Read with BonusRead with Bonus

1.

"Angelo!! Jesteś tutaj."

Czarnowłosy książę otworzył oczy i zobaczył, że siedzi na podwórku domu swojej ukochanej.

Rozejrzał się dookoła, było tak samo jak te wszystkie lata temu - muzyka, śmiech w domu, a przede wszystkim jej obecność obok niego.

"Elise," powiedział, a jego głos załamał się.

Ona chwyciła jego policzek i delikatnie pocałowała go w usta.

"Tęskniłem za tobą tak bardzo, moja księżniczko. Ja... nie wiem, jak to zrobić. Jak mogę iść dalej, kiedy nie mam na to siły? Nie chcę cię znowu stracić," wyjąkał, spuszczając wzrok.

"Wiesz, że zawsze będziesz moim Angelo? Tak jak ja będę twoją Elise," powiedziała piękna blondynka.

Wiedział, że to był sen, ale nie mógł się oprzeć, by nie pocałować jej ponownie. Uczucia z ich pierwszego pocałunku wróciły, gdy usadził ją na swoich kolanach i przytulił. Jej ciepły oddech owiewał jego szyję, gdy próbowała odzyskać spokój.

"Kocham cię, mój słodki książę," powiedziała szczerze.

Miał zamiar odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się alarm. Ona szybko zeskoczyła z jego kolan i pobiegła do środka.

"ELISE NIE. NIE ODCHODŹ. ZOSTAŃ ZE MNĄ!" krzyknął za nią.

Scena zmieniła się wokół niego i zobaczył tylko poległe wilki, krzyki bliskich opłakujących ich śmierć. Krwawe pole bitwy.

Dźwięk jego własnego głosu przeniósł go do sceny, której nigdy nie zapomni.

"Proszę, obudź się, kochanie. Przestań się wygłupiać. Musimy wracać razem do domu, pamiętasz? Podróżować po świecie." Płaczący siedemnastoletni Angelo pojawił się przed jego oczami, trzymając zakrwawione ciało Elise.

Jej ręka słabo trzymała jego, gdy pocałował ją po raz ostatni. Jego krzyki były pełne bólu, gdy przytulał ją do siebie. Potem siedemnastoletni książę odwrócił się, by spojrzeć na starszą wersję samego siebie.

"Nie mogę jej zostawić. Nie mogę. Ona potrzebuje nas tutaj," krzyknął.

Ból w jego zielonych oczach powalił Angelo na kolana, poczuł mokrą substancję na swoich rękach i spojrzał na nie z ciekawością - jej krew, krew jego ukochanej, plamiła jego dłonie. Krzyknął z bólu i rozpaczy po jej stracie, zanim przemienił się w swojego czarnego wilka i wpadł w szał.

**

Angelo gwałtownie obudził się z koszmaru, jego ciało było pokryte potem. Aby upewnić się, że to wszystko był tylko sen, rozejrzał się dookoła, a potem spojrzał na swoje ręce.

"W domu. Jestem w domu," mruknął do siebie, próbując uspokoić szybkie oddychanie.

Były wczesne godziny poranne, słońce jeszcze nie wstało, gdy szedł na balkon swojego pokoju.

Ubrany tylko w bokserki, przyjął zimne powietrze, które chłodziło jego rozgrzane ciało, chłodny metal dotknął go delikatnie w pierś, patrząc na niego, wspomnienia z jego snu wróciły dziesięć razy silniejsze.

Jego wilk Lykos zaczął skomleć. Po zobaczeniu snu swojego człowieka, obaj nie mogli pozbyć się tej krwawej przeszłości, bolesnej, w której obaj stracili swoją ukochaną.

'Chcesz pobiegać?' zapytał Angelo swojego powiernika.

'Bardzo potrzebne' odpowiedział Lykos z zapałem.

Szybko założył spodenki i wyszedł tylnym korytarzem do gęsto zalesionych terenów posiadłości swojej rodziny. Stanął i wziął wszystko - od kamiennego zamku po rozległe tereny ich posiadłości.

Za kilka godzin miał wyjechać do Nowego Jorku. Westchnął ciężko. Trudno było opuszczać rodzinę, zwłaszcza nowego członka.

Przemieniając się w Lykosa, myślał o swoich dwóch siostrach, Rosaline i Evie. Chciałby być przy nich, pomagając im wpasować się w rodzinę królewską. Bycie młodą królową i królewską betą to nie lada wyzwanie, ale wiedział, że sobie poradzą. Obie były silne na swój sposób.

Jego matka była zapłakana przez ostatni miesiąc, nadzorując go przy wyborze idealnego mieszkania i jego dekorowaniu. To najmniej, co mogła zrobić, w końcu jej drugi syn będzie na drugim końcu kraju, a nie tylko w sąsiednim stanie. Michael - jego ojciec - trochę martwił się, jak poradzi sobie z nowymi ludźmi w swoim życiu, ale został uspokojony przez swojego najstarszego syna, Caidena.

Biegł w swojej wilczej formie przez las, mijając jezioro i wbiegając na arenę treningową, próbując oczyścić umysł z tego snu, ale bezskutecznie.

'Musisz ją puścić' słowa jego brata odbijały się echem w jego głowie, gdy robił kolejne okrążenie po ziemnym torze.

Ale jak? Pomyślał. Bał się odejść, ale wiedział, że musi. To trwało zbyt długo. Jeśli chciał tego, co mieli jego starsi bracia, musiał się otworzyć.

'Nie mieliśmy szansy na to z nią. Została nam odebrana, ale jak możemy kochać kogoś innego? Skąd mamy pewność, że to samo się nie powtórzy?' Lykos wybuchnął gniewem.

Angelo zwolnił tempo i przeszedł do spokojnego spaceru. Dla niego jego wilk miał rację, ale mogli robić inne rzeczy w życiu, po prostu zapomnieć o znalezieniu partnerki. Chronić się przed kolejnym bólem.

'Może spróbujemy powoli' zasugerował swojemu wilkowi. Lykos prychnął, a potem się zgodził.

Angelo roześmiał się na głos na reakcję swojego wilka i wrócił do swojego pokoju, żeby dokończyć pakowanie swoich rzeczy osobistych.

**

Rzucając torbę w kąt jadalni, Angelo przywitał swoich rodziców, a potem rodzeństwo, zanim usiadł do jedzenia.

Byli przyzwyczajeni do jego uśmiechów na powitanie i krótkich uścisków. Rodzina patrzyła na niego z tęsknotą, myśląc, że to będzie ostatni raz, kiedy widzą go przy śniadaniu przez bardzo długi czas. Wszyscy jedli w milczeniu, zagłębieni we własnych myślach.

Angelo spojrzał na swój teraz pusty talerz, a potem rozejrzał się po dużym stole śniadaniowym. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, gdy uchwycił swoich rodziców w chwili.

Jego wujkowie żartobliwie szturchali się nawzajem, podczas gdy wujek Mason przewracał na nich oczami. Ciocia Ariana starała się nie śmiać z głupich żartów bliźniaków, ukrywając uśmiech za filiżanką kawy. Caiden i Micah byli całkowicie zaabsorbowani swoimi partnerkami, a jego młodsza siostra Rebecca była pochłonięta rozmową ze swoim partnerem.

"B-Będę za wami tęsknił," powiedział, powodując, że wszyscy skupili na nim swoją uwagę.

Zachował swoją chłodną fasadę, ale miłość i ciepło były w jego oczach. Kiwnęli głowami w odpowiedzi, wiedząc, że nie chciał płaczliwego pożegnania.

Ciepła dłoń chwyciła jego, podnosząc ją do ust.

"Bądź ostrożny i używaj słów. Nie wszyscy mówią 'Angelo'," powiedziała Rosaline.

Obdarzył ją głupkowatym uśmiechem i pocałował ją w skroń. Z jakiegoś dziwnego powodu mieli unikalną więź, ona mówiła mu o wszystkim, co ją trapiło, podczas gdy on znajdował spokój w jej obecności, gdy był w konflikcie. Znała jego nastroje i sposób bycia i nigdy nie frustrowała się, rozmawiając z nim.

"Kradasz moją partnerkę, młodszy bracie? Zostaw te urocze uśmiechy dla dziewczyn w Nowym Jorku," drażnił się Caiden.

Wszyscy się roześmiali, gdy wykrzywił twarz w odrazie, ale miał nadzieję, że faktycznie pójdzie na randkę lub dwie.

Po śniadaniu udali się na lądowisko dla helikopterów, gdzie czekał ich pilot, aby zabrać księcia na prywatne lotnisko. Po drodze pomocnicy pałacowi żegnali go i życzyli powodzenia w podróży, innymi słowy - bądź szczęśliwy.

"Zadzwoń do mnie, jak tylko wylądujesz," jego matka prawie tego zażądała. Uśmiechnął się do niej i zapamiętał jej twarz, a potem twarz swojego ojca.

"Nie będę długo, mamo," powiedział cicho.

Emma i Michael mocno przytulili swojego młodszego syna, pokazując mu miłość, jaką do niego mieli. Pomyślał, że naprawdę miał szczęście, zanim wyszedł z ich objęć i wsiadł do helikoptera. Patrzył na nich z wysokości i obiecał sobie, że będzie takim mężczyzną, jakiego znali.


Nowy Jork

Idąc szybko z nocnej zmiany w jednej z najbardziej eleganckich restauracji, Amelia przeklinała się za bycie tak dobroduszną.

Nienawidziła wracać do domu tak późno. Sprawiało to, że była zbyt nerwowa, bojąc się, że jej koszmary ożyją. Musiała jedynie zastąpić swoją przyjaciółkę Leę. Gdyby nie to, że była ona bardzo chora i ledwo stała na nogach, z pewnością odmówiłaby.

Nagły hałas za jej plecami sprawił, że niemal biegła ostatni blok do swojego mieszkania. Adrenalina płynęła w jej żyłach, a jej jedynym celem było znaleźć się za bezpiecznie zamkniętymi drzwiami i w swoim łóżku.

Znajomy ciemny i ponury budynek mieszkalny był już blisko. Pośpiesznie wbiegła na trzecie piętro, zręcznie otwierając drzwi i zatrzaskując je, zamykając wszystkie pięć zamków.

Łapiąc oddech, osunęła się na podłogę, nasłuchując jakichkolwiek obcych dźwięków. Amelia odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała jedynie głośno grający telewizor u sąsiadów i kłócącą się parę na górze.

"Znowu jesteś paranoiczna, Lia," powiedziała do siebie, nalewając sobie szklankę wody.

Amelia rozejrzała się po swoim zaniedbanym mieszkaniu z podartymi dywanami, zużytą kanapą i telewizorem, który pokazywał tylko jeden kanał. Mała kuchenka, a potem mała sypialnia z przylegającą toaletą i łazienką.

Utrzymywała wszystko w czystości i porządku według swojego gustu, bez pamiątek na ścianach, bez zabawek z dzieciństwa, które przypominałyby jej dom, tylko kilka ubrań, które zdobyła za ciężko zarobione pieniądze z dwóch prac, jednocześnie uczęszczając do szkoły wieczorowej.

Zmęczona, położyła się do łóżka, świadoma, że ma zmianę o ósmej rano, ponieważ jacyś ważni biznesmeni mają śniadaniowe spotkanie w ich restauracji. Jej szefowa była niezwykle podekscytowana tymi gośćmi, nie wiedziała dlaczego i nie obchodziło jej to.

Miała dość bogatych, aroganckich typków, którzy uważali się za dar od Boga dla ludzkości, patrząc na nią z góry jak na śmiecia i robiąc wszystko, by czuła się niekomfortowo.

Masując swoje obolałe stopy, Amelia zastanawiała się, kiedy nadejdzie jej wielka szansa. Miała dyplom z zarządzania biznesem i była świetna z komputerami. Ale miejsca, do których aplikowała, nie były zainteresowane kimś po szkole wieczorowej.

Jedynymi pracami, które udało jej się zdobyć, były tymczasowe, ale te zdarzały się rzadko. Doświadczenie było miłe, ale chciała czegoś stałego. Pracy, która wyciągnęłaby ją z tego miejsca. Gdzieś bezpieczniejszego.

Amelia zasnęła z myślami o tym, że w końcu uwolni się od tego złego okresu, jak to nazywała.

**

"Amelio, Scott i Lettie. Chcę, żebyście zajęli się imprezą Stevena. Ci ludzie to ważni goście, więc proszę, bądźcie na najwyższym poziomie. Wymagana jest wysoka jakość obsługi," powiedziała jej szefowa od sześciu miesięcy, niemalże piszcząc z radości z powodu porannych zmian.

"Tak, Marie," odpowiedzieli chórem.

Trójka wyprostowała swoje mundury i czekała, aż gospodyni ogłosi przybycie gości. Lettie poprawiała makijaż po raz enty, podczas gdy Amelia i Scott patrzyli na nią z rozbawionymi uśmiechami.

"Dobra, ludzie, czas na was. Grupa liczy osiem osób, więc bądźcie czujni," zawołała gospodyni, przechodząc przez jedno drzwi i wychodząc przez drugie.

"Słyszeliście ją, bądźcie czujni," mruknęła Lettie, poprawiając biust przed wyjściem.

"Płynnie," powiedział Scott, przewracając oczami, gdy Amelia i on sami wyszli.

"Dzień dobry, panowie, nazywam się Lettie, a towarzyszą mi Amelia i Samuel. Będziemy dziś państwa obsługiwać," powiedziała rudowłosa kelnerka.

"Bardzo dobrze. Proszę zacząć od kilku drinków, czekamy na przyjaciela," powiedział młody mężczyzna o karmelowej skórze, jasnoniebieskich oczach i krótko ostrzyżonych włosach.

Z pewnością przykuł uwagę Lettie, która obdarzyła go jednym ze swoich milionowych uśmiechów.

Złożyli zamówienia na drinki, które Amelia i Scott poszli przygotować. Młody biznesmen szybko pisał na swoim telefonie.

"Pan Court, czy będziemy mieli przyjemność spotkać się z tym pańskim szefem? Czy może to duch? Nikt go nigdy nie widział w waszej firmie, tylko słyszy się rozkazy, i to wszystko przez pana," jeden z biznesmenów zaczepił.

"Młody geniusz, co za bzdura. Bardziej jak bogaty bachor," mruknął inny.

Pan Josiah Court po prostu uśmiechnął się do aroganckiego, siwowłosego mężczyzny siedzącego naprzeciwko niego.

"Zapewniam, że on jest jak najbardziej prawdziwy. Przekazuje swoje przeprosiny, ale nie może przyjść na to spotkanie. Obiecuje, że przełoży je na za dwa tygodnie," powiedział Josiah, przewracając oczami w myślach.

Spojrzał na sześciu mężczyzn, którzy przylecieli, aby spotkać się z jego przyjacielem. Byli zirytowani, ale zostali, wiedząc, że bez ich usług ich biznes na pewno spadnie w sprzedaży. Byli najlepsi w kraju i utrzymywali tę pozycję dzięki swojemu szefowi.

"Dwa tygodnie, czy to jakaś zabawa dla was, dzieciaki?" warknął kolejny.

Josiah uniósł brew, "Dzieciaki, mówicie. Przypomnę, że przyszliście do nas, bo jest jednym z najlepszych inżynierów architektury? Z jego nazwiskiem na waszych budynkach wyobraźcie sobie zysk w mniej niż sześć miesięcy. Teraz przesłał plany każdego z wybranych budynków. Nasz zespół już czeka na zielone światło."

Zostali w milczeniu, wściekli, gdy trzej kelnerzy przynieśli ich napoje.

"Myślę, że jesteśmy gotowi do zamówienia," powiedział Josiah do Amelii.

"Oczywiście, panie, kontynuujemy bez ósmego członka grupy?" zapytała.

Kiwnął głową, odpowiadając na SMS-a, a gdy notowała ich zamówienia, telefon Josiaha zadzwonił.

"Tak, szefie. Oczywiście," odpowiedział sprawnie, a potem włączył głośnik.

"Dzień dobry, panowie, przepraszam za nieobecność na tym spotkaniu..."

Dreszcze przeszły po plecach Amelii, gdy usłyszała gładki, męski głos po drugiej stronie telefonu. Jego słowa były wypowiedziane perfekcyjnie i emanowały pełnią wyrafinowania. Bez wątpienia bogaty, rozpieszczony dzieciak, pomyślała Amelia. Nie wiedziała, dlaczego taka myśl przyszła jej do głowy, ale chwilę potem poczuła się winna.

"Pan Jameson, teren, który twierdzi pan, że kupił i zamierza zburzyć, jest wykluczony. Nie będę budować na tym terenie," powiedział głos zimno.

Była zafascynowana samym dźwiękiem jego głosu. Bez wątpienia jest przystojny, albo może być starszym facetem z przyjemnym głosem telefonicznym.

"Nie masz prawa mówić mi, gdzie mam budować mój hotel," powiedział surowo pan Jameson.

Amelia obróciła się na pięcie i pobiegła do kuchni, nie chcąc być osobą po drugiej stronie telefonu, gdy zobaczyła, jak czerwona była twarz starego mężczyzny.

"Mam, gdy ten teren jest mój," warknął mężczyzna. Pan Jameson zbladł na tę wiadomość.

"Ale jest na nazwisko kobiety," ktoś się odezwał.

"Mojej babci. Proszę dokładnie sprawdzić, zanim rościcie sobie prawo do cudzej własności w przyszłości. Również szantażowanie samotnej matki, która tylko wykonuje swoją pracę, nie jest godne," powiedział rozmówca śmiertelnie spokojnie, zanim rozłączył się.

"Pan Saville dziękuje za wybór jego firmy i jeśli będzie potrzebny do przyszłych przedsięwzięć, chętnie pomoże. Kiedy znajdziecie nowy teren, plany zostaną przerobione i przesłane do was. Smacznego śniadania, z pozdrowieniami od Saville Enterprises Inc." powiedział Josiah z zadowoleniem, zanim opuścił śniadaniowe spotkanie.

Amelia wracała do grupy, gdy Josiah ją zatrzymał.

"Proszę przesłać rachunek do tej firmy," powiedział ciepło, kładąc kartę na tacy.

"Oczywiście, panie," odpowiedziała, trochę się denerwując, gdy jego lodowate, niebieskie spojrzenie spoczęło na niej.

"Jak masz na imię?" zapytał.

"Amelia. Amelia Starkov."

"Cóż, panno Starkov, jakbyś chciała zarabiać trzy razy więcej niż obecnie?" Josiah powiedział, uśmiechając się do blondynki.

‘Angelo mnie za to zabije, ale będzie warto,’ pomyślał o swoim zarezerwowanym młodym szefie.

Previous ChapterNext Chapter