Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

Z perspektywy Tragedii

Głośny gwizd pociągu wyrwał mnie ze snu, a serce biło mi jak oszalałe. Mrugałam gwałtownie, próbując skupić wzrok na tym, co się działo wokół mnie.

Wkrótce zrozumiałam, gdzie jestem i co wydarzyło się poprzedniego dnia... moja odrzucenie, które zmusiło mnie do wejścia na ten pociąg w zimną noc.

Nadeszło już rano, a wraz z nim nieco cieplejsza temperatura. Jednak mój umysł pozostał w stanie nieustannej czujności, moje zmysły wyostrzone na każdy dźwięk i ruch.

Pociąg wkrótce zaczął zwalniać, a mój umysł pędził, rozważając moje opcje i potencjalne ryzyka.

Czy powinnam spróbować wyskoczyć z jadącego pociągu, uciekając, zanim całkowicie się zatrzyma? Czy może powinnam ukryć się wśród ładunku i poczekać na bardziej dogodny moment?

Decyzję trzeba było podjąć szybko... ale byłam przerażona, którą wybrać...

Zanim jednak zdążyłam zdecydować się na konkretny plan, pociąg nagle zatrzymał się całkowicie, nie pozostawiając mi wyboru poza znalezieniem natychmiastowej kryjówki.

Panika ogarnęła mnie, gdy nerwowo obgryzałam skórę wokół paznokci, przeszukując wzrokiem duży wagon w poszukiwaniu najlepszego miejsca do ukrycia się.

Na zewnątrz, głosy śmiejących się i krzyczących mężczyzn stawały się coraz głośniejsze, wywołując dreszcze na moich plecach. Czas uciekał, a ja musiałam znaleźć kryjówkę, zanim mnie odkryją.

Z desperacją pobiegłam w kierunku ogromnego kontenera, mając nadzieję, że zapewni mi wystarczającą osłonę na chwilę obecną.

Gdy otworzyłam kontener, odrażający zapach zaatakował moje zmysły - ostry odór tojadu, śmiertelnej substancji toksycznej dla wilków.

Natychmiast się cofnęłam, dławiąc się od odoru, zanim szybko zamknęłam pokrywę. W głowie zaczęły kłębić się pytania... Dlaczego transportowali tak niebezpieczną chemikalię?

Przeszłam do skrzyni, mając nadzieję, że będzie bardziej odpowiednia do ukrycia się, ale znów zmrużyłam oczy, gdy okazało się, że jest wypełniona dużymi i niebezpiecznymi broniami...

Wyciągnęłam rękę, żeby dotknąć jednego z dużych noży, ale natychmiast cofnęłam dłoń, gdy zdałam sobie sprawę, że są wykonane ze srebra - kolejnego materiału śmiertelnego dla wilków!

Dlaczego do diabła ten pociąg jest wypełniony tymi rzeczami? Dla kogo jest ten ładunek?

Dźwięk brzęczących łańcuchów na zewnątrz sygnalizował, że mężczyźni teraz otwierają kontener - serce zaczęło mi bić szybciej, wiedziałam, że muszę działać szybko - czas ucieka!

Pobiegłam na tył przedziału, wciskając się w ciasne miejsce między koszami a skrzyniami, modląc się, by mnie nie odkryli.

Strach mnie ogarnął, gdy usłyszałam, jak drzwi przesuwne są otwierane, a towarzyszyły temu rozmowy mężczyzn.

Oddech utknął mi w gardle, a łzy napłynęły do oczu, walcząc, by pozostać cicho. Zaczęli sprawdzać ładunek, a ich rozmowy napawały mnie przerażeniem...

"Ten ładunek idzie do Alfy," oznajmił jeden z mężczyzn, a jego słowa wywołały u mnie dreszcze.

Panika ogarnęła mnie. Gdzie byłam? Czy nieświadomie weszłam na terytorium innej watahy? Jeśli tak...

"Czy ktoś to czuje?" zapytał inny mężczyzna, węsząc, a świeże łzy spłynęły mi po twarzy. Zdesperowana, by stłumić wszelkie dźwięki, przycisnęłam rękaw do ust, modląc się, by nie wykryli mojej obecności.

"Pachnie jak cholerny włóczęga, stary!" ktoś głośno narzekał, a słowa przeszyły mnie jak nóż.

Moje ciało drżało na myśl o odkryciu w tym zamkniętym miejscu.

"Rozbierzcie ten pociąg! Jeśli nie są jeszcze na pokładzie, to będą blisko!" rozkazał mężczyzna, wprowadzając plan w życie.

Terror ogarnął mnie, gdy starałam się wymyślić plan ucieczki. Poddanie się i błaganie o przebaczenie wydawało się bezcelowe, a próba ucieczki w moim osłabionym stanie byłaby bezowocna.

Zmieniliby się i złapali mnie w kilka sekund!

Szloch wyrwał się z moich ust, rozbrzmiewając w ciasnej przestrzeni, gdy stanęłam w obliczu twardej prawdy – byłam uwięziona. W myślach przeklinałam się za to, że pozwoliłam temu małemu dźwiękowi wydostać się z moich warg, oczekując na ich kolejny ruch, modląc się o bezpieczeństwo...

Rzeczywistość mojej sytuacji dotarła do mnie, i zrozumiałam, że nieświadomie stałam się wyrzutkiem, naruszając terytorium innej watahy bez pozwolenia.

Konsekwencje były poważne – mogłam zostać za to stracona.

W tym momencie duża ręka sięgnęła przez małą szczelinę, chwytając moją luźną rękaw i wyciągając mnie z kryjówki. Przerażenie ogarnęło mnie całkowicie, gdy wydałam przenikliwy krzyk, błagając o litość.

"P-Proszę!" błagałam natychmiast, gdy rzucili mnie na ziemię pośród nich wszystkich.

Skulona, zakryłam głowę i zwinęłam się w obronnej pozycji, pokazując im najwyższą uległość i bezbronność.

Łzy spływały po mojej twarzy, gdy błagałam o życie, mając nadzieję, że usłyszą desperację w moim głosie i oszczędzą mnie.

Ale cisza, która nastąpiła, była ogłuszająca. Moje błagania zawisły w powietrzu, nieodpowiedziane i zignorowane. Napięcie rosło, moje serce waliło w piersi, gdy mężczyźni wymieniali ostrożne spojrzenia, podejrzenie wyryte na ich twarzach.

"Może to szpieg," jeden z nich powiedział, a oskarżenie przecięło powietrze. Moje serce zamarło, zdając sobie sprawę z powagi ich wątpliwości.

Pokręciłam głową gwałtownie, moje płacze tłumione ciężarem ich podejrzeń.

"Nie... Obiecuję..." wykrztusiłam między szlochami, mój głos ledwo słyszalny. Ale moje słowa padły na głuche uszy, odrzucone jako desperackie błagania osaczonego wilka.

"Dokładnie to powiedziałby pieprzony szpieg!" zadeklarował inny mężczyzna, jego głos ociekający przekonaniem. W ich umysłach wyrok już zapadł. Byłam intruzem, oszustką, i wierzyli, że stanowiłam zagrożenie dla ich watahy.

"Zabrać ją do Alfy! Chciałby spotkać każdego szpiega, który odważy się wejść na te ziemie!" Jeden z mężczyzn prychnął, nieprzejęty mną, gdy moje płuca ścisnęły się z rozkazu.

Bez dalszych dyskusji, zdecydowali zabrać mnie do ich Alfy, decyzja ta napawała mnie przerażeniem.

Może Alfa dostrzeże rozsądek, rozpozna moją bezbronność i oszczędzi mi życie? A może tylko łudziłam się, chwytając się najcieńszej nitki nadziei w beznadziejnej sytuacji...

Mój własny, przyszły Alfa, który okazał się również moim partnerem, nawet mnie nie chciał, więc dlaczego ten miałby okazać mi jakąkolwiek litość?

Dwie pary rąk brutalnie podniosły mnie na nogi, ich uchwyty były mocne i bezlitosne. Trzymałam wzrok spuszczony, unikając kontaktu wzrokowego z mężczyznami, gdy prowadzili mnie z dala od pociągu na kamienistą ścieżkę.

Ból promieniujący z moich zranionych stóp nasilał się z każdym krokiem, powodując, że skrzywiłam się i jęknęłam z dyskomfortu - podczas gdy mokre łzy spływały po moich policzkach.

Nie przeszliśmy daleko, zanim wrzucili mnie do tyłu małego vana, którego drzwi zatrzasnęły się, otulając mnie ciemnością.

Izolowana i samotna, skuliłam się w sobie, przyciągając nogi mocno do piersi, szlochając niekontrolowanie.

Silnik vana zaryczał do życia, jego wibracje rozbrzmiewały w ciasnej przestrzeni, gdy wyruszył w nową podróż – taką, która zwiastowała niepewność i możliwą zagładę dla mnie.

Nie wiem nic o tej watasze... mogą być całkowicie brutalni.

Dźwięk opon na drodze mieszał się z rytmem mojego płaczu, tworząc dysonansową symfonię rozpaczy.

Żal dręczył mnie, rozdzierając moje serce. Jak znalazłam się w tej niebezpiecznej sytuacji? Moja lekkomyślna decyzja o wejściu do pociągu zaprowadziła mnie prosto w ramiona niebezpieczeństwa. Wataha, na której teren nieświadomie wtargnęłam, teraz uważała mnie za szpiega, wroga w ich środku.

Moje myśli pędziły, zastanawiając się, dla kogo mogłabym być szpiegiem, ale odpowiedzi mi umykały. Byłam sama, bezbronna i niesłusznie oskarżona.

Niepewność mojego losu wisiała nade mną, okrywając mnie zasłoną strachu.

Gdy van pędził przez nieznany teren, moje myśli wirowały mieszanką emocji – strachu, żalu i porażki.

Mój los był teraz w rękach ich świadomie niebezpiecznego Alfa...

Nie wyglądało to obiecująco...

Previous ChapterNext Chapter