Read with BonusRead with Bonus

Jej piękne oczy

Creed

Amora stała nieruchomo, trzymając pergamin w powietrzu. Jej usta rozchyliły się, nie rozumiejąc, że nie zamierzam odpowiadać na jej pytania. Nie mogłem, nie z jej partnerem. Adam zabrał mi wszystko; czy nie wiedziała, że dynamika między nami naprawdę się zmieniła?

Oczywiście, byliśmy blisko. Najlepsi przyjaciele, brat i siostra nawet. Dzień, w którym Adam rozdarł mi gardło, podrapał twarz, całkowicie mnie oszpecił, był dniem, w którym przestałem mu ufać. Gdy on i Amora osiągnęli pełnoletność, straciłem nie tylko brata wiele lat temu, ale teraz również siostrę, którą zyskałem. Adam trzymał ją z dala ode mnie na zawsze. Wkrótce potem wykluczył mnie z plemienia, mówiąc, że obrzydliwy bękart jak ja powoduje zbyt wiele niepokoju w plemieniu. Młode dzieci bały się mnie tylko dlatego, że nie wiedziały prawdy.

Plotki i kłamstwa rozprzestrzeniały się. Wielu powtarzało te kłamstwa, aż stały się prawdą. Mówiono, że Adam rozdarł mi twarz, bo go wyzwałem, że chciałem jego miejsca jako Alfa, głowy smoka. Nic nie mogło być dalsze od prawdy, ale wszyscy uwierzą przystojnej twarzy.

Pokręciłem głową ponownie w stronę Amory, machając ręką. Jeśli nie mogła mi pomóc, nie miałbym jej tego za złe. Prosiłem ją o wiele, o korzeń Żółtokwiatu; był trudny do zdobycia. Ruszyłem w stronę drzwi, tylko po to, by zatrzymała mnie ręka na ramieniu. "Zawsze pomogę mojemu bratu," jej głos złagodniał. "Wiem, że Adam wyrządził ci krzywdę, i z tego powodu nie mogę go kochać tak, jakby chciał." Jej głowa opadła, szukając kogoś, kto mógłby nas podsłuchiwać. "Ale uwielbiam go za to, jak mnie traktuje. Jesteś jego przyrodnim bratem, Creed. Mam nadzieję, że pewnego dnia oboje to rozwiążecie. Adam nie będzie większym człowiekiem w tej sprawie, ale pewnego dnia, w moim sercu, wierzę, że to się stanie."

Mój smok zawarczał. Nigdy więcej nie zaufam Adamowi, niezależnie od nadziei Amory. Amora chwyciła moją rękę i włożyła do niej woreczek z proszkiem. "Cokolwiek ukrywasz, mam nadzieję, że cię to uszczęśliwi." Mrugnęła. Niektóre wróżki miały ukryte moce, Amora kiedyś mi powiedziała, że potrafi trochę czytać w myślach. Modliłem się do bogini, żeby nie wiedziała o Odessie. Była moją tajemnicą do zachowania. Pochyliłem się, składając pocałunek na jej policzku. Ręka Amory spoczęła na mojej.

"Daj mi znać, jeśli będziesz potrzebował czegokolwiek innego, bracie." Uśmiechnąłem się do niej najlepiej, jak potrafiłem, i wróciłem do lasu, by wrócić do mojego wyjątkowego skarbu, który na mnie czekał.

Było już blisko wieczora; psotniki wyszły z porannego snu. Psotniki to kłopotliwe stworzenia. Lubią bawić się włosami ludzi, ciągnąc i szarpiąc. Legendy mówią, że mogą prowadzić cię do twojego prawdziwego przeznaczenia. Nie byłem tego pewien. Wyglądały na psotników dla mnie.

Po wejściu, Odessa leżała tam, gdzie ją zostawiłem. Nie zamierzałem być tak długo nieobecny, ale sama postanowiła się wygodnie ułożyć i zasnąć. Jej oddech nie był już ciężki, a jej serce biło miarowo w piersi.

Razak wspiął się do gniazda i zwinięty ułożył się obok niej. Gdy bestia zobaczyła swojego pana, szybko zeskoczyła na dół. Żadne zwierzę nie miało wstępu do mojego gniazda. Byłem jedynym zwierzęciem, które mogło tu być, oprócz niej. Chętnie oddałbym to miejsce dla niej.

Mój smok zgodził się, mrucząc zbyt głośno. Ciało Odessy poruszyło się, mrugając oczami. "Hej, Książę z Bajki" jej głos był senny i sprawiał, że chciałem się uśmiechnąć. Może pewnego dnia użyję wystarczająco dużo mięśni twarzy i podaruję jej uśmiech. To imię Książę z Bajki, które mi nadała, musiało zniknąć. Byłem najdalszą rzeczą od księcia.

"Wszystko w porządku?" Patrzyłem na nią, niepewny, jak się zachować. Było trudno, gdy nie mogłem mówić i miałem problem z poruszaniem ust w sposób, w jaki chciałem. Skinąłem głową, odkładając broń. Wkrótce będzie głodna; musiałbym ją nakarmić.

"Nie chcę ci przeszkadzać," Odessa bawiła się futrami. Zrobiła warkocz z części czarnego futra lwa, pod którym była zagrzebana. Trzy warkocze się rozplątały, gdy Odessa bezmyślnie się nimi bawiła. Była zawstydzona, a ja nie chciałem, żeby tak się czuła. Stojąc bliżej niej, uniosłem jej podbródek w swoją stronę.

Mogłem zgubić się w jej oczach. Nie były tylko ametystowe; złote i srebrne drobinki błyszczały w środku. Rzęsy rzucały cienie na jej policzki.

"Muszę skorzystać z toalety," wyszeptała.

Toaleta? Uniosłem jedną brew w pytaniu.

"Żeby się załatwić?"

Czy nie czuje się komfortowo? Minęło zbyt wiele sekund, zanim wykrztusiła: "Muszę siusiu! Oddać mocz!" Odessa zakryła ręką usta. Mój smok wydał chrapliwy śmiech; ona nie drgnęła. Pocierając brodę z rozbawieniem, odsunąłem koce. Jej długie porcelanowe nogi, wciąż pokryte zadrapaniami i bliznami, sprawiły, że mój smok znów zawarczał.

"Masz niestrawność czy coś? Często to robisz?" Nie wiedziałem, co to niestrawność, ale jeśli chodziło jej o mojego smoka, to tak, mam dużo niestrawności. Znów się zaśmiała, gdy ją podniosłem. Nie bała się ani nie odwróciła wzroku od mojej twarzy. Jej ramiona owinęły się wokół mojej szyi, podciągając się w górę.

"Przepraszam, jestem ciężka," chciałem znów się zaśmiać z niej; czy nie widziała siły w tych ramionach? Może nie widziała mnie jako potężnego, dlatego się mnie nie bała. Musiałbym ciężej pracować, aby pokazać jej moją zdolność do ochrony.

Odessa

Kiedy Książę z Bajki opuścił jaskinię, martwiłam się o niego. Wyszedł w takim pośpiechu, że przez chwilę myślałam, że wampiry mnie znalazły. Sposób, w jaki patrzył na moje ramiona, jego szorstkie dłonie dotykały każdej dziury i rany na skórze. Wiedział, co mi się stało, bez mojej opowieści. Nie był jakimś głupim barbarzyńcą; miał na sobie lata historii.

Głośny ryk sprawił, że trzęsłam się pod kocami. Echo rozchodziło się po jaskini, trzęsąc dzbankami na stole, aż w końcu spadły, rozpryskując się na podłodze. Chyba nie można było powiedzieć, że podłoga się zabrudziła; to była podłoga jaskini. Niedługo potem wróciła bestia, która przypominała kota/psa. Wskoczyła na łóżko i zwinęła się obok mnie.

Chyba mam nowego przyjaciela? Zakładam, że to był on; przesunął futra na moje ciało, próbując mnie okryć. Czy to miało znaczyć, że wszystko jest w porządku? Położyłam się na stosie skór, a Fluffy leżał obok mnie. Tak, musiałam go nazwać.

Choć bardzo chciałam wierzyć, że jestem tu bezpieczna, moje ciało myślało inaczej. Obawiałam się, że zamieniam jedno życie na drugie. Książę z Bajki może być samym diabłem i próbować mnie utuczyć, a potem zjeść. Czy w tej krainie są kanibale? Te pocieszające, głębokie oczy mogły być tylko fasadą, żeby pomóc mi nawiązać z nim więź, bo on też miał blizny. Jednak wampiry potrzebowały tylko mojej krwi, płynów. Jedzenie wątroby codziennie, żeby utrzymać poziom żelaza we krwi, było obrzydliwe. Książę z Bajki dał mi świetny posiłek, który wystarczyłby na cały dzień. Nie przywróciłoby to mojego zapasu krwi do optymalnego poziomu, ale czułam, jak węglowodany osiadają na moich biodrach.

Może lubił jeść mięsiste biodra.

Na pewno nie wygoniłby jakiegoś zwierzęcia czy człowieka z jaskini, żeby mnie chronić, a potem mnie zjeść, prawda? Nie, na pewno nie. To byłoby dużo kłopotu. Gryzłam paznokieć, próbując uwierzyć w kłamstwa, które właśnie sobie powiedziałam. Że nie mógłby mnie skrzywdzić.

Bądźmy szczerzy; byłam zbyt naiwna w kwestii świata. Jakiegokolwiek świata to było. Uczyłam się w domu, bo mój tata był paranoikiem. Teraz spójrz na mnie. W dniu, kiedy umarł, moja dawno niewidziana matka wróciła i zabrała mnie, nie dając mi nic poza żalem.

Bóle w ramionach przypominały mi o nim każdego dnia. Tatowe fantastyczne opowieści o odległych miejscach, wojnach różnych gatunków, królestwach walczących o prawo do życia. Teraz żyłam w jednej z tych historii, z tą różnicą, że tym razem byłam tylko niewolnicą krwi bez nadziei na powrót do miejsca, które nazywałam domem. Domu już tam nie było. Dom był z rodziną, a ja najwyraźniej już jej nie miałam.

Między moimi myślami, martwieniem się i użalaniem się nad sobą zasnęłam. Nie byłam pewna, jak długo spałam, ale Książę z Bajki wszedł do środka, dysząc. Położył swoje broń na jedynym stole przeznaczonym dla jednej osoby. Książę z Bajki usłyszał mnie i zamarł w bezruchu. Powiedziałabym, że na mnie patrzył, ale jego oczy były zbyt miękkie na to. Jak mogłam myśleć, że chciałby mnie zjeść. Był człowiekiem, tak jak ja. Z drugiej strony, myślałam, że wampiry też były ludźmi, dopóki nie wysysały ze mnie krwi każdego dnia.

Nie, on był inny. Kiedy był blisko, czułam się komfortowo. Kiedy był daleko, mój umysł robił rzeczy, myślał rzeczy, które nie mogły być prawdą o nim. Pytanie brzmiało, dlaczego czułam się w ten sposób.

"Coś nie tak?" zapytałam. On tylko skinął głową, a wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa, bo musiałam wyjaśnić, że naprawdę muszę do toalety. Nie było mowy, żebym zeszła z łóżka; było wyraźnie trzy do czterech stóp wysokości. Już miałam spuchniętą kostkę; nie potrzebowałam drugiej.

Bez słowa podszedł do łóżka i podniósł mnie w ramionach. Automatycznie oplotłam ramionami jego szyję; bałam się, że jestem dla niego za ciężka. On chyba uważał to za zabawne, bo z jego piersi wydobył się ten znajomy, gardłowy śmiech.

Dziwne.

Książę z Bajki wyniósł mnie na zewnątrz; jego kroki były lekkie, biorąc pod uwagę, jak był duży. Prawie nie wydawał dźwięku, gdy dotarliśmy za róg na zewnątrz jaskini. To był pierwszy raz, kiedy mogłam zobaczyć, gdzie się znajduję. Jedynym opisem, jaki mogłam sobie dać, było to, że to naprawdę świat fantazji w świetle dnia.

Rozległy teren wokół jaskini był pełen futer suszących się na słońcu. Drzewa, wysokie drzewa, które wyglądały jak wierzby, zwisały nad jaskinią. Ziemia była bogata w kolory, części obszaru pokryte były ciemnozieloną trawą i kilkoma plamami fioletowego mchu. Po chwili wpatrywania się, Książę z Bajki zabrał mnie do ustronnego miejsca z krzakami dla prywatności.

Postawił mnie na ziemi, a ja oparłam się o kamień, czekając, aż odejdzie. On tylko patrzył, czekając, aż zrobię, co muszę zrobić.

"Nie możesz patrzeć!" machałam rękami, żeby go odpędzić. Książę skrzyżował ramiona, kręcąc głową. "Nie możesz tu być; mam lęk. Nie będę mogła się rozluźnić, jeśli będziesz stał tutaj. Nigdzie się nie wybieram, to oczywiste." Moje ręce były na biodrach, a kostka uniesiona w powietrzu za mną. To na pewno było widowisko.

Nos Księcia z Bajki się rozszerzył, a on odwrócił się. To też nie było dobre.

Wampiry miały po jednym wiadrze w każdej klatce. Będąc wśród moich współziomków, nie przeszkadzało mi to, bo i tak było ciemno. Zawsze było ciemno. Czułam się osłonięta ciemnością, więc robiłam, co trzeba, bez wahania. Teraz byłam w świetle dnia z Księciem z Bajki i jego ponurym wyglądem. Co, jeśli przypadkiem puszczę bąka albo gorzej.

Przygryzłam wargę, myśląc o najgorszym.

"Musisz odejść trochę dalej," wyszeptałam. Rozzłoszczenie Princy Poo nie było na mojej liście rzeczy do zrobienia, ale jak dotąd był posłuszny. Nie był dla mnie szorstki; w rzeczywistości był najmilszą osobą, jaką spotkałam od 6 miesięcy. Książę z Bajki odwrócił się z ciężkim westchnieniem. Wskazał na ziemię i na mnie.

"Przysięgam, nie ruszę się," obiecałam. Książę odszedł na dobre dwadzieścia kroków, zanim mogłam się załatwić. To było lepsze niż sikanie do wiadra, muszę przyznać.

Zanim zdążyłam wstać, Książę z Bajki już miał mnie w ramionach, niosąc z powrotem do jaskini. "Spokojnie, tęskniłeś za mną?" zażartowałam; jego pierś znów zaczęła wydawać ten potężny, chrapliwy dźwięk. "To nie może być normalne," mruknęłam, przesuwając ucho do jego piersi. Prawie brzmiało jak własna melodia.

Previous ChapterNext Chapter