




Rozdział 6
Punkt widzenia Dani
"Inny kraj? Spróbuj innego świata, kochanie... to jest Revnok. To moje ziemie." Kończy, powodując, że moje oczy szeroko się otwierają.
Wszystko, co mówił Lupin, było prawdą...
"Czy ty... naprawdę jesteś królem?" Pytam, wciąż mając szeroko otwarte oczy.
"Jestem... czy nie wyglądam na odpowiedniego?" Uśmiecha się, a ja znowu się rumienię... on ma na mnie taki wpływ, nie wiem dlaczego.
"N-Nie, uh... chciałam tylko wyjaśnić... przepraszam." Mówię nieśmiało, obserwując, jak utrzymuje wzrok na drodze.
"Kolejne pytanie, kochanie?" Spogląda na mnie, łapiąc mnie na patrzeniu, gdy natychmiast odwracam wzrok.
"Hm..." Myślę krótko, mam milion pytań, ale które wybrać? Na pewno nie będzie miał cierpliwości, żeby odpowiedzieć na wszystkie.
"Imię?" Pytam, uświadamiając sobie, że właściwie nie znamy swoich imion... jestem naprawdę zaintrygowana, bo dziwnie czuję się coraz bardziej komfortowo w jego towarzystwie, a on też pomógł mi z moimi ranami...
"Niewiele osób ma przywilej nazywania mnie po imieniu, kochanie..." Znowu się rumienię na nagłe przezwisko... nigdy w życiu się tak nie czułam, co się dzieje!
"Och..." To jedyne, co mogę odpowiedzieć, nie chcąc go urazić, gdy wydaje się być w dobrym nastroju.
"Ty jednak możesz nazywać mnie Axel." Mówi, powodując, że motyle zaczynają tańczyć w moim brzuchu od tego stwierdzenia.
Przysięgam... Przeżyłam każdą możliwą emocję w ciągu ostatnich 24 godzin. To miejsce naprawdę miesza mi w głowie!
Axel... Podoba mi się. Pasuje do niego.
"Nie powiedziałaś mi swojego imienia?" Pyta.
"Och... przepraszam... jestem Dani." Odpowiadam krótko, wiedząc, że to nie jest najpiękniejsze imię na świecie.
"Piękne." Potwierdza, powodując, że moje oczy szeroko się otwierają na ten komplement.
Nazwano mnie Dani, bo mój ojciec zawsze chciał chłopca, ale zamiast tego dostał mnie, więc zawsze nienawidziłam tego imienia.
Ale on uważa, że moje imię jest piękne? Wow...
"Myślę, że ty też jesteś piękna." Spogląda na mnie, czekając na reakcję, a moja szczęka opada na podłogę.
"J-Jak? Czy ty właśnie? Co?" Bełkoczę jak idiotka, próbując pojąć, że on faktycznie znowu czyta moje myśli.
To wszystko jest za dużo. Naprawdę.
"Mogę czytać twoje myśli. Wszyscy mogli czytać twoje myśli, dopóki ich nie zablokowałem. Twoje myśli były jak otwarta księga..." Przerywa, zostawiając mnie bez słowa.
Potrzebuję więcej niż to. Nie mogę tego tak po prostu zaakceptować.
"Dobrze... c-czego teraz myślę?" Pytam, zanim zamykam oczy, żeby się skupić.
Czekolada.
Czekolada.
Czekolada.
„Czekolada.” Powstrzymuje śmiech, próbując utrzymać groźną postawę, co sprawia, że otwieram oczy ze strachem na jego celność.
„Naprawdę nie musisz się tak skupiać... i czy nie mógłbyś być trochę bardziej kreatywny? Wyzwanie dla mnie trochę bardziej zamiast tylko czekolady?” Chichocze.
„Dobrze... Jeszcze raz.” Mówię, tym razem wymyślając zdanie.
Jeśli naprawdę potrafisz czytać w moich myślach, to powinieneś wiedzieć, że mój ulubiony kolor to żółty, a ulubione jedzenie to makaron... każdy rodzaj makaronu, to naprawdę nie ma znaczenia!
„Ulubiony kolor to żółty i kochasz każdy rodzaj makaronu.” Uśmiecha się dumnie, właściwie powtarzając moje myśli na głos.
Co. Do. Cholery!!
„Przeklinanie do ciebie nie pasuje, kochanie.” Stwierdza sucho.
„Ok... m-mógłbyś już przestać proszę! To jest straszne.” Wydycham, czując się nieco bardziej komfortowo w obecności tego mężczyzny po naszej głupiej grze.
Nie sądzę, żeby planował mnie skrzywdzić... przynajmniej na razie...
„Dobrze... jakie inne pytania masz? Zatrzymamy się za godzinę na jedzenie.” Wyjaśnia, teraz skręcając w lewo na znacznie bardziej ruchliwą drogę.
Naprawdę byłam głodna... wszystkie te myśli o makaronie też nie pomagały...
Kiedy mieszkałam z ojcem, nie było rzadkością, że omijałam posiłki. Często byłam zapraszana do domu mojej przyjaciółki po szkole, a jej mama gotowała dla nas. Poza tymi dniami, jadłam tylko obiad, który dostawałam w szkole.
Tęskniłam za Lily... Zastanawiam się, jak się ma...
Axel chrząka, sprowadzając mnie z powrotem, gdy zdaje sobie sprawę, że czekał na moje kolejne pytanie.
„Eeee... co miałeś na myśli mówiąc, że jestem twoją... eee jak to było? Twoją...” Przerywam, próbując przypomnieć sobie, jak mnie nazwał we wiosce.
„Towarzyszką?” Kończy, a ja kiwam głową, przypominając sobie to słowo.
„Ok... to będzie musiała być trochę długa odpowiedź...” Zaczyna, rzucając mi krótkie spojrzenie.
„Skoro już zaczynasz się oswajać z byciem tutaj w Revnok... Musisz wiedzieć, że w tym świecie jest wiele różnych stworzeń.” Spogląda na mnie, a ja powoli kiwam głową, aby mógł kontynuować.
„Czarownice i czarownicy są na najniższym szczeblu, co oznacza, że są najmniej śmiertelni. Zwykle pracują w różnych grupach i są przydatni do zaklęć ochronnych i innych rzeczy... są też dobrymi lekarzami, ale zdecydowanie najgorszymi plotkarzami.” Kontynuuje wyjaśniać, a moje usta rozchylają się na wzmiankę o czarownicach i czarownikach... to było naprawdę trudne do uwierzenia.
Ale w końcu ten człowiek potrafił czytać w moich myślach, więc musiałem być teraz otwarty na inne możliwości, prawda?
"Potem są wampiry... są one zasadniczo znane jako bardziej szkodliwe tam, skąd pochodzisz. Zazwyczaj są dość spokojne i mają różne systemy, które pomagają im zdobywać krew... nie biegają po prostu dookoła, wysysając życie z każdego... Ale postawią dobrą walkę, jeśli wystarczająco się wkurzą." Na końcu lekko się śmieje.
Przypominam sobie, jak Lupin wspominał o wampirach i innych rzeczach, kiedy pierwszy raz tu przybyłem... ale wtedy naprawdę nie miałem pojęcia, gdzie jestem ani co się dzieje (nie że to się dramatycznie zmieniło), ale teraz jestem bardziej skłonny przynajmniej słuchać.
"Dobra, więc następne mamy demony... to właśnie twój przyjaciel z domu marketingowego... jeśli w ogóle można go nazwać przyjacielem, bo sprzedał cię za pieniądze..." Mruknął, powodując, że przełknąłem ślinę na jego prawdę.
Nie mogę jeszcze stwierdzić, czy przyjazd tutaj z Lupinem był naprawdę złym pomysłem, czy nie. Jak dotąd wszystko było w porządku, odkąd uciekliśmy od mojego ojca, ale oczywiście nadal jestem nerwowy, co przyniesie przyszłość...
"Demony są najlepszymi oszustami, jeśli już... wyraźnie, skoro udało mu się cię tutaj sprowadzić... Chociaż muszę przyznać, że jestem wdzięczny, że to zrobił." Stwierdził, a ja uniosłem brew.
"C-Co masz na myśli?" Zapytałem cicho.
"Demony mogą najszybciej podróżować między różnymi światami. Są także najlepsze w polowaniu na słabych... co chyba wyjaśnia, jak cię znalazł. Przypuszczam, że byłeś w niebezpieczeństwie, prawda? Albo naprawdę zdenerwowany czymś i zaproponował ci pomoc i zabranie tego wszystkiego?" Urwał, a na jego twarzy pojawił się gniew, który jednak szybko zniknął.
"...Tak... mój ojciec..." Odpowiedziałem cicho po chwili.
"Możemy porozmawiać o tym, co ci się stało, kiedy będziesz gotowy mi to powiedzieć. Poza tym wkurzyłoby mnie to podczas jazdy... bo wyczuwam, że cokolwiek to było... nie było dobre." Stwierdził, całkowicie trafnie.
To nie było dobre. Każde miejsce z dala od tego człowieka było awansem. Zastanawiam się, co on teraz robi? Pewnie stara się za wszelką cenę mnie znaleźć. Mam nadzieję, że to wszystko jest prawdą i że rzeczywiście udało mi się jakoś zniknąć do zupełnie innego świata...
"W każdym razie... mimo że są mistrzami manipulacji z niezwykle złymi temperamentami... niektóre z nich mają głęboko w sercu przyzwoite intencje i zawsze mają powód do tego, co robią. Inne jednak mogą sprawiać kłopoty... chodzi o to, żeby odróżnić dobre od złych demonów..." Ponownie próbował wyjaśnić, a ja kiwnąłem głową, myśląc, że tym razem przynajmniej trochę przyswajam informacje.
„To jest szaleństwo...” mamroczę bez zastanowienia, a on odpowiada mi słabym uśmiechem, zanim znowu spojrzy na drogę.
Nie wspominając o tym, że cały ten czas jechał z szaloną prędkością... ale staram się o tym za bardzo nie myśleć, gdy zręcznie manewruje między innymi autami na zatłoczonych ulicach.
„Wkrótce wszystkiego się dowiesz.” Odpowiada, a ja powoli kiwam głową.
Mam nadzieję... Mam nadzieję, że mój umysł nadąży za tym wszystkim... i to szybko!
„Następnie... mamy wilkołaki. Moje ulubione.” Uśmiecha się, a ja jakimś cudem odwzajemniam mu mały uśmiech.
„Chyba... to ty?” pytam, zaskoczona, gdy w odpowiedzi słyszę głęboki śmiech.
„Kochanie, powiedzmy, że to moi ludzie.” Śmieje się lekko, ale ja oczywiście nie rozumiem żartu.
„Nie jestem tylko wilkołakiem... jestem ich przywódcą. Jestem liderem wszystkich w tym świecie, ale to wilki głównie zaludniają i pomagają zarządzać moim królestwem. Ufam im najbardziej i są mi najwierniejsi jako swojemu Królowi i Alfie... Alfa to po prostu inny termin na Króla lub przywódcę wilkołaków, więc jeśli kiedykolwiek usłyszysz, że ktoś nazywa mnie Alfą, to dlatego.” Przerywa, patrząc na drogę, gdy zjeżdżamy na spokojniejszą ulicę.
„Więc... kim jesteś?” pytam, zdezorientowana, dlaczego się śmiał, kiedy myślałam, że jest wilkołakiem.
„Nie byłaś całkowicie w błędzie... ale jestem tym, co nazywa się Lykanem. Najsilniejszym i najbardziej przerażającym ze wszystkich. Jestem mieszanką wilka i demona. Mam również silniejszy umysł, co oznacza, że mogę kontrolować obiekty i ludzi... Moja rodzina jest jedyną pozostałą linią krwi Lykanów, dlatego jesteśmy tutaj władcami. Jesteśmy po prostu jednymi z najsilniejszych i najbardziej przerażających.” Mówi to dużo delikatniej, co jakiś czas patrząc na moją reakcję, podczas gdy ja tylko siedzę i przyswajam to, co mówi.
Lykan? Nic dziwnego, że Lupin był tak przestraszony. To brzmi przerażająco. A jednak nie wydawał się wcale straszny, siedząc tu ze mną...
„Nie masz się czego obawiać, kochanie... jesteś moją partnerką, a to czyni cię najbardziej chronioną osobą w tym świecie... a kończąc twoje pytanie, partner to bratnia dusza... ktoś, z kim jesteś związana na całe życie... teraz jesteś moja, a ja jestem twój.” Kończy, a ja zamykam oczy i biorę głęboki, uspokajający oddech.
To było jakieś szalone gówno...