




OH.. NIE
VIOLET
Dziś mija tydzień odkąd mama zrzuciła bombę o swoim nowym mężu. Ostatnie dni były wirującą mieszanką gniewu, smutku i niechętnej akceptacji. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że mama ponownie wyjdzie za mąż, odkąd tata zmarł, gdy miałam pięć lat, i od tego czasu byłyśmy tylko my dwie. Ta wiadomość mnie zdruzgotała, ale pogodziłam się z nią. Jeśli mama jest szczęśliwa, to chyba najważniejsze.
Ostatni tydzień był jak w mgle. Każdy dzień był powtarzającym się cyklem szkoły, powrotu do domu i stopniowego pakowania. Dziś się przeprowadzamy, idziemy do domu mojego nowego ojczyma. Wciąż jest to dla mnie dziwne, by myśleć o nim jako o ojczymie. Dopiero co poznałam jego imię – Max. Nie znam go jeszcze dobrze, ale jestem pewna, że kocha mamę, nie tylko dlatego, że jest piękna z dużymi brązowymi oczami, małym noskiem i pełnymi różowymi ustami.
Szybko skończyłam pakować ostatnie rzeczy. Pudełka były niechlujnie ułożone wokół mojego pokoju, resztki życia, które miałam zostawić za sobą. Myśl o opuszczeniu domu z dzieciństwa była słodko-gorzka. Było to jedyne miejsce, które znałam, pełne wspomnień o tacie i dorastaniu z mamą.
Głos mamy dobiegł z dołu, przerywając moje myśli. „Violet, jesteśmy gotowi! Możesz zejść?”
Chwyciłam ostatnie pudełko i pospiesznie zeszłam na dół, prawie potykając się o własne nogi. Mama czekała przy drzwiach ze swoim nowym mężem, moim ojczymem.
„Mówiłam ci już tyle razy, żebyś przestała nosić te workowate ubrania” – powiedziała, a w jej tonie wyczuwałam nutę irytacji. Jej oczy zdradzały rozczarowanie, gdy na mnie patrzyła.
Tak, mam napięte relacje z mamą. Jest idealnym przykładem damy, zawsze elegancka i schludna. Była kobietą, która nigdy nie pozwoliłaby, aby choćby jeden kosmyk włosów wymknął się z jej starannie ułożonej fryzury, jej wygląd zawsze był nienaganny.
Ja natomiast byłam jej całkowitym przeciwieństwem, co, jak sądzę, było prawdziwym powodem, dla którego nigdy się dobrze nie dogadywałyśmy. Dorastając, zawsze byłam bliżej taty, co sprawiło, że jego śmierć bardzo mnie zabolała.
Byłam wdzięczna, że nie skomentowała, jak źle związałam włosy, czy jak nie udało mi się porządnie wyprasować koszuli, ani jak moje dżinsy były postrzępione na końcach. To były te szczegóły, na które zwykle zwracała uwagę, sprawiając, że czułam się, jakbym nie spełniała jej standardów. Ale dzisiaj po prostu westchnęła i pokręciła głową, co było wielką ulgą. Byłoby to żenujące. Jestem pewna, że Max w końcu dowie się o moich relacjach z mamą, ale to będzie musiało poczekać.
„Mam syna w twoim wieku. Jestem pewien, że dobrze się dogadacie” – powiedział Max, uśmiechając się do mnie. Słyszałam to już niezliczoną ilość razy. Mama wbijała mi to do głowy, wspominając nawet, że będziemy chodzić do tej samej szkoły, co trochę mnie niepokoiło.
„Tak, jestem pewna, że tak będzie” odpowiedziałam, odwracając wzrok od jego twarzy, która wyglądała zbyt przystojnie jak na jego wiek. Co dziwne, wydawał się jakby znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć, skąd znam jego twarz. Wzruszyłam ramionami, pewnie dlatego, że ostatnio często do nas przychodził.
„Jesteś gotowa?” zapytała mama, prawdopodobnie zmęczona tym, ile czasu zmarnowałam na pakowanie. Mogłam powiedzieć, że jej cierpliwość się kończyła.
Kiwnęłam głową. Wymieniła szybki pocałunek z Maxem, a ja powstrzymałam się od przewrócenia oczami.
Załadowaliśmy ostatnie pudła do samochodu, a ja rzuciłam szybkie spojrzenie na dom, który był moją ostoją przez tyle lat. Ściany szeptały wspomnienia śmiechu, łez i rodzinnych chwil. Poczułam ukłucie nostalgii, ale szybko je odrzuciłam.
Podróż do domu Maxa przebiegła w niezręcznej ciszy. Patrzyłam przez okno, obserwując, jak znajome ulice ustępują miejsca nowym otoczeniom.
Samochód wkrótce zatrzymał się przed ogromnym domem, którego wielkość mnie zaskoczyła. Jego samochód już mówił wiele o jego bogactwie. Żaden człowiek z klasy średniej nie kupiłby takiego samochodu bez zrujnowania się finansowo.
Mama i Max wysiedli z samochodu jako pierwsi, rozmawiając niewyraźnie, gdy kierowali się w stronę domu. Zostałam z tyłu, z emocjami wirującymi we mnie. Z jakiegoś powodu cieszyłam się, że przeprowadzam się do nowego środowiska.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam rozpakowywać rzeczy z samochodu. Wnętrze domu wprawiło mnie w osłupienie. Był tam elegancki hol z wysokimi sufitami i wspaniałymi schodami prowadzącymi na drugie piętro. Wnętrze było nieskazitelne, udekorowane drogimi meblami i dziełami sztuki. To była zupełnie inna rzeczywistość niż skromne życie, do którego byłam przyzwyczajona.
Max pokazał mi mój pokój, który był pięknie umeblowany, z dużym łóżkiem, biurkiem przy oknie i garderobą. Kiedy skończyłam się rozpakowywać, było już późno. Padłam ciężko na łóżko, zmęczenie mnie ogarnęło.
Musiałam zasnąć, bo obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.
„Chodź na kolację”
Głos mamy dobiegł zza drzwi. Leniwie przeciągnęłam się i zeszłam na dół. Zapach świeżo ugotowanych potraw unosił się w powietrzu, a mój żołądek zaburczał. Wtedy zdałam sobie sprawę, że przez cały dzień nie jadłam nic poza kromką chleba. Chaos przeprowadzki całkowicie mnie przytłoczył.
Kiedy weszłam do jadalni, przywitały mnie trzy postacie. Mój wzrok krótko zatrzymał się na mamie i Maxie, zanim przesunął się na trzeciego człowieka. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, bo był tak pochłonięty telefonem. Założyłam, że to syn Maxa.
„Jesteś tutaj,” powiedział Max, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Podniósł głowę, a gdy nasze oczy się spotkały, moje serce zamarło z szoku.
Te przenikliwe zielone oczy, te nieposkromione blond włosy... to nie mogło być.
Co, do diabła, robi tutaj Ryan Jenkins???