




Rozdział 3
Weszliśmy do ciemnego pokoju, a moje oczy skupiły się na jedynej rzeczy, którą mogłam zobaczyć - bardzo małej, ale jasno oświetlonej scenie po mojej dalekiej lewej stronie.
Lupin nie tracił czasu, chwytając mnie za mały nadgarstek (nie, że to bolało), ale wystarczyło, by wyrwać mnie z transu, gdy teraz zaczął ciągnąć mnie w stronę sceny.
"Idź tam i stój nieruchomo, ja zajmę się resztą. Nie rób sceny... dla naszego wspólnego dobra!" syknął, a ja natychmiast zrobiłam, co kazał, wspinając się po schodkach na jasne miejsce.
Skrzywiłam się od białych świateł wiszących przede mną, próbując w panice rozejrzeć się i zorientować, co się dzieje - bez powodzenia, gdy widziałam tylko głębię ciemnego pokoju patrzącą na mnie.
Nie widzę nikogo tutaj, jednak dziwnie czuję, że pokój jest pełen ludzi.
Słyszę małe brzęki szklanek sygnalizujące, że ludzie piją, słyszę ciche szepty rozmów, jakby byli na spotkaniu towarzyskim, i słyszę delikatne szuranie krzeseł i ruchy. Najdziwniejsze jednak było to, że wszystkie dźwięki wydawały się przytłumione, jakby oddzielała mnie od wszystkich cienka ściana lub okno.
Spoglądam z powrotem na miejsce, skąd wspięłam się na scenę, i ledwo widzę sylwetkę Lupina stojącego tam, gdzie go zostawiłam.
Obserwuje mnie uważnie, a ja patrzę na niego, czekając na dalsze instrukcje.
W tym momencie coś zaskoczyło w moim mózgu, uświadamiając mi, że wszyscy ludzie w tym pokoju muszą na mnie patrzeć. Muszę być w centrum uwagi, bo dlaczego inaczej stałabym na scenie? Ci ludzie, kimkolwiek są, muszą na mnie patrzeć, gdy stoję tutaj pod jasnymi, gorącymi światłami, wijąc się jak mrówka przed nimi.
Co to za miejsce?
Moje oczy zaczynają lekko łzawić z nagłego dyskomfortu i strachu, które poczułam, gdy mój mózg zaczął nadążać za tym wszystkim. Próbowałam cicho błagać Lupina wzrokiem - mając nadzieję, że zabierze ode mnie tę niezręczność.
Lupin oczywiście nie był moim przyjacielem, ale był jedyną znajomą twarzą, jaką tu miałam i w dziwny, pokręcony sposób uratował mi życie przed moim ojcem... prawda?
Czułam się sztywna jak deska, gdy moje oddychanie przyspieszyło, wiedząc, że obserwuje mnie Bóg wie ile oczu.
Gdy pierwsza łza spłynęła po moim policzku, rozległ się brzęczyk, powodując, że lekko podskoczyłam. Moje oczy rozszerzyły się, gdy spojrzałam z powrotem na Lupina, który teraz dawał mi znak, żebym do niego podeszła.
Powoli ruszyłam w jego stronę, schodząc z powrotem po schodkach przed podejściem bliżej do niego (pewnie bliżej niż to konieczne), ale po prostu chciałam wyjść z tego pokoju.
Powiedzieć, że byłam przerażona, to mało powiedziane, czułam, jak moje ciało drży jak liść na wietrze. Lupin nie był dla mnie miły, ale nie mogłam nie chcieć, żeby mnie zostawił...
Tak wrogo jak był od momentu, gdy tu dotarliśmy, muszę pamiętać, że już bym nie żyła, gdyby nie on. To wszystko, o czym mogłam myśleć.
Powinienem teraz nie żyć.
Ta mała myśl była wystarczająca, by pocieszyć mnie w tej popieprzonej sytuacji, gdy mój umysł powoli zdawał sobie sprawę, co tu się właściwie dzieje.
"Lupin..." szepczę tak cicho, jak tylko mogłem, nadal czując na sobie tysiąc płonących oczu, mimo że nie widziałem niczego.
"Chodź za mną." mówi nagle, chwytając mnie ponownie za nadgarstek i prowadząc z powrotem przez te same białe drzwi, przez które weszliśmy.
"C-Co teraz? Co to było? Co się dzieje? C-Czy możesz mi powiedzieć, co to było?" bełkoczę, gdy tylko drzwi zamykają się za nami, czując się teraz niezwykle przytłoczony.
"Zamknij się! To była najmniejsza z twoich trosk!" warknął, pochylając się bliżej mojej twarzy, co sprawiło, że znowu drgnąłem.
Drganie było moim nawykiem z powodu mojego ojca. Kiedy ktoś zbliżał się za bardzo lub podnosił głos, bez wątpienia drgałem. Zawsze byłem z tego powodu wyśmiewany w szkole... dzieciaki celowo zbliżały się za bardzo do mnie lub straszyły mnie, wiedząc, że drgnę i podskoczę na metr w górę.
Dzieci potrafią być okrutne... zwłaszcza te w mojej szkole...
Patrzę na niego, gdy robi krok do tyłu, przecierając ręką twarz w stanie stresu.
"Zabieram cię do pokoju, żebyś poczekał." mówi ostro, obracając się i idąc w stronę drzwi, które były dalej w korytarzu, a ja przyspieszam, by za nim nadążyć.
To miejsce było niczym innym jak długimi korytarzami i przypadkowymi drzwiami.
Minęliśmy kolejnego silnie wyglądającego mężczyznę po drodze, za którym szła inna dziewczyna, oboje wydawali się zmierzać w stronę pokoju, z którego właśnie wyszliśmy.
Miała spuszczoną głowę, szurając nogami po korytarzu, i nie mogłem powstrzymać się od współczucia dla niej.
Nie wiedziałem, kim była, ani skąd przyszła, ale miałem niepokojące uczucie w żołądku na sam jej widok.
Kontynuowałem podążanie za Lupinem, gdy weszliśmy do małego pokoju, w którym stało kilka brązowych skórzanych kanap i włączony telewizor, na którym wyglądało, że... leci kanał informacyjny? Nie taki, jak oglądałem w domu, to było inne.
Kanał był na wyciszeniu, więc mogłem tylko zobaczyć dziwnie wyglądającego mężczyznę i kobietę siedzących przy biurku i dyskutujących - jak przypuszczam - na podstawie tekstu poniżej, który brzmiał - 'Wskaźniki sprzedaży ludzi rosną, gdy demony walczą o znalezienie odpowiednich celów do transportu'.
Co do cholery?
Czy ja to przeczytałem poprawnie?
Stojąc, gapiąc się na telewizor, czytając pasek wiadomości w kółko, Lupin wkrótce głośno odchrząknął, co sprawiło, że odwróciłem się i zobaczyłem, jak gestem wskazuje mi, żebym usiadł na drugim siedzeniu w pokoju.
Podążam za jego wskazówką i sztywno siadam na krześle naprzeciwko niego, podczas gdy on bacznie obserwuje każdy mój ruch.
"Chcę, żebyś wiedział, że mimo iż jestem demonem... nie jestem stereotypowym demonem, którego wy, ludzie, znacie. Nie jestem całkowicie zły ani nie pochodzę z piekła... po prostu potrzebuję pieniędzy." przerywa nagle, a ja próbuję poskładać w całość, co tu się, do cholery, dzieje.
On jest szalony. Czy jestem wkręcany w jakiś program telewizyjny? Co tu się, do cholery, dzieje?
"To jest bardzo niebezpieczny świat, Dani, i jeśli nie będziesz przestrzegać naszych zasad i grać zgodnie z regułami, to nie przetrwasz... jesteśmy uwięzieni w ciemnych czasach od pięćdziesięciu lat i nic tego teraz nie zmieni... nasz Król jest jedynym, który ma moc, by to wszystko odmienić, ale nawet on już nie dba o ten świat i jego depresyjny stan... Chociaż to wszystko wydaje się samolubne, naprawdę potrzebuję twojej pomocy." Patrzy na mnie przenikliwie, co sprawia, że moje usta otwierają się ze zdumienia na jego ostatnie słowa...
On potrzebuje mojej pomocy? Jak mogę pomóc temu człowiekowi?
"Mojej pomocy?" udaje mi się wykrztusić, próbując pogodzić się z faktem, że to musi być sen.
Tak, to jest to.
To musi być jakiś dziwny sen. Ale czy naprawdę chcę się obudzić i wrócić do ojca? Nie. Więc na razie to zaakceptuję...
"Mam rodzinę... Syna i żonę. Obiecałem jej, że uczynię nasze życie lepszym, ale żeby to zrobić, muszę zarobić pieniądze. Dużo pieniędzy. W dzisiejszym świecie nie ma wielu sposobów na zarobienie dobrych pieniędzy, co doprowadziło mnie do ciebie... jesteś jednym z najcenniejszych towarów w naszym świecie teraz, Dani... jeśli cię sprzedam, będę mógł lepiej zapewnić mojej rodzinie. Będę mógł awansować w hierarchii, by żyć lepszym życiem." Wyjaśnia, pokazując mi swoją wrażliwą stronę, w przeciwieństwie do tej złości, którą wcześniej okazywał.
Użył też mojego imienia dwa razy, zamiast nazywać mnie 'człowiekiem', jakby to była jakaś choroba.
Wciąż nie rozumiem, skąd zna moje imię, ale nie chcę go teraz o to pytać.
Nie mogę przetworzyć tego, co próbował powiedzieć, ani tego zrozumieć, ale staram się to rozgryźć dla własnego dobra.
"Ty... uratowałeś mnie przed moim ojcem... i chyba byłabym teraz martwa, gdybyś nie pojawił się i nie zabrał mnie tutaj..." zaczynam, mój ton ostrożny i cichy.
"...i jeśli to jest sposób, w jaki mogę ci się za to odwdzięczyć, to... niech tak będzie... ale czy możesz przynajmniej powiedzieć mi, co się naprawdę dzieje. Ja... nie rozumiem tego wszystkiego." Przełykam ślinę, gdy moje słowa cichną, a on intensywnie mnie obserwuje, gdy mówię.
Czekałam chwilę, mając nadzieję, że w końcu się odezwie... co zrobił.
"Nie powinienem był cię wybierać!" Mamrocze, kierując to bardziej do siebie niż do mnie.
"Jesteś zbyt czysta na to gówno... rozerwą cię tutaj na strzępy." Stwierdza ponownie, powodując, że drżę na jego śmiałe stwierdzenie.
Rozerwą mnie na strzępy.
Kto? Nie mogę być w innym świecie? To fizycznie niemożliwe... prawda? Albo muszę zacząć się z tym wszystkim godzić, albo ten człowiek naprawdę stracił rozum! A co jeśli jest szalony!
Niemniej jednak... uratował mnie. Strach przed moim ojcem jest większy niż jakiekolwiek inne uczucie, które teraz mogę odczuwać, a jeśli to jest moja jedyna szansa na ucieczkę, to zobaczę, dokąd mnie to zaprowadzi...
"Teraz słuchaj... Ktoś prawdopodobnie cię ode mnie kupi, Dani, a potem nie będę mógł kontrolować, co się z tobą stanie... upewnij się, że robisz wszystko, czego będą od ciebie chcieli i miej nadzieję, że trafi ci się dobry..." Pochyla się do przodu, nagle stając się znacznie poważniejszy, patrząc na mnie, aby upewnić się, że zrozumiem jego słowa.
Dobrą zdobycz?
Zanim zdążę odpowiedzieć lub zadać kolejne pytania, głośne pukanie do drzwi sprawia, że oboje sztywniejemy.
Powoli kiwa głową w moją stronę, niemal wyglądając na smutnego, zanim wstaje z krzesła i rusza, aby otworzyć drzwi - nie zdawałam sobie sprawy, że automatycznie zamknęły się od wewnątrz po naszym wejściu.
"M-Mój Królu!" słyszę, jak Lupin wykrztusza w panice, co sprawia, że odwracam się na krześle, żeby zobaczyć, kto tak szybko doprowadził go do stanu nerwowego wraku.
Odwracam się i widzę Lupina, który teraz klęczy z pochyloną głową, co natychmiast sprawia, że włosy na moich ramionach stają dęba.
Co, do cholery, mam zrobić? Czy mam również uklęknąć i ukłonić się temu człowiekowi? Czy to naprawdę jest prawdziwy król? Wszystko, co mogę teraz zrobić, to gwałtownie trząść się na krześle i czekać, aż coś się wydarzy...
Mężczyzna określany jako 'Król' wszedł do pokoju w pełnej krasie, całkowicie ignorując Lupina, gdy przeszedł prosto do drugiego krzesła naprzeciwko mnie.
Zrelaksował się na siedzeniu, jego kostka spoczywała na przeciwległej nodze w swobodnej pozycji, a pewność siebie, która od niego emanowała, uderzała mnie prosto w twarz.
Spojrzałam lekko w górę, zanim natychmiast odwróciłam wzrok z powrotem na swoje kolana.
Nie mówił nic, tylko patrzył na mnie, gdy zaczęłam nerwowo bawić się rękoma...
Zaczęłam szarpać nitkę wystającą z moich legginsów, desperacko pragnąc, aby to wszystko się skończyło...
Napięta cisza niemal mnie zabijała, gdy zaczęłam liczyć dziury w legginsach, żeby odwrócić umysł...
Wierciłam się pod jego wzrokiem, od czasu do czasu zerkając, by zobaczyć, że Lupin wciąż leży na podłodze, nie ośmielając się ruszyć.
Rozumiem dlaczego... ten człowiek emanował czystą dominacją. Był definicją władzy. Jeśli to, co mówił Lupin, okaże się prawdą, nie miałam wątpliwości, że ten człowiek jest królem tego innego 'świata'.
Co ja mówię? Czy naprawdę akceptuję, że w jakiś sposób przeniosłam się do innego świata? Dlaczego byłam tak skłonna zaakceptować to jako możliwość?
Może dlatego, że rzeczywistość była taka, że czułam się bezpieczniej wszędzie, byle z dala od mojego ojca...
Ale w takim razie, dlaczego ten 'Król' po prostu siedzi tu naprzeciwko mnie? Zamknięty w tym małym pokoju? Patrzący głęboko w moją duszę? Przecież jako 'Król' ma na pewno lepsze miejsca, w których powinien być, prawda?
Czas mijał, a ja wciąż bałam się spojrzeć na niego dłużej niż przez sekundę. Nie mogłam właściwie powiedzieć, jak wyglądał, ale widziałam, że miał na sobie zwykłą czarną bluzę z kapturem i eleganckie czarne spodnie dresowe, a przelotnie zauważyłam tatuaże pokrywające jego szyję i dłonie?
Dlaczego w ogóle myślałam teraz o jego wyglądzie? On mógłby mnie zabić w ułamku sekundy... właściwie, mógłby mnie zabić w każdej chwili!
Ale mimo wszystko nie mogłam zaprzeczyć, że mnie przyciągał.
Byłam tak kuszona, by spojrzeć w górę i przestudiować jego rysy twarzy, ale powstrzymałam się, czekając, aż on zrobi pierwszy ruch...