciąży Taylor często ją poniżała, wierząc, że wykorzystała dziecko jako kartę przetargową, aby zmusić Theodore'a do małżeństwa.
Theodore spojrzał na bladą twarz Phoebe i w końcu przemówił: "Mamo, wydaje mi się, że pani Vanderbilt cię szuka."
Taylor odwróciła uwagę, zauważając, że Delilah spogląda w ich stronę, i powiedziała niezadowolona: "Ona tylko się chwali wnukiem. Lepiej, żebyście mnie nie zawiedli!"
Theodore był bezradny.
Po odejściu Taylor Phoebe nagle poczuła silniejszy ból brzucha, prawdopodobnie dlatego, że tabletka antykoncepcyjna zaczęła działać. Powiedziała cicho: "Muszę iść do łazienki."
Theodore zmarszczył brwi, obserwując, jak odchodzi, odczuwając niewytłumaczalną irytację. Wziął kieliszek wina od kelnera i wypił go jednym haustem.
W tym momencie Theodore zobaczył znajomą wysoką sylwetkę opuszczającą salę bankietową. Czy to był Edward?
Phoebe wyszła z łazienki, z dźwiękiem muzyki fortepianowej odbijającym się w korytarzu. Nie chciała wracać do sali bankietowej i znów spotkać Theodore'a.
Patrząc na tętniącą życiem salę bankietową, Phoebe nagle poczuła zmęczenie. Jej małżeństwo było duszące; pragnęła trochę oddechu.
Dziedziniec był jasno oświetlony, ale gdy dotarła, ktoś już tam był. Kiedy Phoebe miała się odwrócić i odejść, za plecami usłyszała głos. "Phoebe?"
Phoebe zadrżała na dźwięk znajomego głosu, echo ostrożności Theodore'a w jej umyśle. Szybko przyspieszyła krok, żeby odejść.
Ktoś zablokował jej drogę.
"Phoebe, czy nienawidzisz mnie tak bardzo, że nie chcesz mnie widzieć?"
Phoebe podniosła wzrok i zobaczyła oczy Edwarda wypełnione bólem i żalem.
Fala smutku przetoczyła się przez jej serce, niemal ją dusząc.
Phoebe wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. "Przepraszam, Edward, nie powinniśmy się spotykać."
Ona i Edward byli przyjaciółmi od dzieciństwa i zawsze byli bardzo blisko.
Edward, będąc zaledwie dwa tygodnie starszy od niej, został powierzony Evelyn przez Delilah z powodu jej złego stanu zdrowia po porodzie.
Ich więź była nierozerwalna, a to bliskie połączenie sprawiało, że relacja Phoebe z Edwardem była wyjątkowa.
Aż do tego wypadku. Gdyby nie ten wypadek, mogliby być na zawsze dobrymi rodzeństwem.
Oczy Edwarda były jasne i namiętne, wypełnione zauroczeniem dla niej. Chwycił jej nadgarstek z podekscytowaniem, "Phoebe, nie odchodź. Nie widziałem cię od dawna. Unikasz mnie. Naprawdę za tobą tęsknię."
Wcześniej w sali bankietowej Edward w milczeniu obserwował Phoebe. Wiedział, że Theodore nie traktuje jej dobrze.
Phoebe wyglądała na coraz bardziej zmęczoną. Edward nie mógł uwierzyć, przez co przeszła Phoebe.
Edward głęboko żałował, że trzy lata temu ją zostawił, kiedy najbardziej go potrzebowała.
"Edward, przestań gadać bzdury. Jesteś pijany i nie myślisz jasno."
Phoebe spuściła głowę i z całej siły wyrwała nadgarstek z uścisku Edwarda, natychmiast odwracając się, by odejść.
Nie mogła sobie wyobrazić, jak wściekły będzie Theodore, jeśli to zobaczy. Szybko uciekła.
"Phoebe!" Edward zawołał smutno, "Wiem, że wcale nie jesteś szczęśliwa. Wychowaliśmy się razem; wiem, jak wyglądasz, gdy jesteś szczęśliwa. Kiedyś dużo się uśmiechałaś, ale dziś wieczorem nie uśmiechnęłaś się ani razu. On nie daje ci żadnego szczęścia! Czy zamierzasz dalej udawać?"
Plecy Phoebe zesztywniały.
Zanim zdążyła powstrzymać Edwarda, zobaczyła, jak z ciemności powoli wyłania się wysoka, smukła sylwetka.
Theodore stanął obok Phoebe, obejmując ją mocno w talii i przyciągając do siebie, patrząc na Edwarda z zimnym uśmiechem.
"Edward, co cię obchodzi sprawa mojej rodziny? Myślisz, że lepiej rozumiesz szczęście mojej żony niż ja?"
Mówiąc to, Theodore spojrzał w dół na Phoebe, unosząc jej podbródek ręką, jego oczy pełne złośliwości.
"Co powiesz na to? Może pokażemy trochę czułości, żeby uspokoić pana Vanderbilt?"
Phoebe przerażało spojrzenie Theodore'a. Jej żołądek, który właśnie zaczął się poprawiać, znów zaczął boleć, powodując, że drżała z bólu.
Nie zapomniała ostrzeżenia Theodore'a.
Teraz, gdy Theodore złapał ją samą z Edwardem, nie mogła sobie wyobrazić, jakie szalone działania może podjąć Theodore.
Ale jedyną rzeczą, którą wiedziała na pewno, było to, że z pewnością poniesie gniew Theodore'a.
Widząc, jak Theodore prawie całuje Phoebe, Edward, napędzany zazdrością, zawołał: "Theodore, wiem, że wcale nie kochasz Phoebe. Dlaczego jej nie puścisz? Dlaczego nie pozwolisz jej odejść?"
"Kto powiedział, że jej nie kocham?" Theodore mocno trzymał Phoebe w talii, ich ciała były blisko siebie, a piersi Phoebe były mocno przyciśnięte do jego.
Theodore trzymał Phoebe mocno, rzucając Edwardowi wyzywające spojrzenie, drwiąc z Phoebe lekceważącym tonem. "Hej, kochanie, powiedz mu, jak szalejesz każdej nocy w naszym intymnym raju."
Twarz Phoebe zbielała. Theodore chciał ją upokorzyć przed Edwardem.
Edward, widząc, jak Theodore celowo upokarza Phoebe przed nim, był wściekły. Wiedział, że Theodore robi to celowo. Zacisnął pięści, prawie gotowy rzucić się do przodu. "Theodore, w ogóle jej nie szanujesz. Nie traktujesz jej jak swojej żony. Jesteś draniem!"
"Edward, proszę, odejdź, dobrze?" Phoebe błagała.
Czuła silny zapach alkoholu od Theodore'a i wiedziała, że jest w okropnym nastroju. Zostanie Edwarda tutaj tylko bardziej rozwścieczy Theodore'a, a ona będzie musiała za to zapłacić.
"Phoebe, naprawdę pozwalasz mu tak po sobie deptać?" Edward był zdumiony. Osoba, którą cenił, była upokarzana przez Theodore'a, a Phoebe nadal mówiła w jego obronie.
"Edward, to jest sprawa między nami." Phoebe miała nadzieję, że Edward szybko odejdzie.
To stwierdzenie uderzyło Edwarda jak tona cegieł, natychmiast schładzając jego gniew. Patrzył bezradnie na Phoebe wtuloną w ramiona Theodore'a.
"Przepraszam, przesadziłem." Oczy Edwarda zaszły łzami, a on z gorzkim uśmiechem potknął się, odchodząc z korytarza.
Phoebe patrzyła na opuszczającą postać Edwarda, a jej serce zatonęło. Nagła fala nudności uderzyła ją, zmuszając ją do odepchnięcia Theodore'a i biegu do pobliskiego kosza na śmieci, gdzie zaczęła suchy kaszel...
Theodore był chwilowo oszołomiony. Patrzył zimno na Phoebe, która niekontrolowanie wymiotowała.
Jego gniew narastał, ryczał jak wściekła bestia. "Phoebe, co tu się dzieje? Widzisz swojego starego kochanka i nagle znajdujesz mnie odrażającym? Czy nie dorównuję mu, Phoebe?"