Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1

Punkt widzenia Tragedii

Kontynuując zamiatanie podłogi, trzymałam głowę nisko, wdzięczna za nowy kaptur, który zrobiłam sobie poprzedniej nocy i który mnie ukrywał...

Dzisiejszy wieczór był ważnym wydarzeniem, co niestety oznaczało, że rezydencja była pełna pokojówek, kucharzy i strażników - bardziej zatłoczona niż zazwyczaj.

"Fuj, nie chcę sprzątać łazienek!" usłyszałam kobiecy jęk, starając się skupić na zamiataniu podłogi.

"Niech Tragedia to zrobi - ona to uwielbia!" inny głos zarechotał, powodując, że napięłam się na dźwięk mojego imienia.

Miałam nadzieję, że pozostanę niezauważona, ukrywając się pod kapturem, ale wydawało się, że byłam zbyt optymistyczna.

"TRAGEDIA!" jedna z dziewczyn krzyknęła, a ja drgnęłam pod wpływem ostrego tonu - zdając sobie sprawę, że teraz stoją tuż przede mną.

"T-Tak?" podniosłam oczy, napotykając przenikliwy wzrok nastoletniej dziewczyny.

"Posprzątaj łazienki, a ja skończę twoje zamiatanie!" zażądała, nie pozostawiając miejsca na sprzeciw, więc mogłam tylko skinąć głową w odpowiedzi.

"O-Oczywiście," wyjąkałam, wyciągając rękę, by podać jej szczotkę...

W jednej chwili dziewczyna szarpnęła szczotkę, gdy była jeszcze w moim uchwycie, pociągając mnie do przodu. Upadłam na kolana na betonowej podłodze z hukiem - sycząc z bólu, który poczułam natychmiast.

Śmiech i chichoty wypełniły powietrze, gdy szybko wstałam i rzuciłam się w stronę drzwi, desperacko chcąc uciec z dusznego pokoju jak najszybciej.

Trzymałam oczy utkwione w swoich stopach, z ulgą słysząc, jak śmiech zanikał z każdym krokiem, który oddalał mnie od kuchni.

Postanowiłam zacząć od łazienek na wschodzie, najdalej od pozostałych pracowników, mając nadzieję, że zanim wrócę, inne pokojówki skończą swoje zadania.

Westchnęłam, zatrzymując się przy magazynie, aby zebrać potrzebne środki czystości do sprzątania łazienek. Mimo niesprawiedliwości związanej z przyjmowaniem dodatkowej pracy, ponieważ inni nie chcieli się tym zająć, byłam wdzięczna za samotność, którą mi to zapewniało.

Zawsze czułam się bezpieczniej, gdy byłam sama...

Dziś wieczorem miał się odbyć wieczór syna Alfy, noc, w której miał wrócić z brutalnych wojen, aby, miejmy nadzieję, znaleźć swoją partnerkę.

Nie byłam szczególnie podekscytowana, ponieważ oznaczało to, że każdy członek stada, w tym ja - wyrzutek - musiał wziąć udział w przyjęciu.

Gdyby nie tradycja stada, prawdopodobnie byłabym zmuszona ukryć się w swoim pokoju - poza zasięgiem wzroku, poza myślami, ponieważ większość ludzi tutaj mnie brzydziła.

Z westchnieniem otworzyłam drzwi do pierwszej łazienki i natychmiast zaczęłam sprzątać.

Na szczęście, ta konkretna łazienka nie była zbyt brudna; była rzadko używana, chyba że odbywało się jakieś wydarzenie - jak dzisiejsze. Jednak nie mogłam przestać myśleć, że to ja będę musiała ją posprzątać ponownie jutro, po przyjęciu.

Skupiłam się na sprzątaniu, szorując każdy zakamarek, pozostawiając łazienkę pachnącą świeżością i zachęcającą.

Po spakowaniu sprzętu wyszłam z pokoju i skierowałam się do następnej łazienki na liście... to nie jest takie złe!

Idąc wzdłuż mrocznych korytarzy, jedynym dźwiękiem, który mi towarzyszył, było skrzypienie kółek mojego wiadra na drewnianej podłodze. Zatrzymałam się na chwilę, by spojrzeć przez okno, obserwując zamieszanie, gdy samochody i wojownicy rozładowywali swoje ciężarówki.

Musieli już wrócić...

Podziwiałam eleganckie pojazdy, niektóre z nich były unikalnymi modelami samochodów, których nigdy wcześniej nie widziałam. Luksus, który reprezentowały, wydawał się odległym marzeniem, czymś, co mogłam sobie tylko wyobrazić, że mogłabym kiedyś posiadać...

"Co do cholery?!" prawie wyskoczyłam ze skóry, potykając się do tyłu na dźwięk dominującego męskiego głosu obok mnie.

Moje serce biło szybciej, gdy adrenalina przepływała przez moje żyły z powodu nagłego intruza... ale trzymałam głowę nisko, wiedząc, że lepiej nie patrzeć mu w oczy...

"Nie może być!" nagle wściekł się, uderzając pięścią w ścianę, jego głos był pełen czystej złości, ale nie odważyłam się spojrzeć na niego bezpośrednio.

Nie byłam pewna, co go tak rozwścieczyło, ani czy było to skierowane do mnie, ale utrzymywałam wzrok nisko, odmawiając wyzwania go.

"SPOJRZ NA MNIE, SZCZENIACZKU!" jego głos zabrzmiał nagle, domagając się mojej uwagi, gdy z trudem łapałam oddech...

Niechętnie uniosłam wzrok, by spotkać jego oczy—zimne, beznamiętne, lodowate.

Oddychał szybko, patrząc na mnie z końca korytarza, jego twarz była twarda i groźna. Był synem Alfy.

"Al-Alfa..." wyjąkałam, mój głos drżał, starając się okazać mu jak największe poddanie. Nie mogłam pojąć, dlaczego wyglądał, jakby chciał mnie zniszczyć.

Następnie usłyszałam szelest, gdy przeszedł przez drewnianą podłogę, a dźwięk odbijał się echem w korytarzu, aż jego duża dłoń owinęła się wokół mojego gardła.

W momencie, gdy nasze skóry się zetknęły, poczułam, jakbym stanęła w płomieniach, moje ręce drżały od nieznanego uczucia tańczącego po mojej skórze.

Moje usta otwierały się i zamykały, motyle trzepotały w moim brzuchu od dotyku jego ręki, mimo pustego faktu, że trzymała moje gardło...

"JAK MASZ NA IMIĘ?!" wykrzyknął, jego martwe oczy były tuż przed moimi.

Rozpaczliwie chwyciłam jego nadgarstek, błagając go w milczeniu, by poluzował uścisk.

Niechętnie, puścił mnie na tyle, bym mogła złapać oddech, wdzięczna za cenne powietrze, którego brak dopiero teraz sobie uświadomiłam. Górował nade mną, jego obecność była przerażająca...

"Tr-Tragedia, panie," wymamrotałam, mój głos pełen lekkiego zażenowania.

"Tragedia?" prychnął, wydając się rozbawiony.

Ciepłe uczucie na mojej skórze wciąż trwało, nie chcąc zniknąć.

"Nazwisko?" dopytywał, a ja przygryzałam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

"Ja... nie mam... rodziców, panie," wyszeptałam, bardziej upokorzona tym wyznaniem.

Z tym, puścił moje gardło całkowicie, powodując, że upadłam na podłogę u jego stóp. Łapiąc dech, poczułam, jak moje wnętrzności skręcają się w nagłym bólu...

"Ja, przyszły Alfa Derrick Colt z watahy Księżycowej Żądzy, odrzucam cię, Tragedio, szczeniaczku z watahy Księżycowej Żądzy, i postanawiam zerwać wszelkie więzi z tobą aż do mojej śmierci!"

Słowa przeszyły mnie jak rozbijające się szkło, kłując moją skórę, gdy brutalna rzeczywistość zaczęła się wkradać... moje serce ściskało się z bólu od jego słów.

Byłam jego partnerką...

On właśnie mnie odrzucił...

Zostałam odrzucona zaledwie kilka minut po spotkaniu go!

Dręczona bólem zrywanej więzi, jęknęłam i szlochałam na podłodze, podczas gdy on kontynuował-

"Ja, przyszły Alfa, również wygnam cię, Tragedio, z watahy Księżycowej Żądzy! Masz godzinę na opuszczenie naszego terenu, inaczej zostaniesz ścigana i stracona jako zbłąkana! Wynoś się z mojego wzroku - kundlu!"

Jego kolejne słowa kłuły jak żadne inne, ostre przypomnienie mojej bezwartościowości w jego oczach... w oczach wszystkich!

"Bogini księżyca, obraziłaś mnie! Wracam z wojny, by zostać przedstawionym tak słabej istocie jako mojej partnerce? NIE MA MOWY!" kontynuuje, zanim jego but uderza w mój bok, wysyłając mnie przez podłogę.

Kasłałam i dławiłam się, chwytając za teraz siniejący bok...

"WYNOŚ SIĘ Z MOJEJ ZIEMI!" wścieka się, a w tym momencie uderza we mnie realizacja - zostałam oficjalnie wygnana z mojej watahy!

Jeśli nie odejdę natychmiast, mój zapach całkowicie się zmieni, a oni będą mnie ścigać jako zbłąkaną...

Z ostatnim spojrzeniem na przyszłego Alfę, górującego nade mną, jego ciało sztywne z gniewu, jego twarz zaczerwieniona z furii, poczułam ciężar wygnania osiadający na moich ramionach...

Moje usta otwierały się i zamykały, łzy płynęły po mojej twarzy, decydując, że nie ma nic więcej, co mogłabym zrobić lub powiedzieć... więc odwróciłam się i pobiegłam...

Biegłam tak szybko, jak tylko mogły mnie ponieść nogi, wiatr smagał moją twarz, echa jego surowych słów dzwoniły w moich uszach. Ból w sercu pasował do palącego bólu w nogach, ale nie mogłam się zatrzymać.

Musiałam się stąd wydostać i to szybko!

Z każdym krokiem czułam, jak więzi lojalności wobec watahy rozwijają się, więzi, które kiedyś łączyły mnie z watahą Księżycowej Żądzy, rozpadają się na fragmenty rozbitych marzeń.

Byłam teraz sama, całkowicie wyklęta, pozbawiona jakiejkolwiek tożsamości i przynależności, którą miałam tutaj... jeśli w ogóle można to tak nazwać.

Byłam teraz zbłąkaną...

Previous ChapterNext Chapter