




Worek na krew
Odessa
6 miesięcy temu
"Tak mi przykro z powodu twojej straty," pielęgniarka podała mi ostatnie dokumenty, gdy siedziałam w pokoju mojego ojca. Mój ojciec był podłączony do aparatury podtrzymującej życie, rurki wychodziły mu z ramion, klatki piersiowej i ust. Już nawet nie wyglądał jak on sam. Nie było blasku w jego oku, żadnego złotego odcienia na skórze. Był tu stanowczo za długo, a jego broda zaplątała się w przewody.
Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Ciało taty było nadal ciepłe, maszyna robiła swoje, ale niestety jego umysł nie nadążał. Rak chwycił go za gardło i dusił życie z niego. Przyszedł szybko i bezlitośnie, już płynął w krwiobiegu.
Mój ojciec, Jan Durham, był pisarzem. Nigdy nie zarabiał dużo, ale robił to, co kochał. Podziwiałam to w nim. Podjął drugą pracę, żeby mnie wychować, gdy moja matka nas opuściła. Zafascynowała się myślami o magii, krainach, kryształach i tym podobnych. Związała się z grupą kobiet, które wierzyły w takie rzeczy, a reszta to już historia. Byłam za młoda, żeby zrozumieć; nie pamiętałam nawet dźwięku jej głosu ani wyglądu jej oczu.
Tata nigdy o niej nie wspominał, w naszym domu nie było ani jednego zdjęcia z nią. Stracił ją na dobre, gdy odwróciła się od nas. Tata po prostu kontynuował swoje pisanie, a weekendy spędzał w barze, pracując jako barman. Teraz, gdy byłam starsza, czułam, że muszę z nim zostać. Nie miał nikogo, jego rodzice zmarli dawno temu, a on był jedynakiem. Kochałam go; przysięgłam, że nigdy nie pokocham mężczyzny tak bardzo, jak własnego ojca. Nie w chorym romantycznym sensie, tylko w taki sposób, w jaki córka może kochać ojca.
Nigdy nie podniósł na mnie głosu; zawsze tłumaczył mi moje kary, gdy byłam dzieckiem. Pisałam swoje emocje, i to stało się niezwykłą umiejętnością do opanowania. Przejęłam jego pasję i zaczęłam pisać własne książki. Tata lubił powieści akcji, przygodowe i sci-fi, podczas gdy ja skłaniałam się ku romansowi. Takiemu romansowi, który nie istnieje w tym świecie. Takiemu, który nigdy nie stanie się rzeczywistością dla żadnej kobiety, takiemu, że aż robi się niedobrze z tęsknoty. Mój tata kiedyś wierzył w miłość, i co z tego wyszło?
Uwielbiałam wyobrażać sobie idealnego mężczyznę. Tworzenie kreatywnych ćwiczeń pisarskich zawsze było zabawą; idealnie przystojny mężczyzna zakochuje się w nerdowskiej dziewczynie i uczy jej życia. Tak, taki rodzaj romansu. To nie istnieje.
Patrząc na mojego ojca po raz ostatni, zauważam jego wychudzone policzki. To nie był on; jego duch już tam nie był. Powiedział mi, żebym nie płakała dzień przed tym, jak tu trafił. Powiedział, że nie wolno mi i że śmierć to następna wielka przygoda. Tylko się z niego śmiałam, mówiąc, że nie będę. To było kłamstwo. Płakałam jak dziecko, gdy łapał oddech.
Jest już czwarty dzień, i nie ma nadziei, że do mnie wróci. Pielęgniarki cicho wchodzą, ponownie pocierając jego dłonie. Jedna z nich trzyma w ręku papier do aktu zgonu, chociaż wszyscy wiemy, że jego umysł już odszedł. Pielęgniarka skinęła do mnie głową, pytając, czy chcę nacisnąć przycisk, aby wyłączyć maszynę. Pokręciłam smutno głową, całując ojca w policzek. Pokój zaczyna się ściemniać. Pielęgniarki podają godzinę, a ja chwytam rachunek, który wiem, że nigdy nie będę w stanie zapłacić.
Pomimo burzy wewnątrz mnie, pogoda była słoneczna. Gdyby tylko jakiś bóg mógł zrozumieć, jak okropny to dzień, i odzwierciedlić mój nastrój w pogodzie. Skrzyżowałam ramiona, decydując się wrócić do domu pieszo. Potrzebowałam każdej złotówki, jaką mogłam zaoszczędzić; oszczędzenie pięćdziesięciu złotych i spacer wydawało się dobrym pomysłem.
Moje kroki były ciężkie; przestałam zwracać uwagę na dźwięki wokół mnie. Byłam tylko ja, moje myśli i ból serca. Stracić ojca i czuć taki ból, jakby to było dla jednego z moich bohaterów stracić ukochaną osobę? Nigdy nie pisałam tragedii, ale w moim nastroju, może nadszedł czas na jedną. Wszystkie rękopisy leżące w moim pokoju wciąż tam są. Wszystkie mają szczęśliwe zakończenia. Dodanie przypadkowej książki o tragedii nie wydawało się tak złe.
Przerzuciłam torbę przez ramię. Mocno ją ściskając, mijam ciemną alejkę. Na ulicę rzucił się błysk brokatu. Zatrzymując się, spojrzałam na chodnik. Myślałam, że to brokat; był tu tylko teraz. Patrząc w głąb alejki, nic nie widziałam. Mój umysł płatał mi figle, emocje kłębiły się w mojej piersi, a teraz bawiły się moją głową. Wciągałam się w jeden ze światów fantazji mojego ojca.
Błysk brokatu ponownie pojawił się u moich stóp. Wyciągnęłam telefon komórkowy, włączając latarkę. W bezpośrednim otoczeniu nie było nic, co mogłoby rzucać brokat. Za koszem na śmieci mogło być coś, może dziecko próbujące sprawić kłopoty. Przechodząc trzy kroki, przesuwając kosz, zobaczyłam stworzenie, które mogło być stworzone tylko przez mój smutek, machające swoimi skrzydłami. Było małe, z ciemnymi włosami i ubraniem pasującym do jego skrzydeł.
Przetarłam oczy; na pewno śniłam. Wąchanie zbyt dużej ilości środków dezynfekujących wpłynęło na mnie. Małe dzwoneczki unosiły się wokół moich uszu. Mała wróżka odwróciła się, pokazując parę ciemnych skrzydeł. Była całkowicie czarna, z wyjątkiem opalonej skóry. Cofając się, wiedziałam, że to musi być kłopot. Nie wchodzi się po prostu do alejki, a stworzenie tak nierealne jest dla ciebie przyjazne. To był klasyczny motyw powieści.
Cofając się, nie patrząc, trzymając oczy przyklejone do niego, żeby mnie nie zaskoczył, wpadłam na miękkie ciało. Zaskoczona, odwróciłam się, aby zobaczyć kobietę ubraną w ciemnofioletowy płaszcz. Ręce miała ukryte, ale wyraz jej twarzy był znajomy. Jej oczy, były jak moje. Fioletowe. "Minęło dużo czasu," młoda dłoń sięgnęła po mój policzek. Głos był głęboki i zmysłowy, uosobienie piękna. "Wyglądasz dokładnie jak on. Z wyjątkiem oczu." Jej palce przesunęły się po moim policzku, zbyt oszołomiona, by się ruszyć.
"K-kim jesteś? Skąd mnie znasz?" Jej ciemnoczerwone usta wykrzywiły się w uśmiechu.
"Domyślam się, że nie trzymał mojego zdjęcia. Dlaczego miałby, skoro twoje oczy patrzyły w jego duszę każdego dnia?"
„T-ty jesteś moją matką?” Moja ręka uderzyła w pierś. Nie było jej tak długo. Jeśli kiedykolwiek ją spotkam, wszystkie pytania miałem zapisane w notatniku, starannie schowanym pod poduszką. Serce wiedziało, że nigdy nie należy pytać ojca o nią, ale ona tu była. Dlaczego mnie opuściła? Opuściła nas?
„Dlaczego odeszłaś? Dlaczego wróciłaś?” Pytania wylewały się z moich ust jak lawa. Były gorące, niemal bolesne. Dopiero co straciłem ojca, tylko po to, by zyskać zaginioną matkę, która może mieć, a może nie mieć dobrych intencji. Skreśl to; nie ma dobrych intencji.
Jej zrelaksowana postawa tylko drażniła moją skórę. Ta kobieta mnie opuściła, gdy byłem tylko dzieckiem, a teraz miała czelność się pojawić... teraz.
„Jestem tutaj, ponieważ muszę spłacić dług,” jej wzrok błądził po ulicach na zewnątrz. Małe dzieci chichotały w parku po drugiej stronie ulicy; uliczni sprzedawcy sprzedawali jedzenie, bibeloty i tym podobne. Wszystkie te rzeczy były ważniejsze do oglądania niż córka stojąca tuż przed nią.
„Jeśli szukasz pieniędzy, nie mam żadnych. Właściwie to potrzebuję pieniędzy.” Przerzucając torbę przez ramię, chciałem odejść, tylko po to, by mała ciemna wróżka pociągnęła mnie za nogę. Moja matka westchnęła, jej buty stuknęły w moją stronę.
„Pieniądze?” prychnęła. „Gdyby to było takie proste, ale niestety, tam gdzie teraz mieszkam, płatności są zbierane w inny sposób.” Jej palec wskazujący przesunął się po mojej szczęce. Długi pomalowany paznokieć zadrapał moją brodę. Odepchnąłem ją gwałtownie.
„Będziesz mogła spłacić swój dług swoim ciałem.” Odsunąłem się gwałtownie, odszedłem w stronę światła, z dala od zaułka, tylko po to, by zostać szarpniętym przez niewidzialną rękę.
„Teraz stój spokojnie, mam tylko jedną podróż,” powiedziała surowo, podczas gdy zielona kula zbierała się w jej dłoni. Moje oczy zamgliły się, obserwując, jak kula tańczy w jej dłoni, rzuciła ją nad nami, tylko po to, by mnie oślepić.
Ciemność spadła na mnie, gdy zasłoniłem oczy, aż usłyszałem delikatne śpiewy ćwierkających ptaków. Szorstka ręka zniknęła z mojego ramienia. Byłem uwięziony w lesie, a mojej matki nigdzie nie było. Moja torba luźno wisiała na ramionach, gdy odwróciłem się, by patrzeć z zachwytem. Niebo nie było zwykłe niebieskie, ale głębokie purpury, błękity i odcienie różu. Małe leśne stworzenia, króliki, wiewiórki biegały po pniach drzew, podczas gdy ja patrzyłem bezmyślnie. Jak ona mnie przeniosła do jakiegoś losowego lasu?
Drzewa kołysały się, światło zostało zablokowane przez cień unoszący się nade mną. Ciepłe powietrze nagle stało się zimne, gdy ściskałem swoją torbę. Powoli odwracając się, zobaczyłem nieznajomego przechodnia, a przynajmniej tak myślałem.
„Witam,” odezwał się mężczyzna. Jego skóra była nieskazitelna, bez zadrapania, wybrzuszenia, piegów czy znamion na ciele. Anielski to termin, którego bym użył, ale ciemność, którą czułem stojąc przed nim, była czymś innym. Włosy były idealnie ułożone; ani jeden kosmyk nie opadał mu na czoło. „Musisz być Odessa,” wyciągnął rękę, by uścisnąć moją; niechętnie podążyłem za jego gestem, obserwując go z ostrożnością. Ręce były zimniejsze niż moje, ale tutaj był tylko letni dzień.
Jeśli miałabym być spłatą długu, jak mówi moja matka, to on mógłby być tym, który mnie szuka, a ja popełniłam poważny błąd, pogrążona w myślach. "Skąd znasz moje imię?" Mężczyzna zaśmiał się, chwytając mnie mocno za nadgarstek i wiążąc go.
Tak, zrobiłam zły ruch.
Moja torba spadła z ramienia, gdy z nim walczyłam. "Hej, puść mnie!" Próbowałam wyrwać rękę, ale jego uścisk był silniejszy niż mojego własnego ojca, a on był dość mocny.
"Rayvenn Hart to twoja matka, prawda?" Przygryzłam język, nie chcąc powiedzieć ani słowa temu mężczyźnie. Ścisnął mocniej liny, podczas gdy ja nadal się szarpałam. "Rayvenn Hart miała dług do spłacenia; zapłatą było jej pierworodne dziecko." Uśmiech zagrał na jego ustach, gdy pociągnął mnie do przodu. "Teraz należysz do księcia, jednego z jego woreczków krwi."
"W-woreczków krwi?" pisnęłam. "Musi być jakaś pomyłka! O czym ty mówisz?" Szarpiąc się ponownie, wylądowałam na ziemi. Wściekłość w jego tonie rosła, gdy zgrzytał zębami na moją niesubordynację. Jego zęby stały się punktem centralnym, ponieważ teraz patrzyłam na dwa bardzo ostre kły tuż przed moją twarzą. Na pewno nie. To nie może się dziać.
"Nie ma żadnej pomyłki," warknął. "Twoja matka sprzedała cię, by stać się czarownicą w bezwartościowym sabacie, a teraz jesteś tutaj. Jej własne ciało i krew sprzedane na rzeź."
Zamknęłam oczy, moje ciało drżało niekontrolowanie. Moje własne usta zaczęły drżeć, podczas gdy on się śmiał. "Nie martw się, nie umrzesz od razu. Masz przed sobą wiele lat zadowalania go, taka świeża młoda rzecz jak ty. Kto wie, może będziesz miała szczęście i zostaniesz jego przyjemnością, partnerką. Wtedy naprawdę będziesz mogła żyć na wysokim poziomie przez jakiś czas."
"Nie!" krzyknęłam, szarpiąc liny; to było bezowocne przedsięwzięcie. Ciągnął mnie z taką siłą, że moje spodnie zaczęły się drzeć na korzeniach poniżej. Ledwo się pocąc, podniósł mnie na nogi. "Sugeruję, żebyś grała zgodnie z zasadami jak dobry woreczek krwi; będziesz trwać dłużej. Może wyjdziesz za dobre sprawowanie, gdy twoja krew zacznie się psuć."
Jak mogła? Jak mogła moja własna matka sprzedać mnie wampirowi? To właśnie on był, prawda? Wampiry miały zęby, duże kły, które wysysały krew z ludzi. Miały być tylko potworami, które straszą dzieci i trzymają je z dala od ciemności w nocy, ale ten, ten mężczyzna był czymś więcej niż mężczyzną. Był potworem, a takich jak on było więcej.
Miałam być wykorzystywana, a z tego, co wynikało, miałam być wykorzystywana przez wiele lat. Będą mnie wysysać do sucha, tylko po to, by utrzymać mnie przy życiu na tyle długo, by napełniać ich żołądki ponownie. Starając się nie przygryzać wargi, moja warga drżała z rozpaczy. Ciemne chmury wypełniły moje myśli.
Moje życie było wspaniałe, mój ojciec mnie kochał, a ja kochałam jego. Uczył mnie w domu, trzymał mnie szczęśliwą, pokazywał, jak poruszać się w życiu. Tyle zabawnych wakacji, podczas których poznawałam mój kraj, a teraz to wszystko było na nic. Nie będę mogła zobaczyć tego ponownie.
Zatoczyłam się na nogi, ale szybko znowu upadłam. Moje kolana były obdarte, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi. Z wampira przede mną wydobył się głęboki oddech. Moje serce stanęło, ściskając kolana, żeby jakoś ukryć zapach.
Odwrócił się, "Nazywam się Mistrz Enoch; będziesz zwracać się do mnie w ten sposób. Będziemy się często widywać," uśmiechnął się.