




Rozdział 2 Dwie strony łóżka
Oczy Stuarta były miękkie, gdy zdjął marynarkę od garnituru i delikatnie zarzucił ją na Doris.
Objął ją ramieniem, pocieszając ją i klepiąc po plecach. Doris szlochała, podczas gdy Josephine rozmawiała z policjantami ruchu drogowego. Brat Doris, prowadząc bez prawa jazdy, nie ustąpił pierwszeństwa podczas skrętu, co spowodowało karambol trzech samochodów. To była jego wina. Drugi kierowca został poważnie ranny, z złamaną ręką i w śpiączce.
Brat Doris miał guza na czole, a wstępne badania medyczne wskazywały na lekkie wstrząśnienie mózgu, gdy był transportowany do szpitala karetką.
Josephine podeszła do Stuarta, obserwując swojego męża i jego kochankę z mieszanką goryczy i irytacji.
Nie mogła powstrzymać się od oceniania Doris, która wyglądała słodko w sukience z kołnierzykiem i miała duże, jasne oczy. Pod względem wyglądu, temperamentu i figury, Doris zdecydowanie była w typie Stuarta—czysta i niewinna. Gusty Stuarta nie zmieniły się przez lata.
Doris, z łzami w oczach i lekkim drżeniem ciała, nadal starała się uśmiechać. "Stuart, jesteś taki dobry. Siedziałam na miejscu pasażera podczas wypadku i naprawdę myślałam, że mogę cię stracić."
Stuart cierpliwie ją pocieszał, "W porządku, jestem tutaj."
Doris powiedziała, "Stuart, proszę pomóż mojemu bratu. Nie miał złych intencji. Jest młody i dopiero się uczy."
"Dobrze, poproszę moją sekretarkę, żeby się tym zajęła. Obiecuję, że twój brat będzie w porządku," zapewnił ją Stuart.
Doris promieniała z radości, jej oczy szeroko otwarte i niewinne, z promiennym, naiwnym uśmiechem. "Stuart, jesteś naprawdę wspaniały."
Josephine uniosła brew, szyderczo uśmiechając się w duchu.
Doris miała Stuarta owiniętego wokół palca, zgadzając się pomóc, nawet nie pytając, co się stało.
Brat Doris prowadził bez prawa jazdy.
To może być trudne dla Stuarta, ale nie niemożliwe, tylko moralnie wątpliwe.
W tym momencie Doris w końcu zauważyła Josephine stojącą niedaleko.
Na pierwszy widok Josephine, Doris była oszołomiona, chwilowo zdezorientowana.
Pomimo prostego stroju i ospałego wyglądu, piękno Josephine było niezaprzeczalne. Jej uroczy strój niewiele zmniejszał jej chłodny, eteryczny temperament, a jej wybitne cechy błyszczały nawet bez makijażu.
Doris wróciła do rzeczywistości, zaczynając wewnętrzną rywalizację.
Celowo unikała wzroku Stuarta i posłała Josephine prowokacyjny uśmiech.
Następnie wtuliła się w ramiona Stuarta, jej głos drżał. "Stuart, kim ona jest? Dlaczego patrzy na mnie w ten sposób?"
Stuart spojrzał w dół, jego wzrok spotkał się z łzawymi, niewinnymi oczami Doris.
Jego serce zmiękło, i poklepał Doris po plecach uspokajająco, jakby pocieszał dziecko.
Kiedy spojrzał na Josephine, delikatność w jego oczach zniknęła, zastąpiona sarkazmem. "Och, to pani Haustia. Zawsze patrzy na innych z góry."
Josephine szyderczo się uśmiechnęła, Stuart naprawdę miał dwie twarze, jedną w łóżku, a drugą poza nim.
Nie miała ochoty brać udziału w ich grze.
Słowa Stuarta potwierdziły podejrzenia Doris. Początkowo była nerwowa, nie spodziewając się spotkać jego żony tak szybko.
Kiedy Doris dołączyła do firmy, często słyszała pochwały dotyczące urody Josephine i jej niesamowitych talentów medycznych.
Później, niespodziewanie awansowała do grupy sekretarek, a jej relacja ze Stuartem stała się coraz bardziej mętna, intensyfikując jej pragnienie, by stać się panią Haustia. Bała się być odkrytą przez Josephine i martwiła się, że zostanie przyćmiona.
Uścisk Doris na koszuli Stuarta rozluźnił się mimowolnie. Ale słysząc sarkazm w jego tonie, jej oczy zabłysły nagłą pewnością siebie. Stuart traktował ją znacznie lepiej niż Josephine.
Jasne oczy Doris zalśniły, gdy szybko uwolniła się z objęć Stuarta, promieniejąc słodkim uśmiechem, i ciepło przygotowując się do przywitania Josephine. "Josephine, cześć! Jestem Doris, asystentka Stuarta."
Ale gdy tylko zrobiła krok, Doris upadła z powrotem w ramiona Stuarta.
Zmarszczyła brwi, wskazując na swoją lewą stopę, zapłakana powiedziała: "Stuart, chyba skręciłam kostkę."
"Pozwól, że zobaczę." Stuart natychmiast przykucnął, aby sprawdzić uraz Doris, jego zimny wyraz twarzy nie mógł ukryć troski.
Josephine spojrzała na Doris znacząco, ich oczy się spotkały, Doris wypowiedziała wojnę!
Serce Doris zadrżało, spojrzenie Josephine zdawało się ją przejrzeć na wylot.
Josephine nagle uśmiechnęła się czarująco, jakby przypadkiem podnosząc włosy, aby odsłonić szyję z czerwonymi śladami.
Zauważając malinki, Doris zacisnęła szczęki, jej dziąsła mocno się zacisnęły.
Zazdrość rosła w jej sercu jak dzikie chwasty.
Stuart sprawdził kostkę Doris, ale nie zauważył niczego niepokojącego, wtedy przypomniał sobie o Josephine stojącej obok.
Z przyzwyczajenia rozkazał: "Josephine, chodź i sprawdź uraz Doris."
Josephine skrzyżowała ramiona, stojąc nieruchomo.
Gniew Stuarta narastał, zmusił Josephine do podejścia do Doris, zimno mówiąc: "Josephine, nie zapominaj, że jesteś lekarzem."
Josephine przewróciła oczami, bez wyrazu pochyliła się, aby sprawdzić kostkę Doris.
Łatwo mogła przejrzeć kiepskie aktorstwo Doris, ale z zawodowego obowiązku, Josephine cierpliwie zapytała i zbadała: "Jak to skręciłaś? Możesz nią ruszać?"
Doris nieśmiało powiedziała: "Nie wiem, po prostu zabolało, gdy ruszyłam."
Gdy tylko Josephine dotknęła, Doris westchnęła, jej oczy natychmiast wypełniły się łzami.
Ta prędkość, nawet kran nie mógłby jej dorównać.
Stuart był niezadowolony. "Mogłabyś być trochę delikatniejsza? Doris to dziewczyna, boi się bólu."
Josephine uśmiechnęła się złośliwie. "Pozory mogą mylić. Ból może być głębszy, wpływać na mięśnie i kości. Idźcie do szpitala na badanie krwi i tomografię, żeby sprawdzić uraz."
Jeśli Doris lubiła grać, mogła to robić w szpitalu, a Josephine zarobiłaby trochę pieniędzy.
Doris pociągnęła za koszulę Stuarta, stając na palcach, aby szepnąć mu do ucha: "Stuart, jest już późno. Może ty i Josephine powinniście wrócić. Ja sama dam radę pójść do szpitala."
Jej głos był wystarczająco głośny, aby Josephine mogła usłyszeć.
Jakby zachęcając samą siebie, Doris powtórzyła: "Mogę iść sama."
Spojrzenie Stuarta było pełne delikatnej pobłażliwości, której Josephine nigdy wcześniej nie widziała. "W porządku, zostanę z tobą."
Doris spojrzała w górę, jej oczy były niewinne, lekko przepraszające, "A co z Josephine? Czy będzie zła?"
Josephine nie mogła już dłużej wytrzymać, zimno mówiąc: "Czy możesz tak do mnie mówić?"
Oczy Doris natychmiast się zaczerwieniły, pokręciła głową i machnęła rękami. "Przepraszam, dr Kalmien, nie chciałam."
Następnie zmusiła się do głębokiego ukłonu przed Josephine.
Nie czekając na odpowiedź Josephine, Doris odmówiła wyprostowania się.
Stuart natychmiast się rozzłościł, prostując Doris. "Josephine, Doris nazwała cię Josephine z uprzejmości, co jest problemem? Dlaczego tracisz cierpliwość? Gdzie są twoje maniery?"
Każde słowo miało na celu zranienie Josephine.
"To jest tracenie cierpliwości? Nie znam jej, nazywa mnie tak poufale przy naszym pierwszym spotkaniu, nie jestem do tego przyzwyczajona, więc ją poprawiłam, czy to problem?" Usta Josephine wykrzywiły się w drwiącym uśmiechu. "Zapomnijcie, kontynuujcie, ja nie zostanę, powiadomię moich kolegów o badaniach."
Z tym, Josephine odeszła, nie oglądając się za siebie.
W ciemną noc, wyglądała jak samotny wojownik.
Stuart zobaczył gorzki uśmiech na ustach Josephine, gdy się odwróciła, czując dziwne uczucie w sercu.
Podniósł nogę, zamierzając ją gonić.
W tej chwili Doris wymamrotała: "Przepraszam, nie chciałam," udając, że goni za Josephine.