




Rozdział 2
"Siła woli to klucz do sukcesu," Jake zawsze wygłasza te motywacyjne bzdury. Cóż, szczęściarz, ma te magiczne geny wilkołaka, na które może liczyć.
Tymczasem ja tu pocę się jak świnia i kwestionuję życiowe wybory, które doprowadziły mnie do tej morderczej rutyny treningowej. Każdego ranka Jake przeprowadza ze mną godzinny trening samoobrony, zanim pójdziemy do pracy, i trenuje, jakby to było lekarstwo, które trzeba zażywać codziennie. Zawsze zdeterminowany, by wycisnąć ze mnie ostatnie poty, Jake prowadzi trening i nie pozwala mi odpocząć, nawet jeśli obiecam, że polecę w kosmos i złapię dla niego księżyc.
"Seria przysiadów, brzuszków i skoków," rozkazał Jake.
"To nawet nie jest trening. Ja tu zaraz umrę, Jake. Weź na luz!" jęknęłam. Zwykle, kiedy wykonuję jego ćwiczenia, nie mogę myśleć o niczym innym, bo moje ciało boli od wysiłku. Jednak wczorajszy atak nie wychodził mi z głowy, pytania zalewały mój umysł. "Jak oni dostali się na nasze terytorium? Ta wataha powinna być bezpieczna... Co jeszcze nas czeka?" mamrotałam, głos pełen dezorientacji. Nie muszę mówić, o kim mówię. On wie. I myślę, że myśli to samo.
Brwi Jake'a zmarszczyły się, jego oczy przeszukiwały park w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak dalszego zagrożenia, jakby nadal był na czujce. "Nie wiem, Katie. To nie powinno się wydarzyć. Zgłosiłem to mojemu przełożonemu w Elitarnym Centrum Treningowym... Powiedzieli, że atak został opanowany od wczoraj i że to się nie powtórzy."
Mieszanka gniewu i niepokoju kotłowała się we mnie. Jak to możliwe, że nasz dom został tak łatwo naruszony? Myśl ta przyprawiła mnie o dreszcze i uświadomiłam sobie, jak słaba jestem.
"Do roboty! Minęło dopiero pół godziny od rozpoczęcia. I nie trenowaliśmy w domu ani jednego dnia, bo ktoś myśli, że skoro ma wolne w szpitalu, to ma wolne od wszystkiego," powiedział Jake, poprawiając moją postawę, gdy robiłam fantastyczną sekwencję ćwiczeń. Ugh, moje mięśnie błagały o litość.
Czasami nie mogę powstrzymać uczucia niepewności. Co mi po walce, jeśli nie potrafię się bronić jak Jake?
Wykonując jego polecenia, wciąż miałam w głowie wydarzenia z wczoraj. Atak tych włóczęgów, ich przytłaczająca siła i moja bezradność. Nie mogłam pozbyć się uczucia bezbronności, dręczącej wątpliwości, że zawsze będę najsłabszym ogniwem w naszej watasze.
"Jake," powiedziałam niepewnie, kontynuując naszą wyczerpującą rutynę treningową, pot ściekał nam po twarzach. Nie mogłam powstrzymać się od wyrażenia swoich obaw. "Nie mogłam nic zrobić tam... Zamarłam, a oni powalili mnie jakbym była niczym."
Jake spojrzał na mnie, jego wzrok pełen zrozumienia. Zatrzymał się w połowie pompki, jego mięśnie falowały. Przerwał na chwilę, jego głos był pełen szczerości, „Katie, w walce między wilkami najlepsze, co możesz zrobić, to się ukryć,” powiedział cicho. „Nie masz instynktów ani fizycznej przewagi, którą my posiadamy. To nie jest słabość; to po prostu rzeczywistość naszych różnic... Trenujemy, abyś mogła się bronić do pewnego stopnia, ale twoje bezpieczeństwo jest dla mnie priorytetem. Jeśli dojdzie do walki, znajdź miejsce do ukrycia, a ja zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna.”
Przewróciłam oczami z udawaną irytacją. „Super, czyli mówisz, że powinnam doskonalić swoje umiejętności w chowaniu się, zamiast opanować sztukę walki?”
Jake zaśmiał się, jego oczy błyszczały figlarnie. „Hej, bycie mistrzem w chowanego też ma swoje zalety! Nigdy nie wiadomo, kiedy będziesz musiała unikać stada głodnych wilków.”
Nie mogłam powstrzymać śmiechu na jego przekomarzanie się. „No dobrze, jeśli ukrywanie się to moja supermoc, lepiej zacznę ćwiczyć kamuflaż ninja. Chwila, jeśli wszystko, co muszę zrobić, to się ukryć, to dlaczego cierpię przez te ćwiczenia?”
Jake zaśmiał się, jego śmiech mieszał się z dźwiękiem naszego ciężkiego oddechu. „Niezła próba, ale ćwicz dalej!” Zaśmiał się, jego oczy błyszczały figlarnie. „No, Kitkat, jeśli twoje umiejętności ukrywania się są tak ostre, jak twoje sarkastyczne riposty, to te wilki lepiej niech się mają na baczności!”
Nie mogłam powstrzymać śmiechu na jego przekomarzanie się, udając, że napinam swoje nieistniejące mięśnie, przybierając pozę. „Och, dam im taką werbalną chłostę, że nie zapomną! Tak ich zbesztam, że będą trząść się ze strachu, błagając o litość!”
Kontynuowaliśmy nasz wyczerpujący trening, tym razem z lekkością w sercu, nasze przekomarzanie się było bardzo potrzebnym odwróceniem uwagi od palącego bólu w moich mięśniach.
„Umieram, umieram,” powiedziałam, robiąc brzuszki.
„Martwi ludzie nie mówią, Katie,” Jake położył się i kontynuował swój trening. Jak zawsze, oferował mi kilka sekund odpoczynku jako nagrodę między seriami ćwiczeń. Z 15 minutami do końca, biegliśmy wokół parku i wróciliśmy do domu.
„Kitkat, mam później kolację z przyjacielem. Chcesz iść?” Jake mówił, pisząc na swoim telefonie, prawdopodobnie umawiając się na randkę z profesjonalnym ciężarowcem czy coś.
„Jasne, kto to?” powiedziałam, starając się nadążyć za jego szybkim krokiem w stronę naszego mieszkania. Jeśli to kolejny entuzjasta fitnessu, mogę równie dobrze przynieść miskę sałatki jako prezent.
„Nie znasz go. Poznałem go w pracy. A, i przy okazji, jest już bardzo późno, więc wykorzystajmy nasze umiejętności olimpijskiego biegu, bo się spóźnimy. Szkoda, że nie będziemy mieli czasu na śniadanie. Szykuj się szybko, Katie, bo przegapisz podwózkę,” oznajmił Jake, a my zaczęliśmy przyspieszać, co sprawiło, że zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zapisałam się nieświadomie na maraton.
„Zaraz zapakuję jakieś przekąski do naszych plecaków,” ogłosiłam, robiąc mentalną notatkę, żeby wziąć batony granola i chipsy z kuchennej szafki. Przetrwanie 101, panie i panowie.
Weszliśmy do naszego mieszkania. Po prysznicu, ubraniu się i zebraniu najpotrzebniejszych rzeczy, w końcu dotarliśmy do samochodu. Jake zajął miejsce za kierownicą, a ja usiadłam obok, poprawiając sukienkę, gdy usłyszałam jego komplement.
„Podoba mi się ta sukienka,” powiedział Jake, na chwilę odwracając wzrok od drogi.
Uśmiechnęłam się, ciesząc się z okazji do droczenia się z nim. „O, ta stara rzecz? To był prezent urodzinowy od mojego drogiego przyjaciela. Jest okrutnym trenerem, ale na pewno zna się na modzie.” Drażniłam go, doskonale wiedząc, że jego gust w modzie jest nienaganny, w przeciwieństwie do jego metod treningowych, które zostawiały mnie zdyszaną jak ryba wyrzucona na brzeg.
„Zapamiętam to na jutrzejszym treningu,” powiedział z złośliwym uśmiechem, a ja przewróciłam oczami.
🐺 🐺 🐺
„Katie, witaj z powrotem. Masz pokoje w oddziale B. Oto dzisiejszy plan i informacje o pacjentach. Dr Smith będzie twoim opiekunem w tym tygodniu.” Chloe podała mi papiery, a ja ruszyłam do oddziału B.
Każdego tygodnia tego semestru studenci zmieniają litery oddziałów i są nadzorowani przez różnych lekarzy, aby sprawdzić umiejętności, które nabyli w poprzednich latach. Ta praktyka pomaga zetknąć się z wieloma różnymi sytuacjami pacjentów.
Pokoje w szpitalu są podzielone na litery, każde piętro budynku ma dwie litery, a każda litera ma określoną liczbę pokoi. Zazwyczaj każda litera ma 20 pokoi, ale to zależy od piętra. Dla pacjentów w poważnym stanie, na przykład, jest mniej pokoi, ale są one większe, aby umożliwić szybką obsługę w przypadku ataku w stadzie.
Szkolenie w szpitalu jest bardzo intensywne i wymaga 100-procentowej uwagi. Moim pierwszym pacjentem była nastolatka, według jej dokumentacji została uratowana podczas wczorajszego ataku łotrów. Była ich więźniem. Przybyła z poważnymi obrażeniami, które wielu ludzi uważało za śmiertelne.
Nałożyłam lekarstwo na jej skórę, zrobiłam opatrunki, a z jakiegoś powodu postanowiłam położyć rękę na jej głowie i poprosić Boginię Selenę o uzdrowienie. Jest taka młoda, ma przed sobą całe życie do przeżycia. Po kilku minutach zaczęłam dostrzegać poprawę, rany się goiły. Myślę, że to zasługa genów wilka. Nagle otworzyła oczy, spojrzała na mnie i zaczęła płakać.
„Hej, wszystko w porządku, jesteś bezpieczna, nie płacz. Jak się czujesz? Czy coś cię boli?” zapytałam, kładąc rękę na jej dłoni, ale ona tylko płakała bardziej, a po kilku minutach przytuliła mnie.
„Wszystko będzie dobrze. Najgorsze już minęło. Będzie dobrze,” próbowałam ją uspokoić.
„Moi rodzice... oni nie żyją... wszyscy nie żyją... nie mam nikogo,” powiedziała, czerwona na twarzy od płaczu.
„Jak masz na imię?” zapytałam ją.
„Jasmine, nazywam się Jasmine, Katherine,” powiedziała, patrząc na mój identyfikator. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam jej swojego imienia.
„Jasmine! Jakie piękne imię! Jestem pewna, że twoi rodzice nie chcieliby cię widzieć w takim stanie. Zadzwonię do Karla z systemu rejestracji watahy i on pomoże ci we wszystkim, czego potrzebujesz. Diamentowy Pazur to duża wataha z wieloma możliwościami.”
Kontynuowałam rozmowę z nią o watasze, aż się trochę uspokoiła, a potem zajęłam się innymi pacjentami. Cieszę się, że wykazali oznaki poprawy po wszystkich badaniach.
„Katie, zdradź mi sekret?” zapytała Chloe, kiedy wręczałam jej kilka raportów.
„Jaki sekret? O czym mówisz?” To taki sekret, że nawet ja go nie znam.
„Pokój B miał pacjentów w najpoważniejszym stanie. Co zrobiłaś, że nie tylko poczuli się lepiej, ale niektórzy pacjenci zostali nawet wypisani?” zapytała mnie Chloe, patrząc na mnie.
„Po prostu opiekowałam się nimi jak każdy inny,” odpowiedziałam, nie przywiązując do tego większej wagi, ale zadowolona z wyniku.
„Czasami nie mogę uwierzyć, że jesteś człowiekiem, Katie. Bez urazy!” Podkreśliła „człowiekiem” jakby to była jakaś choroba zakaźna. Ale już przywykłam do takiego ciepłego przyjęcia, będąc człowiekiem.
Nagle pojawiła się uczennica z innej watahy, Laila, aby dostarczyć raporty.
„Oto raport z pokoi L, Chloe,” powiedziała, a potem zwróciła się do mnie, mierząc mnie wzrokiem. „Cześć, Katie. Czy dostarczyłaś już swoje raporty? Przy tylu pacjentach z tak poważnymi obrażeniami, pewnie jeszcze nie skończyłaś, prawda?”
„Tak, zrobiłam to, Laila. Na szczęście czują się dużo lepiej,” powiedziałam, szykując się do wyjścia.
„Chloe, nie uwierzysz, znalazłam swojego partnera, w końcu! Jestem taka szczęśliwa, że go wreszcie znalazłam. Moim największym strachem było to, że zajmie mi to tyle czasu, co Alfie, żeby znaleźć partnera, on czeka już 13 lat, chociaż wcale nie dba o swoją przyszłą partnerkę. Co za marnotrawstwo! Chciałabym być jego partnerką. Ten mężczyzna wygląda jak grecki bóg,” Laila mówiła bez przerwy, nie dając Chloe szansy na przerwanie.
„Nie chciałabym takiego partnera,” Chloe podeszła, szepcząc jakby zdradzała tajemnicę, której nie można głośno mówić. „On jest okrutny i morderczy! Myśli tylko o zdobywaniu terytoriów i nie dba o nikogo! Wiesz, co mówią ludzie w domu watahy? Że zmienia się w bestię każdej pełni księżyca i zabija bez wahania. Omegi zawsze znajdowały krew wokół domu watahy co miesiąc, jakby mordowanie kogoś było dla niego sportem!” Chloe obniżyła głos jeszcze bardziej, żeby nikt nie usłyszał jej kontynuującej plotki.
Miałam już wychodzić, ale ich rozmowa o Alfie Diamentowego Pazura przyciągnęła moją uwagę. Nigdy nie chciałam o nim wiedzieć. Prawda jest taka, że nigdy go nawet nie widziałam. Wiem tylko, że wszyscy się go boją i nikt nie chce być w jego pobliżu, obawiając się, że będzie następną ofiarą jego okrucieństwa.
Słuchanie Chloe i Laili mówiących o nim sprawiło, że poczułam ulgę, że nie pracuję w pobliżu domu watahy. To jedna z zalet życia w dużej watasze, jeśli będę mieć szczęście, nigdy nie będę musiała spotkać go na swojej drodze.