Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5

Punkt widzenia Tragedii

Wzrok Alfy przeszywa mnie, rozbierając mnie na czynniki pierwsze z kalkulacyjną intensywnością.

Jego głos był głęboki i rozkazujący, każde słowo nasycone autorytetem. "Twierdzisz, że jesteś zagubionym wilkiem szukającym schronienia," stwierdził, jego głos rozbrzmiewał w ciasnych ścianach celi. "Ale muszę przyznać, że mam wątpliwości."

Strach ścisnął moje serce, ale zebrałam w sobie odrobinę odwagi, by znów spojrzeć mu w oczy, choć moje ciało drżało z przerażenia.

"Proszę, Alfa," błagałam, mój głos drżał. "Nie jestem szpiegiem. Jestem tylko wilkiem, który nie ma dokąd pójść. Nie miałam złych zamiarów! Wsiadłam do pociągu i przywiózł mnie tutaj." Pociągnęłam nosem, modląc się, żeby uwierzył mi ten człowiek.

Zimny uśmiech wykrzywił kąciki jego ust, pozbawiony ciepła czy współczucia.

"Słowa nic dla mnie nie znaczą," stwierdził, jego głos ociekał sceptycyzmem. "Działania zdecydują o twoim losie."

Moje serce zapadło się jeszcze bardziej, ciężar jego słów przytłaczał moje duchy. Alfa wskazał na swoich ludzi, którzy odblokowali drzwi celi z głośnym trzaskiem. Podeszli do mnie z mocnym chwytem, podnosząc mnie na nogi.

Zatoczyłam się naprzód, moje nogi były słabe i zdrętwiałe od ciasnego zamknięcia, a stopy wciąż pocięte i poranione od poprzedniego dnia.

"Będziesz poddana ścisłej obserwacji," rozkazał Alfa, jego ton nie znoszący sprzeciwu.

"Zbadamy prawdziwość twoich twierdzeń, a w międzyczasie będziesz mi służyć w moich kwaterach." Zakończył, a ja mrugałam wielokrotnie, próbując przetrawić jego słowa.

Czy to była jego łaska? Mam mu służyć w jego kwaterach?

Natychmiast skinęłam głową, moje gardło było suche, gdy starałam się znaleźć głos. "R-Rozumiem, Alfa. Będę w pełni współpracować i nie mogę ci wystarczająco podziękować!" ledwo zdołałam wyszeptać.

Jego wzrok nieco złagodniał, a w jego oczach pojawił się cień ciekawości, zanim zniknął...

"Dobrze," stwierdził, jego głos zabarwiony nutą zainteresowania. "Osobiście nadzoruję twoją ocenę. Jeśli okaże się, że jesteś niewinna, może być szansa na odkupienie w naszej paczce."

Odkupienie?

Słowo to odbijało się echem w moim umyśle, dając odrobinę nadziei pośród dotychczasowego męczącego rozpaczy.

"Umieśćcie ją w małym pokoju na końcu mojego piętra! Będę jej potrzebować blisko, żeby wypełniała swoje obowiązki." Rozkazał swoim dwóm ludziom ruchem nadgarstka, na co oni skinęli głowami.

Ludzie nie tracili czasu, zanim wyprowadzili mnie z celi, prowadząc mnie z powrotem przez słabo oświetlony korytarz i z powrotem na zewnątrz...

Moje kroki były ciężkie i niepewne, każdy krok niosący ciężar moich problemów, gdy nierówna ziemia nadal raniła moje stopy.

Alfa podążał za nami blisko, cichy i imponujący, co sprawiało, że czułam się nieswojo...

Nie minęło dużo czasu, zanim dotarliśmy do budynku przypominającego zamek, znacznie większego niż kwatery mojego starego Alfy i nawet nasz dom paczki. To miejsce wydawało się znacznie bardziej imponujące... znacznie bardziej onieśmielające...

Kim był ten człowiek? Czym była ta paczka?

Zostałam poprowadzona na górę przez jego dużych ludzi, decydując się patrzeć na podłogę, gdy przechodziliśmy obok niektórych pracowników - lekko zawstydzona i zawstydzona swoim obecnym stanem.

W końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami, zanim jeden z mężczyzn otworzył je i wepchnął mnie do środka.

Moje nogi zawiodły mnie, gdy poluzowali swoje uchwyty i zostawili mnie, bym upadła do przodu w pokoju. Skrzywiłam się z bólu w już posiniaczonych kolanach, zanim ponownie podniosłam się do pozycji stojącej...

Pokój był przyzwoitej wielkości, znacznie większy niż to, do czego byłam przyzwyczajona w domu, gdy gapiłam się na drogie wnętrze i osobistą łazienkę...

Alfa odchrząknął, powodując, że wyskoczyłam z transu, zanim wskazał mi, bym stanęła na środku pokoju.

Zrobiłam to, co polecił, zanim zaczął krążyć wokół mnie jak drapieżnik, jego wzrok rozbierający każdy cal mojego ciała.

Napięcie w powietrzu było wyczuwalne, gdy zaczął swoje przesłuchanie - jego ludzie zdawali się teraz zniknąć - zostawiając nas samych w swoim towarzystwie.

"Powiedz mi, Tragedio," zaczął, jego głos niosący powiew autorytetu. "Co robiłaś w pobliżu terytorium mojej paczki? Jak znalazłaś się w tym pociągu?"

Wzięłam głęboki oddech, zbierając całą swoją odwagę, by odpowiedzieć...

"Alfo, proszę pana, nie jestem szpiegiem," zaczynam, mój głos jest pewny mimo wrzącej niepewności w środku. "Zostałam odrzucona przez mojego partnera... który mnie wygnal... i dlatego w desperacji wsiadłam do pociągu w nocy, mając nadzieję, że zabierze mnie daleko od bolesnej przeszłości." Na końcu mojej wypowiedzi, jedna łza spływa po moim policzku, a on obserwuje, jak spada.

Spojrzenie Alfy pozostaje na mnie, niewzruszone. "A jakie masz dowody na poparcie swoich twierdzeń? Jeśli twój partner miał moc, by cię wygnać z watahy, to musi być wysokiego statusu, prawda?" Naciska mnie.

Opuściłam oczy, czując falę bezradności. "Nie mam dowodów, Alfo," przyznałam. "Tylko moje słowo. Rozumiem, że moje słowo może nie wystarczać, ale błagam o szansę." Kontynuuję, gdy jego duża sylwetka stoi tuż przede mną.

W pokoju zapadła ciężka cisza, nieustępliwe spojrzenie Alfy sugerowało, że jest pogrążony w myślach. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, gdy deliberował, jego przeszywające zielone oczy szukały jakiegokolwiek śladu oszustwa.

"Podaj mi imię twojego partnera, jego status, watahę i powód, dla którego cię odrzucił!" Żąda więcej informacji, a ja napinam się na dźwięk jego tonu.

"O-On... Jestem..." zaczynam się jąkać, nie mogąc skutecznie złożyć słów, gdy jego brwi ściągają się w gniewie.

"Zacznij od jego imienia?" Upraszcza swoje pytanie, a ja słabo kiwam głową i biorę oddech.

"D-Derrick Colt..." Moje serce ściska się, gdy wypowiadam jego imię na głos, nagle unoszę rękę, by chwycić się za pierś - Alfa intensywnie mnie obserwuje.

Dlaczego to wciąż boli?

"Jaki jest jego status?" Naciska, wydając się nagle zaniepokojony imieniem.

"On... był synem Alfy... następcą... w watahie Moon Lust..." Kontynuuję trzymając się za serce, które bije szybko, przeszywając mnie bólem, gdy wspominam mężczyznę, który mnie tak okrutnie traktował.

Obrzydzenie, które miał na twarzy, gdy mnie odrzucał...

"Dlaczego cię odrzucił?" Alfa zgrzyta zębami, wydając się wściekły z powodu tej historii, a ja otwieram i zamykam usta ze strachu.

"Ponieważ, proszę pana... jestem tylko wilkiem karłem... nie byłam mu potrzebna... byłam ciężarem dla tej watahy." Szepczę ostatnie wyznanie, nie wiedząc, czy w ogóle mnie usłyszał.

Znowu zapada cisza, gdy Alfa zaczyna powoli chodzić tam i z powrotem po pokoju, wydając się pogrążony w myślach.

"Więc powiedz mi, Tragedio... dlaczego jeszcze nie zaakceptowałaś jego odrzucenia? Czy chcesz być z nim związana? Odzyskać go? Może wrócić do starej watahy?" Alfa zatrzymuje się w swoim chodzeniu, jego zielone spojrzenie znowu osiada na mnie.

"C-Co? N-Nie?" Szukam słów, nie rozumiejąc, co miał na myśli.

"Więc żeby zostać tutaj... w mojej watahie... musisz natychmiast odrzucić go, abym mógł być świadkiem, jak przerywasz wszelkie więzi!" Konkluduje, a ja przestępuję z nogi na nogę pod jego przesłuchaniem.

"T-Tak, proszę pana... ale nie wiem jak? Nie wiedziałam, że muszę... zaakceptować jego odrzucenie." Mówię mu prawdę, zdezorientowana, dlaczego nigdy nie słyszałam o czymś takim.

Alfa lekko wzdycha, wydając się zirytowany moją niewiedzą, zanim zaczyna - "Dlatego wciąż odczuwasz ból, gdy wypowiadasz jego imię! Musisz zaakceptować, że cię odrzucił, zanim będziesz mogła iść dalej!" Stwierdza, jak gdyby to było oczywiste.

Kiwam głową w zamyśleniu, myśląc, że to ma sens.

"J-Ja... Tragedia... akceptuję odrzucenie... Derricka Colta... przyszłego Alfę watahy Moon Lust..." Znajduję się mówiąc to na głos, zanim czuję potrzebę złapania oddechu - moje płuca nagle czują się, jakby zostały uwolnione z miażdżącego uścisku.

"Dobra dziewczyno..." Alfa kiwa głową z aprobatą, jego ton pozbawiony emocji, gdy mruczy te słowa.

"Posprzątaj się i przebierz... Wrócę wkrótce, żeby omówić twoje następne zadanie... i nie łudź się, Tragedio... jeśli okaże się, że jesteś szpiegiem lub kimś innym... będę cię torturował i wygnam... rozumiesz?" Zgrzyta, a ja szybko kiwam głową, wdzięczna za szansę, by mu się udowodnić.

"D-Dziękuję..." Mówię, a wtedy -

On wychodzi.

Previous ChapterNext Chapter