




Rozdział I: Bardzo wspaniały mężczyzna
Rozdział 1: Bardzo Przystojny Mężczyzna
Joanna
Obudziłam się na dźwięk budzika, który stopniowo stawał się głośniejszy, i czekałam, aż dzwonienie ustanie, zanim przewróciłam się, żeby wyłączyć ekran. Z głębokim oddechem zebrałam siły, żeby wstać z łóżka i powlec się do łazienki. Dziś miałam rozmowę kwalifikacyjną i musiałam być tam wcześnie, żeby nie zostać oznaczoną jako spóźnialska. Szybko wzięłam prysznic, zrobiłam poranną rutynę, przygotowałam się na dzień i ruszyłam na miejsce, gdzie miała się odbyć rozmowa.
Dotarłam tam prawie przed wpół do dziewiątej, rozmowa była zaplanowana na dziewiątą rano. Zawsze lubię być wcześnie, nienawidzę robić rzeczy na ostatnią chwilę. Ale teraz moja cierpliwość się kończyła, a nogi zaczęły mi się trząść z frustracji. Jest już wpół do dziesiątej, a nikt się nie pojawił i czekam tu od ponad godziny.
Po kilku miesiącach poszukiwań pracy i latach na uniwersytecie wreszcie dostałam szansę pracy w jednej z największych firm w kraju, Grupa Dangote. Kiedy miałam dwanaście lat, przeczytałam o dwóch braciach, Griffinie i Justynie Creed, którzy założyli firmę zaraz po studiach.
Śledziłam losy firmy od tamtego czasu, zdobyłam świadectwo dojrzałości w wieku piętnastu lat i otrzymałam pełne stypendium akademickie na jednym z najlepszych uniwersytetów w kraju. Po kilku latach nauki wreszcie zdobyłam dyplomy i tytuł magistra. Kiedy poczułam się wystarczająco wykwalifikowana, próbowałam znaleźć pracę w firmie, ale bez powodzenia.
Minęło dziesięć miesięcy od ukończenia ostatniego stopnia naukowego i poza nisko płatnymi stażami, nie miałam szczęścia na rynku pracy. Przez ostatnie cztery miesiące pracowałam w zmagającej się z trudnościami kawiarni i próbowałam wykorzystać swoją wiedzę, żeby pomóc jej przetrwać.
Kiedy zaczęłam pracę w kawiarni, zobaczyłam ogłoszenie o wakacie w Grupie Dangote i natychmiast się zgłosiłam. Po trzech miesiącach oczekiwania, wreszcie zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, kiedy prawie straciłam nadzieję. Ale piekarnia pozwalała mi tankować samochód i spłacać minimalne raty kredytu, jednak byłam prawie bezdomna i ledwo miałam jakieś pieniądze.
I tak oto jestem, czekając już prawie godzinę. Westchnęłam i ponownie spojrzałam na zegarek, kto by pomyślał, że tak ugruntowana firma każe mi tak długo czekać? Rozejrzałam się po holu, przy jednym biurku przy drzwiach był zespół ochrony, a po drugiej stronie, w sekcji, w której siedziałam, była recepcjonistka. Miejsce było białe z jasnoniebieskimi i srebrnymi akcentami, na szczęście krzesła były wygodne. Recepcjonistka, drobna blondynka, spojrzała na mnie i po raz milionowy posłała mi współczujące spojrzenie, gdyby tylko przestała na mnie patrzeć i do cholery zadzwoniła po kogoś, żeby mi pomógł.
Sprawdziłam ponownie godzinę, było prawie dziesiąta. Właśnie miałam podejść do recepcji, gdy winda po prawej stronie biurka zadzwoniła i otworzyła się, a z niej wyszedł niesamowicie przystojny mężczyzna, kierując się w moją stronę.
Boże, miał ciemne włosy i piękne, oceaniczne niebieskie oczy. Szedł w moją stronę jak model na wybiegu, doskonały i olśniewający w idealnie skrojonym ciemnobrązowym garniturze ze złotymi mankietami.
"Miss Clover?" powiedział głębokim głosem z lekkim akcentem. Wyciągnął rękę, a ja uścisnęłam jego dłoń.
Był o kilka centymetrów wyższy ode mnie w szpilkach, przesunęłam wzrokiem po jego klatce piersiowej, aż spotkałam jego błyszczące oczy. Były jasnoniebieskie jak niebo i przykuły moją uwagę.
"Cześć," powiedziałam, wysuwając rękę z jego uścisku, a on patrzył na mnie o sekundę za długo, zanim powoli mrugnął.
"Jestem Logan Walker, jeden z partnerów tutaj." Uśmiechnął się delikatnie, ukazując dwa dołeczki w policzkach.
Poczułam lekki zawód, były tylko zdjęcia Justina Creeda, a nie wiedziałam, jak wygląda Griffin, ale miałam nadzieję, że mężczyzna przede mną, ten, który miał mnie przesłuchiwać, to on, ale się myliłam.
"Przepraszam za opóźnienie, dopiero co poinformowano mnie, że tu czekasz. Szkoliliśmy nową asystentkę, która najwyraźniej nie wiedziała, jak przekazać wiadomość." Im więcej mówił, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że ma grecki akcent. Nie pochodzi z tego kraju.
"Chodź ze mną, idziemy do mojego biura. Nie przepadam za dużymi, bezosobowymi salami konferencyjnymi na rozmowy jeden na jeden." Wskazał windę, kiwnęłam głową i chwyciłam torbę oraz dokumenty.
Gdy odwrócił się, by ruszyć w stronę windy, poprawiłam ubranie. Siedziałam tak długo, kiedy moja mama żyła, miała tyle wspaniałych strojów, a ten, który teraz noszę, był jednym z nich. To był krótki żakiet i spodnie z wysokim stanem z czarnej miękkiej wełny, prawdopodobnie mój ulubiony. Dodałam do tego biały top, który znalazłam w second-handzie, też był krótki, więc musiałam upewnić się, że nie odsłania brzucha. Dodałam srebrne sandały na obcasie, które sprawiały, że czułam się dojrzała i elegancka.
Związałam kręcone włosy w luźny kok i zrobiłam delikatny makijaż. Chciałam ukryć piegi, bo sprawiały, że wyglądałam młodziej. Patrzyłam na jego plecy, gdy szedł, musiał być jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich kiedykolwiek spotkałam. Był szczupły, ale miał atletyczną budowę, a garnitur leżał na nim jak ulał. Miał też bardzo ładny tyłek, obstawiałabym, że ma trochę ponad sześć stóp wzrostu.
Kilka niestosownych myśli przemknęło mi przez głowę. Mógłby mnie zgiąć jak precel. Cholera, dlaczego właśnie o tym pomyślałam?
Pośpieszyłam, by go dogonić, moje obcasy brzmiały zbyt głośno na pięknej marmurowej podłodze. Drzwi windy otwierały się, gdy go dogoniłam, i szybko weszłam za nim. Uniósł brew w moim kierunku, powodując, że się zaczerwieniłam, a kącik jego ust lekko się uniósł.