




5
~ IMOGEN MARK ~
Obudziłam się dziś rano tak wcześnie, jak tylko mogłam. Nie mogłam znieść myśli o wpadnięciu w kłopoty z tym dupkiem szefem.
Założyłam szarą ołówkową spódnicę do kolan, czarną koszulę wsuniętą do niej i szary żakiet, do tego pasujące białe szpilki i białą torebkę z imitacją diamentów. Moje blond włosy do ramion zostały wczoraj wieczorem pofarbowane na czarno, z przedłużeniami, które sprawiły, że sięgały aż do tuż nad moim tyłkiem. Moje cienkie usta były pokryte grubą winową szminką, sprawiając, że moje elektrycznie niebieskie oczy wydawały się świecić jaśniej niż kiedykolwiek.
Nie liczyłam na Nikitę, że podwiezie mnie do pracy, tylko wynajęłam taksówkarza, który odbierał mnie każdego ranka.
Z uśmiechem poklepałam się po plecach za osiągnięcie celu przybycia do pracy wcześniej dzisiaj.
Dumnie wkroczyłam do firmy. "Dzień dobry, Sarah." Mrugnęłam do niej.
Otworzyła szeroko oczy, najwyraźniej zszokowana widokiem mnie o tej wczesnej porze. "Imogen?" Przetarła oczy. "To naprawdę ty."
Uśmiechnęłam się z samozadowoleniem i weszłam do windy. Zabrała mnie na 68. piętro. Po ponownym otwarciu drzwi, wyszłam z niej i otworzyłam zamek drzwi naszego biura.
Z dumą wciąż na twarzy weszłam. Mój uśmiech zniknął, gdy zdałam sobie sprawę, że Hames już siedzi na swoim miejscu. Zmarszczyłam brwi. "Co–co?!" Wykrzyknęłam. Moja szczęka opadła.
"Miss Mark?" Wyglądał równie zaskoczony, widząc mnie.
"Jak to możliwe, że jesteś wcześniej niż ja?"
"Jestem bardzo zajęty i nie marnuję czasu na spanie. Widzę, że starałaś się przyjść wcześniej tym razem. Dobra robota." Czy to naprawdę był komplement od niego, który właśnie usłyszałam?
Odzyskałam swoją równowagę. "Dzień dobry, sir." Przywitałam się grzecznie. O Boże, kiedy stałam się tak uprzejma?
Tylko mruknął w odpowiedzi i otworzył swój laptop, stukając w klawisze bardzo szybko.
Pospieszyłam do swojego biura, powiesiłam torbę na uchwycie, wyciągnęłam wszystkie potrzebne dokumenty z niej i tablet biurowy.
Otrzymałam telefon od Hamesa przez interkom. "Przynieś mi kawę." Powiedział i natychmiast zakończył rozmowę, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
Wyszłam z biura, rzucając na niego spojrzenie, zanim wyszłam, upewniając się, że drzwi są otwarte, potem pospieszyłam do kuchni.
Przygotowałam kawę i nalałam ją do dwóch kubków. Jeden oczywiście dla mnie.
Wróciłam do biura i postawiłam tacę na jego stole.
Przez chwilę przyglądał się obu kubkom, potem rzucił na mnie spojrzenie, podniósł jeden i odprawił mnie machnięciem ręki. Jeśli oczekiwałam 'dziękuję', to chyba byłam głupia i beznadziejna.
Odebrałam drugi kubek z tacy, ruszyłam do drzwi, aby je zamknąć, potem wróciłam do swojego biura. Usiadłam na krześle i przez kilka minut cieszyłam się wspaniałym smakiem kawy. Jej gorąco paliło mi język dokładnie tak, jak lubię.
Odłożyłam kubek na bok i wyjęłam laptop biurowy, aby zacząć pracę. Upewniłam się, że anulowałam wszystkie jego spotkania i wizyty na dziś. Westchnęłam z ulgą, gdy potwierdziłam, że rzeczywiście anulowałam je wszystkie. Nie mogłam znieść tortury przypadkowego nieanulowania przynajmniej jednego z nich.
Sfinalizowałam jego harmonogram na przyszły tydzień, przenosząc niektóre z dzisiejszych spotkań na następny tydzień. Wysłałam harmonogram na jego adres e-mail, a potem wydrukowałam go. Z cichym westchnieniem zdałam sobie sprawę, że znowu muszę zobaczyć jego cholernie lodowatą twarz.
Niemniej jednak wstałam, opuściłam swoje biuro i podeszłam do niego. Rozmawiał przez telefon z kimś po drugiej stronie linii.
Zauważywszy moją obecność, dał mi znak, abym usiadła. Usiadłam na krześle naprzeciwko niego.
"Amanda, będzie miło cię zobaczyć, ale—" Zgaduję, że próbował brzmieć miło, ale nie trwało to długo, bo na jego twarzy pojawił się grymas.
Cisza.
"Nie mogę—"
Cisza.
"Okay, okay, dobrze." Westchnął. "Ustawię termin, kiedy będę mniej zajęty."
Myślę, że słyszałam piski od osoby po drugiej stronie telefonu, ale on tylko przewrócił oczami.
"Tak, cokolwiek. Do zobaczenia wkrótce." Prychnął, kończąc rozmowę i uderzył telefonem o stół. "Czego chcesz?" Zapytał, wciąż zły po rozmowie telefonicznej.
To jest twój harmonogram na przyszły tydzień. Przesunęłam go na jego stronę stołu. Zerknął na niego, a potem podniósł.
Gdy już miałam wstać, zatrzymał mnie. "Poczekaj, Panno Mark."
Usiadłam z powrotem na swoim miejscu, rzucając mu pytające spojrzenie.
"Ja—uh..." zamilkł, drapiąc się po karku.
"Czy potrzebuje pan czegoś, proszę pana?" Zapytałam.
Przestał drapać się po karku i jego zimny wygląd powrócił. "Oczywiście, że tak." Syknął. Jakie to niegrzeczne?
Zacisnęłam usta z kiwnięciem głowy, czekając na to, co miał do powiedzenia.
"Będę potrzebował, żebyś poprawiła mój harmonogram." Przesunął harmonogram z powrotem do mnie, a potem podał mi pustą kartkę papieru i długopis.
Trochę zdezorientowana, wzięłam papier i długopis.
"Pisz. Przypomnij mi, żeby odwiedzić mamę w przyszłą środę, wysłać prezent na urodziny córki mojego kuzyna, zadzwonić do dekoratora wnętrz, żeby przemeblował kilka pokoi w moim domu." Niezręczne. "Muszę też wymienić sprzęt w mojej siłowni." Było oczywiste, że dobrze korzystał z siłowni. Pisałam to, co mówił, starając się pisać szybciej, aby nadążyć za jego tempem mówienia. "Ponadto, musisz pomóc mi zdobyć nowe ekskluzywne projekty ubrań od mojego projektanta mody w poniedziałek. Na koniec, na razie, zarezerwuj wolną godzinę w przyszłym tygodniu, żeby pójść na randkę z Amandą Hart." Odchrząknął.
Śledziłam końcówką długopisu to, co napisałam. Nigdy wcześniej nie zajmowałam się sprawami osobistymi Kade'a, więc to było dla mnie nowe.
"Zapominam o tych rzeczach, więc lepiej, żebyś je uwzględniła w moim harmonogramie." Wyjaśnił, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
"Czy to wszystko?" Zapytałam. "Na razie?" Dodałam.
"Nie. Idziesz ze mną na randkę z Amandą Hart."
"Dlaczego?" Nie chciałam zabrzmieć niegrzecznie, ale wyszło szybciej, niż mogłam to kontrolować.
Na jego brwiach pojawiła się linia. "Ponieważ jesteś moją ochroną-slash-osobistą asystentką, więc mam prawo prosić cię o te rzeczy. Nie zamierzasz się sprzeciwić, prawda, Panno Mark?" Głęboki ton, którym wypowiedział moje imię, miał w sobie groźbę, która ostrzegała, że nie masz innej opcji, jak tylko zgodzić się na to, czego chce.
"Nie będę." Zgodziłam się, powstrzymując grymas.
"Dobrze. Uporządkuj to w moim harmonogramie na przyszły tydzień i wracaj do pracy."