




Fawn
Oczy Jelenki zamknęły się delikatnie, podczas gdy ja patrzyłem na nią tęsknie. Kiedy ostatni raz byłem tak blisko innej istoty? Nie pamiętam, kiedy ostatnio dotknąłem kogoś innego, poza zabijaniem dla jedzenia, walką o złoto lub obroną siebie. Ta kobieta jest bezbronna, a mimo to nie okazuje strachu przed moim zniekształconym ciałem.
To nie był jej świat; utknęła w krainie, gdzie wszystko było dla niej tylko bajkami. Silny, zadziorny duch musiał zamieszkiwać jej ciało, aby przetrwała tak długo. Podróż w góry nie jest łatwa. Krążyły plotki, że ludzie zaczęli przybywać do Bergarii; różne gatunki znajdowały sobie towarzyszy. Wszyscy ludzie przyszli dobrowolnie. Jednak ta dziewczyna nie. Została zmuszona; gniew narastał we mnie, gdy patrzyłem, jak śpi.
Jej ciało było drobne, wyraźnie wygłodzone, otrzymywała tylko tyle jedzenia, by przeżyć, cokolwiek było jej przeznaczone. Modliłem się do bogów, żeby to nie było nic strasznego. Sposób, w jaki uciekała, sugerował, że było to coś przerażającego.
Podnosząc swoje skórzane ubranie, torbę i zdobycz, wróciłem do niej; nie mogłem jej zostawić tutaj na otwartym terenie; miałem obowiązek się nią zająć. Nawet mój smok się zgadzał, dmuchając dymem w moje ucho, że ta jest wyjątkowa. Wyjątkowa dla mnie, ale jak? Nie byłem pewien.
Mój smok znów prychnął w moje ucho; podobał mu się jej duch; nie bała się. Czy to z powodu mojej twarzy, czy fałszywej reputacji, wróżki, które dbają o naturę, bały się mnie. To wiele mówiło, bo one potrafiły być dość nieświadome rzeczy.
Razak wąchał jej włosy, bez wątpienia dlatego, że pachniała mokrą ziemią i brudem z dni podróży. Jedną ręką pod jej nogami, a drugą za plecami, objąłem jej głowę, aby spoczywała na mojej owłosionej piersi. Delikatne oddechy łaskotały mnie, gdy jej ciepła twarz wtulała się we mnie.
Natychmiast poczułem jej ciepło, uczucie, którego nie czułem od czasu, gdy bogowie zabrali mi moją matkę. Mój nos natychmiast zanurzył się w jej włosach; nie powinienem tego robić, nie jest moja, ale mój smok tego żąda. Cichy jęk wydobył się z jej ust, gdy jej policzek ogrzewał moją pierś.
Klikając policzkiem do Razaka, ruszyliśmy z powrotem do jaskini. Już nie szukając zdobyczy, ale wracając, by zająć się człowiekiem. Przechodząc obok pobliskiego strumienia, brodziłem przez wodę zamiast przeskakiwać, upewniając się, że pozostanie sucha i nie obudzi się. Strzępy jej sukni ciągnęły się za nią bezwładnie, gdy przyspieszałem krok.
Jaskinia była taka sama, jak ją zostawiłem; po wejściu chłodna bryza, która z niej wiało, dała Jelenkowi dreszcze na skórze. Zaschnięte błoto i brud trzeba będzie zmyć, jej rany opatrzyć, a po przebudzeniu nakarmić.
Delikatnie kładąc ją w moim gnieździe z futer, upewniam się, że jest jej wygodnie, aby móc zdjąć skórzane pasy, broń i zdobycz. Królik będzie doskonały do gulaszu z owocami, które zebrałem tydzień temu.
Idąc głębiej w jaskinię, zapalam pochodnie, aby oświetlić drogę. Ta góra skrywa wiele tajemnic, jedną z nich odkryłem w dniu, gdy opuściłem plemię. Ta jaskinia utrzymuje mnie ciepło zimą i chłodzi latem dzięki źródłu, które się w niej ukrywa.
Czując, że woda jest ciepła, idealna do kąpieli, aby ją oczyścić. Głowa Razaka wychyliła się zza skały, studiując mnie, przechylając się w zdziwieniu, ponieważ zostawiłem małą Sarnę na moim łóżku. Czy naprawdę myślał, że zostawię ją, aby sam się wykąpać? Prychnąłem, pogłaskałem go po głowie i wróciłem do niej. Jej ciało było takie samo, jak je zostawiłem; zmęczenie podróżą osłabiło jej ciało.
Mój smok zawarczał na to.
Świeże futra zostały wyciągnięte z dużych koszy, które musiałem sam wyplatać. Coś, co robi kobieta, ale kiedy nie masz złota, uczysz się radzić sobie sam. Świeże futra zostaną położone na łóżku, gdy tylko będzie całkowicie czysta.
Podnosząc ją ponownie, zabieram ją do gorącego źródła. Para unosiła się stabilnie, światło pochodni rzucało nasze cienie na ścianę. Jej ciało nieświadomie przylgnęło do mojego; w pewnym sensie czułem z tego powodu pewną satysfakcję. Mój smok mruczał w mojej piersi; było to głębokie, ciężkie z rezonansją. Chcąc potrzeć moją pierś, aby uspokoić bestię, potrząsnąłem głową, aby go powstrzymać.
Sarence ufała mi we śnie, nawet gdy mój smok ją wołał. Wchodząc do małego basenu, zachowując skórzane leginsy na ciele, zrelaksowałem się. Woda sięgała mi do bioder, gdy stałem. Siadając niżej, jej ciało zanurzyło się w wodzie, podczas gdy trzymałem jej głowę na powierzchni.
Błoto stopniało z jej śnieżnobiałej skóry, ale na jej ciele pojawiły się blizny. Gleba pokrywała jej ciało, ukrywając wspomnienia tego, przez co przeszła. Kropki na jej ramionach, jak łzy, zaśmiecały jej lewe i prawe ramię. Spoglądając na jej szyję, westchnąłem z ulgą.
Dziury w jej ramieniu były od wampirów; na szczęście nikt jej nie wykorzystał seksualnie. Mogła albo nie mogła przeżyć to doświadczenie. W każdym razie, trauma emocjonalna mogłaby ją złamać. Sądząc po jej stroju, uciekła w samą porę. Moja klatka piersiowa ścisnęła się na myśl o czymś, co mogłoby jej się stać; zmuszanie kobiety siłą było czymś odrażającym. Potępiane w całym królestwie. Każda rodzina królewska uznawała to za godne śmierci przez publiczną egzekucję.
Mój uchwyt się zacieśnił na myśl, że ktoś mógłby ją dotknąć.
Użyłem łagodnego mydła z jednego z koszyków. Było bezzapachowe, ale spełniało swoje zadanie. Ponieważ jej kostka była złamana, Sarna potrzebowała czasu na wyzdrowienie. Moja klatka piersiowa czuła się obciążona; co jeśli uzna, że jestem potworem?
Jej kiedyś piękna suknia wisiała na niej zaledwie na kilku nitkach. Nie mogłem jej tak zostawić. Z wahaniem podniosłem pazur i oderwałem podarty materiał. Nagość była powszechna w świecie zmiennokształtnych, więc mnie to nie przeszkadzało. Widziałem wiele kobiet zmiennokształtnych i ich ciała. Ale Fawn była człowiekiem, nie wiedziałem, jak zareaguje.
Skupiając się na zadaniu, trzymałem ją w ramionach i myłem jej włosy, używając najlepszych olejków, jakie miałem. Jeśli zdecyduje się ze mną zostać, zdobędę dla niej lepsze. Gdy byłem zadowolony, Razak przyniósł duży koc, przeciągając go na skraj, żebym mógł ją przykryć. Jej ciało lśniło jak niebieski księżyc w blasku ognia; blizny na jej ciele nie mogły zniszczyć jej pięknej skóry. Dla mnie była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Gdyby tylko mogła być moja.
Razak usunął brudne skóry z mojego gniazda, jak zawsze wdzięczny towarzysz. Układając kilka warstw, położyłem Fawn delikatnie, trzymając ją w zgięciu ramienia. Susząc jej włosy i twarz, przyjrzałem się bliżej zadrapaniom. Żadne z nich nie były tak poważne jak ślady pazurów na jej nodze i złamana kostka. Mrucząc niezadowolony, znalazłem stare płótna, żeby ciasno owinąć kostkę, aby zmniejszyć opuchliznę.
Duże zadrapanie na jej nodze było bez wątpienia od wampira. Prawdopodobnie próbowała uciec, co wyszło jej na dobre. Inaczej nigdy bym nie spotkał małej Fawn. Nakładając maść leczniczą, którą używam na przypadkowe oparzenia, poruszyła lekko nogą. Powoli się wycofując, chwyciłem jedną z moich ogromnych białych tunik. Była dla niej zdecydowanie za duża, ale nie chciałem, żeby przestraszyła się swojego nagiego wyglądu, gdy się obudzi.
Ostrożnie ją przemieszczałem, założyłem tunikę i przykryłem ją futrami aż po szyję. Westchnąłem z zadowoleniem, doceniając pracę, jaką dla niej wykonałem. Moje serce biło szybciej, myśląc, że może będzie chciała ze mną zostać. Być przyjaciółką, kimś, z kim można porozmawiać. Chroniłbym ją i zapewniał bezpieczeństwo przed każdym, kto mógłby ją ścigać. Gdyby poczuła się ze mną komfortowo, mógłbym użyć swojego głosu. Głosu smoka.
Pocierałem szyję; blizna była skórzasta, twarda i szorstka. Inna niż reszta mojej skóry.
- "No dalej, Creed, nie możesz sparować z bratem?" - głos Adama dźwięczał w moich uszach. Adam miał 10 lat, a ja 11 i nie byliśmy jeszcze gotowi, żeby otrzymać nasze smoki. Nasze ciała były jeszcze słabe. Wciąż próbowaliśmy stać się silniejsi, żeby nasze smoki były zadowolone z ciała, które zamieszkują. Moje oczy natychmiast rozjaśniły się, słysząc, jak mój przyrodni brat nazywa mnie prawdziwym bratem, a nie "nieszczęśliwą pomyłką". Wybrałem ostrożną drogę z nim, nie pokazując swojej prawdziwej siły, bo uznałby to za zagrożenie. Pewnego dnia to on miał być alfą, nie ja. Jednak bycie jego bratem z innego ojca nadal stanowiło dla niego zagrożenie.
Przykucnąłem w obronnej pozycji, czekając, aż mój brat skoczy, dopóki matka nie zawołała mnie. Jej głos rozbrzmiał jak elfy harfy podczas Sezonu Uczt. Zanim zdążyłem odpowiedzieć na jej wezwanie, ostry pazur przeciął moją twarz aż do gardła. Ciosy stawały się coraz bardziej brutalne, uderzając w moje gardło z siłą. Krzyczenie było trudne; krew rozprzestrzeniała się po moim gardle. Bulgocząc "przestań" i "proszę, pomóż", bicie ustało. Mój "brat" stał nade mną. Jego pazurzasta ręka ociekała moją krwią. Uśmiech na jego twarzy zniknął, gdy kroki matki uderzyły o ziemię. "Mamo! Przepraszam! Moje pazury się wysunęły!" Fałszywe łzy spływały po jego twarzy.
Moja ręka ścisnęła gardło, próbując zatrzymać krwawienie. Matka krzyknęła w agonii. Jej kolana uderzyły o ziemię, próbując użyć swojej spódnicy do wytarcia krwi. Starszyzna wybiegła z chat; niektórzy próbowali pocieszyć Adama, podczas gdy uzdrowiciele zajęli się mną.
Adama odprowadzono, podczas gdy ja leżałem na ziemi.
Podnoszony z ziemi, świat wokół mnie zaczął ciemnieć. Krew rozpryskiwała się na ziemię. Ręka matki była mocno zaciśnięta w mojej, zanim zasnąłem.
"Jak to się stało?" Gniewny głos matki dotarł do moich uszu. Moje powieki były ciężkie, z całych sił próbowałem je otworzyć, ale byłem zbyt słaby.
"Twój syn, Adam. Jego smok zaczyna się ujawniać, jego pazury wysunęły się niespodziewanie," jeden ze starszych mówił cicho.
"To bzdura. To nie dzieje się tak po prostu. Jest ból, kiedy po raz pierwszy zmieniasz jakąkolwiek część swojego ciała. Jak mógł 'przypadkowo' zranić Creeda?" Oddech matki był ciężki; siarka była wyczuwalna w jej oddechu. Jej smok zawsze był bardzo opiekuńczy wobec mnie, nawet jeśli byłem uważany za pomyłkę.
"On jest alfą; to mogło się zdarzyć. Adam jest silny." Pokój wypełnił się ciepłem; smok matki zaczął się ujawniać. Była silna, może nawet silniejsza niż jej Alfa partner. Była sierotą, a nikt nie znał prawdziwego pochodzenia jej rodziców. Matka trzymała tę część w tajemnicy; nie chciała wywoływać plotek ani wątpliwości w plemieniu swojego partnera.
"Powtarzam, to był wypadek," starszy powiedział stanowczo. "Co się stało, to się stało. Creed wyzdrowieje, ale to potrwa. Teraz pozwól mi się nim zająć; przyjdę po ciebie, jak tylko skończę go zszywać." Matka pogładziła mnie po czole, delikatnie całując. Nieznane wibracje wypełniły moją pierś. Zatrzymując się na chwilę, szepnęła mi do ucha.
"Zdrowiej szybko, mój mały smoku, byś mógł latać wśród bogów." Kolejny delikatny pocałunek wylądował na moim czole. Moja ręka próbowała sięgnąć do niej, ale ciało protestowało.
Pocierając bliznę, odchrząknąłem. Razak uderzał ogonem o podłogę, patrząc na Fawn. Jej twarz była tak anielska, podczas gdy moja przypominała potwora. Nie chciałaby tu zostać, by się ukrywać. Będzie chciała wrócić do swojego życia na Ziemi. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by spełnić jej życzenie. Zabiorę ją z powrotem do świata Ziemi, albo pozwolę jej zostać tutaj, nawet jeśli nie ze mną.
Mój smok nie zaakceptuje niczego mniej.